-
Postów
7 160 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
169
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kmiot
-
A twórcy czasem się chwalą na Twitterze. Ostatnio: https://www.roadtovr.com/beat-saber-tops-charts-psvrs-downloaded-game-march/?platform=hootsuite
-
Zapomniałem wrzucić kody z poprzedniego CDA, więc nadrabiam: Project Remedium (Steam, ważne do 06.05.2019) PKRGK-F0ZQV-0E8H6 Memoria (Steam, ważne do 06.05.2019) CF9VG-D2RMZ-6JAEZ A teraz aktualny numer CDA: NecroVisioN: Lost Company (Steam, ważne do 03.06.2019) MIMMY-P69JB-D5PTW Men of War: Condemned Heroes (Steam, ważne do 03.06.2019) EV2V9-9PNAA-N0RAQ btw niezłe s'raki ostatnio dają xd
-
Nie przekreśla, ale trzeba się spocić, nagłówkować, a na koniec i tak zabraknie nam jednego pola zasięgu ruchu/ataku, FUUUU Tłok na mapie też ma swoje zalety, bo można trzaskać ładne reakcje łańcuchowe. Niemniej podstawą jest dobra znajomość własnych mechów i przeciwników, a to wymaga kolejnych prób, więc godziny lecą.
-
No kuuurwa, też czekam, bo już mi się nudzi pisanie samemu do siebie w temacie. Zła wiadomość jest taka, że nie ma najmniejszych powodów, by Beat Saber szybko doczekał się promocji, bo i bez niej się sprzedaje na pniu. Top1 sprzedanych gier VR w lutym i również w marcu.
-
Ja też chyba tylko dwoma, albo trzema składami grę przeszedłem, reszta z lepszym bądź gorszym skutkiem, bo gra generalnie błędów nie wybacza i jeśli trafi się jedna słabsza tura, gdy nie uda się wyczyścić mapy i opanować jej na bieżąco, to następny spawn przeciwników sprawia, że trzeba się ostro spocić, bo robi się tłoczno. I tak jak piszesz - to bardziej gra logiczna w stylu Sokobana, niż strategia. Ale w przeciwieństwie do gier logicznych oferuje znacznie większą swobodę w tworzeniu rozwiązań i może to sprawia, że się tak szybko nie nudzi. No i każdy set mechów wymaga zupełnie innego podejścia, więc i to zapewnia świeżość. Klimat gry też jest w sumie przyciągający. Niby graficznie prezentuje się kreskówkowo, ale ma jakiś odrobinę przytłaczający i poważny nastrój.
-
Ale wiesz, że to nie jakość gry jest obecnie tematem dyskusji i nikt (no, może poza Wiolkiem) samemu tytułowi tutaj niczego nie ujmuje? Chodzi o pewien stopień uciążliwości w panoszeniu się po tematach, gdy przecież gra jest ogólnie kojarzona, żadna to nisza potrzebująca reklamy. Kto miał się zainteresować, ten się zainteresował i powinien siedzieć w dedykowanym temacie. Przeludnienia tam raczej nie ma, żeby trzeba było wychodzić na zewnątrz.
-
Niektóre tematy na forum są na tyle płynne, że pozwalają na pewną dowolność, ale nie od dziś wiadomo, że Asaxowi zdarza się odpływać w natarczywym promowaniu SoT. Pozytywna podjarka to nic złego, ale jest jakaś granica dobrego smaku w próbach zarażenia tym innych. Można raz, drugi, ale przy kolejnym już niewielu potraktuje to poważnie i się zainteresuje, nawet nie wywołuje dyskusji. Tym bardziej, że SoT ma przecież dedykowany temat, ale z tego co widzę Asax pisze tam sam ze sobą (ostatnia strona: siedem postów, pięć Asaxa) i najwyraźniej nie może się pogodzić, że SoT nikogo. Asax, nie idź tą drogą.
-
PSX Extreme - zmiana wydawcy
Kmiot odpowiedział(a) na Perez temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
No jak będziesz w ten sposób pisał, to na pewno nas zamkną. -
Trzeba przyznać, że coś się tam w świecie VR ciągle dzieje i to jest miłe ze strony twórców. Wiadomo, że pierwsza generacji sprzętu to swoiste przetarcie i gogle mają swoje ograniczenia, felery, ułomności i zasługują na wyrozumiałość, ale już nawet teraz można powiedzieć, że ogółem test wypadł dobrze z porywami na bardzo dobrze. Dzisiaj sobie pykałem w Mossa (jak ta myszka jest słitaśnie animowana ) i pamiętacie te chwile w pierwszych grach 3D (szczególnie w skradankach - np. MGS, Tenchu), gdy odruchowo wychylaliśmy się przed TV by zajrzeć za róg? Teraz przy grze na VR fajnym jest to, że takie wychylanie ma wreszcie sens i rzeczywiście dzięki temu znajduje się sprytnie poukrywane znajdźki.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Masz na myśli Śledzia. -
Nie ma to jak wyciągnąć jakąś zakurzoną grę za grosze i odrobinę nadrobić zaległości. Wczoraj skończyłem wyciskać ostatnie soki z: Sleeping Dogs: Definitive Edition [PS4] Backstory: Kiedyś, jeszcze na PS3 grałem w demo tej gry i wrażenia miałem na tyle dobre, że za każdym razem miłe skojarzenia odżywały, gdy okładka Sleeping Dogs się przewijała przed moim wzrokiem. No to cyk, dodaj do koszyka i gramy. Umówmy się. Rodowodu z zeszłej generacji nie udało się ukryć, jednak trudno powiedzieć żeby gra miała się czego wstydzić i była w jakikolwiek sposób brzydka. Hongkong potrafi urzec tym swoim orientalnym urokiem i hipnotyzującą kolorystyką. Próżno tu szukać przygnębiających i szarych dzielnic, bo klimat tworzą setki neonów, tysiące lampionów, fikuśnych latarni i innych źródeł światła, które zyskują na powabie szczególnie w trakcie opadów deszczu. Oczywiście nie jest to żaden graficzny i wydajnościowy top, ale kilkadziesiąt godzin tam spędziłem i chyba ani razu się nie skrzywiłem z niesmakiem z powodów wizualnych. Na ulicach dzieje się sporo, choć jeśli się przyjrzeć, to widać, że to taki sztuczny tłum, masowy flash mob, bo wielu mieszkańców kręci się w kółko, idzie w ścianę, odbija się od niej i idzie w kolejną, a kierowcy to klasyczne ofiary wylewu, którym nigdy nie można ufać, bo zawsze skręcają w najbardziej niepowołanych momentach. Skasowanie staruszka na masce samochodu nie budzi w ludziach większych emocji, skasowanie czterech kolejnych również. No, chyba że w pobliżu był akurat patrol policyjny, to będziemy zmuszeni skręcić dwa razy, aby zgubić ewentualny pościg. W ogóle stróże prawa nie stanowią tutaj wyzwania, choć na najwyższym poziomie pościgu włącza im się tryb demolki i ofiary cywilne idą w tysiące, aż zabawnie się to obserwuje. Model iksde jazdy. Dno i wodorosty. Nawet nie wiem do czego to porównać, klocki w Tetrisie miewają większą bezwładność, ale - o dziwo - pod koniec gry na tyle zdążyłem przywyknąć, że nawet odnajdywałem w prowadzeniu pojazdów odrobinę przyjemności (nie tylko ze względu na chińskie stacje radiowe). Nadal uważam, że to dramatycznie słaby element gry (kolizje xd), ale nauczyłem się z nim żyć, jak głupim współlokatorem. Fabuła żadnej nagrody za innowacyjność czy oryginalność nie zgarnęła i wcale mnie to nie dziwi. Policjant pod przykrywką infiltrujący przestępczy świat, to utwór ograny na każdym instrumencie. Wiecie - jesteśmy rodziną, lojalność jest ważna, coraz głębsze brnięcie w mafijne szambo, aż w końcu nie wiadomo już czy wciąż jesteśmy po stronie prawa, czy jednak nie wiedzieć kiedy przeszliśmy na ciemną stronę. Ale mimo wszystko opowieść podana jest tutaj z biglem, bohater dość charakterny, który w słowach i czynach się nie certoli, więc ogólnie scenki ogląda się z przyjemnością i jedynie w trakcie "randek" (misje poboczne) zdarzało mi się przebierać nogami z zażenowania. Poza tym nastawcie się na duże stężenie wkur'wionych chińczyków drących piz'dę w tym swoim zabawnym języku, jakby ktoś się na przemian krztusił i mu się czkało. Ogólnie fabuła raczej nie przeciąga na siłę i choć ma swoje słabsze momenty pozbawione tempa, to jak na tak krótką opowieść sporo tutaj udanych misji (w tym dwie ostatnie), którym nie sposób odmówić intensywności, spektakularności i krwawej otoczki. No właśnie, chwilami Sleeping Dogs to prawdziwie krwawa łaźnia, szczególnie, gdy do akcji wkraczają narzędzia ostre - noże i uwielbiane przez chińczyków tasaki. System walki to sprawdzony model "Batman Kontruj Trójkątem Arkham [wpisz dowolne]". I zdaje egzamin, zakładając, że gracz nie jest jeszcze nim zmęczony, bo od jakiegoś czasu był (jest) pchany w co drugą grę tego typu. Twórcy co jakiś czas dorzucają do niego jakiś nowy element bądź mechanikę, więc przynajmniej na jakiejś płaszczyźnie udaje się walkę co kilka godzin odświeżyć. A jest całkiem widowiskowo, jak na grę w stylu kung-fu przystało. Wei Shen (nasz heros) łamie przeciwnikom kończyny na różne sposoby i faktycznie ma całkiem obszerny wachlarz możliwości na zrobienie wrogom kuku. Elementy parkourowe, ciosy szybkie, mocne, kombosy, rzuty, ciosy w chwycie, broń biała, pasek adrenaliny, który spełnia kilka funkcji. Dodaj do tego wykończenia z elementami otoczenia, które są ucztą dla oczu, bo nie ma to jak zawiesić nieszczęśnika za żebro na haku, innemu zrzucić na głupi ryj silnik z żurawia, albo klasycznie kilka razy spróbować zamknąć drzwi samochodowe z czyjąś głową w nieodpowiednim miejscu, a dokończyć kopiąc w nie z impetem. System walki jest tutaj sednem zabawy i trzeba przyznać, że to najbardziej solidny element mechaniki gry. Gorzej wypada strzelanie, bo i wymian ognia w grze nie zabraknie. Cover shooter nie budzi większych emocji. Sprawę próbują ratować motywy bullet-time'owe, ale na dłuższą metę nie zdają egzaminu, bo zmuszają do wyjścia zza osłony, a przewagi nie dają wiele. Strzelanie odrobinę lepiej sprawdza się w trakcie pościgów samochodowych, bo o ile mechanika nadal nie zachwyca, to przynajmniej jest spektakularnie (kraksy i wybuchy). Co poza tym. Niezdzieralna i miałka klasyka gatunku, czyli powtarzalne misje poboczne (przy wielu z nich ziewałem srogo, bo raptem kilka ma jakiś polot), zestaw wyścigów (które testują wyłącznie naszą tolerancję na gów'niany model jazdy), dziesiątki poukrywanych znajdziek (szczęśliwie na pewnym etapie wszystkie pojawiają się na mapie, więc raczej nie utkniesz biegając jak kurczak z odrąbaną głową za jedną brakującą skrzynką), pseudo randki (jak już wspomniałem - istny cringe fest), karaoke (łatwe, ale jest "Take on Me" A-Ha), hakowanie (proste minigierki), walki kogutów (banalna loteria), jest nawet turniej walki stylizowany na stare filmy kung-fu (to akurat całkiem fajne). Są też dwa odrębne DLC, ale póki co zaliczyłem tylko ten z duchami i czymś a'la zombie (odmienna stylistyka, ale rozgrywka przebiega tak samo; no i krótka - godzina zabawy, albo dwie, jeśli się chce wycisnąć z niej 100%). Ogólnie gra nie robi na starcie powalającego wrażenia i nie oszałamia, ale - jak to mówią - zyskuje przy bliższym poznaniu. Na tyle, że skusiłem się nawet na wyduszenie z niej 100%. Czasem mam taki kaprys. Kilka razy byłem zmuszony mocniej zacisnąć zęby, ale przez większość czasu (licznik mówi, że całość zajęła mi 33 godziny) przyjemnie czyściło się mapę.
-
Oczywiście, że 30 godzin w Into the Breach to i tak doskonały wynik, bo to świetna gra; taka nawet nie tyle mini strategia, co logiczna układanka, a że nie cieszy w nieskończoność... cóż, a która gra to potrafi?
-
Fajna, sam spędziłem przy niej blisko 30 godzin i to już była jakaś bariera, gdy przestała mnie bawić w takim stopniu, jak wcześniej. Można ładnie kombinować ze składami drużyny, jednak powtarzalność misji w pewnym momencie zaczyna dawać mocno w kość. Te zawsze się wizualnie jakoś różnią, ale cele i przeciwnicy już nie są w stanie zaskoczyć. No i cztery wyspy to na tym etapie już trochę za mało. Jednak gierka tip-top, warta solidnego ogrania i każdej złotówki na niej wydanej.
-
No fajne, fajne gierki, ale możemy już wrócić do dyskusji o tym, kto powinien wrzucać nasze gacie do pralki? Czy może zrobić to ktoś inny, czy musimy to robić osobiście?
-
Gość od razu zaczął od Experta. Od 3:30 próbuje dwukrotnie Expert+, ale ten poziom trudności to jest masochizm niezależnie od kawałka. Od 5:40 Hard z modyfikatorem "Znikające strzałki", czyli kierunek cięcia pojawia się tylko na początku, a potem znika, więc musisz skupić się na dalekim planie i zapamiętywać układ. Od 6:40 Expert, ale z modyfikatorem Faster. I tutaj muzyka rzeczywiście jest szybsza (a co za tym idzie, układ też), bo kawałek jest przyspieszony o 120, albo 130% Od 7:50 Expert, ale włącza "Practice Mode", gdzie możesz dowolnie regulować prędkość utworu - on go podkręca jeszcze bardziej, do 150%. Od 8:40 wraca do zwykłego Experta, bez modyfikatorów.
-
To nie tak. Utwór ma cały czas takie samo tempo, jeśli posługiwać się jedynie uchem. To wyłącznie takie wrażenie większej prędkości, bo układy są tak dopasowane, że na wyższych poziomach bloki suną w naszym kierunku szybciej, bo jest ich więcej, są ciaśniejsze, bardziej wymagające i więcej dźwięków znajduje odzwierciedlenie w naszych wygibasach. Tutaj masz przykładowo ten sam kawałek na Hardzie: I na Expercie: Różnica jest spora, szczególnie, że takiego Harda zaliczyłem na full combo/S już przy drugiej, czy trzeciej próbie, a Expert do tej pory stanowi dla mnie wyzwanie. Ale samo tempo kawałka w słuchawkach się nie zmienia, tylko ścieżka jest szybsza i bardziej pokręcona. Od wyższego tempa muzyki jest specjalny modyfikator (to nimi bawi się gość of filmiku z Crab Dance) i tzw. Faster Song można włączyć na każdym poziomie trudności. Tutaj Expert + Faster: Nie. Monstercat jest pierwszym płatnym DLC. 56 zł za 10 utworów, albo pojedynczo za 8,25zł. Jedynie dzisiejszy Crab Dance jest darmowy. Ot, twórcy od czasu do czasu dorzucają jakiś gratisowy utwór dla wszystkich (to już trzeci od premiery), ale te większe i istotniejsze paczki są i będą płatne. Warto zwrócić uwagę, że aktualnie na PS Store jest dostępna podstawka za 125zł, albo podstawka + DLC za 169 zł, więc w pakiecie odrobinę taniej.
-
Była w związku z tym kawałkiem ankieta na twitterze i obiecali, że jeśli będzie 10 000 głosów za, to dodadzą utwór. Jak obiecali, tak zrobili. Kawałek podobno w jakichś tam kręgach kultowy, ale się nie znam. W każdym razie łatwy to on na Expercie nie jest xd Przy okazji okrzepłem trochę z całością pierwszego DLC i podtrzymuję, że zestaw kawałków jest zauważalnie trudniejszy od tych podstawowych. Po części wynika to z ich długości, ale też tempo jest wyższe, klocków jest więcej, układy bardziej wymagające. Już Hard potrafi dać wycisk, jeśli zamyślimy sobie lecieć na full combo, a na Expercie to w zasadzie tylko w przypadku We won't be alone zbliżyłem się do fulla (choć i tak nikt mi nie uwierzy, że jedyną skuchę miałem, bo gra zgubiła trakcję miecza ) Reszta kawałków to bliżej lub dalej, ale czuję, że z postępami. Dzisiaj wreszcie udało mi się w ogóle zaliczyć Till it's over na Expercie, bo o ile większość utworu mam opanowane, to te szybkie fragmenty (ze ścieżkami raz z prawej, raz z lewej) są moim katem - jeden krzywy ruch i cała sekcja mi się sypie, trudno się pozbierać. Gdzieś w międzyczasie zaliczyłem też kampanię, bo po treningu jaki funduje Monstercat DLC, staje się ona w zasadzie banalna. No i zaczynam się przekonywać do hejtowanych przeze mnie na początku utworów - Overkill i Rattlesnake mają swój ciężki urok, This Time w sumie też. Lubię je sobie od czasu do czasu odpalić i ponapier'dalać w te klocki z całej pety.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Tylko o tych z ZX Spectrum. -
No biedny ten marzec. W kwietniu się popraw, bo wstyd.
-
20 minut i po krzyku, przynajmniej nikt nie tańczył na scenie. Było ok, chociaż zabrakło jakiejś dzidy. Zaskakująco dużo VR, większość to pewnie popier'dółki, ale może kryje się tam gdzieś choć jedna perełka.
-
No dobrze, ale to dodatkowe 15$. Z 35$ robi się 50$. Rzadko zamawiam coś spoza LGR, wiec pytanie: odprawa celna z jakimi ewentualnymi kosztami się wiąże?
-
Tak jak Ukukuki mówi, preordery zamykają 2.04. Ja się jeszcze wstrzymam tydzień, może wpadnie luźna gotówka to będę dziwny i klepnę obie wersje.
-
To rzymska dwójka. W sensie druga strona od tyłu.
-
Dobra, jest trudniej xd 2-3 kawałki na Expercie są w zupełności do ogarnięcia na Fulla przy kilku podejściach (choć i tak są zauważalnie trudniejsze od tych z podstawki), ale na takiego Stonebanka to pewnie sto prób byłoby dla mnie za mało. Możliwe też, że jestem na to za stary. Ale spoko, małymi kroczkami i może jeszcze w tym roku się uda. Tymczasem Beat Saber sprzedał się już w milionie kopii (co jak na indyka VR jest wynikiem pod sufit) i z tej okazji popełniłem mema.
-
No ja też już naparzam. W moim przypadku ten Music Pack to 7/10 kawałków. Do wymienionych wyżej czerstwych Overkill i Rattlesnake dorzucę jeszcze kiepski Kayzo - This Time. Wszystkie trzy mają udane melodyjne momenty, ale z chwilą gdy (parafrazując mema) ktoś zaczyna napier'dalać kijem w pralkę to czar pryska. Rozumiem próbę urozmaicenia playlisty, ale nie wiem komu to się będzie podobać. Szczególnie szkoda mi potencjału Rattlesnake, bo ten ma niegłupi, charakterystyczny początek i gdyby odpuścić te łupankowe motywy, które psują całe wrażenie to były kolejny udany kawałek. Dwa utwory, które Cwieri wrzucił to oczywiście zupełnie bezpieczne wałki i wpadają w ucho od pierwszego usłyszenia, ale mi jakoś bardziej podeszły Stonebank i Tristam, szczególnie ten drugi to póki co mój TOP. Dawno nie grałem, więc z braku trening dzisiaj odpaliłem sobie na relaksie Hardy (spokojnie, nie spieszy mi się, na dłużej starczy) i większość kawałków wymaksowałem S/Full, do Experta może jutro podejdę, chociaż z tego co widzę to niektóre układy są zdrowo przegięte. Taki Stonebank ma w tym wariancie ponad 1000 gęsto usianych bloków, więc jest się gdzie potknąć, powodzenia xd