Opowiem Wam pewną historię.
White Night [Switch]
Skusiłem się na kupno tej gry, bo jest aktualnie promocja na eShopie i kosztuje ona zaledwie 12 zł, a zawsze chciałem sprawdzić ten niezwykle intrygujący wizualnie tytuł. Wszędzie mrok i ciemność, a naszą najpotężniejszą bronią są ograniczone ilościowo zapałki, bo bez światła, które generują nie możemy zrobić nic, nawet nacisnąć klamki, o której wiemy, że tam jest, wszak staliśmy przed nią w chwili gdy zapałka nam zgasła. Je'bać logikę, w końcu to tylko gra, przyjmuję to do wiadomości.
Tytuł oczywiście inspirowany klasykami survival horrorów, najbardziej chyba Alone in the Dark. Czyli ustalone z góry ujęcia kamer, zmieniające kąt w określonych momentach. I - uwaga - sterowanie postacią ustosunkowane położeniem tych kamer. Już czujecie tę frustrację? Wiecie, ten moment, gdy idziemy sobie na czilu przez pokój, nagle kąt kamery się zmienia, dół staje się górą, postać nam zawraca na poprzedni ekran, a tam zawraca ponownie. I tak w kółko, póki nie wyuczymy się momentów zmiany kątów, by w odpowiedniej chwili zareagować. No i są duchy, które nas gonią, więc wypadałoby się poruszać po pomieszczeniach sprawnie, ale twórcy tego nie przewidzieli. Sprawy nie ułatwia również wszędobylska ciemność i zmieniające się układy pomieszczeń. Od czapy. Uciekasz przed duchem, a tu nagle okazuje się, że tędy już nie przejdziesz, bo ktoś postanowił przesunąć komodę. Albo taboret. I chu'j, ślepa uliczka, gotuj się na śmierć. I loading.
No właśnie. Gwóźdź programu. Gra na Switchu jest technicznym dramatem. Mnóstwo loadingów, w dodatku przeraźliwie długich, biorąc pod uwagę powierzchnię, jaką gra musi wczytać. I graficzny PRZEPYCH. Zwiechy loadingowe w trakcie przechodzenia do drugiego pokoju (przez otwarte drzwi) potrafią trwać dwukrotnie dłużej, niż jego pokonanie. Więc gra często wygląda tak: pięć sekund kontroli nad postacią, piętnaście sekund loadingu, zapętlić. Z duchami nie mamy jak walczyć, więc gdy na jakiegoś wpadniemy w ciemności, to gra od razu proponuje wczytanie ostatniego zapisu, a potem się zawiesza na 30-45 sekund, bo, uwaga, WCZYTUJE pomieszczenie, w którym przed momentem zginęliśmy. Horroru w tym niewiele, chyba ze poz względem technicznego wykonania. Natomiast na pewno sporo tu irytacji gracza.
Fabuła może i byłaby fajna, ale jej poznawanie leży w intencji i gestii gracza, bo wiadomo - poukrywana jest w dziesiątkach znajdziek (pamiętniki, listy, itp.). Ale jest ich za dużo w stosunku do czystego gameplayu. Podejrzewam, że gdyby podejść do sprawy rzetelnie i czytać wszystko, co znajdziemy, to 1/3 długości gry spędzilibyśmy na lekturze. Podejrzewam, bo po 2-3 godzinach udręki zrezygnowałem i usunąłem ten szmelc. Nie wiem jak to wygląda na dużych konsolach, ale wersję Switch omijajcie.