W walce z Kaido też będzie poważny pod koniec. I w poprzednich walkach też często się wygłupiał. Kradł zęby Arlongowi i próbował go gryźć, wodny Luffy z crociem, wyłączenie myślenia z Enelem itp. G5 to po prostu podkręcenie tych aspektów na max.
Zamysłem autora zawsze było, żeby Luffy miał najbardziej niedorzeczną moc i teraz pod koniec mangi może w końcu pójść z tym na całośc. Nie znaczy to, że manga zmieni się totalnie w bajeczkę, po prostu Luffy będzie tym radosnym promykiem, który swoimi wygłupami będzie przynosił uśmiech na twarzach ludzi w najgorszych z chwil, a tych złych chwil pewnie brakować nie będzie w finałowej sadze. Także to też nie jest tak, że sobie Oda postanowił poswirowac bez powodu, ma to swój cel w fabule. Zresztą inspiracja prawdziwym mitem Joyboya jest bardzo mocna i patrząc na to że raftel to tak naprawdę laugh tale, ewidentnym jest że walka z opresja i przeciwnościami losu śmiechem/radością odegra kluczową rolę w finale. A co jak co, G5 potrafi przyprawić banana na twarzy, jeśli nie oczekuje się klasycznych shonenowych poważnych power upów
"W książce Roberta Ingpena i Michaela Page'a "Encyklopedia rzeczy, których nigdy nie było", opublikowanej w 1985 roku, znalazła się bardzo ciekawa legenda pochodząca z Karaibów. Legenda o postaci Joyboya, ludzkiej potrzebie tańca, śpiewu i świętowania. Prawdopodobnie została ona sprowadzona na wyspy karaibskie wraz z zachodnioafrykańskimi niewolnikami. Joyboy uśmiecha się do wszystkich problemów świata i leczy bolączki ludzkości grając na swoim bębnie. Ktokolwiek usłyszy jego muzykę, zmuszony jest tańczyć i śpiewać, dopóki nie zrzuci z siebie czarnej zasłony rozpaczy."