Nie, żeby się kłócić, bo nie o to w tym temacie chodzi, ale jak dla mnie Morrowind > Skyrim > Oblivion. Z tymże najnudniejsze i nieciekawe zadania miał właśnie Oblivion, Wciąż gram z Skyrim i ciągle trafia mi się coś ciekawego do roboty.
Stalney Parable to nie gra, to interaktywna opowieść i tak należy do tego podchodzić. Bawiłem się świetnie.
Co do serii Assassin Creed. Przeszedłem wszystkie począwszy od najbardziej nudnego, czyli 1, do jednego z ciekawszych (oczywiście dwójka jest nie do pokonania), czyli IV. Zgodzę się, że gra jest płytka jak kałuża, infantylna jak bajki dla dzieci i w ogóle samograj, z drugiej strony granie to taka sama rozrywka jak książki czy film i czasami potrzeba po prostu totalnego odmóżdżacza w postaci gier pokroju cyklu Ubi.
Podobnie traktuję serię Mass Effect. Zawsze chciałem zagrać w wykurwiście epicke i pompastyczne sf (w fantasy prym wiodą Wrota Baldura), ja kontra wszechświat. I Bioware dało mi dokładnie to, o czym marzyłem. Space opera pełną gębą.
Uważam, że przez niepotrzebne analizowanie i rozbijanie na czynniki pierwsze tego co nas otacza, tracimy cały zapał do zabawy. Tak postępują dojrzali, poważni dorośli , a ja grając w gierki staję się ponownie dzieciakiem, tylko zabawki mam inne.
Co do gier wysoko ocenianych, nie mogę zrozumieć fenomenu Mario, a dokładnie kolejnych części serii 2d. W kółko to samo, zmienia się tylko otoczenie.
Doceniam jednak geniusz zawarty w Galaxy. W to gra mi się bardzo przyjemnie.