tydzien temu jechalismy do grodka, ja jako pasazer. nagle cos zaczelo smierdziec spalenizna ale doszlismy do wniosku ze to asfalt bo bylo trasznie upalnie. przejechalismy tak moze 2 km i patrzymy a przed nami gosciowi prawe tylne kolo cos sie dymi, spojrzalem dokladnie i bylo widac jakby kawalek gumy mu latal z boku to goscia wyprzedzamy i probowalem machac ale nic, patrzyl wgapiony przed siebie. no ale 2-3 razy mu mignelismy awaryjnymi i zwolnilismy to chyba sie kapnal bo przy najblizszej stacji benzynowej zjechal. mial szczescie bo za(pipi)e straszne ale akurat stacja wyrosla z lasu