Kupione i skończone. Mam jeszcze do zrobienia oba dlc.
No cóż. GOTY, ta gra według mnie nigdy nie będzie. O ile pojebany scenariusz fajny tak nie rozumiem sensu oddania w ręce gracza przełączania postaci. Wolałem przejść najpierw bambusiarą, a później wejkiem.
Minus za zabawę pałacem umysłu u sagi, ale to kurwa psuło tępo gry, które samo w sobie już było wolne, a konieczność wertowania zdjęć jeszcze wszystko psuła. Do tego szczątkowa ilość strzelania. Człowiek więcej walczył z nudą niż opętanymi.
U Alana lepiej, bo pisanie zmieniało otoczenie, ale znowu w połączeniu ze zmianą otoczenia lampką człowiek mógł zgłupieć kiedy i czego używać żeby iść dalej.
Sama "walka" też po luju fest, bo poruszanie/przeładowywanie/leczenie to była katorga szczególnie kiedy było kilku szybkich przeciwników lub boss. Rodzaje samych wrogów to też uważam za żart, bo ile ich było 5? U Alana te cienie może i klimatyczne, ale człowiek nigdy nie był pewien który cię zaatakuje, a który tylko zmarnuje segment baterii. Później schemat był prosty, bo praktycznie zawsze następowały ataki po kulminacyjnym momencie napisanej historii, ale powinno to być lepiej zaznaczone.
HUB-y też niepotrzebne. Rymowanki i śniadaniówki fajne, ale tempo chodzenia to jakaś masakra.
Remedy jakby nie mogło się zdecydować czy chcą zrobić film detektywistyczny czy grę. Kolejni po Kojimie, którzy minęli się z powołaniem. Do tego te durne fińskie wtrącenia. W Control to jeszcze pasowało, bo była tylko jedna taka postać, ale tutaj nagle jakby pół Finlandii przeniosło się na amerykańską wieś, co było o tyle głupie, że tego nie było w poprzedniej części. W pierwszej części przesadzili ze strzelaniem, a tu poszli w drugą stronę. Oby nie zepsuli Control 2.