Czytam tak podsumowanie Słupka i zgodzę się z niektórymi plusami - schizy, sposoby ginięcia były fajne, a i bossów prawie zero. Ale do paru rzeczy się odniosę, w celach dyskusyjnych, nie kłótliwych.
W jedynce było też parę misji typowych dla inżyniera (chociażby już w 1-ym chapterze naprawa transportu miejskiego). Nie będę zliczać tego ile ich było, w DS1 na pewno wychodzi mniej, ale koniec końców w DS1 chodziło bardziej o przeżycie niż o zabawę w Mario wersji inżynier. W dwójce z kolei jakoś tego inżyniera nie odczułem - było dużo tych mini-gierek i dróg tylko dla CEC, ale przecież połowa gry to tylko biegnięcie przed siebie, by dotrzeć do pewnej osoby. Nie odczułem już też tej ucieczki i walkę o przeżycie, bo to nie było już tak jakby głównym motywem w DS2. W DS1 Isaac, Kendra i Zach starali się zrobić wszystko, byleby ujść z życiem, tutaj z kolei jest motyw "Coś się dzieje złego i musimy z tym coś zrobić", co wiele razy przetoczyło się w grach.
Mnie finał jako jedyny moment w fabule (pomijam moment z napisami końcowymi itd., mnie chodzi głównie o walkę z ostatnim bossem) przypadł do gustu, jakbym miał oceniać grę jako horror. Fabuła ogólnie taka sobie, no, ale ujdzie, bywały gorsze, a nawet i tragiczniejsze. Co do Sprawl - do Rapture nie będę porównywać, bo w Bioshocka nie grałem, ale jakoś klimatu Sprawlu nie mogłem odczuć
a z widoków to mnie zachwycał widok kosmosu. Ale budynki za oknami... przypominały mi typowe bloki. A skoro np. był kościół, to czy nie mogli w pierwszych widokach za oknem odwzorować tego budynku, by było różnorodniej? Albo budynek EarthGov pokazać lub go jakoś wyróżnić? To są malutkie minusiki z mojej strony, bo w zasadzie to nie wpływa na fun z gry itd., ale jednak minusik taki jest.
No proszę, widzę, że zmieniło się trochę pogląd na ten temat. Czyżby przejście gry na Survivalist coś do tego wniosło? A może po prostu ten hype na DS2 po prostu opadł
Proszę, widzę, że i nasze oceny się zgadzają, ewentualnie mogłem wystawić minimalnie mniej, już nie pamiętam. Co do zacytowanych minusów - zgadzam się co do znikania ciał, mnie to wiele razy pozbawiało apteczek niestety. A jak zebrać te fanty, kiedy na ciebie nacierają kolejne Nekromorfy? Jeśli chodzi o liniowość to przypomniał mi się moment z DS1, jak weszło się do windy i można było wybrać jedno z 3 pięter. Niby każde trzeba było odwiedzić, ale miało się wybór gdzie pójść najpierw. W dwójce z kolei trasę mamy podaną na tacy - po prostu gnamy przed siebie i zabijamy kolejnych wrogów, od czasu do czasu zrobimy krok w bok by przejść mini-grę lub wysłuchać prostej scenki, nic więcej.
W trójkę zagram, ale jak będę miał wtedy konsolę (studia) i nie będzie w co grać. Dwójka spowodowała, że mnie odrzuciło od tej serii i nie spodziewam się, że VC spełni w przyszłości moje oczekiwania. Może ja po prostu zbyt wiele wymagam w czasach, gdzie wiele gier działa na takiej samej zasadzie - idź i zabijaj?
W każdym razie mnie w połowie przerazi to, jeśli tegoroczne gry będą takie same, a wiem, że nie będą na 100%. Dlaczego? DS2 to dobra gra od strony technicznej, graficznej, ale idzie wyczuć nawet schematy, powielane z wielu tytułów. To ukazuje tylko chęć zarobienia i brak wyobraźni. Pierwsza część DS powstawała z pomysłu, pasji do horrorów. Druga tylko dla zarobienia, taka prawda. Niestety w dzisiejszych czasach to już jest na codzienności, tylko niektóre tytuły się wybijają - tutaj mam na myśli nadchodzące w listopadzie Uncharted 3. Sam szef Naughty Dog ma wiele oryginalnych pomysłów na fabułę do gier tego typu, nie powiela w kółko znane schematy jak Atlantyda, tylko wyszukuje mało znane legendy. Nie wiem, jak wy, ale ja o tym pustynnym mieście słyszałem pierwszy raz i się bardziej zaciekawiłem. Do tego w takiej grze robionej z pasją wyczuć idzie klimat. Dobra, kończę ten wywód, bo rozgadam się na 3 strony Na koniec tylko jeszcze jedno, też do Słupka:
Zgadzam się całkowicie. Przy tych drzwiach wieje nudą. Jedynie jak raz na początku gry było słychać typka, który krzyknął, by nie zbliżać się do jego drzwi. Ale potem taka cisza...
W ogóle z takich akcji "chwilowych" to podobała mi się scena, jak jeden facet chciał odciągnąć drugiego do drogi ewakuacyjnej, a tamten nie chciał uciekać, bo chciał ratować swoją już nie żyjącą matkę. Z takich "zwykłych" sytuacji to ta jedna jakoś na mnie podziałała bardzo. Ale wiele osób chwaliło scene matki z niemowlakiem w przedszkolu - a dla mnie to było zbyt przewidywalne, a nawet miałkie, zero zaskoczki.