Arystokracjusz
Nowy Użytkownik-
Postów
8 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Arystokracjusz
-
Obejrzałem nowy odcinek. Wątek piz.dospekcji Bena zapowiadał się ciekawiej niż fabuła całego dotychczasowego sezonu, jednak wszystko zostało zniszczone przez szpetną mordę Giertych-Alex. Ogólnie żal, żal, i jeszcze trochę więcej żalu. Wątek z Czarnej Skały durny jak stado pawianów, Riczard samobójca żałosny do potęgi trzeciej, Ben łzawe oczko żałosny do kwadratu sześcianu, Sun i jej wyraz twarzy w stylu "ktoś mi wsadził kij w du pę i nie jest to specjalnie przyjemne" za każdym razem spala mój mózg na popiół. Aha, jeszcze ta Iljajyayajaa, pani o obliczu meksykańskiej kur/wy, jej gra aktorska jest na poziomie łabędzi przylatujących wiosną do mojego oczka wodnego za domem, a postać którą gra jest tak nudna, nieciekawa i przechu/jowa że szkoda nawet na nią strzępić klawiatury. Co tam jeszcze, hmm... Łapichrust i jego "a mogłem kufa lecieć tym lotem 815, a mogłem...". Doktor Szepard udający maniaka, który udaje zdrowego gościa ktory tylko udaje maniaka - świetny jak mój stary po dwóch winach. No Hurlej to akurat dał radę w tym odcinku "stary, on jest je b nięty, wiem to bo znam się na czubkach" - może być. Co tam jeszcze? Majls? No też spoko. Nie mam mu nic do zarzucenia poza tym że siwieje na bakach. I ma za małe oczy przez co wygląda tak jakby niedowidział. No to chyba wyczerpałem już temat LOST S06EP07, a nie! Jeszcze stary grzyb Widmor płynący w submarin przy brzegu, "Panie, na lądzie so ludzie, zatrzymujem się? - Nie, nie, spokojnie płyniem dalej, ja se gazetko poczytam" Sorry ale po tym odcinku już wiem, że COKOLWIEK stanie się w tym serialu, i tak mnie to nie zainteresuje.
-
Dla mnie to wszystko jest za bardzo naciągane, właśnie dlatego już nie lubię LOST tak jak kiedyś. Oglądając piąty sezon cały czas miałem wrażenie, że wątek podróży w czasie został wrzucony tylko po to, by zapchać jakoś ten serial i żeby wyjaśnić co nieco o DHARMIE - co można było zrobić za pomocą zwykłych retrospekcji. Fabuła przerodziła się w ciąg bzdur. Klimat całkowicie uleciał. Przypomnijcie sobie czym był dym w pierwszym sezonie. Pojawiał się rzadko ale dawał niezłego kopa, np. w scenie gdy wszyscy siedzieli na plaży a on buszował sobie po lesie albo wtedy gdy porwał pilota z wraku samolotu. Aż ciary przechodziły po plecach. To była moc. Teraz gdy widzę sekwencję z dymem to szybko ją przewijam bo moje oczy nie wytrzymują tych hiper efektów rodem z Wiedźmina. Moim zdaniem to, czym jest naprawdę, powinno zostać ujawnione dopiero na końcu. Niestety scenarzyści postanowili zachować w tajemnicy najbardziej gówniane wątki, a te dobre wytłumaczyć już na wstępie. Poza tym siłą LOSTa były zawsze dobre zakończenia. Pierwszy sezon to było klasyczne mistrzostwo, siedziałem jak na szpilkach czekając na to co się stanie w pierwszym epie drugiej serii, który z resztą zniszczył mnie jeszcze bardziej. Później genialny wątek Bena. Do samego końca nie wiedziałem czy mówił prawdę czy zwyczajnie kłamał. Albo zakończenie trzeciego sezonu kiedy okazuje się, że przerywniki były scenami z przyszłości. To był prawdziwy LOST. Rozwiązanie tej historii właściwie mnie już nie interesuje. Pewnie dlatego, że zdarzyć się może wszystko. Jacob może być nowym wcieleniem Jezusa, jakimś bogiem, duchem, kosmitą, synem Hitlera albo babką Sawyera. Nie da się tego przewidzieć, więc fabuła już nie wciąga tak jak kiedyś. Pamiętam że jeszcze gdy leciał trzeci sezon, na tym i na innych forach toczyła się potężna rozkmina. Ludzie wrzucali setki screenów z najgłupszymi szczegółami tylko po to by móc dołożyć kolejną teorię. Teraz to już nie ma znaczenia bo wszystko może okazać się zwykłym przypadkiem. W LOSCIE nie ma już miejsca na jakąkolwiek logikę. Serial ten stał się ohydną papką, pokręconą tak, że tylko fanatyczny wielbiciel potrafi to wszystko jakoś sobie poukładać. Jak dla mnie lipa. Moim zdaniem serial byłby o wiele lepszy, gdyby montażem i reżyserią zajmował się ktoś zupełnie inny. W pierwszym sezonie, sceny miały swoją siłę przekazu, np. wtedy gdy Locke pierwszy raz porusza palcami u nóg albo gdy spotyka się z dymkiem. Nawet sceny które nie wprowadzały nic ciekawego do fabuły były interesujące i przyjemne dla oka. W szóstym sezonie wszystko jest nakręcone jakby od niechcenia. Zmartwychwstanie Sayida, które powinno być przecież mega szokujące, wywołało u mnie mniej emocji niż na przykład znalezienie gitary przez Charliego. Sam montaż mógłby uratować niektóre sekwencje, chociażby tą kiedy dymek wpada do pomieszczenia gdzie spłonął Jacob i zabija wszystkich oprócz Bena. Moim zdaniem wyglądałoby to o wiele lepiej gdyby kamera uchwyciła tylko przerażoną twarz Bena chowającego się za kolumną. Sam tykający dźwięk zbudowałby odpowiednie napięcie. Potem wystarczyłoby pokazać tylko porozrzucane ciała. IMO efekt były o wiele lepszy. Pojawienie się Clair też było mega z dupy, głównie dlatego że japoniec nie potrzebnie o niej przypominał Jackowi. Gdyby nie to, jej wejście mogłoby być dość szokujące, a tak było zupełnie do przewidzenia. Poza tym blondyna moim zdaniem w ogóle nie zdaje egzaminu jako substytut francuzki. Jest drugą po Juliet, najbardziej denerwującą postacią w tym serialu.
-
Dzisiaj obejrzałem wszystkie 6 epów nowego sezonu, jeden po drugim. Zaraz potem przejrzałem ten wątek i zmarszczyłem czoło tak mocno, że aż oczy zaszły mi mgłą. Myślałem, że serial dostatnie tu ZASŁUŻONE baty za swoją hu/jowość ale srogo się pomyliłem. Wam naprawdę się to podoba? No panowie... Ja się czułem tak jakbym oglądał jakiś niskobudżetowy sitcom. W porównaniu do MOCARNEGO sezonu pierwszego, sezon szósty jest tylko durną podróbką lostowego klimatu i bezczelnym odcinaniem kuponów. Wszystko tutaj leży, od fabuły, po efekty specjalne na grze aktorskiej kończąc. W sezonie pierwszym praktycznie każdy odcinek czymś zaskakiwał. Teraz, przez ostatnie sześć odcinków nie uświadczyłem czegoś takiego ani razu, a dodam, że pierwszy raz od początku mojej znajomości z LOST - nie czytałem żadnych spoilerów ani nie oglądałem zwiastunów przed nowym sezonem. W zasadzie piąta seria tak mnie obrzydziła, że nawet nie śledziłem tego co się z tym serialem działo i dopiero dzisiaj dowiedziałem się, że wyszło już sześć odcinków. Potęgą lost było to, że historia rozbitków na wyspie była prowadzona w zupełnie inny sposób, niż zwykle robiono to w amerykańskim kinie. A teraz czuję się jakbym oglądał setny serial o zagubionej w dżungli cywilizacji i zjawiskach nadprzyrodzonych które się z nią wiążą. No dajcie spokój. Wasza rozkmina na temat dobra i zła jest wręcz śmieszna, dorabiacie dziesiąte dno do wątku który (wg. mnie) został wymyślony tylko po to by rozłożyć ten serial na 6 sezonów. Pięć lat temu twierdziłem, że serial ten będzie najlepszym w historii całej kinematografii, teraz uważam że jest największą porażką i najbardziej zmarnowanym potencjałem. Obecnie jedyną rzeczą jaka mnie trzyma przy Loscie jest przyzwyczajenie i Lock'e - wydaje mi się że gościu który go gra, jest jedynym aktorem w tym serialu, no może nie licząc Bena. Reszta równie dobrze mogłaby występować w Modzie na Sukces. Co do tych sześciu epów które obejrzałem, to na plus mogę zaliczyć tylko kilka śmiesznych tekstów Hugo, wyrżnięcie idiotów ze świątyni z Szajsungiem na czele no i gościnny występ Keamy'ego który genialnie zagrał swoją rolę, IMO gościu idealnie nadaje się do wcielania się w postaci pokręconych mofo. Naprawdę to się wam nadal podoba?
-
Oficjalnie najgorszy film 2009 roku. Zdziwiłem się że amerykanom nie znudziło się jeszcze kręcenie takiego gówna. PS. Czy tylko ja odniosłem wrażenie że ten film wygląda jak niskobudżetowa produkcja?
-
mam monitor LCD 4:5 17" podlączony kablem VGA. Da się jakoś ustawić żebym w KAŻDEJ grze miał pasy na górze i na dole? W niektoryh obraz jest rozciągnięty i głupio to wygląda.
-
Nie, chyba nie. Żaden bezpośredni kontakt nie rzucił mi się w oczy. Oczywiscie wiadome jest że scenarzysci nie zakladali na poczatku że Jin spotka Rousseau w przyszlosci(przeszłosci), jeśli by tak było to jakoś by to zaakcentowali w 1 serii. Nie zmienia to jednak faktu że francuska ma całkowite prawo nie pamietać dokładnie Jina. Np. ja nie pamietam wszystkich ludzi z ktorymi chodzilem chociazby do podstawowki a spotykalem ich prawie codziennie przez kilka lat i bylo to troche mniej niz 16 lat temu. Nie mozna wiec wymagac by kobieta ktora żyla sama przez tyle czasu, w ciąglym stresie i strachu pamietala twarz koreaczynka ktorego widziala raptem kilka godzin kiedys w przeszloci. Poza tym dla bialych wszyscy azjaci wyglądaja bardzo podobnie jesli nie ma sie z nimi dłuższej styczności. Oczywiscie to wytłumaczenie jest dość naciągane ale myślę że nia ma co szukac w Loscie dziury na siłę a bardziej przyczepiłbym się do tego momentu w którym francuska łapie Bena w sieć i przyprowadza do niego Sayida, mowi że Ben jest z the Others ale czemu w ogole nie wspomniała że to on zabral jej dziecko? Czyżby scenarzyści wymyślili to dopiero w 5tym sezonie?
-
Psujesz sobie zabawe chyba mnie nie zrozumiales. Oglądam Losta od początku, tzn robie to DRUGI raz. Ot żeby wyhaczyć jakieś ciekawe sceny które bez znajomości dalszych wydarzen nie miały znaczenia. Akurat jestem przy odcinku w ktorym Hurley spotyka na wyspie swojego nieistniejącego kumpla Dave'a i tak sobie myślę że gdyby po 5-ciu seriach Lost skończyłby się właśnie w taki sposób jak opowiadał Dave' (że Hurley wszystko sobie wymyślił) to byłoby to chyba najlepsze zakończenie serialu jakie kiedykolwiek zostało wymyślone. Aha tak BTW, przypomni mi ktoś czy wątek Libby (psychiatryk, spotkanie z Desmondem) został jakoś rozwiązany?
-
Oglądam Lost od początku, zaliczyłem już sezon 1 i połowe 2. Myślałem że zauważę więcej _easter egg'ów_ jednak okrutnie przekonałem się że część wątków z 4 i 5 sezonu jest robiona na bieżąco. Jedyną historią ktora była chyba wymyślona w pełni od początku była historia francuski. W 1 sezonie wspomina ona o tym ze jej ziom z ekipy zapomniał o zepsutej spluwie kiedy chcial ja kropnąć (mowi to do Sayida ktory celuje w nią po ucieczce z jej ziemianki) oraz o tym typie co urwało mu ręke (kiedy szla po dynamit mowi o tym ze jej koleś stracił rękę na mrocznym terytorium). aha, francuska spotyka Jina ponieważ kiedy wyruszała po dynamit przechodzila obok tratfy ktorą majstrował koreaniec i theytookmyson. To jednak o niczym nie swiadczy bo po 16 latach mozna zapomniec jak wygladal typ ktorego sie widzialo przez kilka godzin. PS. Jest tu na forum ktoś kto tak jak ja ogląda Losta od początku będąc też na bieżąco z sezonem 5?