Skocz do zawartości

stoodio

Senior Member
  • Postów

    6 764
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez stoodio

  1. stoodio

    Bioshock: Infinite

    A ja właśnie stawiam pierwsze kroki na 1999 mode i widzę, że nieźle mnie to medium z pierwszego podejścia rozleniwiło - dotarłem do Monument Island i już mam na koncie dwa deady... Gra dużo zyskuje - ammo może się skończyć, medkitów/soli mało, jest pysznie
  2. stoodio

    Bioshock: Infinite

    BS: Infinite skończony! Oto parę chaotycznych myśli. Kapitalny scenariusz - są twisty, jest impreza Dużo nowych patentów - głównie pod postacią Liz pomagającej nam na różne sposoby (czy to w walce - tears, czy podczas eksploracji - lockpicking). Z początku "plasmidy" oraz "toniki" wydawały mi się jakieś takie bez wyrazu, ale wraz z progressem było coraz lepiej. Skyhook nie do końca mi podszedł - patent mocno ograniczony, do tego wprowadza chaos do rozgrywki. Songbird wymiata! I pomyśleć, że w początkowej fazie produkcji planowano... smoka XD W obecnej postaci istota niezwykle majestatyczna i potężna. Jedyna w swoim rodzaju. To nie seryjnie produkowany BD. Dużo broni, zarówno samych rodzajów, jak i zasobów - ani razu nie zabrakło mi ammo... szkoda. Oprawa dźwiękowa absolutnie genialna.Graficznie pięknie - głównie tyczy się to samego designu oraz efektów, bo poza Elizabeth buźki jakieś takie bez wyrazu (dużo lepiej pod tym względem wypada w mojej ocenie Dishonored). Same postacie też różnie - z jednej strony kapitalna para rodzeństwa Lutece (genialne teksty), a z drugiej strony Daisy Fitzroy - bez charyzmy, strasznie nijaka. Końcówka mocna, piękny ukłon w stronę fanów BioShocka - ja osobiście jestem usatysfakcjonowany Nic to, biorę się za 2gie podejście - nie ogarniam jeszcze do końca tego całego zamieszania, teraz będę miał uszy i oczy szeroko otwarte. PS czy BS:I jest lepsze od jedynki? Jeszcze nie wiem, na gorąco nie chcę oceniać - czas pokaże...
  3. stoodio

    Fallout: New Vegas

    Amerykaniec i kanadyjczyk to nie to samo - wiem, bo miałem przez chwilę NTSC/U i nie wykrywało mi save'a. Jeśli jednak zatęsknię za Pustkowiem, to skusze się na wydanie Ultimate i zacznę przygodę od nowa (tym razem wczuję się na maksa i każdą decyzję podejmę zgodnie ze swoim sumieniem, nie bacząc na interesy żadnej z występujących frakcji).
  4. stoodio

    Fallout: New Vegas

    Czyli masz na myśli Camp McCarran. Byłem tam i parę questów wykonałem. Nie ma co się chyba dłużej rozwodzić - jest problem, ale przyczyna niestety nie jest do końca znana. A ja tam byłem lubiany przez większość społeczności (no, może Powder Gangers za mną nie przepadali) - dzięki temu moja panna mogła knuć i spiskować za plecami niczego niepodejrzewających NPCów. Dość długo nie mogłem się zdecydować, kogo powinienem poprzeć - w efekcie lawirowałem między sprzecznymi nierzadko interesami wszystkich stron konfliktu. Yes Man z początku wydawał mi się ciekawa opcją, ale anarchia i chaos do niczego dobrego nie prowadzą - hołota z New Vegas potrzebuje bata nad sobą, ale nie bezwzględnego Cezara czy też skorumpowanej NCR - i tu pojawia się tajemniczy Mr House. Koleś miał potencjał, ideę oraz środki. Resztą zajęła się moja Kurierka Co do Boomerów, ja ich od razu polubiłem - ujęła mnie niezykle klimatyczna lekcja historii tej społeczności, której udzielił mi mały Boomer. Z innej beczki - jestem niezwykle zadowlony z Rexa, psina dawała radę nawet w konfrontacji z opancerzonymi czubkami z BoS. Wywracanie przeciwnika to wyjątkowa cecha, która na wyższych poziomach jest niezwykle przydatna (szkoda, że piesek nie może być nieco wcześniej odpowiednio zupgrade'owany). edit: Pobawiłem się dzisiaj odrobinę ruletką, do tego pograłem w Caravanę (swoją droga naprawdę fajna mini-gra, ale co się napociłem, zanim załapałem o co biega, to moje ). W efekcie usłyszałem przyjemny ding-dong w słuchawkach: Naprawdę żałuję, że nie dane mi będzie ograć DLCeków, bo nieźle się wkręciłem w tego Fallouta. Różnie to bywało - podchodziłem do tej gry jak do jeża, ale o statecznie bardzo mi się podoba. Jest co robić, replay value jest ogromne, czuć ten specyficzny klimacik. Aaach... będę tęsknił za Pustkowiem Mojave... no i za Rexem Czas jednak iść naprzód, bo kolejna gra czeka w kolejce:
  5. stoodio

    Fallout: New Vegas

    Miałem zamiar wkleić Ci link do fragmentu z Misia: "nie martw się, wyłączą Ci", ale dranie skasowali. Zobaczymy co bęzie z DLC i campusem NCR. Masz na myśli Camp McCarran czy Forlorn Hope? Tak czy siak byłem w obu - przy okazji ukończyłem ostatni ending pod banderą Niedźwiedzia (najgorsza końcówka IMO, jak ja niecierpię tych kutafonów z NCR). Przyznam, że trochę gra zaczęła przymulać, ale nie było to nic, co mogło by mi skutecznie uniemożliwić progress. DLCeków na bank nie sprawdzę, bo gram na kanadyjskiej wersji FNV Ciekawostka: Obsidian poprawili wizerunek nowego Fallouta w dosłownie każdym elemencie gry. Sprawdźcie ikonki perków czy przedmitów - na pierwszy rzut oka widać, które pochodzą z F3 (porównajcie sobie też same trofiki, jak prezentuje się VB)...
  6. stoodio

    Fallout: New Vegas

    Do tego ten jedyny w swoim rodzaju falloutowy klimacik. Obsidian w istocie tchnęło duszę w golema zwanego F3.
  7. stoodio

    Fallout: New Vegas

    Dzisiaj pokusiłem się o kolejny ending - tym razem New Vegas pozostawiłem w rękach Mr House'a (dla mnie to swoisty canon ending). Znów bez większych przeszkód wykonałem wymagany komplet questów - wszystko można sprawdzić w trofikach
  8. No i zamówiłem wypasioną edycję BioShocka Infinite... :d

    1. Pokaż poprzednie komentarze  6 więcej
    2. YETI

      YETI

      lepsze girsy i halo

    3. art100

      art100

      i tak potem sprzeda na pt

    4. stoodio

      stoodio

      Owszem, tobie za 90zł XD

  9. stoodio

    Fallout: New Vegas

    Ostatnio save pokazuje lekko ponad 60h, a waży ~6MB. Czytem te Wasze realacje i sam się dziwie mojemu szczęściu, że nic takiego mi się nie przytrafiło.
  10. stoodio

    Fallout: New Vegas

    Wreszcie ukończyłem New Vegas! Nawet dwukrotnie (chciałem sprawdzić scenariusz Yes Mana oraz Legionu). Zabierałem się za to jak pies do jeża. Wszystko przez dziwnie w mojej ocenie poprawadzony scenariusz - senny, nieco liniowy początek, aż tu nagle docieramy do NES Vegas i (pipi)UDU! Nie wiadomo, gdzie ręcę włożyć i za co się zabrać. Nagle wszystko wymyka się spod kontorli, masa frakcji, postaci, zadań, sprzecznych interesów - taki natłok potrafi przytłoczyć. Tu właśnie dwukrotnie odpuszczałem i porzucałem grę. Zacisnąłem jednak tym razem zęby, zakasałem rękawy i wziąłem się za ogarnianie tego całego "bałaganu". W wielkim skrócie - było, kurczę, warto. Zaprawdę, powiadam Wam: dawno nie miałem takiej rozkminy, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji mających istony wpływ na losy świata gry. Nic nie jest oczywiste, nic nie jest w pełni słuszne czy godne potępienia. To jest niewątpliwy atut produkcji Obsidian. Z pozycji sympatyka klasycznych Falloutów warto docenić nawiązania do znanych postaci czy miejsc - jest tego masa (rozbity Highwayman - ach te wspomnienia) . Sama fabuła jest interesująca, późno odkrywa karty, ale koniec końców jest ciekawie. Naprawdę ogromną frajdę czerpałem z beztroskiej eksploracji, szukając pożywienia czy medykamentów (tryb HC to mus w przypadku tej produkcji), nierzadko wchodziłem w posiadanie jakiejś wyjątkowej broni - Pushy, Chopper, Ratslayer, Lucky, Q-35 - jest tego trochę. Kompletowanie ekwipunku było kolejnym wyzwaniem - zazwyczaj starałem się wejśc w posiadanie danej broni o wiele wczesniej, niż to było przewidziane (@#$@ szczury z Broc Flower Cave). Jako perfekcjonista chciałem także jak najszybciej zebrać Skill Booki - było warto, bo dzięki lekturze mogłem sobie pozowlić na clearowanie danej lokacji już podczas pierwszej wizyty. Miło wspomniam także towarzyszy (dobrze, że dodano ten interfejs w postaci Companion Wheel) - z uwagi na grupę, z której się wywodziła, Veronica okazała się cennym nabytkiem a i odpowiednio zupgrade'owany Rex był nadwyraz przydatnym czworonogiem (HC na najwyższym poziomie trudności). Bardzo spodobały mi się dedykowane im zadania poboczne (z możliwością wspomniaego upgrade'u jako nagrody). Widać, że był ogromny potencjał - jak gra by wyglądała, gdby nie ograniczenia wynikające z "patronatu" Bethesdy to już zupełnie inna spiewka... O grafice nie będe wspomniał - koń jaki jest, każdy widzi - na szczęście jakoś szybko znieczuliłem się na tę skrajną brzydotę i skupiłem się na tym, co naprawdę ważne. Technicznych problemów na szczęście nie doświadczałem zbyt często (jakaś zawiecha od wielkiego dzwonu). Wiem jednak, że pod tym względem gra potrafi do siebie skutecznie zniechęcić... Reasumując: ode mnie: 8+ Jeden z lepszych RPGów generacji.
  11. Brał ktoś Ultimate Songbird Edition? Warto? :>

    1. aux

      aux

      Zobacz sobie unboxing ARHN na YT. Super edycja, figurka robi wrażenie. Brałbym ale cena trochę wysoka.

  12. stoodio

    W co teraz grasz?

    Wróciłem na łono Mojave Wasteland - wznowiłem grę od save'a zapisanego w momencie zwrotnym fabuły. Gra mi się wybornie - warto było dać New Vegas ostatnią szansę
  13. Nie widać znacznej różnicy poziomów między cebulakami a San Marino. No, może ci drudzy wyróżniają się zaangażowaniem...

    1. stoodio

      stoodio

      Lewandowaik o mało się nie zesrał.

    2. SG1-ZIELU

      SG1-ZIELU

      A co bał się że nie strzeli gola piekarzowi czy bezrobotnemu ? bo nie wiem jaki zawód mają piłkarze SM

  14. stoodio

    Diablo III (PS4)

    Cytuję: "Coming as soon as we are happy with it and as soon as we announce its date on PS3" Standardowy bull crap od Blizzarda...
  15. Dobra - udało mi się dorwać kanadyjską wersję FNV. Wreszcie skończę tego Fallouta!

    1. Gość

      Gość

      czemu kanadyjska xD

    2. stoodio

      stoodio

      Long story short - mój najlepszy save pochodzi z tej właśnie wersji. Mógłbym kupić Ultimate Edition, ale wtedy musiałbym zacząć od nowa, a nie mam na to najmniejszej ochoty - podchodziłęm do tej gry jakieś 10 razy...

    3. kultywator

      kultywator

      A ja bym zagrał jeszcze raz od nowa. Choć ostatnio jak grałem było ponad 130h na liczniku.

  16. Looper Cały ten bajzel z podróżami w czasie nieźle mąci w głowie. Zawsze mam skrajnie wymęczona mózgownice po podobnych filmach. Wiele rzeczy wydaje się być nie logicznych, nie spójnych, ale hej - tak naprawdę nikt nie ma popielatego pojęcia, jak to wszystko powinno wyglądać (paradoks dziadka blah,blah,blah...). Tyle w temacie fabuły, no może warto jeszcze dodać, że śledziłem losy Joe z niemałym zainteresowaniem (wypieków jednak nie było). Gordon-Levitt znów daje radę (500 days of Summer oraz Incepcja wcześniej), odrobił prace domową i kapitalnie bawi się w Willisa (spojrzenia, miny). Bruca nie ocenię - jestem fanboyem, moje zdanie nie będzie zatem obiektywne. Dzieciak też był dobry - fajnie zagrał takiego małego-dorosłego. Dobry, solidny obraz - bez nadęcia. Polecam! PS kim był, do kurki czwórki, Abe w teraźniejszości? Ocena: 7/10 Nie ma róży bez ognia Kapitalna PRLowska komedia, obraz stary jak świat nie będę się zatem rozpisywał, jednakże podczas oglądania tegoż tytułu zadałem sobie jedno pytanie - co się, kutwa, porobiło z komedią w obecnej Polsce? Ze niby nie ma materiału? Że tamte czasy były wybitnie śmieszne? Nie były. Teraz się śmiejemy, wspominamy z sentymentem, ale, na Boga, takie rzeczy się działy! I nikomu wcale nie było do śmiechu. Refleksja - zamiast kręcić gnioty na amerykańską modłę, gdzie Warszawa jest stolicą Europy, ba - świata, tfu - kosmosu! Niech ktoś wreszcie nakręci satyrę tego, co się u nas wyprawia - chleb lepiej wyrzucić niż oddać biednym, dziecko lepiej zatłuc niż wychować (a najlepiej się jeszcze wcześniej upić), do lekarza specjalisty zapisać się od razu po narodzinach, coby przed śmiercią zdążyć itp., itd. Życie pisze najlepsze scenariusze... Ocena: 8/10 Róża Krótka piłka - dobry temat to połowa sukcesu. Smarzowski sięgnął właśnie po świeżą dla wielu tematykę. Sam średnio się interesowałem losami Mazurów. Wiele mocnych scen. Do tego solidna obsada - Dorociński lepszy niż w Obławie, Preis jak to Preis - wzorowo. No i Braciak - w cieniu, zawsze drugoplanowy, do licha PS charakteryzacja z końcówki ssie pałkę, ale sam finał mocny. Ocena 8/10
  17. stoodio

    Castlevania: Lords of Shadow

    Jak widać, gra wciąż potrafi oczarować (mimo upływu ponad dwóch lat). Fajno - jak zwykł mówić Gaelan Bayle. Miło, że zwróciłeś uwagę na pieczołowitość, z jaką ekipa Mercury Steam przygotowała tę grę - kapitalny bestiariusz, ogromna dbałość o szczegóły, nie raz się zatrzymałem, aby podziwiać kunszt concept artistów oraz grafików (rozpisywałem się o tym swojego czasu w moim podsumowaniu). Wyjątkowo dopieszczony tytuł w mojej ocenie.
  18. stoodio

    W co teraz grasz?

    Powoli przymierzam się do Ni no Kuni. Zwlekałem z rozpoczęciem przygody, czekając na odpowiedni moment - przerwa świąteczna pozwoli mi wreszcie wygospodarować stosowną ilość czasu na ten tytuł.
  19. Cholera, muszę wreszcie ukończyć New Vegas... :d

    1. Pokaż poprzednie komentarze  7 więcej
    2. Mustang

      Mustang

      No Gods No Masters FTW

    3. Grzegorzo

      Grzegorzo

      Minimalny rzeczywiście ale przy okazji spory plus, który na pewno sporo może wywalczyć u osoby szukającej jakiegoś rpg akcji.

  20. Nie ma to jak wypucować zapuszczonego NESika :) Po wojnie nuklearnej karaluchy nadal będa grały na tym sprzęcie w Contrę ;)

  21. Heh, pudło. Jest jednoręki bandyta, poker oraz walki potworków.
  22. stoodio

    Demon's Souls

    Ty byłeś bossem - reinkarnacją Old Monka Nie. Będzie BP (na zewnąrz celi) bądź pozostanie uwięziony przy zmysłach zależnie od aktualnej World Tendency.
  23. Nie za bardzo rozumiem, o co ci chodzi. Maksymalna stawka to obecnie 10G, po skompletowaniu premiowanego układu mogę jedynie kontynuować, grając w Double or Nothing - loteria pełną gębą (nierzadko nie ma szans na wylosowanie wyższej karty).
  24. Def Jam Fight for NY - dobre to to?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  1 więcej
    2. XM.

      XM.

      Nie odpuszczaj nawet jak będziesz sam grał, mega tytuł. Aż szkoda, że zamiast zrobić porządny sequel na currentgeny to odstawili taką padakę z Iconem...

    3. mozi

      mozi

      kozak tytuł. Odrzuciało mnie przy pierwszym podejsciu (mechanika gry jest troche hmm inna) ale jak sie naumiałem to przełaziłem ją z 5 razy :>

    4. mozi

      mozi

      chyba że Cię klimaty bling bling odrzucają to wtedy omijaj z daleka :>

  25. Jestem obecnie w piątym rozdziale i absolutnie nie mogę się zgodzić z tym, co napisałeś. Od momentu skompletowania drużyny zaczyna się właściwa gra. Dla mnie rewelacja. PS w Chapters of the Chosen spotykamy najbardziej realistyczne kasyno w serii (abstrahując od możliwości save/load) - wygrana na slotach jest relatywnie niska, poker to istna loteria. a walki potworów są czasochłonne i męczące - łatwo o tokeny nie będzie (z trudem uciułałem 4,5k).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...