Treść opublikowana przez ciwa22
-
SAMURAI SPIRITS/SHODOWN
Ta naga kobieta to...jego ukochana, a raczej jej duch z tego co pamiętam.
-
SAMURAI SPIRITS/SHODOWN
Serduszko dałem, bo Tam Tam to mój main pod nieobecność Basary.
-
Zakupy growe!
Z tego, co pamiętam Pinger często pisał, że ogrywa to na co masz czas, całkowicie rezygnując z Nintendo, które ma dla niego wartość jedynie kolekcjonerską. W praktyce chyba nawet gdyby miał w juch wolnego czasu, nie skończyłby tych kilku tysięcy tytułów.
-
Platinum Club
Zgadzam się z przedmówcami - tytuł wybitny. Generalnie jestem fanem twinstick shooterów, ale w mało co grałem prócz Helldivers. Jest jeszcze coś wartego ogrania w gatunku? Słyszałem o Dead Nation, ale nie wiem czy warto. P.S. Jak się trafił debil, to sprzątało się typa i już z powrotem nie wzywało.
-
Platinum Club
Kluczem do za(pipi)istości Helldivers jest moim zdaniem musowy friendly fire. Dzięki temu gierka jest tak wciągająca.
-
SAMURAI SPIRITS/SHODOWN
Aktualny, kastracyjny model sprzedażowy też ma swoje na sumieniu w kwestii częściowej utraty za(pipi)istości przez ten najświętszy z gatunków gier. Odkąd odszedł Itagaki, to DOA trochę straciło z wesołego, kolorowego klimatu, który niemal od zawsze ( a na pewno od części drugiej) towarzyszył serii. Piątka jest zbyt mroczna, co nie zmienia faktu, że system nadal bardzo dobry. Grało mi się świetnie w tę odsłonę.
-
Platinum Club
Zawsze sądziłem, że missing timestaps wynikają z faktu, iż kiedy były wbijane, nie istniało psnprofiles, ale nie wiem na pewno.
-
Platinum Club
Seba, konkretny dzbankowy profil (osobiście zawsze cenię wysoki completion rate) - wazony wbijasz z klasą. Jeśli w przypadku Terminatora poszedłeś w licencję, to raczej jesteś rozgrzeszony.
-
Platinum Club
Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants in Manhattan (#37) - Dudes and Dudettes! Major league in butt-kicking is back in town! Platyna dedykowana Platynowym - bo od(pipi)ali arcydzieło (prawie, że). Świat nie lubi tej gry (thats sounds like a total bummer, dude), ale osobiście uważam, że padł ofiarą społecznego dowodu słuszności. Prawie wszyscy wystawiają 4/10 i informują że GTA, Ubigierki i Call of duty są lepsze, ale ja tupię nogą i się nie zgadzam, (nie tylko dlatego, że ubóstwianie Turtlesów zostało mi dzieciństwa). Ta gra ma nudne misje, multiplayer tylko niekanapowy, czasami na ekranie panuje chaos i na tym minusy się kończą. A plusów jest z kolei cała gama!!! Design uniwersum to majstersztyk. Jest taki wczesno-komiksowy. Turtlesy, Shredder lub np Bebop z piłą motorową koszą za(pipi)istością wszystko co istniało wcześniej gdziekolwiek. Wstawki w trybie fabularnym są przepełnione charakterystycznym dla żółwi humorem sytuacyjnym, a same walki z szefami to poezja. Szczególnie na wysokim poziomie trudności, gdzie jeden strzał od Kranga czy Armaggona wysyła cię z powrotem do kanałów. Gra posiada także porządny system rozwoju postaci, który pozwala na nabywanie ataków specjalnych i ulepszanie swojego ukochanego bohatera z dzieciństwa. Pograłbym w to na very hard z trzema innymi szaleńcami w coopie na PS3, ale z tego co mi wiadomo, świat nie zrodził do tej pory, aż tylu ludzi z podobnym do mnie schorzeniem, więc wracam do gry od czasu do czasu, aby jedynie w samotności poczuć na własnej skórze, jak to jest być Michałem Aniołem. 7+/10 - super gierka kuhwo! Dzbanuchy za fabułe i grind to standard, prócz tych związanych z zadaniami do wykonania w trakcie misji, gdyż uruchamiają się one w sposób losowy. Co to oznacza? Że zaczynając jakąś misję nigdy nie wiesz, które zadanie będziesz miał do zrobienia - jedne odpalają się częściej, inne bardzo rzadko. W związku z tym odbębnienie np. "30 dostarczeń złota z miejsca na miejsce" wymaga od farmującego anielskiej cierpliwości, gdyż zanim się takowe uaktywni, może minąć trochę czasu. A musi uaktywnić się 30 razy - droga przez mękę. Z racji tego faktu oraz osiągnięć multi, platyna (w wersji na PS4) plasuje się w klimatach Ultra Rare. Z multiplayerem z kolei, związane są dwa trofea, które zapadły mi w pamięć, ponieważ są pomysłowo zrealizowane: Sorry, Not Sorry - poezja w postaci najczystszej. Czterech graczy w trybie online podczas walki z bossem musi w momencie otrzymywania przez niego finałowego blowa, odpalić jeden z wielu kozackich tanecznych tauntów ( kolejny przykład fantastycznych smaczków, którymi dysponuje gierka), w które wyposażeni są nasi bohaterowie. Kluczem jest dobra synchronizacja wszystkich czterech graczy, gdyż czasu na wykonanie akcji nie ma zbyt wiele. Wbicie tego dzbana z trzema innymi dzbanami wyzwoliło we mnie potężne dawki dopaminy. Wbrew pozorom ciężka sprawa, ale między innymi dlatego, to jeden z moich trzech ukochanych trofków w całej historii mojej zabawy z ich wbijaniem. This stuff is awesome dude! Next Time, Take a Cab - podczas konfrontacji z bossem, (w randomowy sposób) czasami może dołączyć do niego kolega i z tym faktem związany jest drugi z moich ulubionych wazonów zawartych w grze. Na drugim poziomie umiejscowionym w metrze dochodzi do starcia z Rocksteadym, któremu czasami w sukurs przychodzi Bebop. Po obu stronach areny śmigają wagoniki, które muszą zadać finałowy cios obu dżentelmenom. Trzeba ich więc nadwątlić, a potem zaprosić pod te wagoniki, co nie jest rzeczą prostą i łatwo można oberwać samemu. Najlepiej grać na ultra hardzie, gdyż prawdopodobieństwo pojawienia się drugiego bossa do pomocy jest wtenczas największe, ale wtedy jesteś na strzała - magiczne doświadczenie. Trudność: 6/10 - Cowabunga i do przodu. EDIT Mój ranking tytułów od Platynowych: 1. Metal Gear Rising: Revengeance - 8+/10 2. Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants in Manhattan - 7+/10
-
Mortal Kombat
Świetny ten trailer.
-
CAPCOM HOME ARCADE
Dla mnie Capcom to firma-legenda (bez sarkazmu), więc dysponować czymś takim, to jak oddać hołd ich największym dziełom stworzonym w ich najlepszych latach. Gierkom, które dostarczały nam sporo konkretnej rozrywki. Jakieś składaki są ok, ale sygnowany marką firmy sprzęt, to kompletnie inny, specyficzny feeling posiadania/użytkowania. Oczywiście jak cena spadnie
-
CAPCOM HOME ARCADE
Ciekawe, ile w sumie Capcom wypuścił gierek na automaty w erze 8/16 bit opartych na CPS1/CPS2. Oby wszystko dało się wrzucić na tego sticka - byłoby cudownie. Sprzęt tylko do gierek Crapcomu, kiedy był jeszcze Capcomem - kwestionowanym, ale bezskutecznie, cesarzem gamingu 2D.
-
CAPCOM HOME ARCADE
Design spoko, chociaż przyciski mogłyby się wyróżniać kolorystycznie. Obecność Cyberbots, SF, Darkstalkers czy Stidera zachęca, ale cena vs ilość tytułów zdecydowanie studzi zapał. Po kosztach i z customizacją listy gier będzie można obadać.
-
VGA BOX
Piękna sprawa - obsługuje nawet gierki 240p, które są obsługiwane przez VGA BOX
-
Platinum Club
Sonic & Sega All-Stars Racing (#36) - Fantastyczna rzecz. Znalazłem moją opinię na temat gierki, którą popełniłem na świeżo po splatynowaniu: " Bywałem ostatnio na głodzie....głodzie gokardowym. Wyścigi pseudo śmiesznych maskotek w ich pseudo wesołych gokardach, przez ich pseudo zabawne światy to moja gamingowa słabość. Od czasu do czasu po prostu muszę strzelić sobie mastera w takiej gierce. Tak bywało swego czasu z Mario Kart 64. Tak bywało jeszcze innego "swego czasu" z Looney Tunes Space Race. A jeszcze innego "swojego czasu" bywało tak z CTRem. Wspominając o kolejnym innym "swoim czasie" w przypadku masteringu Diddy Kong Racing na N64. W czasach prawie, że nowożytnych też regularnie wstrzykiwałem sobie dawki kartingu w postaci F1 Race Stars (bardzo dobry stuff) oraz Little Big Planet Karting (też nie było źle), ale to jak sponiewierał moją rozczochraną Sonic&Sega All-Star Racing, to się zdecydowanie w tej rozczochranej nie mieści!!! Matko Bosko i Święci Niebiescy jaki to ma speed!!! Jaki roster!!! Jaki content!!! Jaki boost & drift!!! Jedyne na co mógłbym (ale nie mam do końca odwagi) narzekać, to mało zróżnicowane trasy jeśli chodzi o design - tras 24, ale tylko 8 zróżnicowanych miejscówek. Poza tym to wyczesany 9+. Czemu przysiadłem na poważnie do tej ścigałki tak późno? Nie wiem, może jestem (nie)uleczalnym ignorantem, ale na szczęście moja druga choroba dała o sobie znać." Sumo Digital (twórcy gierki) niespecjalnie przeszkadzało w platynowaniu. Gierka pękła w pięć dni po cztery roboczogodziny. Przyznam, że czułem lekki niedosyt, ale jak pokazała daleka przyszłość, nie było na co narzekać. Jest trochę do zrobienia w trzech trybach singlowych ( Grand Prix, Mission, Time Trial), są dzbanki online, ale nie jest to wszystko zbyt wymagające. Dla średnio zaprawionego w bojach amatora gierek, całość pęka w tyle, w ile pękło w moim przypadku - jedynie kilka misji musiałem powtórzyć, żeby uzyskać za nie maksymalną notę. Poza tym trzeba np. przejechać linię mety tyłem lub uderzyć Biga The Kota specjalem Myszy z Chu Chu Rocket - wszystko do ustawienia. 10% wazoniarzy zdobyło platynę na psnprofiles i to mówi samo za siebie. Moja ocena trudności to 3+/10, podtrzymuję też zdanie z akapitu wyżej, iż jest to produkt wybitny i 9/10 (jednak bez plusa, bo zasmakowałem też w sequelu) nadal aktualne.
-
Platinum Club
Dla mnie zdecydowanie minusy przesłaniały plusy, więc promyk nadziei został przez nie mocno przyćmiony. Niestety, mam większy szacunek do kupy zrobionej przez największego wroga, niż do tej gry - w mojej opinii, to najgorszy PES ever.
-
Platinum Club
Pro Evolution Soccer 2015 (#35) - cześć jestem tu nowy.....Trudno mi o tym mówić, ale od czasu do czasu zdarzy mi się wbijać platyny w piłkach nożnych. Raczej z sentymentu, bo za dawnych lat raczyłem się kolejnymi odsłonami piłeczki od Konami, jak poje.bany. Ale te czasy minęły, na PS3 jakość niegdyś genialnej serii mocno ucierpiała, koledzy, z którymi grałem powpadali z kobietami - coś się skończyło. Apogeum upadku to zdecydowanie odsłona 2014 - Kojima dał silnik z MGSa i zrobili olbrzymich rozmiarów kupę. Była to wersja beta z animacją niezwykle chrupiącą, brakiem wielu opcji i ja ten crapiszon splatynowałem, bo dali go za darmo w plusie. To był niezwykle smutny okres w moim życiu - jedyna gra na moim koncie, której się wstydzę. Ale po każdej tragedii, jasny dzień nadchodzi i pojawiła się odsłona 2015. Oczywiście narastały obawy, że coś znowu pójdzie nie tak, ale produkt ów mocno się poprawił - zaczął jakby zwiastować wiosnę. Grałem w to (offline) z bananem na mazaku. Dołożyli nowe tryby, poprawili framerate podczas meczów - pomyślałem, że jest super i faktycznie tak było. 7+/10. Apeluję do was gracze: wbijajcie dzbanki w piłkach - nie ma się czego wstydzić! W przeciwieństwie do rzygowin w postaci 2014, do zestawu wazonów wróciły kochane przez wszystkich trofki online, a jeden z nich związany z trybem myCLUB (odpowiednik fifowego Ultimate Team) wymagał wygrania 6 spotkań pod rząd na najwyższym poziomie trudności z przeciwnikiem konsolowym. Męczyłem się z tym tydzień, bo PES to nieprzewidywalna gierka, a dobór zawodników w tym trybie zależy wyłącznie od tego, czy miałeś szczęście w losowaniu takich tam piłeczek. No więc szlag mnie trafiał, kiedy kończyłem "zabawę" na piątym meczu i musiałem zaczynać od nowa. Najlepszym wyjściem było po prostu szybko strzelić i trzymać piłkę w obronie do końca spotkania, ale żeby to zrobić trzeba było strzelić zanim zrobi to przeciwnik i zrobić to sześć razy z rzędu, co nie było proste przy tak randomowej rozgrywce, jaka od początku była domeną i najmocniejszym punktem gierek tej marki . Poza tym wszystko raczej jest kwestią, krótszego lub dłuższego (zieeeew) grindu, ale to był pierwszy udany PES od lat, więc gdy wreszcie wszystko się udało, poczułem dumę, iż mogłem złożyć prawidłowy oraz jedyny właściwy hołd historii konsolowego piłkarstwa ( łezki wzruszenia jednak nie uroniłem). Trudność? 6/10 na zachętę.
-
Zakupy growe!
To może ja coś wrzucę, żeby subtelnie zejść z tematu, bo mam trzy dychy, siedzę z mamą i głupio się zaczyna robić. 4x Plejstacjowa (EDIT: albo 3x i jeden Satek) Japonia ułożona do fotki na prawilnym, przytulnym stole w kuchni, gdzie mama ma w zwyczaju przygotowywać mi masę pysznych posiłków. Japońskie wydanie NIGHTMARE CREATURES to prawdziwe złoto, miodek dla oczu - nieziemsko kręcący mnie cover, oczywiście kolorowy manual i naklejki z potworkami z gry - co za radość! Wybitna rzecz. Trzecia część Walczących Samurajów, to niestety mój pierwszy w życiu zakupowy fail, gdyż wydawało mi się, że to składanka dwóch pierwszych odsłon, które nigdy nie ukazały się poza Krajem Wschodzącej Wiśni (inaczej bym nie wziął). Ale znowuż ta cudowna kolorowa książeczka, jakże charakterystyczna dla wschodnich wydań, kołysze do snu lepiej, niźli ciepłe, bezpieczne ramiona ukochanej mamy. BLOODY ROAR 1 na próbę, bo celuję jednak w nieokrzakowane wydania PSXowych bijatyk 3D z rynku amerykańskiego - może dam się przekonać, może nie (oczywiście nie obejdzie się bez konsultacji z mamą w tej kwestii). No i na koniec grubsza impreza - X-MEN VS STREET FIGHTER na Saturna będący jedyną sensowną odsłoną tej gierki na sprzęty konsolowe, jest 4MB, jest możliwość dobrej zabawy. Ogrywałem już z mamą - bawiliśmy się ka-pi-tal-nie!!!
-
Zakupy growe!
Komu mama choć raz majtek po 30stce nie wypierze, ten nie będzie w niebie.
-
Zakupy growe!
No ale ktoś musi wrzucić do pralki - najsensowniej, żeby to była każdego mama, w ostateczności żona.
-
Zakupy growe!
Matka pierze mi gacie.
-
Zakupy growe!
Co z fullsetem na X360?
-
SAMURAI SPIRITS/SHODOWN
Brak Wan Fu i Gen Ana woła o pomstę do gdziekolwiek, ale nieobecność Basary to solidniejszy skandal dżekson!
-
Mortal Kombat
Na realizm siliły się chyba jedynie Kengo lub Bushido Blade, ale z pewnością nie DOA, Tekken czy SF. Realizm nie ma nic (lub ma niewiele) wspólnego z animacją ruchów postaci.
-
Mortal Kombat
Nie wiem jaki jest powód tego, że twórcy MK od lat są na bakier z animacją ruchów postaci w swojej sztandarowej serii gier: może chodzi o brak skilla, może koncentrują się na dopieszczeniu innych aspektów kolejnych gier spod znaku smoka, fakt jest jednak faktem. Podobnie jak druga sprawa, o której wspomniałeś czyli regres graficzny w japońskich bijatykach. Subiektywną sprawą jest jednak to, co dla kogo liczy się bardziej w kwestiach obcowania z fajterami: dla mnie jest to zdecydowanie płynna animacja, szczególnie w dzisiejszych czasach. Bardziej płynna animacja wpływa dla mnie na przyjemność z obcowania z bijatyką, więc gdyby ją dopracowano, to mechanika nic by na tym nie straciła i nie ma to nic wspólnego z jakimiś symulatorami sztuk walki, o których w zasadzie z pupy wspominasz. Wszystko nie jest soczyste płynne i czytelne, bo niestety jest z czym porównywać. Nie jestem specjalistą od klatek i innych takich, więc o przepaści w pomiędzy animacją z MK, a japońskimi bijatykami dowiedziałem się w zasadzie przypadkiem, przełączając kanały podczas którejś ze starszych edycji EVO. Kiedy trafiłem na MK, w oczy technicznego laika momentalnie rzuciła uboga animacja ruchów. Nie twierdzę, że to przekreśla tę serię w moich oczach, bo sam jestem jej zagorzałym fanem (może poza odsłoną, w której walczą Alien z Predatorem), tylko mówię, że nie wpływa to z pewnością pozytywnie na fun płynący z gry.