Kot
Użytkownicy-
Postów
23 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kot
-
Z panem Tokarem zgadzam się. Niektóre sceny (czytanie "ludzkich składników"), które w starym FMA były świetne pod względem budowy klimatu - pokrojono, zmiksowano, zmieszano w słabą i mało smakową papkę. Skoro starają się tak szybko przeskoczyć - oby po przeskoczeniu było coś dobrego.
-
Padlina Soboty. Sam decyduj czy to grafoman czy geniusz. ja tam podziwiam.
-
Jeśli uważasz, że hejtuję, to tak, koniec dyskusji.
-
Ech, nevermind, zapomniałem, że jestem idiotą.
-
To powiedz człowieku który podczas dyskusji jeszcze nie użył argumentu... Jak na razie słyszę trzy rzeczy 1: Mesa płyta jest za(pipi)ista on jest za(pipi)isty to wszystko jest jakieś za(pipi)iste. 2: Ja jestem jakiś po(pipi)any bo nie rozumiem że Mesa płyta jest za(pipi)ista on jest za(pipi)isty to wszystko jest jakieś za(pipi)iste. 3: Nie rozumiesz porównania do LUCa. No więc, z czym walczysz? Z czym walczy Mes chociaż notabene nie jesteś jego adwokatem. A ja oskarżycielem. W (pipi)e mam jego osobę, myślałem, że będę mógł z kimś podyskutować na ten temat poza Oliwką (nocami jeździmy po Mesie viaFon, jest cudownie). Dziękuję panie, za wskazówki i rady życiowe. Poza tym nie pożądaj matki bliźniego swego. No to dobrze. Cieszę się. Tylko czemu w takim przypadku krytykujesz mój pogląd? Czemu walczysz niczym lew by Twoje było na górze? Spójrz, jestem spokojny. Słyszę jakiegoś Flinstona (to ten z Ślizgu, right?) chociaż nie napisałem recenzji, wyjaśniłem po prostu jak widzę sprawę. Akceptuję to, że ktoś inny posiada inny pogląd niż ja i nie uważam go przy tym za idiotę. Chcesz? Proszę bardzo. Ja tylko nadal uważam, że walka z chałturą Mesowi nie tyle nie wyszła co sam zaczyna się w chałturę dla mnie zaliczać. Że wiele utworów na tej płycie jest słabych. Te dobre (moim zdaniem) katuję, dosyć intensywnie na przemian z prymitywno-prostackim Beer Beerem. Jakoś nic w tym mi nie przeszkadza. Gimnazjaliści w bluzach DILL po 130zł puszczający z fonów za 800zł promomixy HempGru zią. No ale reasumując (zwrot licealny, maturę piszę, jestem gnojem, wiem... brytyjscy naukowcy z British Science Centre wykazali że umysł człowieka przed 20 rokiem życia można z łatwością przyrównać do umysłu idioty. Spójrz na nich. Żałosne dzieci. Pfft.) jeśli podoba Ci się ta muzyka, ok, niech Ci się podoba. To Ty się tutaj emocjonujesz, motasz na ten temat etc. Przepraszam jeśli zraniłem Twoje odczucia religijne.
-
Przeskoczyli wątek kopalni - faceta tylko wspominają przy przekładani akt.
-
Damianie, uważaj, bo po pięćdziesiątym razie nawet DoDziunia by się spodobała. ;-) Znajoma (25-04-2009 11:11) po 15 przesluchaniu mes mi zaczyna podchodzic jednak. Ja (25-04-2009 11:26) tak, po 50 przesłuchaniu Hemp Gru mi też ;> Nie chciałbym nikogo obrażać, lecz głosy entuzjastyczne pochodzą bardziej ze strony psychofanów dla których nieważne było co jest na tej płycie, ważne, że jest o alkopoligamii i jest Mes. Hmm... mi Alkopoligamia jako album bardzo się podobała, od strony produkcji, tekstów - wszystkiego. Przebojowy Wjaazd, Cygara i Pety, Zdrada szczególnie w tej drugiej wersji z lepszym bitem i obowiązkowo najmocniejszy kawałek w postaci Widzę Szaleństwo, gdzie chociaż Mes wypluł z siebie dwie dobre zwrotki, Jeż zmiażdżył zgwałcił i zabił. Porównanie z LUCem... już służę, chociaż gdybyście spytali w chwili gdy to się wykluło, myśl byłaby świeża i lepsza. Kim jest LUC? Otóż, jest to bananik z Wrocławia który żeruje na stwierdzeniu "ambitne", muzykę tworzy ze zlepku słów o mniejszym czy większym znaczeniu, lecz później tłumaczy wszystko pięknie w wywiadach naginając muzykę do przekazu. Jakoże nikt tego nie potrafi zrozumieć a boi się wyśmiania przez resztę żałosnego establishmentu klaszcze i krzyczy jakie to za(pipi)iste. Przy tym czują się lepsi, udają że rozumieją coś co jest ponad nimi, tzw. sztukę wyższą. Następnym razem płaczą ze wzruszenia na nowym expose LUCa w którym uprzednio wynajęty przez niego student marketingu i zarządzania sra na środku Wrocławia na folię. Tenże performance jest jego metodą na przełamywanie barier, walkę z uniformizacją i standaryzacją życia, ON NISZCZY BABILON. To (pipi) jest niczym skok Wałęsy, tyle, że w naturze wysoce duchowej. Wszyscy klaszczą. Kim jest Mes? Alkopoligamia, dobra. Analogowy wieczny chłopiec wyrywający dupy w każdym mieście a nawet w Sao Paulo (lol), dobra. Na nowym albumie chciał wprowadzić zupełną teatralizację swojego życia, ze swojej życiowej postawy chciał uszyć sztandard walki z konsumpcjonizmem... szkoda, że sam wpisał się w ten trend/trąd. Bije z tego infantylność i hipokryzja. Nie mogę i nigdy nie chciałem krytykować czyjegoś poglądu na życie - jednak mam prawo skomentować go jeżeli ktoś stara się być "kimś" a mu to nie wychodzi. Gdy zrzyna patenty z modnego ostatnio Lil Wayne'a, gdy próbuje się bawić w Jay-Z i jego świetny Wonderwall. Gdy naśmiewa się z (moim zdaniem również) tandetnej punkowej kontrkultury nadzianych smarkaczy - ale co samemu ma więcej do zaoferowania? Tja, punkowcy lepiej wchodzą w riff niż on na Oiomie. ;-) Ta jego walka z systemem ogranicza się do pieprzenia DoDy i PuDelKa. "mocny w gębie niczym Mocny w gębie?" Hmm. Zaś fanboje oczywiście przyklaskują temu, w końcu mogą stać się częścią czegoś większego. Ubierają beżowe spodnie, cygara w pysk i wyrywają najbrzydsze dupy w klubie, "bo Mes tak kazau". Wiecie, w tych czasach istnieje rzeczywiście moda na bunt. Ta kontrkultura jak określił to Mes, tworzy swój establishment, swoje mentalne getto i swój żenujący poziom. Znów każdy chce do niej przynależeć aż w końcu rozmywa się różnica między kulturą a kontrkulturą. Jak przy każdej rewolucji, najpierw są szumne zapowiedzi, rozbłysk gwiazdy i powiew młodości, później wszystko gnije i fermentuje stając się częścią wielkiej grzybni. Szkoda, że Mes doskonale samemu się wpisał jako element kontrkultury, te pseudo-ambitne pioseneczki na jego płycie, nieudolnie nakreślone storytellingi, utwory mające jakiś przekaz w samym tytule a gdy wciskasz play jest już tylko gorzej, nieumiejętność sprecyzowania z czym się walczy... brawo panie Kontrkultura. Na koniec polecam: http://w802.wrzuta.pl/audio/4SXdbQBbrIR/ra..._wolnysuchacz__ PS. miały być cytaty ale nie ma. Uczę się do matury, wybaczcie panowie. Wystarczy chyba posłuchać "Kontrkulturę", "Zamach na Jana K." i "Giń, Kochanie!". OiOMu lepiej nie słuchać.
-
Dzisiaj nie chce mi się już wypisywać cytatów ze skitów (bo intro i kontrkultura), łączyć ich ze słabym storytellingiem bez większego sensu i ze zgubioną puentą, sprzedawaniem płyty na hh.pl za 70zł (w mp3!!) no i jeszcze tajemnicze porównanie do LUCa. Pozwolicie, że jutro napiszę o co dokładniej mi chodziło chociaż nie wiem czy jest sens bo to wymaga sporo wysiłku a nikogo nie przekonam - bo jak powszechnie wiadomo o gustach się nie dyskutuje...
-
Zwracam honor.
-
Psst... chyba chodzi, że 2cztery7 I Mes mają niewiele z prawdziwym GFunkiem wspólnego. Ja się nie znam. Ale mi się wydaje że GFunkiem nazywać należałoby raczej epokę nie zaś trend i gatunek muzyczny. G-Funk był kiedyś. G-Funku już raczej nie ma, jeśli nawet to bardzo niewiele. I tworzony przez TYCH ludzi, nie przez polska boyów. Zaś 2cztery7 to muzyka wzorowana na G-Funku. Co nie oznacza, że nie potrafią sporządzić niczego dobrego. Dobrze, że go wytłumaczyłeś. Może spać spokojnie. Jeśli dystansem nazywasz zachowywanie się jak gnojek w takim dość starszym wieku... czy też nakładanie żelu na pysk - to sorry. Wiesz jak to jest, niby ta fraza (dystansu...) jest takim oksymoronem który sprawdza się w każdej sytuacji. No co, nie udało się - może następnym razem. Toże tak przez długi czas myślałem, jednak w końcu gdy ktoś mówi, że jego atutem jest szczerość, jest analogowym s(pipi)ielem, ma gdzieś internet, empetrójki a potem widzisz coś takiego przez kilka dni na pierwszym miejscu newsów na portaliku wątpliwej reputacji to wiesz... przykre. (aha, już nie ma tego, że 30zł idzie do Alkopoligamii, a szkoda) Nikt nie powinien ci mieć tego za złe jednakże ciężko traktować twoje opinie i posty na poważnie.
-
Wszelkie webkomiksy: Megatokyo, Questionable Content, Gone with the blastwave, Morning Glory, Kokoart (stary/nowy), Barwy, Daily Art, The Movie, Bug Life, Amen, Apocalyptic-o i dziesiątki innych. Z rzeczy bardziej papierowych to Wielkiego Belfra Onizukę, WilQa i Piotrusia Pana. Każde uwielbiam za coś innego. ;]
-
Megatokyo jest jednym z najsłynniejszych (o ile nie najsłynniejszym) webkomiksem, którego autor Fred Callagher od 2000 roku udostępnia na swojej stronie a od pewnego czasu wydaje także na papierze. Jest to też najbardziej uznana na świecie nie-japońska manga, która mimo posiadania darmowej wersji sieciowego archiwum dominuje także pod względem sprzedaży wersji papierowej. Ciężko dokładniej streścić fabułę komiksu który w obecnej chwili ma 1200 odcinków - więc po prostu się spytam: ktoś czyta/zna/lubi?
-
Nie wiem jak was, ale mnie trzeci odcinek strasznie zdrzaźnił - mangi czytałem 2 tomy, jednak z tego co wiem to Lior z pierwotnego anime był jak najbardziej zgodny z komiksem, dopiero później drogi anime/mangi się rozdzieliły. Zaś 3 odcinek wyglądał na strasznie obcięty, niedopracowany (najbardziej zasmuciła mnie świetna w oryginale rozmowa z Rose - która w Broterhood wypadła wyjątkowo marnie) a jednocześnie strasznie się wlekł. Mam nadzieję, że to chwilowe turbulencje - pierwsze dwa odcinki dosyć nieźle obroniły się przed syndromem "remake ma być dobry dla tych co widzieli poprzednie FMA i dla zupełnych newbies", tutaj się nie udało. Oby czwórka jutro nie zawiodła.
-
Można się spytać o twoją definicję dojrzałości?
-
W wielu tematach. Zobaczymy ryceŻ(jotpejotpenastoprocentfirmaprostonastoprocent)u. ;] Aha, żeby nie było offtopu to płyta messsa jest faaaayna i leci w emtifi i ja ją muszę mieć. Słaby dżołk.
-
Wybacz, nie chcę się dłużej kłócić. Nie piszę wypracowań, nie trzymam się formy. Zaś kwestia stwierdzenia na koniec, cóż, przykro mi, że się nie podoba. Kończę występ na forum obrazkiem dedykowanym tym, którzy będą chcieli się kłócić na temat MOJEJ (pipi) MOJEJ opinii na punkcie tej płyty (a uwierzcie mi, jest z tym trudno na tych forach). Enjoy the show. Jeszcze 2razyJocie, pozdrowienia od Oliwki, neta jej brakło. Tutaj ja się przyczepię do Twoich wypowiedzi choć to nie czas i miejsce, ale mógłbyś spuścić z tonu.
-
Jest coś co ci w tym komentaŻu (jp jp na sto procent) przeszkadza? Cóż, staram się skombinować jakieś inne wyjaśnienie niż to, że nie domykałeś drzwi do łazienki gdy się kąpałeś - mimo wszystko taka sytuacja wydaje mi się nierealna. Więc do czego pijesz łiskaczu poza lustrem? Offtop, polecam ten komiks. Ach, zapomniałem. To TY pisałeś o tłuczeniu kobiet po pyszczkach. Już jestem cicho, damski bokserze.
-
Długo oczekiwana solówka Mesa, dobra promocja, huczny konkurs remixowy, dwa teledyski, ożywiona działalność Alkopoligami i w końcu... ... nie chcę być zjadliwy bo zwykle podobała mi się muzyka Mesa. Alkopoligamia nadal jest dla mnie jedną z lepszych płyt eva, zaś zwrotka Jeża z Widzę szaleństwo to moja mała muzyczna mekka. Jego (Mesa) pimpo-hustlerska postawa niezależnie od tego czy ktoś lubił czy nie i jakie by wzbudzała kontrowersje - zwykle poparta była dobrą muzyką, świetnym głosem i techniką. Jednakże po drugim przesłuchaniu "Zamachu na przeciętność", który szumnie określany był młotem na Jana K., na uniformizację życia, na kanapowych misiów dla których przygodą jest zabawa z dziwką bez kondoma w drodze do pracy albo wypicie o jednego piwa za dużo na wypadzie z kumplami po pracy.. ale no cóż, wyszło jak wyszło. Jak dla mnie płyta zaginęła w swoich szczytnych ideach, Mes w próbie ogarnięcia dosyć trudnego tematu na całej płycie miast pojedynczych kawałków (takich choćby jak Tak/Nie czy zwrotka z Mówię Nie) sobie nie poradził. Takie kawałki jak OiOM, Giń Kochanie, Zamach na Jana K. niebezpiecznie zbliżają go do niegdyś naturalnego przeciwnika... LUC. Różnica jest taka, że zamiast lateksowych posrebrzanych wdzianek i biegania po hipermarkecie masz ulizanego chłopca w tych samych beżowych spodniach (beżowe spodnie od tylu lat?). Jego bunt przeciwko systemowi często wypada bardzo szczeniacko, infantylnie i po prostu bez jaj. Wiecie, jestem fanatykiem Fight Clubu, i Mes nie zawiązałby sznurówek Tylerowi (chociaż zdaję sobie, że Palanhiuk pisał to jako coś pokroju szydery względem buntowników). Z całej płyty, w morzu śpiewanych zwroteczek, pośród ultraambitnych rzeczy dla czułych czy chubby znalazłem 4 dobre utwory: Welcome Willkommen (które jest ZA(pipi)IŚCIE udanym kijem w mrowisko tandety - TAK powinna brzmieć prawie cała ta płyta), Nie płaczę za nimi (świetny funkowy bit, dobre zwrotki), Smak Życia i Dwadzieścia Pięć (poważne, dobre i dojrzałe zwrotki). Chociaż mówię, przykro mi słyszeć, że doskonale wpasował się w SWOJĄ własną definicję tego co złe z intra. PS. nie, to nie jest recenzja - a wyrażenie swojej opinii. Opinia jest moja i wyłącznie moja. Hah. Jeśli masz z nią problem, wskocz na kolana tatusia i mocno się do niego przytul. PS2. nadal drażni ten sam sampel na zwycięskim remixie qćka co w Jestem tylko człowiekiem 834.