Hola, hola. Ja rozumiem, ze moze sie cos nie podobac, ale moze nie dorabiajmy do tego nieprawdziwych rzeczy, co?
Odnosnie strony technicznej to nie moge sie nie zgodzic. Spadki animacji sa i to jest karygodne. Odnosnie cover systemu to po jego opanowaniu, co jest banalnie proste, nie kumam jak mozna sie w tym pogubic. I zawsze jest argument taki, ze to gra popelnia bledy, a nie gracz. Zawsze. Przy pierwszym ME to bylo zrozumiale, przy drugim mniej, a tutaj jest naprawde cover system dopracowany. Trzeba panowac nad analogiem.
Tego co napisales o fabule nie bede komentowal, bo to jest kwestia gustu i upodoban co kogo wciaga, co kogo wzrusza albo denerwuje. Ja jestem fanem tego elementu w calej trylogii, uwazam ja za najlepsza fabularnie trylogie na konsolach w ogole z najlepszym uniwersum jakie powstalo w grach, ale to jest moje zdanie. Nie bede na nikim go wymuszal.
Jednak fermentem jest pisanie, ze nie ma tutaj nawiazywania blizszych znajomosci z czlonkami ekipy. Troche zostalo to zmienione, w stosunku do dwojki, bo tam zawsze Kelly informowala nas, ze kogos cos trapi i trzeba z nim porozmawiac. Wtedy wiadome bylo to, ze trzeba tam pojsc i bedzie mozliwosc albo zglebic znajomosc, albo rozmowce do siebie zrazic. Tutaj sa te momenty, ale jest ich mniej. Poza tym w dwojce wszystko odgrywalo sie na Normandii. W ME3 nie dosc, ze po kazdej misji nalezy sprawdzac stan kompanow (Traynor informuje tylko o kilku wazniejszych momentach) to jeszcze przy kazdej wizycie na Cytadeli trzeba do nich zagadywac i poznawac ich problemy. Jezeli sie tego nie robi, to jest byle do przodu.
Jezeli natomiast wykonywales dokladnie to co opisalem to naprawde, o co ci chodzi?