Laguna padła po raz pierwszy po 118k km. Pojechaliśmy do rodziny na Śląsk i gdy już odjezdzalismy od nich to dosłownie kilkanaście metrów od domu pękł pasek klinowy. Byliśmy 250km od domu, więc rozpoczęła się akcja szukania środka lokomocji, który bez problemu zawiezie nas z powrotem. Pociągu nie ma (a znając życie pewnie jeszcze byśmy nim jechali), więc wybór padł na wypożyczenie samochodu. No powodzenia, że ktoś w niedzielę i święto siedzi w wypozyczalni. Prawie wszystkie pozamykane, ale na szczęście udało się dodzwonić do jednej, która była czynna. Jedziemy. Na miejscu dwóch ochroniarzy po kilku głębszych pokazało nam golfa 3 w kombii. Bez szału, ale w końcu ma nas tylko zawieźć do domu. Po przyjeździe właściciela odpalilismy golfa i mieliśmy zacząć pisać umowę wynajmu, ale golf za drugim razem nie chciał odpalić. Wtedy jeden z ochroniarzy urwał fotel kierowcy (!) i podziekowalismy grupce uroczych Ślązaków. Na szczęście znajomy udostępnił nam firmowa Dacie Logan, która przez ostatnie dwa miesiące stała w warsztacie po składaniu du,py i podczas hamowania samochód wydzielal mocny zapach zepsutych jaj. A tak to bardzo fajny du,powoz. I chyba w środku jest więcej miejsca, niż w drugiej Lagunie.
Btw. Pajda, znów widziałem twoją Alfine jak mnie wyprzedzala i kuur wa - jak to dobrze wygląda! Gratki samochodu.