-
Postów
2 121 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ciwa22
-
Założyłem discord dla bijatyk. Zapraszam do testów.
ciwa22 odpowiedział(a) na C1REX temat w Forum Bijatyk
Dołączę, bo czemu by nie? -
Termin nietypowy ale przyznam, że po cichu liczyłem, że tego nie odwołają ze względu na wałki jakie rzekomo nakręcono podczas przyznawania tego mundialu Katarowi. Zawsze coś nowego i fajne logo imprezy. Będę się interesował. Dobrze, że format nadal 32-drużynowy bo 40 ekip to byłaby przesada.
-
Rambo The Video Game (#38) - Co tu dużo mówić - poleciałem na licencję niczym Karyna na Sebę z bagażem więziennych doświadczeń. Tortury jakich doznał John w drugiej części filmu były niczym w porównaniu z piekłem, jakiego doświadczyłem podczas platynowania tego licencjusza. Trochę się podśmie(pipi)ę, nie było tak tragicznie, ale wybitnie też nie. Po pierwszym, lajtowym przejściu pomyślałem, że to po prostu przeciętny celowniczek bez polotu (jakich wiele) porównywalny z podobnymi grami z czasów PS2 i gdyby nie licencja, nikt nigdy by o tej grze nie usłyszał. Mechanicznie nie strzela się tak źle, jedynie oprawa i generyczność designu leveli oraz samego gameplayu nieco podcina gardło, które chciałoby wydzierać się w niebo głosy, jaka ta gra jest kapitalna. Skończyłem raz, dałem 5/10 i zapuściłem dla porównania pierwsze co wpadło mi w łapki na PS2, ażeby utwierdzić się we wcześniejszym stanowczym postanowieniu. Padło na Vampire Night i okazała się lekka lipa - doznałem wrażenia, że po pięciu minutach czasu gry działo się więcej, niźli w całych przygodach weterana z Wietnamu. Niby nie jest tak nudno i bez polotu, bo jest system rozwoju postaci i umiejętności do odblokowania, jest trochę QTE (to pewnie można podsunąć pod minusy) ale przynajmniej jakoś urozmaica to rozgrywkę. Oki, na temat jakości tytułu nic więcej nie powiem, kocham przygody Johna Rambo (szczególnie pierwszy film) - 5/10 z takim trochę minusikiem kojarzącym się z rozmiarem ostrza Johna... Trofea to grind levelu postaci, iluś tam zestrzelonych głów i najważniejszego - masterowania poziomów na "trzy gwiazdki". Tutaj wychodzi hardkor, bo gdyby nie fakt, że gra jest zgliczowana i można przebywać w bullet time praktycznie cały czas, byłaby to platyna z gatunku około 2%, a tak jest z gatunku 5. Trzymanie licznika combo na wysokim poziomie bez pomocy glitcha byłoby mega trudnym wyczynem i nie wiem czy nie poległbym przy tym crap...znaczy się specyficznej gierce, próbując dorobić się platyny. Kozackie są z kolei nazwy niektórych wazonów nawiązujące do cytatów Johna lub Pułkownika Trautmana z oryginalnej filmowej trylogii. "God, didn’t make Rambo. I made him" lub "God would have mercy" oraz "My war is over" - nie powiem, mocno mnie to robiło na przyjemnie. Odbębniłem, niczym ciotens manualny, mastering na trzy gwiazdki na glitchu ułatwiającym i widzę, że moi rodacy Galicjanie z Krakowa dodali darrnowe DLC do swojej super produkcji. Po pierwsze: ściągnąć to i zainstalować to nie jest taka prosta sprawa z racji kolejnych bugów itp, po drugie: jak się okazało, nie działa glitch z podstawki, więc trzeba nauczyć się wreszcie w to grać, żeby wbić kolejne trzy gwiazdki w levelach z dodatku, po trzecie: jeden dzbanek jest zgliczowany i nie da się wbić 100%.... Ostatni level okazał się dla mnie za trudny, więc go odstawiłem na trzy lata, a zbugowany dzbanek taki pozostał, gdyż autorzy gry w odpowiedzi na petycje "fanów" stwierdzili, że też nie wiedzą, jak to można wbić. Jedyne co mogłem zrobić to wrócić na początku tego roku i wbić ten ostatni level na trzy gwiazdki przy pomocy...glitcha z podstawki, który, jak się okazało po latach, działa też w dlc. Przypomniał mi się jeszcze loading...długi loading w oczekiwaniu na każdy level, gdzie za każdym razem musiałem odsłuchać kawałek intra w akompaniamencie głównego motywu muzycznego, który do tego czasu ubóstwiałem... Gdyby "trofeum widmo" było w podstawce i nie mógłbym glitchować bullet time'a, to bez wątpienia byłoby to 10/10, bo chyba na tyle zasługuje platyna, która jest praktycznie niemożliwa do wbicia, ale z oszustwem dla cienkich w spodniach można powiedzieć, że to takie solidne 7/10. P.S. Szczęściarze od XBOXa 360, nigdy nie otrzymali swojego dlc, więc mogą się cieszyć z zaliczenia misji na 100%. P.S. Na podstawie doświadczeń z "grą" powstał materiał...
-
Gratuluję, ty od dawna nie żyjesz.
-
Niestety nie.
-
Grosza daj Andrzejowi, sakiewką potrząśnij, sakiewką potrząśnij.
-
Synthwave -> Retro Wave, lata 80 - najlepsza era muzyki!
ciwa22 odpowiedział(a) na alb84 temat w Alternatywa
Magiczny temat - kocham te klimaty. Wrzucajmy tu muzykę i się nią jarajmy. -
W sumie komputery istnieją po to, żeby tarzały się po podłogach niczym plugastwo w formie najczystszej. Konsole za to dumnie, wysoko na półeczkach - piękna sprawa
-
Potwierdzam, tym dzbanem jestem ja. Co do "konsolowej duszy", to jeśli na tym etapie twojej egzystencji (zakładam, iż jesteś osobą co najmniej pełnoletnią) ta sentencja wywołuje u ciebie jedynie złośliwy uśmieszek, to nie ma sensu dyskutować na ten temat. Albo się to czuje, albo nie. Dla mnie fakt, w jaki plastik opakowany jest sprzęt, na którym zdarza mi się gamingować ma znaczenie, ponieważ otoczka (background) jest tak samo ważny, jak sam gaming. Pozdrawiam też niekumatych, bo to nie ich wina, że lubią grzebać śrubokrętem w zestawach komputerowych (bez)klasy pc, tylko ich starych.
-
Designersko g.ówno przeokrutne - jeśli komuś to się nie kojarzy z pecetem, tzn że ma jakiś powód żeby kłamać, że mu się nie kojarzy z pecetem. Nazwa to jakieś kolejne literko-cyferki od oznaczeń podzespołów i innego blablabla. Czemu Spencery po prostu sobie nie odpuszczą i nie poinformują kolejnych generacji swoich "fanów", że oni to cały czas byli w pecety, no ale pod płaszczykiem "konsol" się teraz zarabia pieniądze, więc wyszło jak wyszło? Pewnie dlatego, że na konsolach się teraz zarabia pieniądze. Jeśli to coś ma oficjalnie w swojej definicji słowo "konsola", to jest to zdecydowanie poważny kandydat na najbrzydszy design ever w historii plastikowej branży do gier video.
-
Ja bym to zmodował tylko pod CAPCOMowy soft. Cały CAPcade czyli wszystkie CPSy. Podobnie zrobiłem z NESem mini. Nie "zaśmiecałem" go innym setem, niż ten NESowy.
-
Na zdjęciach miejscówka prezentuje się dużo gorzej niż na materiale. Poza tym użytkownik Quake bardzo ujmująco opowiada o swoim hobby.
-
Witam serdecznie. Szukam pewnej piosenki. To był koniec poprzedniego stulecia, wakacje 97,98 lub 99. W swojej telewizji kablowej miałem tylko jedną stacje muzyczną - niemiecką Vivę, na której rządził i dzielił popularny murzyn Mola Adebisi rodem z Nigerii. Poszukuję wakacyjnej piosenki, której wykonawcami była ekipa złożona z trzech latynosów. Z tego co pamiętam, śpiewali po hiszpańsku. Jeden grał na gitarze, na klipie kręcili się chyba po jakimś mieście, na bazarze, byli ubrani na czarno itp. Ktoś kojarzy?
-
Święci niebiescy! Co tu się dzisiaj odplebaniło?
-
Szczerze? Użytkownik Quake96 ani trochę nie przejął się tym brutalnym atakiem słownym i nagrał nawet 22 minutowe video, gdzie demonstruje zalety swojego HCRoomu. Chyba nie trzeba się o niego aż tak martwić.
-
PS4 to kupa, dlatego nigdy tak stanowczo nie wyczekiwałem premiery kolejnego sprzętu Sony. Na Pro też taki długo loading?
-
SF5 powoli, acz systematycznie zmierza ku wersji Perfect Edition. Chyba zbliża się właściwy czas na rozpoczęcie zabawy z tym znakomitym tytułem
-
Z tego co mi wiadomo, użytkownik Quake96 to typ retro-majsterkowicza, w dodatku w młodym wieku, więc rozumiem, że to co na półkach i w obrębie zainteresowań to schludne i pieczołowicie wyeksponowane, a reszta ujdzie w tłumie. Jeśli jednak chciałby połączyć retro zainteresowania z modnie i czysto prezentującym się pomieszczeniem, to moim zdaniem powinien zacząć od pozbycia się tej tapety. Zamiast niej, walnąć fajny np. seledynowy kolorek na ściany i już odbiór pomieszczenia będzie zupełnie inny. W sensie pozytywnym. Oczywiście niektórym Polakom 2019 nigdy nie dogodzisz, ale to już zupełnie inna kwestia.
-
Gdzieś czytałem, że samochody się czymś różnią, ale wydaje mi się że chyba tylko kierowcą i kolorem. Moja książeczka też biedna (ale kolorowa!), bo mam wersję japońską gry, która poza instrukcją nie sprawia wrażenia skrzakowanej - wszystko jest po angielsku. Święta racja z tymi trasami, są trzy warianty podstawowej i lustrzanki. Najlepszy patent to wersja interaktywna tras, gdzie skróty zmieniają się losowo. Doszukałem się też fajnego smaczku w manualu - mianowicie różnych relacji między poszczególnymi postaciami. Laski kochają się w DJu, który z kolei nie lubi boxera czy kulturysty itd. To chyba ma jakieś przełożenie na gameplay, ale nie jestem pewien. Niby pierdółka, a cieszy. W ogóle nie przepadam za Porsche i samochodami, ale tę grę uwielbiam, ma w sobie coś.
-
W co teraz gram?! Nosz rukwa paka - jest tego trochę! Ostatnio masakrycznie wkręciłem się w Plejkowe zaległości i muszę powiedzieć, że mało który tytuł nie spełnił pokładanych w nim nadziei, ale po kolei: 1. Battle Arena Toshinden 1 - to nie jest dobra produkcja. Wyjątek tego zestawienia. Zagrałem po latach w okolicach stycznia i gameplay jest drewniany niczym domek z drewna. Walka jest ślamazarna, sterowanie toporne. Muza, postaci i klimacik ok, ale mam przeczucie że to na premierę już odrętwiałe było, no ale launcher w postaci bijatyki 3D robił robotę. Nawet sentyment nie pomoże. To po prostu nigdy nie była dobra produkcja (co innego część trzecia). 5 szóstych/10 z sentymentu do Kaiyna, Eijiego, Fo i reszty ekipy. 2. Adventure of Little Ralph - pożyczyłem sobie kopię z internetu, bo słyszałem, że to świetny platformer 2D z kolorową grafą i elementami wziętymi z bijatyk (pojedynki z bossami). Gra to perła! Sterowanie odpowiednio responsywne, stopniowo rosnący poziom trudności, który na ostatnim levelu (jeśli grasz co najmniej na poziomie normal) odróżnia gracza od podgracza (było trudno, że hoho). Bardzo dobry jp only produkt. Szkoda, że nic nie rozumiałem z fabuły, bo wydawała się epicka. 3. Tekken - to z kolei klasyczny fajter, który starzeje się bardzo godnie. Oczywiście wstawanie z gleby po fandze w porównaniu z T3 to wieczność, ale grafa nadal jest niezła, a i grywalność bardzo w porządku. Ograne prawilnie po raz nty, bo zapis kiedyś wymazałem i chciałem wrócić, żeby odblokować Lee Chaolana i Kumę. Galaga nadal nie wymasterowana, ale jestem na dobrej drodze do osiągnięcia tego wiekopomnego wyczynu. 8/10 - to drugie imię tej gry. Jak było za premiery, tak i teraz i na wieki wieków. 4. V-Rally - wyścigi kartonowych samochodów to mój ulubiony gatunek wyścigów na PSXa. Pierwszą cześć ten zacnej serii zaledwie liznąłem za młodu i pamiętałem z niej jedynie tryb coop, w którym można było kończyć mistrzostwa. Kiedyś próbowałem ogarnąć to z siorą, w tym roku zaprzęgłem do pomocy kumpla (niestety fan Forzy), więc się odbił po jakimś czasie, ale długo nie potrafił się do tego przyznać. Szło nam jak po grudzie, bo to trudna gra, ale możliwa do wymasterowania i czerpania z niej mnóstwa przyjemności. Grafa czasami nieczytalena na podzielonym ekranie, o kamyczki wielkości pikselka, powodujące wzbijanie się ku przestworzom, obijasz się oczywiście non stop, ale taka już specyfika serii. Jest to gra słabsza od genialnej dwójki, ale w momencie premiery robiła i słusznie robiła, bo ma swoją niepowtarzalną klasę. To takie solidne 7,5/10. Lowciam. 5. Inteligentna Kostka ( Kurushi) - historia oklepana i stara jak PSX, czyli "kiedyś męczyłem demo, no i po latach ograłem pełniaka". Logiczna perełka, która przeszła próbę czasu praktycznie bez szwanku. Muza nie przeszkadza, grafika czytelna. Pomysł na rozgrywkę ponadczasowy - kurs szybkiego przestrzennego myślenia z pewnością przeciwdziała alzhaimerowi równie dobrze jak rozwiązanie krzyżówek. Dobra rzecz na krótkie niezobowiązujące szpile jak i maratony szybkiego myślenia. UWAGA! Jeśli jesteś głupi to nie musisz się martwić, bo ta gra dodaje punktów IQ! 8,5/10 6. X-Men: Mutant Academy - w dwójeczkę młuciłem z kumplami jak wściekły swego czasu, ale przyznam, że przez te wszystkie lata było mi trochę smutno, że nie poznałem jedyneczki na premierę. To był czerwiec 2000 - przełom wieków, do kin zawitała pierwsza część ekranizacji przygód mutantów i miałem wtedy zajawkę. Ale gierki nie było w ofercie miejscowych handlarzy i musiałem zadowolić się Spidermanem od Neversoftu (który swoją drogą okazał się perłą). Kali wystawił Loganowi i spółce mocne 8, więc miałem przynajmniej recenzję w PSXie, którą mogłem czytać do śmierci. No i po tych wszystkich latach wróciłem. Wróciłem do pierwszej części dla kontentu, który w roku premiery pierwszego filmu ze stajni FOXa był mocno reklamowany w tej grze. Dwójka tego nie miała. Wróciłem i zobaczyłem trailler pierwszej części kinowej ekranizacji, screeny z behind the scenes, stroje itp i to było dobre. Sama gra nadal trzyma się nieźle ale jak się niedawno dowiedziałem, odpowiadali za nią ludzie z Paradox czyli twórcy Thrill Killa, Wu-Tang Clan czy MK: Shaolin Monks, więc to nie przypadek. Oczywiście, animacja mogła by być lepsza, muza jest do bólu generyczna, teksty wypowiadane przez postaci jakieś ciche i bez polotu, a endingi postaci to kał okrutny (druga część sporo lepsza w tym aspekcie), ale system walki generuje sporo ukochanego przez wszystkich miodku. Kali miał rację, to jest 8/10. 7. 40 Winks - platformery 3D to nigdy nie był mój koronny gatunek, ale ten tytuł zawsze mnie intrygował. Charakteryzował go trochę taki burtonowski feeling ale w wydaniu dla najmłodszych. Miało to dla mnie swój urok. Ograłem dopiero na tegoroczne halloween i w sumie spełniła pokładane w niej nadzieje. Widać, że ktoś miał pomysł na tę grę i przyłożył się do jego realizacji. Dobra grafika, świetna muzyka i to co powoduje, że gra nie nudzi to świetnie zaprojektowane poziomy. Zarówno pod względem designu jak i architektury. Zbieranie znajdziek i innych znajdziek wciąga mimo, że sterowanie jest nieco ślamazarne, a sterowanie w wodzie jeszcze bardziej ślamazarne. Niby toporne sterowanie powinno dyskwalifikować platformówkę 3D z grona dobrych gier, ale poziom trudności nie jest zbyt wygórowany, więc nie wpływa to negatywnie na rozgrywkę. Ciężko mi porównać tę grę z innymi tuzami gatunku z tamtych lat, bo w nie nie grałem (poza Mario 64 i pierwszymi dwoma Crashami), ale na moje fanbojskie oko, ten tytuł to takie stanowcze 8/10. Przykład hidden gemu, ukrytego szmaragdu, który tylko czeka, ażeby ambitny retro gamer po wielu latach poszukiwań wreszcie go odnalazł. 8. In the Hunt - nie przepadam za szmapingiem, bo to jest trochę bezosobowe - lecisz stateczkiem i strzelasz. Ta gierka jednak zapadła w pamięci, bo jest mega oryginalna i klimatyczna. Płyniesz łodzią podwodną i strzelasz do tego co pod wodą i do tego co nad wodą. W tej grze jest coś z Metal Slug, dlatego moim zdaniem posiada sobie tożsamość. I ten levelik postapo Sunken City Muzyki nie słyszałem, bo jak produkcję ukradniesz i wypalisz, to nie chce się za bardzo odtwarzać. Ogółem, tytuł na godzinkę, ale jest to czas spędzony w wysokiej klasy towarzystwie. 9/10, a niech ma ta gierka bo fajna. 9. Bloody Roar: Hyper Blast Duel - no jak bombermany zrobią bijatykę, to nie ma typa w mniejszej miejscowości! Jak to nadal robi, to ja nawet nie...!!! Duża dawka powera, coolnessowości, solidny gameplay, jucha buchająca z typów po solidniejszych rzutach. Mniam Mniam - pyszna krefka - jami, jami i wyrukiwenie typa z klatki po kopie zasadzonym z rozbiegu. To są prawilne walki w klatkach!! Do tego ten generyczny japoński rock, który do tej produkcji pasuje idealnie. A wiecie, że jednak coś mnie ukłuło, coś zabolało...bo moje dwie ulubione postaci z tej gry nie pojawiły się w sequelu! Matka-Japonka Mitsuko (jak ta świnia wkomponuje cię w ścianę, to nie będzie nawet co zdrapywać) oraz goryl Greg ( typowy, fajterowy comic relief) w także rewelacyjnej części drugiej zostali wymienieni na Stuna...the Insecta...Zasłużone 9 na jeszcze bardziej zasłużone 10! 10. Porsche Challenge - tutaj żarty się kończą. Jest to produkt skierowany do niezwykle specyficznej grupy odbiorców. Stworzony przez ludzi z wyższych sfer dla gamingowej arystokracji. I mam na myśli arystokrację pośród arystokracji. Tak, nie każdy posiadasz konsoli firmy Sony jest godzien obcować z tym tytułem. Jest to danie wykwintne, dla obywateli, co to lubią zasiąść do konsoli w szykownym garniturze z subtelnie widocznymi przypinkami z logiem Sony Playstation 1. Bossowie Sony pomyśleli o takich osobach i stworzyli grę dla wyższych sfer. Cztery trasy, 12 wyścigów, hype na jeden samochód dostępny w grze, bardzo dobra strona audio wizualna i mega przyjemny model jazdy. Ten szlachetny produkt zaspokoi jedynie wyrafinowane gusta, gdyż z myślą o nich został skonstruowany. Kolejne niezapomniane demo i kolejny szmaragd, który po latach spełnił oczekiwania. Czy ta Pierwsza Plejstacja Święta ma jakieś słabe gry? 8,5/10. 11. Lost World: Jurassic Park Special Edition - jeszcze nieskończony, niedawno napoczęty, zrobił olbrzymie, pozytywne wrażenie w późniejszej części gry (misje chłopkiem na modłę Bionic Commando) i zniszczył wysokim poziomem trudności! Miałem dość! Coś pięknego, oczywiście wrócę i podejmę kolejne próby, bom człowiekiem starej daty i dzisiejsze samograje zupełnie mi obce.
-
Towar wjechał dzisiaj o pierwszej w nocy. Nie mogę się doczekać, żeby wreszcie go skonsumować. Jest to rzekomo mocno poprawiona, w stosunku do premierowego wydania, wersja GH na rynek amerykański (czego na fotce nie widać, bo jest trochę niewyraźna). Za młodu miałem kontakt tylko z demem i tam sterowanie wołało o pomstę, ale Lost World: Jurassic Park Special Edition poprawia te mankamenty i dodaje dodatkowy poziom dla T-Rexa. Elektronicy jak to mają w zwyczaju: znaleźli sposób.
-
Szkoda, że ułatwiają życie pionkom (nie żebym nie był jednym z nich), ale rozumiem, że ta seria musi się wreszcie zacząć sprzedawać. Pewnie wleciała mamona za Dragon Balla i można robić kolejną część. Daisuke wreszcie zarobił jakieś pieniądze.
-
Dzisiaj już nie pomogę, mam pusty magazynek
-
Niczego nikomu nie zabraniam. Cieplutkie pozdrowienia
-
Grałem w oryginał i jest to gra na 10. Chyba najlepsza rzecz na GB/GBC, a generalnie seria średnio mi wchodzi.