Szkoda km - miałem podobnie w poniedziałek.
Od rana śmigałem u siebie przy budowie garażu, po obiedzie wlazłem do basenu, trochę się ciało schłodziło, odpocząłem.
Pod wieczór mały rozruchu, planem była dyszka.
Po 10km do domu zostało mi ok 5, fajnie się człapało i też mi było szkoda tych zaliczonych km, dołożyłem trasy i wpadł pół maraton.
Wróciłem do domu, cyk do basenu, kolacja i do roboty na nockę.
To co przeżyłem w robocie to był koszmar, ciało ostygło i wyszedł taki ból kolan że ledwo łaziłem, gdzie taki dystans przy zerowym treningu, głupi żem jak but xd
Dziś jest ok ale dostałem dobrą lekcję