-
Postów
10 763 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
8
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Voytec
-
They will NOT break us. Stay strong. STAY WITH ME.
-
Jezu, jak to wyglada...
-
Do Lesbos jeszcze nawet nie dotarłem
-
Docierając do Aten nie opadła mi szczęka. Miałem spore oczekiwania po tym co zobaczyłem w w Origins i chyba jednak okazały się zbyt duże. Są fajne, z charakterystycznymi historycznymi miejscówkami, ale żaden top dla serii to to nie był. Ale Sparta? No tutaj od klimatu opadła mi szczena. Tutaj podobno było największe pole do interpretacji jak mogła wyglądać starożytna Sparta, ale wygląda tak jak człowiek sobie to wyobrażał. Fantastyczny klimat, z miejsca jedna z moich ulubionych lokacji w serii Ale ta gra jest dobra. Największym jej nieszczęściem jest RDR 2 więc nie ma szans na grę roku. 2018 jest niezwykle napięty jeżeli chodzi o petardy ale AC Odyssey jest jedną z lepszych gier w tym roku. Na pewno.
-
Tez uważam że rozwiązanie z 2 płytami jest dobre. Gra może być na 5 płytach i nawet jak każda miałbym zmieniać co wjazd do większej lokacji. Dalej nie zepsułoby mi to frajdy z grania.
-
A nie pamiętasz jaki był shitstorm na bugi w pierwszym RDR w dniu premiery? NPC którzy latali?
-
Nocna premiera we Wrocławiu. Tyle.
-
Polecam, polecam. Ograć Origins, zrobić przerwę i potem odpalić Odyssey. Obie gry świetne, top serii.
-
Dzięki! Kultystow sobie zostawię na koniec w ramach czyszczenia mapy Najwazniejsze skończyć główna oś fabularna przed RDRem.
-
Blantman, jeżeli to dużo zostało mi do końca? Muszę skończyć główny wątek lrzed RDR2, potem przyjdzie czas na calakowanie i odblokowywanie pozostałych zakończeń
-
Zgadzam się. Wątek główny w takich grach jest projektowany w ten sposób, żeby poza nim gracz spróbował choć kilku najważniejszych aktywności pobocznych, z którymi twórcy chcieliby żeby zapoznał się chociaż raz. Ja jak na razie grindu nie czuje. Większy był w Origins. Tutaj jak na razie mam zadania fabuły głównej na takim poziomie ba którym jestem albo o jeden wyżej. Może będzie jakiś duży przeskok, zobaczymy. W poprzedniej części było tak, że nagle zadania główne miałem 4 albo 5 poziomów wyżej i trzeba było robić poboczne aktywności. No wiec zacząłem czyścić mapę że wszystkiego
-
Ale mi nie chodzi o sprzęt tylko wartościowe przedmioty, które laduja w sakiewce. Większość z nich to bezwartościowy szmelc, ale niektóre są egzotyczne i zastanawiam się czy w późniejszym etapie mogą się nie przydać.
-
Sprzedajecie te wszystkie wartościowe przedmioty bez względu na to czy niektóre są egzotyczne albo legendarne?
-
Nie ponosi. Od Origins w zadaniach fabularnych jest duży przeskok. Wiedźmin bawi i uczy i widać, że zatrudnili sporo ludzi, którzy za zadanie mieli zbliżyć się do poziomu Redow.
-
No, na końcu zabrakło Game on! Ale nie pomijaj Origins. Graj po kolei koniecznie. Tylko weź się już za nie w końcu! Musze powiedzieć, że pierwszy raz miałem takie flashbacki do Wiedźmina. I nie chodzi mi o fabule, ale czułem się DOKŁADNIE tak samo jak wtedy kiedy w niego grałem. Questy są bardzo dobre. Zrobiłem właśnie cały quest line z (spoiler do występującej postaci historycznej) i co tam się zadziało . W ogóle się nie zdziwię jak zaraz dostanę coś na poziomie Barona.
-
Ty chyba nigdy nic pozytywnego o żadnej grze nie napisałeś. Zawsze kontra do pochwał O jakich błędach piszesz?
-
Oj, Bungie, Bungie. Te same błędy, te same krytyczne momenty i znowu Destiny się odradza. Z jedynką było to samo. Pamiętam jak zacząłem grać w jedynkę tuż po premierze The Dark Below i słyszałem te same teksty. Chvjowy dodatek, podstawka jest niespełnionymi obietnicami, zepsute niektóre mechaniki. A idź pan w pi.zzdu. Ale były grona graczy, którzy dostrzegając to co funkcjonuje źle grali bo wciągnął ich RNG i przemiodny gameplay. Potem przyszedł House of Wolfes, który był dodatkiem lepszym od Croty ale nieznacznie. Widać jednak było pozytywne zmiany. I potem przyszedł The Taken King. Wywrócił niektóre mechaniki do góry nogami, w końcu przyniósł ciekawą kampanię singlową, dla niektórych najlepszy raid (choć VoG w dalszym ciągu numero uno w całej serii). W Destiny 2 było dokładnie tak samo. Curse of Osiris był słaby, Warmind lepszy ale to dalej nie było to. No i teraz powinniśmy dostać odpowiednik The Taken Kinga. Czy dostaliśmy? Moim zdaniem nie. Forsaken niewątpliwie spowodował powstanie serii z kolan. W grę gra bardzo dużo osób i ciągle coś się dzieje. I powód jest prosty. Destiny 2: Forsaken to najlepszy dodatek w historii serii. Przede wszystkim warto zacząć od kampani singlowej. Ginie Cayde. Fan favorite. I mamy historię zemsty, ale niebanalnie poprowadzoną z bardzo fajnie zarysowanymi postaciami. Aż chciało się go grać na wszystkich postaciach, gdzie przy Warmindzie na Tytanie i Warlocku już się męczyłem. Sporo siedzę w Lore Destiny i to jak jest ono skonstruowane naprawdę powala. Jeżeli ktoś chciałby się trochę w nim zagłębić to polecam wam zapoznać się z YouTuberem My name is Byf. Jest niesamowity. Do tego mówi bardzo przyjemnym dla ucha angielskim i świetnie się go słucha. Ale po singlu przychodzi endgame. I ten jest miodny. Wreszcie człowiek ma powód do gonienia za egzotykami, questy na nie są trudne, a grind satysfakcjonujący. Dostajemy nieziemskie pod względem designu lokacje. Tangled Shore jest naprawdę piękne, ale w Dreaming City już przesadzili. Brawo dla teamu artystycznego. Sam wiele nie zrobiłem, bo czas nie pozwala wszystkiego robić, ale znowu mam motywację, żeby grać w te wszystkie aktywności i podnosić light moich trzech postaci.Na razie raptem 500 naście na każdej, ale spokojnie na 3x600 przyjdzie czas Nowe Striki są chyba najlepsze jakie byly, a moim ulubionym jest powrót do Prison of Elders. I ten Variks na początku Wszystko już tak naprawdę zostało powiedziane, więc podpisuje się pod tym o czym chłopaki napisali. Destiny is back, bitches.
-
No więc. Trochę pograłem, 20 godzin na liczniku i niemalże 20 level, także myślę, że mogę już coś o grze konkretnego powiedzieć. Jestem wieloletnim fanen serii, który ograł wszystkie duże tytuły. Co prawda z wyjątkiem Chronicles, ale za to Liberation na Vicie tak jak miało być ogrywane ;). Mam duży sentyment do tej serii. W mojej kolekcji jest specjalna sekcja Assassin's Creed i nie ukrywam - jej losy nie są mi obojętne. Zależy mi na tym, żeby rozwijała się w dobrym kierunku. Ostatnio złapałem się na tym, że przy zapowiedzi nowej części coś mi nie pasuje i zabijam w sobie optymizm. Tak zaczęło się dziać po premierach Unity/Rogue. I z Syndicate poniekąd obawy były potwierdzane, ale od Origins po rocznej przerwie, Ubisoft skutecznie zaczął je rozwiewać. Zeszły rok dla serii to była petarda. Origins przeszedł moje i wielu fanów najśmielsze oczekiwania. Byłem mocno sceptycznie nastawiony do nowej części mimo, że starożytność to jeden z ciekawszych okresów, o których przychodzi nam się w szkole uczyć. Nigdy jednak nie zostaje przez ucznia w dogłębnie poznany. I tutaj przychodzi Assassin's Creed, które od lat, od pierwszej swojej części moim zdaniem jak żadna inna seria oferuje wirtualną historyczną turystykę. To jedyna gra w której tak dobrze można było poznać Egipt i jego historię. I po doświadczeniach z Origins trudno było nie ekscytować się Odyssey, zważywszy na to, że miało być to rozwinięcie koncepcji. I jest. Oj, jest. Wszystko to co sprawdziło się rok temu tutaj jest rozwinięte. Genialny świat? Check. Serio, Mapa z Origins (a z dodatkami to już w ogóle) jest jedną z najlepszych w grach z otwartym światem. To jak jest piękna i zróżnicowana jest wręcz powalające. I z Odyssey po 20 godzinach jestem w stanie stwierdzić, że będzie podobnie. Choć pierwsze moje wrażenia były takie, że patrzyłem na świat z lekkim grymasem, bo nie byłem chyba przygotowany na to, że antyczna Grecja będzie taka... jesienna. Serio, jakbym poruszał się po słowiańskim świecie Wiedźmina. Ale to nie trwa długo, bo jak dopłyniemy do kilku wysp to możemy zobaczyć jak świat jest piękny i zróżnicowany. Jego wielkość wręcz powala. Już w Origins miałem wrażenie, że świat jest trochę za duży i żeby w następnej części z tym nie przesadzili. Tutaj mapa jest jeszcze większa. Odkryłem jej raptem 30%. 20 godzin grania za mną. A nie czyszczę jej jeszcze tak jak robiłem to w Origins, więc to ile tutaj będzie roboty aż powoduje zimny pot na plecach. Świat jest tak duży, że pływanie po rzekach z Origins zastąpione zostało pływaniem po morzu. I wszystkie mechaniki zostały przeniesione z poprzednich części ale sprawdza się to doskonale. Wchodzisz na statek z lądu, płyniesz do celu, podpływasz, cumujesz i schodzisz na brzeg. Wszędzie (przynajmniej na jak na razie odkrytych przeze mnie terenach). Bez ładowania. Miód. Formuła z Black Flag poprawiona. Walka. Zmianę w stosunku do Origins mógłbym porównać do Dark Souls - Bloodborne. Nie ma tarcz, system nastawiony jest teraz na uniki i kontry, ale w dalszym ciągu czuć ten sam vibe, know what i mean? W Origins mi się podobała, podoba się też tutaj. Jest jeszcze szybciej, finiszery są brutalne i nie jest to mashowanie jednego przycisku. Nie ma już szału, w który wpadał Bayek tylko zamiast tego, pasek dzieli się na kilka segmentów, a każdy z nich to możliwość wykorzystania jednej specjalnej umiejętności, którą przypisujemy pod L1 i L2. Polecam przede wszystkim umiejętność leczenia się, odbierania przeciwnikom tarczy, ukrytego ataku ostrzem Leonidasa i oczywiście kopnięcia THIS IS SPARTA!, który już stał się ikonicznym elementem tej gry. Historia jak na razie (35% za mną) jest bardzo dobra. W Origins mięliśmy zaserwowany bardzo mroczny początek. Tutaj... choć pewnie wielu już mogło słyszeć jak gra się zaczyna, to nie będę spoilerował. Ale otwarcie robi. Bardzo. Potem cały czas też jest bardzo dobrze. Alexios jest naprawdę spoko gościem, którego bardzo łatwo polubić. Miałem obawy co do gry aktorskiej przed premierą bo na materiałach z E3 amatorszczyzna aż raziła po oczach. Mogę śmiało stwierdzić, że poziom serii jest utrzymany i angielski z greckim akcentem brzmi spoko i można się szybko do niego przyzwyczaić. Origins niektóre elementy przeniósł 1:1 z Wiedźmina ale mechanikę RPG dość nieśmiało wprowadził do swojego sandboxa. Odyssey się nie patyczkuje. To pełnoprawny RPG. Gra się w niego dosłownie jak w Dziki Gon. Jeszcze rok temu, realizując zadania poboczne które w Origins nie były okraszone cutscenką tylko dialogiem z NPC prosiłem, żeby ta kamera była umieszczona inaczej, jak w Wiedźminie żeby było widać te postacie, nawet jeśli nie było opcji dialogowych. Tutaj w końcu to jest. A do tego konsekwencje naszych wyborów naprawdę są widoczne. Zarówno w prowadzonych dialogach jak i otaczającym świecie. Serce rośnie jak patrzy się na to jak jedna z największych marek w branży odtwarza to co zrobiło CDPR. Bo takie jest Assassin's Creed Odyssey. Gra, która w żadnym ze swoich elementów nie rewolucjonizuje branży. Wszystko co w nim jest jest było już wcześniej. Ale jest to zrobione na najwyższym poziomie z ogromnym rozmachem. Jeżeli ktoś lubi serię, a przede wszystkim Origins i Black Flag, a także Wiedźmina 3 to nie może w Odyssey nie zagrać. To połączenie tych 3 gier okraszone antyczną Grecją. Poezja. Ostateczny werdykt będzie można wydać po ukończeniu gry ale jak na razie to kształtuje się na najlepszego Asasyna w historii.
-
Ale praca nad ta gra to musiał być istny koszmar. Współczuje pracownikom R*. Ale dzięki ich tytanicznej pracy za 11 dni otrzymamy mesjasza
-
Arkham Knight numerem jeden?!
-
Ale ja mam słaba wole. Drugi raz ze sklepu wyszedłem już z gra No ale za dużo spustów i zachwytów żeby taki fan AC jak ja wytrzymał do grudnia. No nic, do premiery RDR 2 nie ma najmniejszych szans żebym Odyssey skończył, wiec pewnie ukończę dopiero za pół roku. Po Origins tez wiem że będę grę maskował Ech...
-
W sensie, że jest tak blisko jak w Batmanie a nie np. GTA? Sory, że mecze dupę, ale dla mnie to ma znaczenie
-
Takie szybkie pytanie - czy jak się idzie powoli bohaterem to tak jak w Origins kamera przybliża się za plecy?