Jednak przeszedłem tego DMC2 xd
Chciałem nadrobić cykl DMC (dotychczas grałem tylko w alternatywnego DmC od Ninja Theory) i mimo wszystko głupio było mi tak zostawić dwójeczkę nieograną choćby w minimalnym stopniu. Tym bardziej, że jest krótka, więc bolało tylko przez chwilę.
Ciężki przypadek z tą grą. Do wyjścia w miasto jest jeszcze znośnie (co nie znaczy, że dobrze), potem festiwal (pipi)'ni nie z tej ziemi (czołgi, helikoptery), a następnie znowu znośnie. Bossowie to jakiś żart - są totalnie z kapelusza i z dwoma atakami na krzyż, a wielu z nich zniszczyłem strzelając niezagrożony ich atakami z drugiego końca areny, albo strzelając w powietrzu. Bo i po co wchodzić w kontakt. Niby jest rolka/unik, ale co z tego, skoro nie przerywa ona animacji wyprowadzonego własnie ciosu, więc Dante musi najpierw grzecznie pomachać mieczykiem, a dopiero potem odskakuje, przez co unik zazwyczaj jest spóźniony i zbędny.
Ostatni boss - tam już ładowałem w niego ołowiem całkowicie niehonorowo XD
Stale respawnujący się przeciwnicy to również katorga dla kogoś, kto chciałby samodzielnie poszperać po poziomach w poszukiwaniu "sekretów". Eksploracja jest przez to niezwykle uciążliwa. Wszystko jakieś senne, ospałe, bez charakteru i podkładu fabularnego. To nie jest tragiczna gra sama w sobie (jest tylko słaba), ale patrząc przez pryzmat jedynki to coś ewidentnie poszło nie tak.
Scenariusz Lucii czym się różni od tego Dantego?