Ale nie rozumiem, o co ci chodzi. Oceniam DLC, które na tym etapie (pierwszy epizod) rozczarowuje - Infinite to zupełnie inna jakość.
Masa rzeczy zaprezentowanych w Burial at Sea pasuje do Rapture jak pięść do jeża. Sky-hook, przepraszam... Air Grabber wciśnięty na siłę - te szyny obnażają naprawdę słaby level design. Brak jakichś ciekawych miejscówek - na Boga, przecież przemierzaliśmy miasto wybudowane na dnie oceanu! Teary podobnie - jeden nowy typ, dosyć osobliwy... Tylko 3 rodzaje Splicerów, w tym jeden korzystający z dobrodziejstw ADAMa (nie liczę Houdini z intra). Nowa broń przedziwna, skrajnie potężna - słowem niezbalansowana. Finałowa walka - cieniutko. W jedynce to było prawdziwe pierd*lnięcie, tu natomiast ciężko nie odnieść wrażenia: "ale to już było" - o zaskoczeniu nie ma mowy. Jako całość być może inaczej bym odebrał to DLC, zdecydowali się jednak na epizody - szkoda.
Podsumowując - straszny misz-masz wyszedł, a raczej groch z kapustą...