Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 007
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Tak, na siedząco. Problemem może być jedynie to, że siedzimy na kanapie/sofie/wersalce/fotelu z oparciami, bo czasami gra oczekuje od nas podniesienia/szturchnięcia elementu, który znajduje się wirtualnie po prawej/lewej stronie naszego uda, ale nie sposób się tam dostać, bo siedzisko/oparcia nam ograniczają ruch pałek. Trzeba się wtedy lekko unieść w górę, zresetować położenie i dopiero działać, więc jakiś element gimnastyki jest. Ale to chyba ogólnie znany feler wśród graczy VR. Najlepiej byłoby grać na taborecie ;]
  2. No gap jest dość problematyczny, mnie też nie za każdym razem wychodzi, całość przelotu jest raczej "na styk" i do samego końca nie wiesz czy siądzie, więc profilaktycznie się dusi R2, by revertować i tego nie zmarnować. I bardzo dobrze, że jest na początku, bo jak już on wejdzie, to reszta jest kwestią wprawy i zależy już tylko od nas, więc to chwila moment. Znacznie bardziej by frustrowało, gdyby każdą próbę trzeba było nim kończyć.
  3. No to może ja. Ghost Giant Opowieść ciepła jak kapcie zimą. Głównym bohaterem jest pocieszny zwierzaczek (chyba kotek) imieniem Louie, który w obliczu niedyspozycji mamy postanawia jej pomóc w obowiązkach domowych. A ponieważ jest mały i słabowity, to na pomoc ruszamy my - trójpalczasty Duch Gigant. Gra jest silnie nastawiona na narrację, bo stara się nam opowiedzieć historię z morałem, co prawda nieco ukrytym, ale bez przesady. Będzie więc trochę dialogów i scenek rodzajowych, ale szczęśliwie nie trwają one na tyle długo, byśmy w tym czasie zdążyli się w goglach znudzić. Gameplay to trochę point 'n click połączony z manipulacją przedmiotami. No wiecie - tam coś popchniemy, przesuniemy, otworzymy, obrócimy korbką, ściągamy mieszkańcom dachy z domów, by zajrzeć do środka (a ci nic sobie z tego faktu nie robią) i takie tam. Scenek jest 13, ale niektóre z nich są albo krótkie, albo niewiele w nich interakcji i realnie oceniając będzie ich 7, może 8. Ale są przeurocze i wbrew pozorom trzeba troszkę pogłówkować, by akcję popchnąć do przodu. Dla ułatwienia przedmioty niezbędne do postępu mają złote elementy, więc trudniej je przegapić. Do tego każda (no, prawie) scenka posiada garść znajdziek dla ambitnych. Całość to zajęcie na ok. 4 godzinki (moja najszybsza platyna w karierze), więc trochę niedosyt, ale jak to mówią: lepiej niedosyt, niż przesyt. Gra byłaby idealna dla dzieciaków, ale tutaj duży problem może stanowić brak polskiej wersji. Poza tym zaszczepia ona w dzieciach złe wzorce, bo Louie jeździ samochodem, mimo że nie jest pełnoletni i nie ma prawa jazdy. A my jesteśmy zmuszeni mu w tym procederze pomagać (organizujemy sztuczny zarost i usuwamy przeszkody z drogi). A dorosły gracz? No, zrelaksuje się i czasami wytęży umysł, ale bez przesady. Z poradników na Youtube korzystać nie będzie okazji. Typowa gra na spokojny, miły wieczór w goglach. Zalecany kontroler: Move wymagane Język gry: Angielski (plus inne europejskie) Immersyjność: raczej przeciętna, bo jest całkiem statycznie Przystępność: Dostępne dla każdego, zero mdłości, ale brak polskiej wersji zawęża grono odbiorców wśród dzieci. Rekomendacja: Ogólnie jest tym, co widać, ale bardzo ładnie zrealizowanym (grafika, udźwiękowienie, dialogi). Jeden, dwa wieczory można poświęcić bez bólu, ale poczekać na grubą promocję, bo to raptem 4 godziny miłej, bezstresowej zabawy. Cena: 99zł (bazowa); realna wartość ok. 30zł.
  4. @elvis004 Robisz wallplant z przeciwległej ściany? To pomaga w nabraniu odpowiedniego speeda. Ogólnie to mniej więcej tak: 1. Nabijasz Special 2. Rozpędzasz się na rampie 3. Wyskakujesz (z przodem na krzyżaku) poza rampę) i robisz wallplant (im wyżej na ścianie, tym lepiej) 4. Od razu dusisz R2, by wylądować z powrotem na rampie nie tracąc rozpędu 5. Opóźniony boneless (praktycznie już poza rampą, trzeba indywidualnie to wyczuć) 6. W odpowiedniej chwili dusisz R2, tak, by wylądować już na przeciwległej rampie i utrzymać speed 7. Lądując robisz reverta i manual. 8 Lecisz na grind po przeciwnej stronie by złapać Roll in Chanell Gap, a potem już raczej z górki pozostałe dwa gapy. Coś w ten deseń:
  5. A ja pograłem trochę w demo Paper Beast, które leżało na dysku już od długiego czasu i wrażenia? Wydaje mi się, że mało reprezentatywny fragment gry wybrali na demo. W zasadzie nie za wiele mamy tam do roboty i możemy jedynie przejść kawałek pustyni, obserwować otoczenie i trochę pobawić się papierowymi zwierzątkami. W sensie potarmosić je i porzucać nimi jak brudnymi skarpetami do pralki. A to jest całkiem przyjemne, bo modele klawo reagują w zależności za który fragment ciała je chwycimy i ta fizyczność ma potencjał, tylko w demie nie ma gdzie i jak go wykorzystać. W ogóle gra niewiele wyjaśnia i stawia na narracyjny minimalizm, co może być zaletą, ale podobno powoduje też momenty, w których się zacinamy i nie wiemy co dalej zrobić (tak czytałem). Oglądałem też fragmenty całej gry, która w dalszej fazie oferuje trochę zagadek logicznych, zabawy żywiołami oraz kombinowania z progresem i o ile demo nie przekonuje mnie do tej gry, tak filmiki wyglądają już bardziej zachęcająco, więc pewnie w jakiejś promocji się skuszę. Demo to raczej należy traktować jako pokaz modelu technicznego gry i jej fizycznej obsługi. Poruszanie przy pomocy teleportu zapewnia komfort układowi trawiennemu (raczej zero mdłości), a szarpanki z papierowymi żyjątkami zaskakująco satysfakcjonująco się prezentują, bo całość wypada wiarygodnie pod kątem fizyki (złapiesz "konia" za nogę, to próbuje ją wyszarpnąć), tym bardziej, że proste modele a'la origami zapewniają sporą umowność i margines błędu, więc ewentualne błędy silnika fizycznego nie rzucają się w ogóle w oczy. No i podobno najlepiej grać na pałkach, ale z racji, że demo to prosty fragment pozbawiony większej interakcji, to można testować na padzie.
  6. @Voytec Nie w pełni. Chyba trzy misje są tylko dostępne w trybie VR, więc to raczej dodatek.
  7. Tak, na podstawie zdjęć wychodzi, że to V2, bo przycisk do regulacji jest u góry gogli. W starych modelach był od spodu.
  8. Kmiot

    Beat Saber

    A myślałem, że to ja odpierdalam tańce przed TV. Tymczasem Człowiek Guma mnie przerasta.
  9. Akurat RE7 nie obsługuje Move. Tak, wiem, kicha.
  10. Niby można się wstrzymać z Move'ami, ale według mnie one potrafią całkowicie odmienić odbiór VR. Takie gry jak Superhot VR, Blood & Truth, Beat Saber bez Move odpadają, a funu dały mi najwięcej. W ogóle Beat Saber to swoisty fenomen wśród gier VR, bo niedługo miną dwa lata od premiery, a autorzy stale grę wspierają i rozwijają (w tym miesiącu dodają multiplayer). W takiej niszy jak gry VR to coś rzadkiego. Nie no, pałki i Beat Saber musi być, nie wolno tego pominąć.
  11. Kurde, też bym się hamował przed zakupem używanych gogli, szczególnie zdalnie i opierając się jedynie na opisie od sprzedawcy. Od znajomego, albo chociaż z możliwością obmacania sprzętu to już prędzej, ale tak to jest trochę ryzyka, bo to jednak sprzęt, który nieumiejętnie traktowany można łatwo zajechać i zasyfić. To nie konsola, że postawisz i stoi. Nie wiesz kto i jak się z tym obchodził. Przemyśl to jeszcze pod tym kątem. 850zł wydaje się ceną ok jak an zestaw z pałkami, ale dużo zależy tutaj od stanu technicznego. Z drugiej strony brak gier to minus, bo nowe zestawy potrafią kosztować 950zł i co prawda nie ma tam pałek, ale są bundle z 5 grami (m.in. AstroBot i RE7, z czego ten pierwszy to typowy must-have), więc to trochę podnosi wartość. No i V2 mają kilka poprawek w budowie samych gogli - cieńszy, bardziej elastyczny przewód, zgrabniej umieszczone wejścia na słuchawki, inaczej rozlokowane przyciski, ale ogólnie to kosmetyka, z tym, że V1 są po prostu starsze modele (już nie produkowane) i bardziej prawdopodobne, że więcej w życiu przeszły. Jedyny istotniejszy element jaki kojarzę, to fakt, że centralka z V1 ma jakiś problem z sygnałem HDR i jeśli potem zechcesz zagrać w "normalną" grę na TV z HDRem, to każdorazowo będziesz zmuszony pobawić się kablami obrazu i pominąć centralkę. Ale jeśli nie bawiłeś się VR wcześniej, to pierwsza styczność potrafi być iście magiczna, polecam zaprosić znajomych, którzy też nie mieli okazji tego spróbować (i dobrać odpowiednio łagodne "lokomocyjnie" gry). Jedna z tych "domówek", których w życiu gracza nie zapomnę.
  12. Nie no, ogólnie @bluber pisze rozsądnie i wychodzi z propozycją poprawnej postawy, ale forum PE nie jest najlepszym miejscem na sensowne i pełne godności podejście, już nie wspominając o tym, że bez tego rodzaju DYLEMATÓW GRACZA ten zakątek internetu już by najzwyczajniej w świecie zdechł. A tak to się jeszcze jakoś kręci, dzięki tym wydumanym problemom.
  13. Gapy w sumie można zrobić i zapomnieć, ale Get There to sól tego rimejku, więc @XM. koniecznie spróbuj.
  14. Jasne, narysował kilkanaście mniej lub bardziej udanych komiksów, potem mocno spuścił z tonu, zaczął mieć jakieś dziwne loty i wyraźnie zabrakło pomysłów. Ale wciąż - kilkanaście komiksów nie czyni go filarem PE. Albo po prostu inaczej odbieramy określenie "filar". Kleju był co najwyżej artystycznym tynkiem na tym filarze.
  15. Wszystko fajnie, ale Yokho, Teruo i Kleja nazywać filarami redakcji to - delikatnie mówiąc - nadużycie. To już Playman był większą ostoją pisma.
  16. Panowie, DMC4 na PS3 jest grywalne? Jakieś problemy z fps-ami (jak było w przypadku Bayonetty), albo inne upośledzenie? Czy lepiej od razu postawić na Special Edition z PS4?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  2 więcej
    2. Dr.Czekolada

      Dr.Czekolada

      Nie chcę skłamać ale w jednym secret mission na ps3 framerate leciał, poza tym jak najbardziej grywalny.

    3. Bzduras

      Bzduras

      Jak masz PS4/X0/PC to atakuj Special Edition, jak masz tylko PS3 to DMC4 nie gubi ani klateczki, żelbet 60 od początku do końca.

    4. Snake_Plissken

      Snake_Plissken

      DMC 4 na PS3 jest grywalne, ale instalacja trwa 45 minut. :P Jak masz możliwość to lepiej brać na obecną generację Special Edition.

  17. Kmiot

    Wrzuć screena

    Nie, stoi na boku, ale sprytnie skadrowałem zdjęcie, by nie było widać nóżki, potem obróciłem w photoshopie i włala. Blasphemous.
  18. Kurde, cały czas miałem wrażenie, ze gdzieś już to słyszałem (mowa o kawałku od XM) i komentarze na YT mnie naprowadziły. Nic dziwnego, że mi się dobrze kojarzy. Odpowiednie fragmenty już wybrane, wystarczy puścić po kilka(naście) sekund dla porównania (schowałem w spoiler, by nie zaśmiecać). A już pozostając przy TLoU2, to mi chyba najbardziej zapadł w pamięć inny kawałek.
  19. Kmiot

    MMA

    Ładniusio mu nos przestawił tym gongiem xd
  20. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Tak, w sumie tak. Ale w to grałem jeszcze długo przed oryginalnymi DMC (na PS2 miałem tylko krótką styczność z jedynką), więc nie oceniałem jej przez pryzmat serii, tylko jako odrębny byt i slaszerek.
  21. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Im dłuższy wywód, tym mniej użytkowników go przeczyta, a potem zaplusuje, więc siedmiu (obecnie już aż dziesięciu) czytelników to i tak sukces. Ogólnie @kotlet_schabowy wyłuszczył sporo trafnych spostrzeżeń, a opinię ma solidnie uargumentowaną i przy dłuższej dyskusji mógłby mnie nawet przekonać do zgody oraz zweryfikowania własnych odczuć w stosunku do TLoU2. Tylko czy istnieje taka potrzeba? Już będąc w temacie, to ostatnio ukończyłem Devil May Cry 3 (ze składanki DMC HD Collection). Jakoś na początku roku postanowiłem nadrobić serię DMC, ale ze styczności z "dwójką" nie wyszedłem bez szwanku, bo chyba nikt nie wyszedł. Zraniła mnie ta gra wtedy i do tej pory coś mnie kłuje w boku na jej wspomnienie. Okropne poziomy, tragiczni przeciwnicy, a bossowie? Czułem się, jakby ktoś mi nasrał na talerz. Z powodu tej małej traumy długo zbierałem się z kontynuowaniem serii, bo rana się goiła, aż w końcu dojrzałem do tego, by wrócić. I och, zostałem ukojony w bólu, a niemiłe doświadczenia z "dwójką" są już daleko za mną i od tej chwili będą jedynie zabawną anegdotką. Początek DMC3 nie zapowiadał jeszcze rychłego odkupienia, ale z każdym poziomem, każdym zaszlachtowanym przeciwnikiem, każdym bossem mój entuzjazm pęczniał. Miejscówki w większości przypadków (i poza paroma wyjątkami) bardzo mnie połechtały i klimatu nie potrafię im odmówić. Dużo gotyckich akcentów, przepastnych komnat i długaśnych korytarzy, to lubię w tej serii. Plus te wszystkie bzdurne artefakty, które musimy umieścić w przedziwnych mechanizmach, by odblokować przejście dalej. Jakieś medaliony, kamienie szlachetne, magiczne wihajstry, bo tak. Eksploracja jest wreszcie przyjemna, nawet pomimo często wyraźnie upośledzonej kamery, która rzadko kiedy ułatwia nam zadanie, a już elementy platformowe potrafiły solidnie przetestować moją cierpliwość. Ale pal licho, zazwyczaj to i tak zaledwie dodatek dla chętnych. Troszkę też za dużo backtrackingu i powrotów do tych samych lokacji (+ boss rush). Ale mięso to warstwa szlaszerowa. Żaden ze mnie lew parkietu w tym gatunku, ale jeśli czuję soczyście siadające ciosy, to już zaczyna mi się podobać. System walki nie jest przesadnie skomplikowany, ale wystarczająco przyjemny w użyciu, by się nie nudził przez wiele godzin. No i udany patent z rożnymi stylami walki (Trickster i Swordmaster <3), szkoda jedynie, że nie ma możliwości zmieniać ich w locie, bo wtedy system walki rozwinąłby skrzydła parokrotnie. Gdzieś mi się obiło o uszy, że wersja na Switcha daje taką opcję, ale mniejsza z tym. Ogólnie w sferze walki DMC3 potrafi być bardzo satysfakcjonujący. No i bossowie. W przeważającej liczbie niezwykle udani, a walki z nimi to uczciwe, czytelne wymiany ciosów 1 vs 1. Jak sobie przypomnę żmudne krojenie przy pomocy jednego combosa/strzelania za długich pasków energii bossów z "dwójki" to aż mi się chce porzucić granie w gry. "Trójka" pod tym względem jest kilka klas wyżej, a przy odpowiednich umiejętnościach HP fazowców potrafi się kurczyć w ekspresowym tempie, więc o monotonii nie może być mowy. Szkoda jedynie, że ostatni boss (no dobra, prawie ostatni) to klasyczna klucha bez pomysłu. Nie do końca pasuje mi design Dante w tej części (wolałem wersje z DMC i DMC2 - tej abominacji), z kolei Vergil jest świetny i podoba mi się... jego głos No i fabuła + wstawki "filmowe". XDDDDD Absurd goni absurd, a mnie przechodzą dreszcze zażenowania. To znaczy: wstawki są tak głupie, że aż pachną zajebistością. Te wszystkie przeciągające się strzelaniny, równie spektakularne co nieskuteczne, efektowne, ale nieefektywne. Jeżdżenie na rakiecie z bazooki jak na deskorolce, gitara jako broń, walka przy pomocy motocykla, cyrkowe pajace, no kreatywności twórcom nie brakowało. Prychałem co chwilę, ale ogólnie łykam tę formę i doceniam, że komuś się chciało to projektować. DMC3 dało mi więcej przyjemności, niż mógłbym oczekiwać. Nie wiedzieć kiedy i po co zaliczyłem ją trzykrotnie. Dante x2 i raz Vergil, którego kampania jest niestety zrobiona po linii najmniejszego oporu. Liczyłem chociaż, że będziemy walczyć z Dante, a walczymy tylko ze sobą w czerwonej skórce. Trochę lipa. Ale pomijając to (i parę innych kwestii), było klawo jak cholera. DMC3>DMC>>>>>>>>>>>>>>>oglądanie streama Frostiego>>>>>>>>>DMC2
  22. Gram na Switchu, czytam książki, jestem już dorosłym mężczyzną.

    AchJ2rX.jpg

    1. Pokaż poprzednie komentarze  2 więcej
    2. michal

      michal

      pierwszego Harrego czytałem bodaj w 2006 w wieku 21 lat. Gazetka szkolna ma chyba wiecej wartości.

  23. To pewnie już wtedy odpaliłem ten level tylko z ciekawości i szybko o nim zapomniałem. Nie no, tylko w miarę realne miejscówki się w serii liczą. Jakieś spektakularne wymysły wyobraźni, przekombinowane i nieczytelne poziomy to mi się kojarzą już ze schyłkiem serii.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...