Każdy gra jak chce, ale ja zaraz kurwa zgniję ze śmiechu. Ta rodząca się tradycja napierdalania w gry w konkretnych godzinach, bo "klimat ulatuje". Rozumiem w Spidermana trzeba grać w dużym mieście, Ragnaroka w zimę, a w life is strange w trakcie burzy? To jest gra. Jeszcze niedawno nikt nie przejmował się takimi pierdołami, a teraz OLED-y, dźwięk lepszy niż w kinie i grafika prawie fotorealistyczna, a ludzie nie mogą złapać klimatu gry Zaczynam się zastanawiać gdzie problem? W ludziach, sprzęcie czy samych grach