dużo ludzi kończy magistra i nie ma pracy albo sprzedaje hotdogi. jeżeli chodzi o mój kurs, to przynajmniej połowa się nie nadawała. paru gości to chyba wogóle było tam przez pomyłkę, a siłownie widzieli w drodze do monopolowego. ja sam idąc tam, zastanawiałem się czy posiadam kompetencje, żeby wogóle brać w tym udział, ale jak się okazało, wylądowałem w takiej grupie, w której nasz wykładowca trener musiał zaniżyć poziom i tłumaczyć większość rzeczy od podstaw (akurat te godziny mi odpowiadały), które każdy decydujący się na ten kurs powinien mieć obcykane, tak myślę. podczas zajęć praktycznych, kiedy omawialiśmy różne ćwiczenia i zagadnienia, większość tylko się patrzyła i notowała. tylko ja i jeden taki koleżka (startował raz w debiutach, ale stwierdził, że to nie dla niego, za dużo wyrzeczeń) ciągle pytaliśmy o coś trenera i zgłaszaliśmy się do demonstracji, bo nikt się nie chciał wychylić. w wolnym czasie, kiedy mieliśmy sobie wzajemnie pomagać i szlifować technikę, wręcz zasypywałem gościa pytaniami, bo wiedziałem że takiego doświadczonego zawodnika i trenera mogę się dużo nauczyć, może nawet nie brać wszystkiego na 100% jako prawdę objawioną, ale skonfrontować jego opinię z opiniami innych (a ze zdaniem mistrza europy to myślę, że warto się liczyć). ogólnie to poznałem tam paru zapaleńców i spoko gości i nauczyłem się sporo. papier traktuje raczej jako stępel podkładkę, która może mi się przydać, a rozważam jeszcze ewntualnie studiowanie na awf, ale to to dopiero ewentualnie jak będę miał luźniej z kasą.
dwóch moich kumpli z osiedla i jedna koleżanka pracują jako instruktorzy. jeden ma etat w sieciówce i pół etatu w małej siłowni, drugi pracuje w nie zrzeszonym klubie i sporo klijentów na personalny. koleżanka jest instruktorem cross fit w golds gym (w miarę nowa rzecz u nas w polsce).