Postraszyli z tym "High Score", że lewactwo, że geje, że transwestyci, że BLM, ale nie było tak źle. W sumie naliczyłem tylko trzy-cztery rzucające się w oczy wątki, z czego dwa zupełnie zbędne i niezasadne. Pozwolę sobie wypunktować, bo pewnie kogoś, kto ma wątpliwości "jak wiele tego i czy warto?" to zainteresuje.
Historia "chłopaka ---> kobiety" się broni, bo to zwycięzca jednego z pierwszych turniejów e-sportowych, więc w sumie wyszło nawet ciekawie.
Czarny "wynalazca kartridża"? No niech będzie, że ujdzie, chociaż podejrzewam, że ten wątek jest znacznie głębszy, a takich historii "zapomnianych innowatorów" jest więcej, tylko że tamci nie byli murzynami. To, że o kimś zapomniano nie znaczy jeszcze, że swojego nie zarobił na patencie. No i te łzawe ujęcia z rodziną oglądającą zdjęcia dziadka, który coś tam sobie dłubał przy elektronice w garażu, albo zasnął na fotelu. Normalnie wzruszenie over 9000. Podobny montaż można spotkać w dokumentach o ludziach, którzy byli w obozach koncentracyjnych.
Czarny od EA Sports - no, tu już poleciano, bo typ trafił do dokumentu o Złotej Erze Gier tylko dlatego, że zaproponował by do kolejnej edycji Madden NFL dodać czarnych zawodników. W sensie żeby przyciemniono trochę kolor pikseli, z których zawodnicy byli zbudowani. I już. Brawa, aplauz. No niesamowite dokonanie, Romero czy Garriott i Miyamoto poczekają, lecimy na wywiad do Murzyna od Madden NFL. Na szczęście wątek jest krótki, ledwie kilka minut, no bo nad czym tu się dłużej rozwodzić? Gdyby gościu już nie żył, to rodzina mogłaby pooglądać jego zdjęcia i powspominać, a tak to trochę lipa, nie rozciągniemy.
No i osławiony wątek Gay Blade to już był mocny "over the top". Gra się ostatecznie odnalazła, na własne nieszczęście, bo okazała się po prostu słaba i najwyraźniej nie bez powodu została zapomniana, skoro nie reprezentuje sobą żadnych wartości (jest o niej artykuł w nowym CDA). Ile takich gier zostało zapomnianych i pamiętają o nich wyłącznie ich twórcy? Zapewne tysiące. No, ale tutaj dochodzi aspekt LGBT, więc najwyraźniej uznano, że to interesujące, ale opowieści o słabych grach, które z jasnych przyczyn wylądowały na śmietniku historii nie są interesujące. Jedynie przypadek E.T. się tutaj wyróżnia, ale on po części odpowiadał za przełom i jego wątek jest jak najbardziej zasadny. Wątek Gay Blade nie. A nawet jeśli o nim wspomnieć, to nie rozciągać go na kilkanaście minut.
Aby nie demonizować - te akcenty można przetrawić, bo o ile wydają się wepchane na siłę, to nie są długie (no, poza Gay Blade) i byłoby krzywdą dla "High Score", by oceniać dokument tylko przez ich pryzmat. Bo poza tym jest całkiem fajnie i soczyście, a realizacja jest tip-top, choć chwilami dopadały mnie lekkie ciary zażenowania przy niektórych ujęciach z "efektami specjalnymi". Są Space Invaders, jest Pac-Man, Mario, Sega vs. Nintendo, Final Fantasy, Mortal Kombat, Doom, no samo mięsko. Warto do obiadu obczaić.