fakt - stylizacja pierwsza klasa. taśma, zdjęcia, muzyka, wszystko co trzeba. niektórzy wymieniają nawet ten film jako najlepszy horror zeszłego roku co nie jest wcale tak dalekie od prawdy. taki misz-masz tego co najlepsze w klasycznych slasherach z tego okresu + tematyka niczym z dziecka rosemary. widziałem inny film tego reżysera z 2009 roku i tu niestety nie jest już tak różowo. cabin fever 2: spring fever bo o nim mowa jest chyba jeszcze gorszy od i tak średniego oryginału eli rotha. tak tandetny i groteskowy, że aż śmieszny. historia tym razem rozgrywa się na licealnym balu więc mamy raczej standardowe zawiązanie akcji i rzeźnie przez ostatnie pół godziny. coś ala carrie z tym, że wszyscy rzygają na siebie krwią i skóra złazi z nich płatami. dla tych co nie widzieli pierwszej części to powiem, że nie mamy tutaj do czynienia z klasycznym horrorem bo jedynym zabójcą jest śmiercionośna infekcja skóry. autorzy często przekraczają wszelkie granice dobrego smaku więc nie jest to raczej film dla wrażliwego widza . mamy więc odlewanie się krwawymi szczochami do ponczu, ropę obficie cieknącą z kutasa jednego z głównych bohaterów, szkolnego zawadiakę pier.dolącego w basenie w ramach zakładu lokalnego wieloryba rozpadającego się w międzyczasie, przyklejanie odpadających paznokci superglue, rzyganie sobie do ust, striptizerski z ropiejącymi cyckami, ciężarną dziewczynę rodzącą płaty mięcha itd...ogólnie gore-fest na poziomie. sam nie wierze, że aż tak rozpisałem się o takiej spier.dolinie xD. 1+/6.
ostatnio oglądałem również:
war zone - debiut reżyserski tima rotha. surowa, ciężka i przygnębiająca historia z pozoru całkiem normalnej irlandzkiej rodziny, która przeprowadza się nad morze by tam matka mogła spokojnie urodzić trzecie dziecko. już sam początek nie zapowiada niczego dobrego gdyż w drodze do szpitala ulegają poważnemu wypadkowi. później jest już tylko gorzej bo pod nosem niczego nie świadomej, zajętej opieką nowo narodzonego dziecka matki (tilda swinton) ojciec bezwzględnie wykorzystuje starszą córkę. fabułą kręci się wokół dość neurotycznego, zamkniętego w sobie syna, która odkrywa straszliwą prawdę i rozmyśla co by tu z tym fantem począć. z jednej strony nie może patrzeć na to co dzieje, ale jednak nie chciałbym zniszczyć rodziny mówiąc o wszystkim matce. sceny gwałtu są pokazane dość naturalistycznie i dosadnie, a cały horror robi jeszcze większe wrażenie gdyż dzieję się za zamkniętymi drzwiami odizolowanego od świata wiejskiego domku na deszczowym wybrzeżu irlandii. na szczególną pochwałę zasługuje aktorka grającą wykorzystywaną dziewczynę i znakomity ray winstone w roli ojca. rola tym bardziej uderzająca gdyż wydaje się on nie zdawać sobie zupełnie sprawy ze zła jakie czyni. w małym epizodzie pojawia się też colin farrel. 4/6
lilja-4-ever - kolejny mocarny obraz, no bez kitu spać przez to gó.wno nie mogłem. dziewczyna ze wschodnio-europejskiego państewka porzucona przez matkę musi zarabiać sprzedając du.pę. nadzieję odnajduje w młodym chłopaku, który uwodzi ją i oferuje pracę w szwecji, gdzie wpakowuje ją w jeszcze głębsze gó.wno blablabla. ogólnie przeje.bane. film mega dołujący i nie polecam na piątkowy wieczór do piwa i czipsów. 4+/6
rogue - nooo, najlepszy animal-attack jaki widziałem od lat. piękne australijskie krajobrazy i krwiożercze drapieżniki - czy trzeba czegoś więcej do szczęścia? film nie jest przeładowany jakimiś przegiętymi akcjami, główny aligator to nie jakiś przeje.bany mutant nie do zdarcia, ale po prostu wielka bestia niezwykle niebezpieczna w swoim naturalnym środowisku, niezdarna jednak na lądzie. do tego przyjemnie zobaczyć radhę mitchel posługującą się swoim uroczym australijskim akcentem, sama worthingtona kiedy jeszcze nie był gwiazdą i małą wasikowską . 3/6
existenz - wiele dobrego o tym filmie słyszałem, ale mnie jakoś nie ruszył. ot dość pokręcone s-f o wirtualnej rzeczywistości. znalazła się nawet mała rola dla williama dafoe. do wszystkich fanów jego ku.tasa: niestety nie pojawia się on w tym obrazie. 3/6.