szejdj
-
Postów
11 131 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
9
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez szejdj
-
Days Gone zaczyna się relatywnie prosto: jedzie się na motocyklu poprzez otwarty świat pełen zombie w postapokaliptycznym scenariuszu, szuka się odpowiedzi na temat zmarłej żony i rozwala głowy wrogów bronią białą. Czasami napotyka się ich całkiem pokaźne hordy. Więc na razie, tak to wygląda. W ciągu 60-paru godzin jazdy, w grze jednak opadają emocje wraz z powtarzającymi się misjami, zawiłą i źle przystosowaną fabułą oraz ogromem błędów i bezcelowymi zadaniami. Kiedy zwolni się na chwilę lub dwie, to te problemy wraz z posępnym i nudnym otwartym światem kreują niezrównoważone i dosyć powolne (tak jak zombie) doświadczenie. Jak na szorstkiego kolesia podróżującego poprzez opanowany przez zombie (dobra, właściwie to są zainfekowani wirusem ludzie, zwani Świrusami, ale teoretycznie chodzi o to samo) Oregon, Deacon St. John jest urzekająco delikatnym i słodkim bohaterem. Jego szorstki urok i skromne zachowanie pt. „Żaden ze mnie lider” jest przeważnie dobrze przekazane przez Sama Witwera (znanego także jako Darth Maul z filmu Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów). Może poza momentami, kiedy bez sensu krzyczy podczas skradania się i jak jego reakcja odrobinę za bardzo oddaje emocje w innych dynamicznych sytuacjach. Motocykl jest jego wiernym towarzyszem, który działa doskonale i świetnie się nim jedzie, zwłaszcza po paru ulepszeniach i włączeniu dodatkowej mocy (nitro). Driftowanie na zakrętach i skakanie na wybojach jest świetną zabawą. Dobrze, że studio deweloperskie Sony Bend przykuło dużo uwagi do tej mechaniki, ponieważ w grze bazującej na poruszaniu się pojazdem jest to kluczowe. Niestety charyzma Deacona i wypasiony motocykl nie są w stanie pociągnąć słabo napisanej fabuły. Days Gone skupia się na nużących i mało interaktywnych wspomnieniach o Deaconie i jego żonie Sarze, które wyglądają jak słaba szkolna drama. Żądanie kobiety podczas ich ślubu, żeby „ujeżdżał ją tak często, jak swój motocykl” zostaje w głowie. Powtarzające się misje zawsze rozpoczynają się i kończą przydługimi monologami Deacona o ich miłości. Przynajmniej przez pierwszą połowę fabuła pokazuje, jak uczucia motywują Deacona, żeby osiągnął coś więcej niż tylko przetrwanie, ale w momencie, kiedy pojawiają się nowe postaci i zmieniają relacje ze starymi, to całość się rozpada. Łatwo się pogubić i zacząć zastanawiać, czy w ogóle warto się przejmować. W sumie jedna ze scenek jest pokazana w zwolnionym tempie i bez dźwięku, więc może podczas tego typu ujęć coś ważnego umyka… Misje są ukazane tak dramatycznie i poważnie, że nie ma to większego sensu. Fakt, że Days Gone przedstawia wszystko śmiertelnie poważnie, nie pomaga, a dodatkowo misje są ukazane tak dramatycznie i wyniośle, że nie ma to większego sensu. Pragnienie wywołania emocji cały czas się sprzecza z decyzją, żeby misjami były nawet najmniej interaktywne sytuacje. W grze można dostać punkty doświadczenia za krótkie rozmowy z innymi postaciami. W tłumie znajdzie się też kilka ciekawych postaci. Pierwsza z relacji Deacona jest z jego najlepszym kumplem Boozerem (znanym też jako „Booze-Man”). Ich związek jest szczery, a dynamika jedną z najbardziej wzruszających w Days Gone. Nieco smaczku przynoszą także wytrwali starsi ocalali, których spotyka Deacon, strażnik więzienny Tucker oraz zatwardziały Żelazny Mike. Patrząc z drugiej strony, ludzcy antagoniści są tak ekscytujący jak postaci z tektury. Zostają przedstawieni jako źli kolesie, którzy są źli z zasady. Jeden z nich, który zostaje przedstawiony nieco później, wydaje się szczególnie zbędny. Pojawia się tylko po to, żeby rozpocząć walkę, a nie działa jako samodzielna postać z indywidualną osobowością. Nara zombie Games Releasing Next Week: Mortal Kombat 11, Days Gone, and More for PS4, Xbox One, Nintendo Switch, PC Mimo wszystko można się zabawić z ludzkimi maruderami i zdziczałymi chcącymi-być-Świrusami, zwanymi Żniwiarzami, którzy zajmują obozowiska. Nawet jeśli nie są wyzwaniem, ponieważ skradając się, można ich łatwo podejść. Dodatkowo wrogowie rzadko są w grupach, a zadanie jeszcze bardziej upraszcza wysoka trawa oraz mnóstwo miejsc do chowania się. Mimo że w Days Gone nie można ukrywać ciał, to nawet pozostawienie ich gdziekolwiek w biały dzień raczej nie zaalarmuje nikogo, ponieważ zazwyczaj dzieli ich wystarczająca odległość. Dopiero kiedy stanie się z kimś twarzą twarz, to zostanie się zauważonym, w innym wypadku można się swobodnie przemieszczać. Misje skradankowe mogą jednak być mało ekscytujące. W celu odblokowania elementów głównej tajemnicy Deacon musi węszyć wokół przybywających i wyjeżdżających z NERO (National Emergency Response Organization), którzy badają przyczyny powstania Świrusów. Wymaga to kilku misji, podczas których bohater zakrada się do obszarów zajmowanych przez NERO i podsłu(pipi)e ludzi pośród wysokiej trawy czy zza różnych obiektów. Nie jest to szczególnie ciekawe i może być irytująco monotonne, jeśli misja się nie powiedzie. Niektórzy niestety muszą je wykonywać wiele razy, szczególnie gdy chcą już wszystko przyspieszyć, ponieważ identyczne misje ciągną się w nieskończoność. Video Game Release Dates 2019: PS4, Xbox One, Nintendo Switch Jeśli rozpocznie się strzelanina, to można się nieco zabawić. Pistolety i kusze są wygodne w użyciu, a jeszcze więcej satysfakcji daje rozgramianie wrogów – obojętnie czy ludzi, czy zombie – za pomocą ogromnych koktajli Mołotowa. Na początku gry Deacon może w swoim drzewku umiejętności odblokować zdolność „Focused Shot”, która pozwala na spowolnienie czasu podczas walki. Ta umiejętność jest trudna do wytłumaczenia, bo dlaczego zwykły koleś potrafiłby coś takiego (to, że służył w wojsku to słabe uzasadnienie), ale miło mieć możliwość złapania oddechu podczas szalonej jatki. Szczególnie bronie białe tworzą krwawy obraz. Crafting bazuje na łączeniu jednych znalezionych obiektów z innymi. Niemałą satysfakcję daje połączenie kija bejsbolowego z ostrzem piły oraz zabicie wroga jednym ciosem. Tworzenie własnej idealnej broni może stać się bardziej zajmujące niż szukanie pistoletu. Szczególnie krwawy obraz tworzą bronie białe. Oczywiście ludzie nie są jedynym zagrożeniem w Days Gone. Ten świat jest zalany Świrusami, które różnią się między sobą rozmiarem i szybkością. Głównie jednak spotyka się najzwyklejsze z nich, z którymi można sobie łatwo poradzić strzałem w głowę lub ciosem siekiery, jeśli są to pojedyncze zombie. Hordy, natomiast, to zupełnie inna bajka i walka z nimi tworzy najbardziej ekscytujące momenty w grze. Znajdują się najczęściej w odizolowanych, skomplikowanych geograficznie obszarach. Niewątpliwie te ogromne wijące się zbiorowiska z kilkaset zestawami zębów i chwytających kończyn są największym technologicznym osiągnięciem Sony Bend. Cała grupa potrafi jednomyślnie, jak jedna istota, bezlitośnie ścigać gracza. Do jej pokonania będzie potrzebna odpowiednia strategia i znajomość terenu. Każde spotkanie hordy to walka o przetrwanie. Days Gone Cheats, Tips, Guides, and Strategy Taką hordę, przynajmniej częściowo, można wybić, np. zrzucając z balkonu koktajle Mołotowa i granaty. Następnie trzeba do nich zejść, żeby znaleźć elementy do budowy kolejnych broni, a to wszystko, podczas gdy zombie cały czas nacierają. Wszystko dzieje się w zastraszającym tempie, a jeśli jednak się polegnie, to gra wraca na początek walki, która mogła zacząć się nawet godzinę wcześniej. Mimo wszystko efekt wysokiej stawki jest ekscytujący i dodaje napięcia. Z drugiej strony jeśli po wybiciu trzech czwartych hordy, ona zwyczajnie znika, a gracz próbuje znaleźć pozostałych i traci przy tym kilka godzin, po czym i tak umiera, to pojawia się błąd i misja wraca do początku. Znów w drodze Po pewnym czasie, nawet z najbardziej ekscytującymi bitwami, gra staje się nudna przez w kółko powtarzające się misje. Deacon, odkrywając Oregon, napotyka różne obozowiska ocalałych. Każde z nich ma przywódcę, dla którego bohater musi wykonać parę zadań, żeby zdobyć zaufanie i ewentualnie odblokować nowe bronie i ulepszenia do motocykla. Te misje to zazwyczaj wariacje tego samego: wyśledzenie zdrajcy, uratowanie zakładnika czy uprzątnięcie obozowiska. Kilkadziesiąt godzin identycznych misji może łatwo znużyć gracza. (Nie)dzielny Kierowca Jak każdy dobry motocyklista Deacon ciągle majsterkuje przy swoim motocyklu, żeby zwiększyć prędkość, wytrzymałość, pojemność zbiornika paliwa, schowek na amunicję i inne. Teoretycznie to wszystko jest opcjonalne, ale Days Gone nie mówi, jak istotne są ulepszenia dotyczące prędkości oraz paliwa i jak ułatwiają niektóre zadania. Jeśli gracz nie zacznie się na tym skupiać od początku gry, to w późniejszych etapach słono za to zapłaci. Szukanie paliwa na piechotę czy wypełnienie misji pościgów zostaje poważnie utrudnione. Ulepszanie tych elementów wraz z początkiem gry jest niezbędne. Niestety niektórzy mogą nigdy nie znaleźć rzadkich czy naprawdę fajnych ulepszeń w terenie, ale nie każdy ma ochotę spędzać czas na poszukiwaniach. Dotyczy to także mnóstwa innych misji w tym świecie. Jednym z takich mozolnych zadań jest znajdywanie posterunków NERO, które jest konieczne do zdobycia ulepszeń różnych statystyk, np. zdrowia, wytrzymałości czy skupienia. Aby wykonać taką misję potrzebne jest zasilanie, a to oznacza przeszukiwanie terenu w celu znalezienia baku z paliwem i napełnieniu generatora. Czasami trzeba też wymienić zepsuty bezpiecznik, następnie przemyć i jeszcze raz powtórzyć. Chyba nigdy dobrym znakiem nie jest moment, kiedy sam bohater zwraca uwagę na powtarzalność misji, sugeruje to, że sami deweloperzy byli świadomi, że już przesadzają. Kilka razy Deacon mówi „Dobra, niech zgadnę, po paliwo oczywiście”. Gracz może się uśmiać, robiąc to samo po raz ósmy. W innych miejscach gniazda Świrusów są rozrzucone po całym Oregonie. Days Gone zmusza gracza do ich zaatakowania, blokując dostęp do szybkiej podróży się na trasach zainfekowanych przez zombie. Mimo że przyjemnie jest jechać po pustej, bezpiecznej drodze, to zajmowanie się nimi co chwilę jest nużące. W pewnym momencie już szybciej jest po prostu przejechać obok nich, niż walczyć i dopiero wtedy swobodnie jechać. Nadmiar wszelkich powtarzalności drażni jeszcze bardziej przez „wrażliwość” motocykla. Może zostać łatwo uszkodzony podczas zderzenia z jakimkolwiek obiektem, niestety wliczając w to też Świrusów. Sama mechanika pokazująca, że motocykl może zostać uszkodzony i że gracz musi zwracać na to uwagę, jest naprawdę interesująca. Szczególnie podczas szalonej ucieczki, kiedy zaczyna brakować paliwa lub „życie” pojazdu spada i należy znaleźć części do naprawy. Ale gdy chce się po prostu przejechać z punktu A do B, aby wykonać zadanie, to przejmowanie się takimi rzeczami jest uciążliwe. Nie bez powodu w GTA V samochód może zostać uszkodzony nierealistyczną ilość razy, zanim zacznie się palić i wybuchnie. To byłaby katorga, gdyby nie można było po prostu wziąć innego, podczas gdy chce się dostać w jakieś miejsce. Jest coś dziwnego w wymaganiu od kozackiego motocyklisty z zarąbistym motocyklem, żeby jechał powoli, byle lakier się nie porysował. Pojawia się także zauważalny spadek ilości klatek na sekundę podczas gry na PS4 Pro w 1080p. Różne obiekty (czy nawet całe obszary) pojawiają się i znikają. Jest to szczególnie kłopotliwe, kiedy jedzie się z pełną prędkością, a gra chwilowo zatrzymuje się, tak jakby nie mogła nadążyć. Nie jest to żadna tragedia, ale ciągle przypomina, że nie wszystko działa tak, jak powinno. Pojawia się także zauważalny spadek ilości klatek na sekundę podczas gry na PS4 Pro w 1080p. W grze pojawiają się także niespodziewane wydarzenia, które rozgrywają się wraz z odkrywaniem świata. Mimo że nie są tak ciekawe, jak np. te z Red Dead Redemption 2, o których można było pogadać przy kawie, to docenia się nieoczekiwane, sporadyczne akcje ratunkowe zakładników czy pułapki, z których trzeba uciec. Nie trzeba ich wykonywać i można spokojnie odjechać, jeśli nie ma się na nie ochoty, ale w pewnym stopniu rozwijają ten zazwyczaj jałowy świat. Chodzi lisek koło drogi Świat w Days Gone potrzebuje tyle osobowości, ile pomieści. Z pewnością jest całkiem ładny i pełen gęstych lasów, krętych dróg, ośnieżonych gór, ale jeśli spojrzy się bliżej, to jest dosyć skąpy. Trudno jest odróżnić jeden obszar od drugiego i nie ma zbyt wiele niespodzianek na tych rozległych terenach. Puste budynki są szczególnie bezosobowe, skorupy domów stoją bez jakiejkolwiek historii. Kto tam mieszkał i co się wydarzyło? Nie pozostawili po sobie żadnych śladów, nie licząc sporadycznych notatek do zebrania tu i tam. Świat jest jednym słowem posępny. Ciągi opuszczonych aut, tuneli, puste domy na tle pochmurnego, szarego nieba. Jasne, że jest to postapokaliptyczny świat, więc nie wymaga się radości i tęczy, ale ogólny brak wyjaśnienia, dlaczego wszystko tak wygląda, pozostawia swojego rodzaju pustkę. W tym świecie kiedyś normalnie mieszkali ludzie, ale nijakie wnętrza i puste otoczenia wcale o tym nie świadczą. Nawet obszary zamieszkałe przez ludzi, jak na przykład obozowiska, wydają się bezosobowe. Kiedy NPC zaczyna coś opowiadać, to jest duża możliwość, że już wcześniej słyszało się identyczny tekst. Rozmowy z różnymi mechanikami, kucharzami albo łowcami nagród nie są obowiązkowe i wielu z nich po prostu nie ma się ochoty słuchać. Ponownie częścią problemu jest śmiertelna powaga, odrobina humoru czy coś nietypowego (w końcu to apokalipsa zombie) z pewnością urozmaiciłoby rozgrywkę. Ten świat jest też niekonsekwentny. Podczas misji wskaźniki paliwa i uszkodzeń, zazwyczaj koniecznie kontrolowane, nagle znikają, tak jakby były nieistotne. Podobna sytuacja jest z żołnierzami NERO w przeszukanym przed chwilą obszarze. Są to niewielkie uwagi, ale przerywają spójność i łamią zasady przetrwania w Days Gone, które normalnie są uparcie przestrzegane. W grze przydałoby się jakieś bardziej rockowe radio, żeby dopełnić motocyklowego klimatu. Zamiast tego Deacon musi słuchać jakiejś niedorzecznej, spiraconej stacji z gościnnymi występami jakiegoś przywódcy obozowiska, który ma mało zabawną tendencję do powtarzania się. Dodatkowo rozmowy z przyjaciółmi przez radio mogą być opóźnione względem akcji gry. Na chwilę obecną Days Gone ma kilka problemów ze ścieżką dźwiękową i dialogami, które nie są odpowiednio zsynchronizowane. Werdykt Days Gone jest przesadzone tak jak film, który trwa godzinę dłużej, niż powinien. Gra jest niejasna i bezładu, ale z dodatkiem naprawdę ekscytujących walk z nacierającymi hordami zombie i sporadycznymi zapierającymi dech w piersiach strzelankami. Tu i tam gra daje radę, ale jest zakopana w zawiłej fabule, powtarzalnych misjach i zbyt wielu obowiązkowych rzeczach. Jeśli skupiono by się na mniejszych elementach, dodałoby to grze charakteru. Odrobina dopracowania usunęłaby nudę i wyeksponowała to, co sprawia, że gra jest wyjątkowa i ciekawa. Niestety Days Gone jedzie prosto poprzez zakurzoną drogę i nie znajduje swojego własnego rytmu.