-
Postów
7 158 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
169
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kmiot
-
Trochę z opóźnieniem, ale włączyłem i w kilka minut dwa przyłożenia Australijczyków. To chyba tyle w kwestii "dowożenia"?
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Ooo, megaplakat! -
Nie mogę wyjść z podziwu, jakie to są TURY. Ja po niektórych zderzeniach to od razu bym poprosił o wózek inwalidzki, a oni poprawiają ochraniacz na zęby i grają dalej.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Gra na uczuciach Pawła Królikowskiego. -
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Ja na pocieszenie wytargałem to: Te rozległe opisy do Pokemonów i 14-stronicowa solucja do Golden Sun, gdy cały magazyn to raptem 52 strony xd Te okładki... -
Ważne, że Ty nie zniknąłeś ;*
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Chciałem dzisiaj kupić Pixela, ale kur'wa zobaczyłem tę okładkę jakiejś obsranej MOBY i mi się odechciało. Co się stało z tym magazynem, który kiedyś miał niebanalne okładki? -
Mam niezaplanowane wolne, więc BĘDĘ.
-
Faktycznie. Coś poszło ewidentnie nie tak. Sprawa ma z pewnością interesujące kulisy i za sto numerów dowiemy się w ramach "wspominek" jak do tego doszło, że w 2019 zabrakło Fify na okładce. Aha, dobrze, że Perez wrócił. Solidny człowiek na swoim miejscu.
-
Coś się tam zmieniło? A, wróć, przypomniałem sobie, że od sześciu części nic xd
-
Orzech do zgryzienia może być tylko twardy, nigdy ciężki ;] Na szybko on topic: przy MGSV bawiłem się całkiem przednio, bo jest gdzie i czym kombinować. Ale w sumie chciałbym ciut więcej MGSa w MGSie.
-
Przymierzałem się do Yakuzy, ale je'bią tego tyle, że mi się odechciewa. Remaki, spin offy, prequele, jeszcze jedna część nie wyszła, a już zapowiedziana kolejna, ech. Już sam nie wiem czy ewentualnie zaczynać od Zero, czy Kiwami 1. Pewnie dla kompromisu zacznę od niczego.
-
Zawsze może zacząć przygodę od Metal Gear Survive.
-
Metal Gear Survive możesz pominąć.
-
Mój też jeszcze idzie, dwa dni temu ostatnia informacja, że jest w USA u międzynarodowego przewoźnika. Ale ja też dość późno zamawiałem.
-
Ale siła i urok tego tematu chyba zawsze leżały w tym, że wrzucano tu autorskie screeny. Nawet (albo przede wszystkim) jeśli miały to być te kaleczne zdjęcia TV/konsoli z odpaloną grą. Coś niepowtarzalnego i Z DUSZĄ. Od cudzych screenshotów mamy google.
-
No ja to myślę, że to taki autorski temat Zdunka i z grzeczności nie wypada mu wchodzić w performens.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
W sensie co? Bo nie wiem co masz na myśli (albo nie widzę obrazka). Pixel powinien być w okolicach 51 numeru. Nie czytam go od jakichś dwóch lat, ale z ciekawości w sumie bym zajrzał. Jak się trafi gdzieś po drodze, to kupię. -
Wychodzi na to, że Polsat. U mnie będzie niewygodnie z godzinami ;/ https://programtv.naziemna.info/program/sportnazywo/p-rugby
-
Spoko, wreszcie może będę mógł spokojnie zasnąć. Buziaki chłopaki.
-
Ej, zabierałem się do tej gry tak w sumie od niechcenia, bo dostałem ją od kumpla, który wymiękł i odpuścił. I dałem się trochę zaskoczyć. Pozytywnie. Pierwsze wrażenie do najlepszych nie należy. Postać porusza się lekko, ale jednocześnie jakoś drętwo, a szlagi zadawane przeciwnikom nie mają mocy, nie czuć ich ciężaru, impetu. Zresztą sama walka też do specjalnie wyrafinowanych nie należy, szczególnie dla graczy, którym soulslike'owa mechanika zarządzania staminą nie jest obca. Oni odnajdą się tutaj natychmiast, choć większych emocji w trakcie starć nie odczują. Po kilkunastu minutach rozważałem rezygnację. Ale wiadomo jak to jest - im dalej, tym lepiej. Bo istotne są tutaj potyczki na słowa. Jezusie z Nazaretu i Maryjo, Matko Jezusa z Nazaretu! Ile oni gadają! Po prologu i dotarciu do pierwszego skupiska NPCów można zrobić sobie herbatę oraz położyć się, bo przez następne dwie godziny będziemy rozmawiać. Aż mi brakowało możliwości "sterowania konwersacją" za pomocą jednej dłoni (np. zatwierdzanie kwestii przy pomocy L1). System dialogów to klasyka gatunku (koło wyboru) i żadna innowacja, ale kwestie są napisane na tyle naturalnie, że słucha się ich przyjemnie. Parę logicznych upośledzeń by się znalazło, intonacja nie zawsze jest odpowiednia, kilka wątków się niepotrzebnie powtarza (rozmawiamy o tym samym, tylko przy pomocy innych słów), ale to było raczej nie do uniknięcia. Faktycznie: proporcja "akcja/rozmowa" jest na początku gry niebezpiecznie zachwiana na korzyść tej drugiej i nie zdziwię się, jeśli to właśnie w tym miejscu wielu graczy odpadnie z racji mozolnego tempa. Szczególnie osoby ze skłonnościami do nałogowego wyczerpywania wszystkich dostępnych kwestii w obawie, że przegapią jakąś istotną informację. Pewnie, technicznie Vampyr niedomaga ostro, bo dręczyły mnie długie loadingi i kilka innych drobnostek wymagających optymalizacji. Serio trzeba było osobny loading screen, by wczytać dwa pokoje na krzyż? Żeby świat gry był jeszcze jakiś ogromny, to mógłbym zrozumieć. Ale ten Londyn jest niewielki i skondensowany. Sprintem oblecisz go po obrzeżach w pięć minut. To samo w sobie nie jest wadą, bo nie jest potrzebna większa mapa, ale dziwi trochę jej poszatkowanie. W dodatku jego konstrukcja jest mocno umowna. Pełno tutaj drzwi i bram zamkniętych "BO TAK", aż dotrzemy do odpowiedniego punktu w fabule. Wtedy nagle okazują się otwarte. Albo zawsze bawi, jak wbijasz komuś na kwadrat i od razu opier'dalasz mu szylingi z szuflad oraz inne szpargały czy chemikalia z kredensu, a ten nieborak stoi bezsilny i się temu przygląda. Potem pogadacie jakby nigdy nic, dasz mu jakieś lekarstwo na przeziębienie, on bezgranicznie wdzięczny, mimo że właśnie splądrowałeś mu mieszkanie i elo, bywaj, sam trafię do wyjścia. Logika gier mocno xd Wszystko to usuwa się w cień, bo na pierwszy plan wchodzi udany nastrój opowieści i klimatycznie naszkicowany Londyn gnębiony epidemią. Z artystycznego punktu widzenia trudno projektantom cokolwiek zarzucić. Do tego dochodzi oszczędna (IMO aż zbyt oszczędna) muzyka, która subtelnie potrafi przyciągnąć uwagę. Pierwsza wizyta w szpitalu i towarzysząca jej muzyka przynosi nadzieję. Fabuła? Wystarczająco angażująca i napędzająca do działania, aczkolwiek do wybitności jej sporo brakuje. W jakimś stopniu kreujemy ją sami, bo stale decydujemy o życiu i śmierci innych NPC. Niektóre wybory moralne mają swoją wagę, inne są błahe, ale system jest bardzo elastyczny. Możemy wykończyć całą dzielnicę, a gra i tak jakoś to przełknie i popchnie nas do przodu. Oczywiście jedyną słuszną drogą jest ścieżka pacyfisty i zaliczenie gry bez zabijania choćby jednego NPC. Problem w tym, że to właśnie ich krew jest najlepszym dostarczycielem punktów doświadczenia niezbędnych do rozwoju postaci. I znów: umiesz w soulslike - poradzisz sobie nawet na niskim levelu bohatera (żaden ze mnie wyjadacz, a zginąłem może z pięć razy, a od połowy gry tylko raz); nie umiesz w soulslike - to, ku'rwa, nie wiem, pewnie się potkniesz kilka(naście) razy i tylko od uporu zależy, czy się podniesiesz. Z drugiej strony, zabijając NPC robi się zbyt łatwo i wyzwanie idzie na stosunek płciowy. W sumie oczekiwałem gry 6/10, a subiektywne odczucia mam o dwa oczka lepsze.
-
W sumie zmieniłbym fotel.
-
Nawet mi nie mów, bo sam przez chwilę (ale tylko przez chwilę) rozważałem zakup Oculus Questa tylko dla Beat Sabera właśnie (choć pewnie i tak bym się nie ograniczył tylko do niego), bo kusiła mnie wizja autonomicznego sprzętu, na którym mógłbym pomachać mieczykami gdziekolwiek jestem xd Gogle i Beat Saber w formie przenośnej? Dajcie mi to. Póki co mój zapał trochę zmalał, bo Quest ma swoje problemy technologiczne, ale mam sprawy na oku i obserwuję jak się rozwijają. Taa, z tego co twierdzą twórcy, to już kwestia ułomnego sprzętu, bo to hardware w całości odpowiada za tracking i oni nie mają na to wystarczającego wpływu. Mogą grzebać w kodzie, ale to i tak na niewiele się zda, jeśli kamera źle zinterpretuje ruch, żyroskop zawiedzie na ułamek sekundy od intensywnego machania, czy diabli wie co jeszcze. Cóż, Move to sprzęt z poprzedniej generacji, ma swoje lata i z pewnością nie jest idealny, szczególnie gdy wymagana jest taka precyzja i szybkość jak w Beat Saberze. Do poziomu Hard to nie stanowi jeszcze aż takiego problemu, bo obciążenie nie jest wielkie, ale na Expercie i powyżej może już chwilami frustrować, kiedy wiesz, że ruch wykonałeś poprawnie, ale tracking zawiódł. Prostota zasad, przystępność, intuicyjność, poczucie postępu. Kiedyś na pierwszej stronie wklejałem filmik z życzeniem, że "kiedyś tak będę wymiatał" i nie do końca sam w to wierzyłem, a teraz takie coś to ledwie rozgrzewka i w sumie skill przyszedł sam z siebie, wystarczy odpowiednio dużo pograć. To dostarcza wiele satysfakcji. Proporcjonalnie do ilości przelanego potu. Polecam grać w czymś w rodzaju bandany (jak Solid Snake) na czole, która wchłania pot. Zawsze to lepsza higiena dla sprzętu ;] Dzięki. 15 kawałków Expert na S to w zasadzie lajt, a im więcej utworów dostępnych (DLC i bonusy), tym łatwiej, nawet nie musiałem się napinać, samo wpadło. Już trudniej było o 15 kawałków Expert na Full Combo, bo tutaj często dawała o sobie znać ułomność sprzętu i trackingowe zawahania. Jadnak najczęstszą przeszkodą na drodze do platyny jest ten jeden kawałek na SS, cała reszta wpada sama z czasem.
-
2/6, bo tylko dwa utwory mnie odrobinę roztańczyły, choć bez żadnych parkietowych ekscesów. To trochę taki powrót do fazy początkowej, gdy Beat Saber miał tylko bazowe utwory, ale po tym jak zostaliśmy rozpieszczeni fajnymi DLC, to w porównaniu z nimi darmowy OST3 brzmi nieco "budżetowo". Pegboard Nerds ma obiecujący początek, ale później to zaprzepaszcza. Boom Kitty po klimatach "Piratów z Karaibów" (bazowy OST) teraz uderza w "Aladyna", ale wypada o klasę niżej i nie ma się ochoty po wszystkim zakładać turbanu na głowę. PIXL i Slippy to w ogóle kur'wa nie wiem co to jest. Monotonne łupanki nie silące się nawet na zmianę tempa to zupełnie nie mój gust. Honor ratują jedynie Origins od samych twórców gry (Jaroslav Beck i Jan Ilavsky), który to utwór sam w sobie nie jest wirtuozerski, ale twórcy rozumieją jego przeznaczenie - gra muzyczna- więc musi mieć parę niezbędnych elementów: zróżnicowane tempo, dobre wejścia i przejścia, chwytliwy beat, pewną uniwersalność. Ale pierwsze wrażenie najlepsze zostawił po sobie Morgan Page. To ten utwór z oklepanego gatunku "miły popowy beat i żeński wokal", który momentalnie wpada w ucho. Z autopsji wiem, że tego typu kawałki najszybciej się nudzą, no, ale mówimy teraz o pierwszym wrażeniu. Fajnie mi się przy nim ciachało. Mam jednak problem z mapowaniem utworów, bo kilka razy przeleciałem wszystkie kawałki (na Expercie) i żaden jakoś specjalnie nie zwrócił mojej uwagi pod kątem układu bloków. Nie było efektu "wow, to fajny fragment". Nie wiem, jakieś takie bezpieczne te schematy, jakby zabrakło inwencji. To tylko wzmacnia poczucie "powrotu do bazy", bo pomysłowością mapowania te nowe utwory nie przeskakują tych z podstawki. Oba DLC wypadły w tym względzie o dwie klasy lepiej. Oprócz nowych utworów twórcy dodali do tej aktualizacji parę bajerów wizualnych. O teraz można dowolnie zmieniać kolor mieczy/ścian/oświetlenia (co zresztą da się zauważyć na filmikach wyżej). Co prawda w tej kwestii jestem tradycjonalistą, bo dla mnie defaultowy układ kolorystyczny jest już intuicyjny, ale to miły dodatek dla niektórych i znaczne ułatwienie dla osób z zaburzeniami czy upośledzeniami wzroku. Można też dowolnie zmieniać areny/tła. Poza tym parę pomniejszych usprawnień i ułatwień w obsłudze. Ogólnie z miesiąca na miesiąc Beat Saber się rozrasta i zyskuje, więc zakup staje się coraz bardziej usprawiedliwiony. Jednak zgadzam się, że bez dema wciąż trudno będzie przekonać nieprzekonanych. Ale na party z VR ta gra jest idealnym wyborem.