Ja czasami miewałem napady FPSowych mdłości, ale to zależało od dnia. Mówię o "płaskich" grach. Raz zmulił mnie Wolfenstein NO, innym razem śmigałem w nowego Dooma (przecież niezwykle dynamicznego) długo, bez zająknięcia i z przyjemnością. Jak to wypada ze mną na VR? Też różnie. Strzelanki i chodzonki z płynnym ruchem mogę ogrywać, choć nie mogę przesadzać z długością sesji, bo to grozi psychicznym urazem do gry i ciężko będzie mi do niej wrócić. Mam też wrażenie, że z każdym miesiącem coraz lepiej to znoszę. Gorzej jest w przypadku gier latanych i wiecie - kosmicznych strzelanin w rodzaju EVE, czy też tej jednej z zestawu Worlds (Scavenger Odyssey, jeśli się nie mylę). Zbyt wiele osi ruchu mnie niszczy, więc tego typu gier unikam i zazwyczaj nawet nie odpalam dem.
Co jednak nie zmienia faktu, że VR ma wystarczająco dużo do zaproponowania tych zupełnie nieinwazyjnych gier, które błędnikowi krzywdy nie robią, albo robią to w delikatny, czuły wręcz sposób.