Dead Space 2 - kolejna gra z plusa odhaczona czas na kilka słów na jej temat. Gdzieś w Graczpospolitej (nie pamiętam jakim temacie, bodaj Fenomenu jakiej gry nie pojmujesz) powinno być moje zdanie na temat pierwszej części Martwej Przestrzeni. Nie było to zdanie zbytnio pochlebiające nowemu IP od Visceral Games. Oczywiście nie uważałem, że jest to gra słaba, wręcz przeciwnie, co najmniej dobra jednak daleko było mi do piania z zachwytu nad tą produkcją - jak spora część osób. Chyba jako jeden z niewielu nie złapałem tego klimatu, ukończyłem, sprzedałem i szybko zapomniałem.
Oglądnąłem parę zapowiedzi drugiej części, jakiś gameplay i stwierdziłem, że może tam kiedyś zaliczę. Nie widziałem w tym nic co mogłoby jakoś drastycznie zmienić moje zdanie na temat tej serii. Oczywiście zmiany jakieś tam było widać (więcej efektownych, skryptowanych akcji) jednak specjalnie to do mnie nie przemawiało.
Ściągam, instaluję bez jakiegoś większego entuzjazmu włączam i, i ? I fajne menu (bardzo in plus opcja Previously on Dead Space). Odpalam. Gram. Bardzo ciekawy początek (imo ryj Isaacka jest hmm... badziewny). Chapter drugi, trzeci... gra się przyjemnie dochodzę jakoś do siódmego czy ósmego, wyłączam konsolę. Chwila refleksji. Kurdę, dalej tego nie potrafię złapać tego klimatu :confused: Oczywiście gra się przyjemnie, jest jakby ciekawiej, odcinanie poszczególnych kończyn sprawia dalej masę frajdy, więcej "przestraszajek" w stylu potwór z szafy czy sufitu, klimatyczne wstawki kiedy bohaterowi siada na psychę przeszłość i wspomnienia. Jednak. Jednak to za mało. Nie czuję się zaszczuty, nie boję się tego co czai się za rogiem ehh... wiedziałem, że nie zostanę mega pozytywnie zaskoczony. Jest ciut lepiej niż w części pierwszej. No ale gra się ok więc dalszą rozgrywkę odkładam na kolejny dzień.
Szarpania dzień drugi. Wiedziony odczuciami płynącymi z pierwszego dnia nie oczekiwałem zbyt wiele. Siadam wygodnie, słuchawy na łeb i przedzieram się przez kolejne zastępy nekromorfów. Z uśmiechem na twarzy godnym największego zwyrola odcinam kończyny i przydeptuję martwe już zwłoki swoim ciężkim buciskiem a wszystko to w akompaniamencie tryskającej krwi i bryzgającego mięcha. Jest fajnie ale nadal to nie to czego bym oczekiwał.
Jednak staje się rzecz bardzo ciekawa, aczkolwiek nie spodziewałem się, że odciśnie ona aż tak wielkie piętno na tym jak końcowo ocenię ten tytuł.
To co dzieje się dalej to już dla mnie czysta poezja. Tak właśnie powinna wyglądać ta gra w 2008. Autentycznie, wsiąkłem. W końcu poczułem to co poczuć (chyba) powinienem dawno. Totalny klimat zaszczucia. Problemy z ilością ammo – dodam, że grałem jedynie z Plasma Cutterem i Pulse Riflem, moimi ulubionymi broniami z jedynki. Stawanie w rogu pomieszczenia, nerwowe rozglądanie się, z której strony nadbiegnie przeciwnik, sprawdzanie każdego zakamarka, ciągłe poczucie, że nie mogę być bezpieczny w żadnym miejscu, odwracanie się podczas hackowania drzwi bo właśnie coś pier.dolnęło za plecami.. Shit! Właśnie czegoś takiego oczekiwałem ! Niby wiele się nie zmieniło a jednak. Spory dreszczyk emocji, nie strachu ale uczucia niepokoju, powalił mnie na kolana.
Co do końcówki ? ehh.. gdy już czujesz się prawdziwym kozakiem jeśli chodzi i eksterminację wrogów, kiedy żaden z nich Ci nie straszny pojawia się przeciwnik, który pokazuje Ci gdzie Twoje miejsce. Autentycznie nie chcesz go widzieć, nie chcesz go już spotkać a on ciągle wraca. Dookoła coraz to większa zadyma a on depcze Ci po piętach i nie daje chwili wytchnienia. Świetna sprawa. Ostatnio takie coś czułem spotykając Nemesisa w RE3. Może to nie ten sam design ale założenie jest bardzo podobne i sprawdza się równie wyśmienicie.
Słowo o zakończeniu. Dosłownie wyrwało mnie z butów! Moim zdaniem każdy szanujący się gracz powinien to przeżyć. Jedno z lepszych zakończeń w tej generacji. Taka rekomendacja powinna wystarczyć.
Nie będę rozpisywał się na tematy oczywiste jak grafika czy audio, które zwyczajnie robią. Robią bardzo mocno, zdecydowana czołówka. Z resztą jedynka już była śliczna więc nie mogło być gorzej. Fabularnie nie ma wodotrysków. Jednak zakończenie (imo) rekompensuje wszystko. Do minusów dodałbym tylko brak konkretnych bossów. Przecież ta gra aż prosi się o jakiś kozackich szefów :confused: ale to tylko drobna rysa.
Podsumowując. Jarałeś się pierwszą częścią i nie grałeś jeszcze w dwójkę ? Ładuj śmiało, wątpię, że się zawiedziesz. Byłeś w gronie osób takich jak ja, które nie piały z zachwytu ? Próbuj, może jak ja odnajdziesz to co powinieneś w 2008 roku i wsiąkniesz na całego ? Lepiej późno niż wcale <ok>
Odcinam od dyszki ramię i wystawiam:
bardzo mocne 9!
PS. Przepraszam za tak długi tekst. Musiałem oddać chociaż w części emocje, które teraz mną targają