Dobra, to na początek postacie.
1.Sin/Jeth
2.Sephitot
3.Tu czarna dziura, naprawdę, dał bym Kuje ale jego pedalski design totalnie mnie odrzuca, więc Gabranth.
1.Tidus-śmiejecie się, wiem, jego voicedub był koszmarny, infantylne zachowania i ciągłe piłowanie ryja naprawdę wkurzało ale pomimo tego potrafił pokazać charakter.Niepoprawny optymista ciągle wszystkich pocieszający i zagrzewający do walki(o czym świadczyły też jego skille-buffy) troche zdołowany przez wymagającego i troche okrutnego ojca.Wiesz Suavek, ich relacje nie wyglądały na zasadzie "marsz do kąta, mój Boże tatuś mnie nie kocha".Jeth zwyczajnie kochał go jak syna, ale przez jego surowy i chłodny charakter i sposób bycia kompletnie tego nie widać,z kolei Tidus -emocjonalne przeciwieństwo Jetha chcąc dorównać jego ambicją dzielnie trenuje jako gwiazda blitzballa tłamsząc przy tym emocje i uczucia.Scena w której biegnie ze łzami w oczach kipiąc przy tym z nienawiści w obronie Yuny i świata z którym tak się zżył(w końcu świat w którym wcześniej egzystował i on sam okazały się tylko zbiorowym snem) naprawdę mnie wzruszył.Love story pomiędzy nim a Yuną według mnie nie było znowu takie tandetne.Spodobała mi się scena kiedy przy pierwszym spotkaniu tępo wlepiał w nią gały(podobnie przy scenie pogrzebu-świetny hymn of the faith).Dalej ich relacje były raczej dość stonowane i koleżeńskie, nie wyglądało to na zasadzie "jesteś super laską uratujemy razem świat hell yeahh!", Tidus związał z nią swój los przez wspólne zagrożenie, przeznaczenie i dużą dawkę skrywanej wcześniej empatii.Jego uberoptymistuczna postawa i zachowanie diametralnie się zmieniają kiedy zdaje sobie sprawę że żeby ocalić Spirę i swoich przyjaciół musi pomóc zabić się swojej ukochanej, ojca którego jednak nie nienawidzi a na końcu siebie i świat w którym dorastał...Cóż, moim zdaniem bardziej zasługuje na miano bohatera romantycznego od "wypier.dalać wszyscy jestem wyizolowany-emo-wathever i dajcie mi w spokoju pocierpieć" Squala czy fixującego i wiecznie zagubionego Clouda.Fajne jest też to że na początku gry nie jest biednym i (pipi) znaczącym chłopakiem z kąśtam tylko gwiazdą światowego sportu-nice...shit, troche długo ale wylałem swoje żale.
2.Vivi - tego zioma nie sposób nie polubić, tak jak napisał Star w swojej recenzji "ma się ochote wyjąć miecz spod poduszki i unicestwić każego kto odważy się go skrzywdzić".Moment w którym pyta się(chyba Eiko) czy on też "się zatrzyma" rozłożył mnie na łopatki.Jego sposób poznawania i zrozumienia świata opiera się w 50% na relacjach i rozmowach z członkami drużyny i paru innych postaciach(dialogi z Kują echhh..).Jego dziecinna niewinność i naiwność wzbudzają wyłącznie pozytywne odczucia.Tak jak napisał Zdun można się naprawdę o nim rozpisać więc kończę bo przy Tidusie przesadziłem..
3.Auron-super stonowany, chłodny mudafucka z "flachą" przy kiermanie" i klingą większą od niego samego.Suavek zarzucił mu że jest tak fajny że jego za(pipi)istość wylewa się z ekranu i przez to go irytuje.Nie wiem ? Ma świetny design i głos, nie rzuca słów na wiatr a jak już wyciągnie kose to lepiej nie dyskutuj i (pipi)j, prawdziwa ostoja drużyny, mędrzec i ważna dla fabuły postać.W to mi graj tylko szkoda że jego historia nie jest bardziej rozbudowana.Obok wymienił bym równierz Zacka z Crisis Core ale jako że bierzemy pod uwagę tylko finalowy mainstream to go pominę, ale napisze że dla mnie to on powinien być głównym bohaterem siódemki.
Grałem we wszystkie Finale poza onlineowym 11 i 13.
1.Dziesiątka - część powodów wymieniłem wcześniej, więc tak:
-pierwszy final z naprawdę świetną grafiką, voice actingiem(dla mnie to bardzo ważne) dla którego odkładałem kasę na PS2 i czekałem pół roku żeby po pierwszym odpaleniu wsiąknąć na 37(!!!) godzin bez pauzy i snu(mój osobisty chory rekord)
-historia totalnie mnie wciągneła (motyw podróży), fajni bohaterowie: Tidus, Auron, Khimari, Waka i cold-bitch Lulu, mniej fajni:Yuna i Riku których losami się przejmowałem nie będąc zakompleksionym pryszczatym nastolatkiem(a jednak!!!), świat Spiry i design lokacji zrobiły na mnie duże wrażenie(Macalania, zniszczone zanarkand i Waterfall of Faith)
-koszące filmy przerywnikowe: dynamiczne intro utrzymane w cyberpunkowym klimacie z ostrą metalową muzą w tle ("Go now, if you want it an otherworld awaits you..), pogrzeb z Yuną w Luca, atak sina na Luca, ratowanie Yuny czy filmiki końcowe-pokazywałem je kumplom nawet jak mieli to w (pipi)e ichcieli grać w pro evo .
-świetny soundtrack,dla mnie najlepszy w serii(otherworld, to zanarkand, someday the dream will end, suteki dane szczególnie w wersji z orkiestrą)
-mega zakończenie, za serce chwyciło mnie bardziej to z ósemki(ale byłem wtedy gówniarz:) )
-totalna liniowość mi nie przeszkadzała bo byłem zbyt pochłonięty fabułą(nie wolną jednak od wad,niespójności i niepotrzebnych motywów), system walki bardzo mi podpasował po trochę chaotycznym atb z poprzednich części tu mogłem spokojnie i z rozwagą planować kolejne ruchy, sphere grid mi się spodobał pomimo że później okazało się że droga dla postaci jest dość ograniczona a na końcu i tak wszyscy lądują w jednym worku, wkurzająca była prostota walk w głównym wątku fabularnym(wyzwania dopiero na arenie + dark aeony).Generalnie cały ten hype wokół tej gry jest dla mnie primo:mimo pewnych baboli całkowicie uzasadniony, secundo:nie miałem internetu bądź kolegów finalomaniaków więc w nim nie uczestniczyłem.
Dalej lecą osiem, siedem, dziewięć, dwanaście, sześć....ale jestem (pipi) śpiący więc uzasadnienie napisze później....
Mój pierwszy tak długi post na forum i fajnie że mogę podzielić się finalowymi przemyśle.......zzzzzzzzz.....