[Pierwszy i ost. akapit to spoiler dot. Władcy Pierścieni, W między czasie ich nie ma]
Aragorn stał na środku wraz z 6 konnymi, na prawej flance Legolas, a lewej Eomer. Każdy z 2 rycerzami na koniach. Do Osgiliath mają jakieś 20 pól ruchu. Dla jazdy to max 3 rundy, ale członkowie drużyny poruszają się pieszo. "Nic to"-pomyślałem-"Eomer raz dwa dobierze się z resztą do murów i zajmie się orkami do czasu aż dotrze Aragorn. Jakoś ogarnę to w 10 rund (warunek zwycięstwa)". Jednak nie było tak fajnie. Szarża skończyła się, jak w filmie i musiałem zbierać jeźdźców z pola bitwy. Trole z katapultami okazały się niezłymi snajperami i musiałem misję zaczynać od nowa. Jednak nie byłem zrozpaczony czy wkurzony, ale ciekawilo mnie, jak zajść przeciwnika.
Tego się nie spodziewałem. Chciałem pograć w dobrą grę w klimatach Tolkienowskiego Śródziemia i trafiłem na Lord of the Rings The Third Age wersja na GBA. Myślałem, że to będzie jakaś wydmuszka względem wersji na PlayStation. Po zobaczeniu loga Ea zwąpiłem i w wysmuszkę. Jednak w menu grała znana wszystkim melodia, widniały przyjazne twarze Drużyny i kilku antagonistów. Pierwsza potyczka po stronie dobra pokazała o co chodzi w grze. Za pomocą żołnierzy niczym w szachach rozgrywamy "partyjkę" z przeciwnikiem, aby wypełnić cele misji. Najczęściej trzeba zabić wszystkich, ale w ważniejszych bitwach sprawy się komplikują. Trzeba zdobyć określoną liczbę punktów. Czasem za zabicie bohatera, za przetrwanie iluś rund, a czasem za rozprawienie się w określonym czasie. Główny bohater (wybieramy go na początku z trzech: u dobrych to Aragorn, Gandalf i Elrond, złych Sauron, Saruman i Przedstawiciel Saurona) ma pewne unikatowe dla niego zdolności, które rozwijamy i wykorzystujemy w czasie rozgrywki. Czy to ekstra ruch dla żołnierzy u Aragorna, spowolnienie przeciwników u Saruman. Poza tym przed każdą misją wybieramy określoną liczbę pomniejszych bohaterów. Szczerze to trochę przeszkadzało mi to w immersji, bo przez to w bitwach uczestniczą postacie, które powinny robić coś innego. Ale tak zdecydował developer, aby gracz miał pewne pole działania. Pomniejsi bohaterowie również mają swoje moce, które szybko uświadomiają nam, że bohaterowie nie są zwykłymi pionkami, ale odpowiednio wyważonymi "figurami". Jedni mają większą krzepę, ale mniejszy zasięg, czy mało punktów dowodzenia. Te pozwalają na przemieszczanie jednostek na planszy, które podzielono na trzy pola.
Grafika jak na GBA nie powala, ale i nie przeszkadza w odbiorze. Muzyka to znane i wręcz wielbione kawalki Howarda Shore'a. Niestety ze wzgledu na sprzęt czasem z głośników wydobywa się zgrzyt i nieprzyjemny trzask. Coś pokićkali.
Najlepszym elementem jest chyba poziom trudności. Totalnie nie tego się spodziewałem. "He he he to Ea, troszkę się pobawię i tyle. Ale im głębiej w las, tym opcja save & load była częściej wykorzystywana. W ostatniej (wiadomo co) to już była walka na całego, a nie był to najwyższy poziom trudności.
Podsumowując porównałbym LotR: Third Age do XCom-a. Bohaterowie mogą umrzeć, a co ciekawe, system zapamietuje wynik pojedynku (coś jak właśnie w X: EU).
Polecam bo kilka godzin dobrej zabawy jest. Dla fanów Śródziemia 8=/10
Jednak jazda okazała się kluczem do zwyciestwa. Aragorn i Legolas stali z tyłu i tylko podbijali pulę punktów dowodzenia a Eomer i Gondordczycy robili swoje. Troli nie udało się rozpalić, ale wygrałem bitwę dzięki zajeciu flag mordoru.
upload.wikimedia.org/wikipedia/en/0/00/Lotr_tta_gba_box.jpg