Nikt nie chce podjąć tematu, zatem podysktuję sobie sam ze sobą.
Gra jak najbardziej udana, jednak chyba nie sprostała oczekiwaniom wyposzczonych fanów jRPGów (co zresztą widać po liczbie postów w rzeczonym temacie). Co nie zagrało? Sam nie wiem, teoretycznie wszystko jest na swoim miejscu.
Od strony audio/wizualnej gra jest niezwykła. Muzyka jest nietuzinkowa, idealnie skomponowana, po prostu magiczna. Być może utworów jest zbyt mało (najbardziej rozczarował mnie fakt, iż w Yule - wiosce pokrytej śniegiem, usłyszymy tę samą muzykę co w słonecznym Castawaye Cove :|). Motyw bitewny również nie powala - bardzo szybko powszednieje i zaczyna irytować. Voice acting jest za to kapitalny.
W kwestii grafiki miałem na początku mieszane uczucia - lwai część projektów chowańców mnie raziła - modele jawiły mi się jako zbyt proste, pozbawione szczegółów. Z czasem jednak dostrzegłem w tym wszystkim... urok. Na pewno pomogła bajkowa animacja (Oliver zbiegający ze schodów, niby szczegół, a cieszy). Z perspektywy czasu rozczarowały mnie postacie, szczególnie drużyna. Jedynie Oliver wybijał się z rzadka z całej czwórki słabiutkich bohaterów. Mr. Drippy to jedyne pozytywne wspomnienie z całej plejady (no może jeszcze His Meowjesty, ale to postać z dalszego planu).
System walki, jak wpsomniałem wyżej, to chyba największa bolączka gry. Dalej co prawda nie jest aż tak źle, jak mogłoby wynikać z mojego poprzedniego posta - dostajemy dwa taktyczne tryby - ale to za mało, aby móc w pełni kontrolować sytuację podczas walki. Wszystkiemu winne kulawe AI postaci. Dobrze rokująca walka z bossem potrafiła w mignieniu oka zmienić swe oblicze w czysty chaos. Przykre, jeśli ktoś stroni od grindingu.
System swtorków też ma jedną wadę - karmienie chowańców łakociami. O rajuśku, ile to trwa! Odnoszę wrażenie, że dobre 10h zajęło mi napychanie sadeł moich milusińskich (z początku starałem się ich dopychać na maksa przy każdej okazji). Rzecz niby opcjonalna, ale nie chcąc expić na siłę, przywiązywałem kluczową rolę do statystyk zdobytych przy pomocy czekolady i pochodnych. Poza wspomnianym mankamentem system - nie bójmy się tego słowa - "poków" udany. Miałem nie małą frajdę, gdy złapałem jakiegoś rzadszego skubańca (tokotoko jednakże nie zasilił szeregów mojej wesołej kompanii).
Fabuła przyzwoita, za stary chyba juz się robię na takie historie, ale ogólnie stanowi niezłe tło do walki i eksploraji. Skoro jestem już przy eksploracji - mapa świata to majstersztyk. Przemierzanie krainy Ni no Kuni dawało mi masę frajdy (dużo ukrytych miejsc i itemów), poza tym sama okolica jest niezwykle piękna. O sidequestach już wcześniej wspomniałem, nie ma co się powtarzać. Liczyłem jednak, że polowanie na potwory się rozkręci, a do samego końca wykonywałem te zadania z marszu.
NnK to klasyczny jRPG, dzięki któremu zdałem sobie sprawę, że pewny etap w życiu gracza mam już za sobą, i nie ma sensu uganiać się za czymś, co już było. Fajna baśniowa przygoda, idealna na pożegnanie gatunku