Wczoraj 20 metrów przed celem zaliczyłem dachowanie w zakręcie, daje zdjecię nie dla pokazu, czy chwalnia głupotą/pechem i sporym szczęsciem w tym wszytskim, ale dla zadziałania wyobrazni, szczególnie dla młodych kierowców, takich jak ja, żartów nie ma, i jak to w życiu kilka sek. może dużo nieszczescia narobić. W moim przypadku nawet nie będe pisał ile os. siedziało w samochodzie... nie byłem sam, na szczęscie oprócz szoku i odrobiny krwi z szyby na moich dloniach wszystko ok.
w skrócie: szybkosc, zakręt 90st., dużo żwiru, poslizg bez orientacji, rów ok. 2metry.
pieprzyć blachę i 4 koła, super ze nikomu sie nie stało nic, ale nawet rok (wrzesien) nie pojezdziłem od momentu kupna.
pytanie do znawców - jeżeli silnik bedzie ok (leciał biały dym, do góry nogami był, zanim znalazłem kluczyk i wyłączyłem zapłon mineło z 1,5minuty. (w głowie miałem palący sie samochód jak w GTA:SA z tego szoku, choć wiedziałem że to fake w tym gta jest;) to waro klepać blachę? i kupić szybę czy na skasowanie>