TRZECI HOBBIT szczerze mówiąc bałem się tego filmu, po przeczytaniu pierwszych opinii. Na szczęście nie było źle. Boli fakt, że praktycznie 90% filmu to akcja tj lanie po mordach. Jako młody gimbus, lubię tego typu ujęcia, ale bez przesady, ile można się bić. Ta proporcja kuje, szczególnie gdy spojrzymy na Fellowship of the Ring, gdzie większość czasu, to budowanie nastroju i ciekawa rozmowa. W Hobbicie te 10% to przedstawienie przemiany Thorina. Szczerze powiem, że pozytywnie mnie zaskoczył, bo wyszło to całkiem zgrabnie. Prócz jednej sceny (remix z poprzedniej rozmowy, no kurna), wszystko pięknie przedstawione a emocje na twarzy aktora lepiej oddają jego stan niż miny w LA Noir.
Co do mięsa tj bitwy to również zaskoczenie in plus. Yanusz narzekał, że nie jest to Minas Tirith, ale bitwa o Gondor jest nie do pobicia tak czy siak. Poza tym, wiemy jak w książce Tolkien opisał walki o Górę, więc scenarzyści nawet zręcznie z tego wyszli.
Poza tym dobrze, że postacie idą drogą swoich książkowych wzorców, Bilbo jak zwykle fajny, a Legolas śmieszy absurdem. Niestety śmiać się można kilka razy i nie tam, gdzie twórcy by chcieli. Np [#MINI SPOILER#] wielki trol z kamieniem na głowie, za pomocą którego ma niszczyć mury? Hah "genialne"
Na minus idzie tez muzyka, bo nic nowego, wartego uwagi nie odnotowalem. Jednak przy Wladcy Pan Howard wykazał się 100% swoich możliwości. Kolejną wadą jest relacja Elfki z krasnoludem (Kili?). Czy Jackson chciał coś przekazać czy to zwykła zapchaj dziura, to nie wiem, ale wyszło słabo.
Najgorszy oczywiście ten przydupas mistrza z Miasta na Jeziorze
Podsumowując dla fanów śródziemnia seans obowiązkowy, bo można przy okazji zobaczyć kilku stsrych znajomych (Christopher Lee wiecznie młody). Dla reszty w sumie dobra opcja na wolny czas.
PS dla mnie kolejno 2>3>1 pozdrawiam serdecznie