Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 007
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Kmiot

    Konsolowa Tęcza

    Niektóre tematy na forum są na tyle płynne, że pozwalają na pewną dowolność, ale nie od dziś wiadomo, że Asaxowi zdarza się odpływać w natarczywym promowaniu SoT. Pozytywna podjarka to nic złego, ale jest jakaś granica dobrego smaku w próbach zarażenia tym innych. Można raz, drugi, ale przy kolejnym już niewielu potraktuje to poważnie i się zainteresuje, nawet nie wywołuje dyskusji. Tym bardziej, że SoT ma przecież dedykowany temat, ale z tego co widzę Asax pisze tam sam ze sobą (ostatnia strona: siedem postów, pięć Asaxa) i najwyraźniej nie może się pogodzić, że SoT nikogo. Asax, nie idź tą drogą.
  2. No jak będziesz w ten sposób pisał, to na pewno nas zamkną.
  3. Trzeba przyznać, że coś się tam w świecie VR ciągle dzieje i to jest miłe ze strony twórców. Wiadomo, że pierwsza generacji sprzętu to swoiste przetarcie i gogle mają swoje ograniczenia, felery, ułomności i zasługują na wyrozumiałość, ale już nawet teraz można powiedzieć, że ogółem test wypadł dobrze z porywami na bardzo dobrze. Dzisiaj sobie pykałem w Mossa (jak ta myszka jest słitaśnie animowana ) i pamiętacie te chwile w pierwszych grach 3D (szczególnie w skradankach - np. MGS, Tenchu), gdy odruchowo wychylaliśmy się przed TV by zajrzeć za róg? Teraz przy grze na VR fajnym jest to, że takie wychylanie ma wreszcie sens i rzeczywiście dzięki temu znajduje się sprytnie poukrywane znajdźki.
  4. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Nie ma to jak wyciągnąć jakąś zakurzoną grę za grosze i odrobinę nadrobić zaległości. Wczoraj skończyłem wyciskać ostatnie soki z: Sleeping Dogs: Definitive Edition [PS4] Backstory: Kiedyś, jeszcze na PS3 grałem w demo tej gry i wrażenia miałem na tyle dobre, że za każdym razem miłe skojarzenia odżywały, gdy okładka Sleeping Dogs się przewijała przed moim wzrokiem. No to cyk, dodaj do koszyka i gramy. Umówmy się. Rodowodu z zeszłej generacji nie udało się ukryć, jednak trudno powiedzieć żeby gra miała się czego wstydzić i była w jakikolwiek sposób brzydka. Hongkong potrafi urzec tym swoim orientalnym urokiem i hipnotyzującą kolorystyką. Próżno tu szukać przygnębiających i szarych dzielnic, bo klimat tworzą setki neonów, tysiące lampionów, fikuśnych latarni i innych źródeł światła, które zyskują na powabie szczególnie w trakcie opadów deszczu. Oczywiście nie jest to żaden graficzny i wydajnościowy top, ale kilkadziesiąt godzin tam spędziłem i chyba ani razu się nie skrzywiłem z niesmakiem z powodów wizualnych. Na ulicach dzieje się sporo, choć jeśli się przyjrzeć, to widać, że to taki sztuczny tłum, masowy flash mob, bo wielu mieszkańców kręci się w kółko, idzie w ścianę, odbija się od niej i idzie w kolejną, a kierowcy to klasyczne ofiary wylewu, którym nigdy nie można ufać, bo zawsze skręcają w najbardziej niepowołanych momentach. Skasowanie staruszka na masce samochodu nie budzi w ludziach większych emocji, skasowanie czterech kolejnych również. No, chyba że w pobliżu był akurat patrol policyjny, to będziemy zmuszeni skręcić dwa razy, aby zgubić ewentualny pościg. W ogóle stróże prawa nie stanowią tutaj wyzwania, choć na najwyższym poziomie pościgu włącza im się tryb demolki i ofiary cywilne idą w tysiące, aż zabawnie się to obserwuje. Model iksde jazdy. Dno i wodorosty. Nawet nie wiem do czego to porównać, klocki w Tetrisie miewają większą bezwładność, ale - o dziwo - pod koniec gry na tyle zdążyłem przywyknąć, że nawet odnajdywałem w prowadzeniu pojazdów odrobinę przyjemności (nie tylko ze względu na chińskie stacje radiowe). Nadal uważam, że to dramatycznie słaby element gry (kolizje xd), ale nauczyłem się z nim żyć, jak głupim współlokatorem. Fabuła żadnej nagrody za innowacyjność czy oryginalność nie zgarnęła i wcale mnie to nie dziwi. Policjant pod przykrywką infiltrujący przestępczy świat, to utwór ograny na każdym instrumencie. Wiecie - jesteśmy rodziną, lojalność jest ważna, coraz głębsze brnięcie w mafijne szambo, aż w końcu nie wiadomo już czy wciąż jesteśmy po stronie prawa, czy jednak nie wiedzieć kiedy przeszliśmy na ciemną stronę. Ale mimo wszystko opowieść podana jest tutaj z biglem, bohater dość charakterny, który w słowach i czynach się nie certoli, więc ogólnie scenki ogląda się z przyjemnością i jedynie w trakcie "randek" (misje poboczne) zdarzało mi się przebierać nogami z zażenowania. Poza tym nastawcie się na duże stężenie wkur'wionych chińczyków drących piz'dę w tym swoim zabawnym języku, jakby ktoś się na przemian krztusił i mu się czkało. Ogólnie fabuła raczej nie przeciąga na siłę i choć ma swoje słabsze momenty pozbawione tempa, to jak na tak krótką opowieść sporo tutaj udanych misji (w tym dwie ostatnie), którym nie sposób odmówić intensywności, spektakularności i krwawej otoczki. No właśnie, chwilami Sleeping Dogs to prawdziwie krwawa łaźnia, szczególnie, gdy do akcji wkraczają narzędzia ostre - noże i uwielbiane przez chińczyków tasaki. System walki to sprawdzony model "Batman Kontruj Trójkątem Arkham [wpisz dowolne]". I zdaje egzamin, zakładając, że gracz nie jest jeszcze nim zmęczony, bo od jakiegoś czasu był (jest) pchany w co drugą grę tego typu. Twórcy co jakiś czas dorzucają do niego jakiś nowy element bądź mechanikę, więc przynajmniej na jakiejś płaszczyźnie udaje się walkę co kilka godzin odświeżyć. A jest całkiem widowiskowo, jak na grę w stylu kung-fu przystało. Wei Shen (nasz heros) łamie przeciwnikom kończyny na różne sposoby i faktycznie ma całkiem obszerny wachlarz możliwości na zrobienie wrogom kuku. Elementy parkourowe, ciosy szybkie, mocne, kombosy, rzuty, ciosy w chwycie, broń biała, pasek adrenaliny, który spełnia kilka funkcji. Dodaj do tego wykończenia z elementami otoczenia, które są ucztą dla oczu, bo nie ma to jak zawiesić nieszczęśnika za żebro na haku, innemu zrzucić na głupi ryj silnik z żurawia, albo klasycznie kilka razy spróbować zamknąć drzwi samochodowe z czyjąś głową w nieodpowiednim miejscu, a dokończyć kopiąc w nie z impetem. System walki jest tutaj sednem zabawy i trzeba przyznać, że to najbardziej solidny element mechaniki gry. Gorzej wypada strzelanie, bo i wymian ognia w grze nie zabraknie. Cover shooter nie budzi większych emocji. Sprawę próbują ratować motywy bullet-time'owe, ale na dłuższą metę nie zdają egzaminu, bo zmuszają do wyjścia zza osłony, a przewagi nie dają wiele. Strzelanie odrobinę lepiej sprawdza się w trakcie pościgów samochodowych, bo o ile mechanika nadal nie zachwyca, to przynajmniej jest spektakularnie (kraksy i wybuchy). Co poza tym. Niezdzieralna i miałka klasyka gatunku, czyli powtarzalne misje poboczne (przy wielu z nich ziewałem srogo, bo raptem kilka ma jakiś polot), zestaw wyścigów (które testują wyłącznie naszą tolerancję na gów'niany model jazdy), dziesiątki poukrywanych znajdziek (szczęśliwie na pewnym etapie wszystkie pojawiają się na mapie, więc raczej nie utkniesz biegając jak kurczak z odrąbaną głową za jedną brakującą skrzynką), pseudo randki (jak już wspomniałem - istny cringe fest), karaoke (łatwe, ale jest "Take on Me" A-Ha), hakowanie (proste minigierki), walki kogutów (banalna loteria), jest nawet turniej walki stylizowany na stare filmy kung-fu (to akurat całkiem fajne). Są też dwa odrębne DLC, ale póki co zaliczyłem tylko ten z duchami i czymś a'la zombie (odmienna stylistyka, ale rozgrywka przebiega tak samo; no i krótka - godzina zabawy, albo dwie, jeśli się chce wycisnąć z niej 100%). Ogólnie gra nie robi na starcie powalającego wrażenia i nie oszałamia, ale - jak to mówią - zyskuje przy bliższym poznaniu. Na tyle, że skusiłem się nawet na wyduszenie z niej 100%. Czasem mam taki kaprys. Kilka razy byłem zmuszony mocniej zacisnąć zęby, ale przez większość czasu (licznik mówi, że całość zajęła mi 33 godziny) przyjemnie czyściło się mapę.
  5. Oczywiście, że 30 godzin w Into the Breach to i tak doskonały wynik, bo to świetna gra; taka nawet nie tyle mini strategia, co logiczna układanka, a że nie cieszy w nieskończoność... cóż, a która gra to potrafi?
  6. Fajna, sam spędziłem przy niej blisko 30 godzin i to już była jakaś bariera, gdy przestała mnie bawić w takim stopniu, jak wcześniej. Można ładnie kombinować ze składami drużyny, jednak powtarzalność misji w pewnym momencie zaczyna dawać mocno w kość. Te zawsze się wizualnie jakoś różnią, ale cele i przeciwnicy już nie są w stanie zaskoczyć. No i cztery wyspy to na tym etapie już trochę za mało. Jednak gierka tip-top, warta solidnego ogrania i każdej złotówki na niej wydanej.
  7. Kmiot

    Zakupy growe!

    No fajne, fajne gierki, ale możemy już wrócić do dyskusji o tym, kto powinien wrzucać nasze gacie do pralki? Czy może zrobić to ktoś inny, czy musimy to robić osobiście?
  8. Kmiot

    Beat Saber

    Gość od razu zaczął od Experta. Od 3:30 próbuje dwukrotnie Expert+, ale ten poziom trudności to jest masochizm niezależnie od kawałka. Od 5:40 Hard z modyfikatorem "Znikające strzałki", czyli kierunek cięcia pojawia się tylko na początku, a potem znika, więc musisz skupić się na dalekim planie i zapamiętywać układ. Od 6:40 Expert, ale z modyfikatorem Faster. I tutaj muzyka rzeczywiście jest szybsza (a co za tym idzie, układ też), bo kawałek jest przyspieszony o 120, albo 130% Od 7:50 Expert, ale włącza "Practice Mode", gdzie możesz dowolnie regulować prędkość utworu - on go podkręca jeszcze bardziej, do 150%. Od 8:40 wraca do zwykłego Experta, bez modyfikatorów.
  9. Kmiot

    Beat Saber

    To nie tak. Utwór ma cały czas takie samo tempo, jeśli posługiwać się jedynie uchem. To wyłącznie takie wrażenie większej prędkości, bo układy są tak dopasowane, że na wyższych poziomach bloki suną w naszym kierunku szybciej, bo jest ich więcej, są ciaśniejsze, bardziej wymagające i więcej dźwięków znajduje odzwierciedlenie w naszych wygibasach. Tutaj masz przykładowo ten sam kawałek na Hardzie: I na Expercie: Różnica jest spora, szczególnie, że takiego Harda zaliczyłem na full combo/S już przy drugiej, czy trzeciej próbie, a Expert do tej pory stanowi dla mnie wyzwanie. Ale samo tempo kawałka w słuchawkach się nie zmienia, tylko ścieżka jest szybsza i bardziej pokręcona. Od wyższego tempa muzyki jest specjalny modyfikator (to nimi bawi się gość of filmiku z Crab Dance) i tzw. Faster Song można włączyć na każdym poziomie trudności. Tutaj Expert + Faster: Nie. Monstercat jest pierwszym płatnym DLC. 56 zł za 10 utworów, albo pojedynczo za 8,25zł. Jedynie dzisiejszy Crab Dance jest darmowy. Ot, twórcy od czasu do czasu dorzucają jakiś gratisowy utwór dla wszystkich (to już trzeci od premiery), ale te większe i istotniejsze paczki są i będą płatne. Warto zwrócić uwagę, że aktualnie na PS Store jest dostępna podstawka za 125zł, albo podstawka + DLC za 169 zł, więc w pakiecie odrobinę taniej.
  10. Kmiot

    Beat Saber

    Była w związku z tym kawałkiem ankieta na twitterze i obiecali, że jeśli będzie 10 000 głosów za, to dodadzą utwór. Jak obiecali, tak zrobili. Kawałek podobno w jakichś tam kręgach kultowy, ale się nie znam. W każdym razie łatwy to on na Expercie nie jest xd Przy okazji okrzepłem trochę z całością pierwszego DLC i podtrzymuję, że zestaw kawałków jest zauważalnie trudniejszy od tych podstawowych. Po części wynika to z ich długości, ale też tempo jest wyższe, klocków jest więcej, układy bardziej wymagające. Już Hard potrafi dać wycisk, jeśli zamyślimy sobie lecieć na full combo, a na Expercie to w zasadzie tylko w przypadku We won't be alone zbliżyłem się do fulla (choć i tak nikt mi nie uwierzy, że jedyną skuchę miałem, bo gra zgubiła trakcję miecza ) Reszta kawałków to bliżej lub dalej, ale czuję, że z postępami. Dzisiaj wreszcie udało mi się w ogóle zaliczyć Till it's over na Expercie, bo o ile większość utworu mam opanowane, to te szybkie fragmenty (ze ścieżkami raz z prawej, raz z lewej) są moim katem - jeden krzywy ruch i cała sekcja mi się sypie, trudno się pozbierać. Gdzieś w międzyczasie zaliczyłem też kampanię, bo po treningu jaki funduje Monstercat DLC, staje się ona w zasadzie banalna. No i zaczynam się przekonywać do hejtowanych przeze mnie na początku utworów - Overkill i Rattlesnake mają swój ciężki urok, This Time w sumie też. Lubię je sobie od czasu do czasu odpalić i ponapier'dalać w te klocki z całej pety.
  11. Kmiot

    Zakupy growe!

    No biedny ten marzec. W kwietniu się popraw, bo wstyd.
  12. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    20 minut i po krzyku, przynajmniej nikt nie tańczył na scenie. Było ok, chociaż zabrakło jakiejś dzidy. Zaskakująco dużo VR, większość to pewnie popier'dółki, ale może kryje się tam gdzieś choć jedna perełka.
  13. Kmiot

    The Messenger

    No dobrze, ale to dodatkowe 15$. Z 35$ robi się 50$. Rzadko zamawiam coś spoza LGR, wiec pytanie: odprawa celna z jakimi ewentualnymi kosztami się wiąże?
  14. Kmiot

    The Messenger

    Tak jak Ukukuki mówi, preordery zamykają 2.04. Ja się jeszcze wstrzymam tydzień, może wpadnie luźna gotówka to będę dziwny i klepnę obie wersje.
  15. To rzymska dwójka. W sensie druga strona od tyłu.
  16. Kmiot

    Beat Saber

    Dobra, jest trudniej xd 2-3 kawałki na Expercie są w zupełności do ogarnięcia na Fulla przy kilku podejściach (choć i tak są zauważalnie trudniejsze od tych z podstawki), ale na takiego Stonebanka to pewnie sto prób byłoby dla mnie za mało. Możliwe też, że jestem na to za stary. Ale spoko, małymi kroczkami i może jeszcze w tym roku się uda. Tymczasem Beat Saber sprzedał się już w milionie kopii (co jak na indyka VR jest wynikiem pod sufit) i z tej okazji popełniłem mema.
  17. Kmiot

    Beat Saber

    No ja też już naparzam. W moim przypadku ten Music Pack to 7/10 kawałków. Do wymienionych wyżej czerstwych Overkill i Rattlesnake dorzucę jeszcze kiepski Kayzo - This Time. Wszystkie trzy mają udane melodyjne momenty, ale z chwilą gdy (parafrazując mema) ktoś zaczyna napier'dalać kijem w pralkę to czar pryska. Rozumiem próbę urozmaicenia playlisty, ale nie wiem komu to się będzie podobać. Szczególnie szkoda mi potencjału Rattlesnake, bo ten ma niegłupi, charakterystyczny początek i gdyby odpuścić te łupankowe motywy, które psują całe wrażenie to były kolejny udany kawałek. Dwa utwory, które Cwieri wrzucił to oczywiście zupełnie bezpieczne wałki i wpadają w ucho od pierwszego usłyszenia, ale mi jakoś bardziej podeszły Stonebank i Tristam, szczególnie ten drugi to póki co mój TOP. Dawno nie grałem, więc z braku trening dzisiaj odpaliłem sobie na relaksie Hardy (spokojnie, nie spieszy mi się, na dłużej starczy) i większość kawałków wymaksowałem S/Full, do Experta może jutro podejdę, chociaż z tego co widzę to niektóre układy są zdrowo przegięte. Taki Stonebank ma w tym wariancie ponad 1000 gęsto usianych bloków, więc jest się gdzie potknąć, powodzenia xd
  18. Kmiot

    The Messenger

    19 marca będzie można już składać preordery na stronie, którą Chmura podał wyżej. Wersja Switch i PS4 (która ma się ukazać jeszcze w tym miesiącu). Edit: nowa strona, więc wklejam link ponownie: https://specialreservegames.com/
  19. Kmiot

    Beat Saber

    Mogliby. Trudno powiedzieć ile to pracy wykroić kawałek gry z pełnej wersji i udostępnić jako demo, ale znając ich niewielką liczebność oraz moce przerobowe za tym idące, to nie ma kto się takim czymś zająć. Mają pełne ręce roboty, bo od trzech miesięcy walczyli o dodanie kolejnych kawałków (które ponoć były już gotowe w grudniu, a jednak coś się opóźniło), pracują jednocześnie nad obiema wersjami (PC i PS4), by je jakoś ujednolicić, więc kłopoty przy jednej oznaczają opóźnienie przy drugiej. Poza tym nie ma powodu by dodatkowo kogokolwiek do gry zachęcać, ani dawać promocji, skoro Beat Saber i tak był najczęściej ściąganą grą w kategorii PSVR w lutym.
  20. Kmiot

    Beat Saber

    Jeszcze dwa dni, tymczasem wyciekła domniemana playlista pierwszego Music Packa. Nie wiem kim/czym jest Monstercat, ale maczał w tym palce. Po szybkim i pobieżnym przesłuchaniu pierwsze wrażenia mam mieszane, ale z opiniami wstrzymam się do momentu, gdy usłyszę te kawałki ze słuchawkami na uszach i mieczami w dłoniach. Chociaż takie Feint czy Muzzy od razu wpadają w ucho, na podobnej zasadzie co Escape z podstawki.
  21. Kmiot

    Tumble VR

    Dział licho przędzie w kwestii tematów, więc trochę zrobię sztuczny tłok. Bo, kurde, zaskakująco dobra ta gra i już piszę dlaczego. Jej założenia brzmią trochę popier'dółkowato, bo w teorii chodzi tutaj o układanie wież z klocków, ale ekipa Supermassive Games (Until Dawn) wycisnęli z tematu chyba wszystko. Mamy więc klocki o różnych kształtach, wadze i fakturze. Wszystko super intuicyjne, bo bierzesz klocek z kamienia i od razu wiesz, że jest ciężki, więc wiatrak go nie strąci, co innego styropianowy - ten jest lekki i nie przeciąży ci znacząco wieży w którąkolwiek stronę, za to jest duży powierzchniowo i ładnie dodaje centymetrów do wieży. Dostajemy blisko 80 poziomów (a każdy wypada zaliczyć 2-3 razy, by zgarnąć wszystkie medale), ale aby nie było nudno, to jest wiele wariacji zasad i każdy level stara się czymś wyróżniać. Są liczne przeszkody - lasery, wiatraki, grawitacyjne panele, katapulty plujące co jakiś czas kulą burzącą, ścianki do ominięcia, poprzeczki, rotujące platformy, itp. itd. Dodatkowo nie zawsze chodzi o to, by budować wysoko. Czasem trzeba po prostu upchać na platformie jak najwięcej klocków. Innym razem budować mosty między kolejnymi platformami. Od czasu do czasu pojawia się coś w rodzaju zagadki logicznej (puzzli), gdy dostajemy do dyspozycji kilka różnych klocków i musimy wykminić jak je ułożyć, by uzyskać wymaganą wysokość. Są tez etapy, w których chodzi o jak najbardziej twórcze wyburzenie wieży - rozmieszczamy w jej newralgicznych miejscach trzy miny, detonujemy i liczymy na to, że wieża runie, a klocki rozlecą się na tyle, by zapunktować. Osobiście akurat nie przepadam za tymi poziomami, ale na szczęście można je cheatować i tuż po detonacji popychać wieżę... własną głową XD (uwaga na TV!). Są też wszystkim znane zabawy z laserami i "skomplikowanym systemem luster", czyli klasyka gatunku - należy tak pokierować wiązkę, by ominęła przeszkody i dotarła do celu (The Talos Princi'ple dla ubogich). Wreszcie sporadycznie pojawiają się poziomy sekwencji, gdzie klocki należy ułożyć w określony kształt lub w konkretnej kolejności, ale jaki jest klucz - to już należy wywnioskować we własnym zakresie (obrazek? działanie matematyczne? ciąg kolorów? układ symboli?). Pewnie o czymś zapomniałem, ale to nie zmienia faktu, że twórcom pomysłów nie zabrakło i nawet jeśli niektóre motywy się powtarzają, to nie na tyle, by zdążyły się znudzić, bo są przeplatane innymi wyzwaniami. Co najważniejsze w tego typu grze - modelowi fizycznemu nie można niczego zarzucić. Klocki zachowują się naturalnie - gumowe mają super przyczepność i można je położyć nawet na pochyłej platformie, a te plastikowe pięknie się po niej zsuwają. Grafika schludna i spełnia swoje zadanie, szybko nauczymy się rozróżniać klocki i ich specyfikę tylko na nie patrząc. Muzyka... no cóż, jest i najwyraźniej stara się po prostu nie irytować. Grać można zarówno za pomocą Dual Shocka, jak i pojedynczą pałką Move, a trzymane w ręce klocki obracamy intuicyjnym gestem (przyciskami też można). Tytuł doskonały do relaksu, bo w żadnym momencie nie utrudnia niepotrzebnie graczowi życia. Nie pogania. Są dodatkowe wyzwania czasowe, ale nawet nie są wymagane do platyny. Siadasz i sobie układasz bezstresowo. Dobre dla gówniaków , o ile oczywiście uda się ich oderwać od Fortnite'a, bo gry zręcznościowo-logiczne są dla lamusów. Nie ma absolutnie żadnych problemów z mdłościami, bo gra jest w stacjonarna. Tak sobie niezobowiązująco pykałem od czasu do czasu po kilka poziomów i na koniec okazało się, że brakuje mi dwóch dzbanków do platyny. Te były związane z trybem dla dwóch graczy, więc w sumie z ciekawości odpaliłem, ale nie za bardzo jest się nad czym roztrząsać, bo tryb Versus jest słaby - gracz VR buduje wieżę, a drugi gracz na TV steruje dronem i utrudnia zadanie stawiając różne przeszkody na drodze. No, ale po 10 minutach brakujące trofea wpadły i w sumie, chcąc-nie-chcąc, dochrapałem się platyny. Gra jest w standardowej cenie 42zł, co według mnie (teraz, gdy już znam całą zawartość) jest już atrakcyjną ofertą, ale często też pojawia się w promocjach, sam kupiłem ją chyba za 21zł albo 16zł. Dodatkowo na stronie gry jest wersja demo (nie ma go na chyba żadnym zestawie), więc proponuję obadać samemu. Nie jest to żadna kosa, która szturmem weźmie wasze top5 na VR, ale mała perełka i myślę warto dać jej szansę - najpierw demo, a potem ewentualne wyczekiwanie na promocję.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...