Wlasnie obejrzalen Blade Runnera...... o jezu jaki kasztan, jakie to bylo nudne, wywleczooooooone, kazda scena o kilkadziesiat sekund za dlugo trwala, kazde spojrzenie, kazdy ruch Goslinga byl puszczony w slowmotion, ten wyraz twarzy Goslinga mnie do (pipi)icy doprowadzal, idealny aktor do grania robota. Nic dziwnego ze potem mam awersje do ogladania i nie chce mi sie ogladac nowych filmow bo boje sie ze bede usypial z nudow. Durna bajeczka o wspomnieniach, konikach i innych bzdurach. Jedyne plusy to muzyka i Joi.