Asassin's Creed: Rogue
Jak komuś nie chce się czytać, niech od razu przeskoczy na koniec.
Można dużo złych rzeczy napisać o serii: nieprzemyślana, naciągana, naiwna, z części na część mocno wtórna itd. Ciekawym jest jednak cały fenomen marki, bo pomimo wielu krytycznych uwag każdy kolejny tytuł sprzedaje się jak świeże (bądź czerstwe, oczywiście po przecenie) bułeczki.
A jak moje odczucia? Poniżej odniosę się przede wszystkim do wyżej wspomnianej części.
Fabuła, tym razem jesteśmy po drugiej stronie barykady i wstępujemy w szeregi Templariuszy. Ubi powinno już wcześniej coś takiego zrobić, całkiem udany zabieg, ale jednak czegoś brakuje. Oczywiście jak to w serii się przyjęło, w opowieść uwikłane są postacie historyczne. Tutaj odniosę się do całej serii i napiszę tak: na początku było fajnie, po kilku częściach stało się to dość męczące i żałosne.
Otwarty świat - i pasuje mi to, i nie. Akurat tutaj mam z tym lekki problem. Wiele elementów jest odblokowanych za wcześnie, przez co traci się w ogóle spójność historii. jakieś polowania na asassynów, ok, ale dlaczego, po co, co do tego doprowadziło? Odpowiedzi brak, więc bierzemy zniesmaczeni co dają i gramy dalej. Lokacji do zwiedzenia jest nawet ciut za dużo: Dolina Rzeki, skuty lodem Atlantyk Północny, Nowy Jork, wszędzie pełno pływania i biegania, może się naprawdę zanudzić, zwłaszcza że tzw. misje poboczne są mocno powtarzalne, w międzyczasie musiałem przeskoczyć na inne tytuły, żeby trochę odpocząć.
Kampania morska, czyli zabawa w kapitana floty, element znany z Black Flag. Minigierka, która potrafi wciągnąć, ale jak wyżej, wprowadzone kompletnie bez sensu, masz i działaj, przecież grałeś w poprzednią część, nie?
Zdobywanie fortów, siedzib gangu, czyli sławetne Wieże Ubisoftu, nawet nie irytuje, pod warunkiem, że dozuje się z umiarem.
Nowym, dość fajnym elementem zagrożenie atakiem Assasynów czyhające na nas na każdym kroku, a to ktoś próbuje z krzaków nas zabić, a to z dachu. Oczywiście osobę taką można wykryć, na początku trochę się tym bawiłem, by w pewnym momencie po prostu zignorować. Jak zwykle, co za dużo, to niezdrowo.
Najlepszym jednak elementem gry (jak i w Black Flag) jest możliwość pływania swoim okrętem i siania postrachu na oceanach, oczywiście w pewnym momencie potrafi też znudzić, a jakże....
Jak to ktoś napisał, Rogue jest takim standalone DLC do Black Flag, duże, rozległe, miejscami rozlazłe, niekonsekwentne, czasami po prostu głupie. Czy polecam? Gdyby nie przerwa na inne tytuły rzuciłbym w pizdu, ale jednak przeszedłem i pewnie pobawię się jeszcze chwilę w zbieranie znajdziek, także sami sobie odpowiedzcie na pytanie.
Dam nawet 7/10, bo to ostatnia część z serii, którą planowałem przejść.