Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 007
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Kurczę, w sumie zawsze kojarzyłem Diablo, ale nigdy nie myślałem o tej grze pod tym kątem. Wolę gdy jest dwugałkowe strzelanie, ale dałeś mi do myślenia i wezmę Diablo pod rozwagę.
  2. W Diablo i Torchlight jest SZCZELANIE?
  3. Wchodzę, cały na biało.
  4. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    O tak, wsparcie dla gry to klasa sama w sobie i jestem pod ogromnym wrażeniem. Pamiętam, że kupiłem crossbuy na PS4/Vita, przeszedłem podstawkę, byłem zadowolony, a za kilka miesięcy twórcy dorzucili ścieżkę Plague Knighta - drugie tyle grania w zupełności za darmo. Myślę sobie WOW, mają gest. A potem dorzucili trzecią ścieżkę Spectre Knighta, znów zupełnie za darmo, a ja zacząłem się zastanawiać czy oni mają rozum xd A teraz czekam na czwartą ścieżkę King Knighta, nadal w cenie zakupionej lata temu podstawki. Poje'bani no.
  5. Leżał ten Alienation na dysku od czasów któregoś Plusa, ostatnio go odpaliłem od niechcenia i mnie zassało. Niby nic wyszukanego, ale wysokie stężenie funu płynącego z czyszczenia plansz. Nawet uzależniające gó'wno, bym napisał. Znacie Panowie podobne gierki? A wieczorkiem Celeste na słiczunia. Wszystkie truskawki/kryształowe seduszka prawilnie zaliczone. Obecnie lecę kolejne b-side (jestem w siódmym rozdziale) i nawet nie zliczę ile razy już miałem myśli, by zostawić tę grę, a jednak ekran po ekranie brnę dalej. Oczywiście zero frustracji (jakimś magicznym sposobem), a chęć porzucenia wynika raczej z faktu, że z b-side'ów nie czerpię już takiej przyjemności jak z podstawowej ścieżki. Tam rozgrywka była urozmaicona - można było szperać po levelach w poszukiwaniu sekretów, było odrobinę nieliniowo, można było więcej poimprowizować ze sposobem przejścia ekranu. Rozumiem, że b-side mają stanowić wyzwanie i test umiejętności, ale chyba nie jestem fanem pixel perfect plansz. Pewnie dlatego nigdy nie zapałałem miłością do Super Meat Boya. A jednak męczę dalej Celeste i pewnie w końcu ją przejdę w 100%, bo to wyłącznie kwestia czasu i cierpliwości w oczekiwaniu na idealny run. Póki co dawkuję sobie to oszczędnie, bo nie chcę, by mi zbrzydło. No i oczywiście bez Assist Mode, bo to dla lamusów.A słyszeliście, że używanie Assist Mode nie wyklucza zdobywania trofeów? Obecnie chyba co czwarty gracz na PS4 ma w Celeste platynę xd O jak gardzę, dlatego wybrałem wersję na Słicza, bo nie chcę być w tym skażonym gronie trophy hunterów.
  6. Ta, wszystko aktualne. @II KoBik II
  7. Mam kody z nowego CD-Action na miesięczny Gamepass (działa jedynie na kontach bez aktywnej subskrypcji) i Watch Dogs (PC, Uplay). Ktoś chętny?
  8. Kmiot

    Primera Division

    Je'bać wynik, bo zadymy między piłkarzami lepsze. Jak za dawnych lat u nas na podwórkowym boisku.
  9. Ale Panowie, nie straszcie tak więcej, bo przez chwilę myślałem, że StarCraft naprawdę zadebiutował 30 lat temu i poczułem się wyjątkowo stary.
  10. Kmiot

    Wrzuć screena

    Ruiner jest w porządku, z tym, że sama rozgrywka nie hipnotyzuje już tak, jak w HM. HM wprowadzał gracza w swoisty trans, Ruiner trochę rozbudował system rozgrywki, dał więcej możliwości zabawy ze zdolnościami przez co spowolnił gameplay. HM to chwilami czysty mord, Ruiner próbuje nadać temu odrobinę finezji, dostosowania gry do swojego stylu, ale znalezienie go może zabrać trochę czasu. Takie moje wrażenia po dwóch misjach. No i według mnie broń biała jest za słaba, powinna nokautować po jednym ciosie, wtedy byłby sens jej używania. Póki co tego nie robi, może dalej będzie coś mocniejszego.
  11. Kmiot

    Europa League

    Jakby co, to na Eurosporcie już druga połowa Atletico - Arsenal. Niezły orient.
  12. Kmiot

    Wrzuć screena

    Przepraszam za niewyraźne zdjęcie, ale nadal trzęsę się z podniecenia podczas rozdziewiczania mojego Słicza, poza tym mam kiepski telefon, bo zamiast kupić nowy wolałem Słicza. Na obrazku oczywiście Celeste, gra wręcz stworzona dla tej konsoli, gdyby nie fakt, że brakuje jej dobrego krzyżaka. Poza tym wiadomo, 20/20 truskawek w pierwszym świecie.
  13. Ja podejrzewam, że z tym update to jest jakiś test, aby sprawdzić jak zareagują czytelnicy. @Perez, pisz prawdę.
  14. Kmiot

    Zakupy growe!

    A w zieleniaku dostałem za darmo. Szach mat. Nie no, bekę cisnę, bo zawsze mnie to bawiło i wyczuwam zażenowanie u kasjerki, gdy mówi "muszę panu do tej kwoty 2 zł doliczyć". Wtedy ja miłosiernie kiwam głową ze słowami "no trudno, cóż począć".
  15. No tak, niby tak, ale przecież gra jak wychodziła na XOne nie była chyba opisywana jako beta? Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale ona uchodziła za pełnoprawną wersję (były nawet pudełkowe wersje), więc tym bardziej nie widzę usprawiedliwienia dla dawania jej beta werdyktu i czekania nie wiadomo ile na oficjalną ocenę. Bo teraz nie wiadomo ile czekać. To już, czy jeszcze parę miesięcy? A co jeśli zaczniemy czekać z ocenami, aż wszystkie gry zostaną załatane? Te odstępstwa od normy działają trochę wybiórczo i może warto byłoby to uporządkować. Ocena na podstawie tego, jak gra działa i jaką ma zawartość na premierę, a potem ewentualny update, ale bez silenia się na ponowną ocenę? Nie wiem, głośno myślę.
  16. Ale Panowie, nie idźcie tą drogą z updateami recenzji. To aż razi niekonsekwencją, bo dlaczego taki Battlefront się doczekał aktualizacji oceny, a, przykładowo Driveclub i No Mans Sky nie? Przytaczam takie, a nie inne przykłady, bo o ile się orientuję, te dwie gry w kilka miesięcy/rok po swojej premierze to zupełnie inne tytuły z dodaną masą zawartości. Albo PUBG, który domyślam się, że został już połatany i ocena 5/10 przestaje być adekwatna? Albo Destiny 2, któremu (jak sam Rozbo przyznał) wystarczyło zawartości na zaledwie miesiąc, a miało na lata? Ja rozumiem potrzebę poinformowania o tym graczy, ale dział recenzji nie jest według mnie na to najlepszym miejscem. Ocena jest jedna i wyrok powinien zapadać w czasie premiery. Rośnie tutaj potrzeba oddzielnej rubryki/dwóch stron z tego rodzaju updateami do najpopularniejszych gier, ale nie wsadzajcie kija w mrowisko wystawiając im nową ocenę, bo tym samym stawiacie pod znakiem zapytania sens wystawiania ocen na premierę.
  17. Kmiot

    Zakupy growe!

    Jestem spontanicznym człowiekiem, więc kiedy wstałem rano, to powiedziałem do mamy: Mamo, daj mi na konsolę do gier wideo. Matka trochę kręciła nosem, ale w końcu dała, jednak nie tak do końca za darmo, bo musiałem przy okazji zrobić jej zakupy w zieleniaku, jak również obiecać, że w końcu poszukam sobie pracy. Twarda z niej negocjatorka, więc z bólem serca przyjąłem warunki i o ile z tym drugim mogę grać na czas, to zieleniak trzeba było w drodze powrotnej zaliczyć. Ech, zawsze pod górkę. Na koniec się trochę zdenerwowałem, bo robi człowiek w takim Saturnie zakupy na prawie 2 tysiące złotych i nawet reklamówki za darmo na to nie dadzą. Musiałem dopłacić 2 zł z własnej kieszeni. Ech.
  18. Kmiot

    Champions League

    @szczudel Wszystko w porządku, je'bać aktorzenie i przewracanie się przy każdym najlżejszym kontakcie, by wymusić wolnego/karnego. Ale nie pisz, że to wyłącznie patologia Champions League, bo to ułomność całej dyscypliny. Piszesz, że przypomniałeś sobie dlaczego nie oglądasz LM, więc się zapytam: w takim razie co oglądasz? Bo o ile się orientuję takie przykre obrazki, niezbędne nosze, minuta potrzebna na opuszczenie boiska podczas zmiany (o ile zawodnik w ogóle zauważy, że wywołują go do zmiany, bo często dziwnym trafem znajduje się w przeciwnym narożniku boiska i wielce zdziwiony "ja? ja do zmiany?! ojej, już IDĘ") to przypadłość meczów na każdym szczeblu. Mnie najbardziej w tej dyscyplinie irytuje naskakiwanie na sędziego, ciągłe dyskusje, darcie mu się w ryj, nawet rękoczyny. To należałoby ukrócić. Chyba w żadnym innym sporcie sędziowie nie są takimi piz'dami. Bo nawet gdyby sędzia zechciał wyjaśnić drużynie dlaczego podjął taką decyzję, to nie ma takiej możliwości, gdy wianuszek idiotów go otacza i wyzywa od "puta madre" czy "verfluchte schweine". Jest kapitan? Zapraszam, wyjaśnię, ale dyskutujmy jak dżentelmeni. Jeżeli się nie mylę, to w rugby tak jest i spisuje się dobrze.
  19. Ta, to wszystko wina grzybiarza. On zaczął.
  20. Fajny ten jego kanał. Nie trafiłem na niego wcześniej. Póki co obejrzałem materiał dotyczący Furi i jest bardzo dobrze. Będzie oglądane do kotleta. Swoją drogą polecam Furi, jeśli jakimś cudem ktoś w to jeszcze nie grał. Kosmicznie miodna walka i jeden z najlepszych soundtracków jakie słyszałem w grach.
  21. Order miał fajne uzbrojenie i strzelanie, ale zbyt stacjonarne. Dwie, trzy osłony, między którymi wystarczyło się przełączać i ładować w przeciwników. Nie przypominam sobie tam bardziej otwartych terenów zmuszających do wzmożonej mobilności. Mimo wszystko strzelało się fajnie, grało/oglądało znośnie, ale do dzisiaj bawi mnie pewność twórców, że będą mieli okazję sklepać kontynuację, więc zrobili chyba najbardziej otwarte zakończenie w historii gier wideo xd A potem poszli klepać multipayerową popier'dółkę z toczącymi się stworami, czy coś xddd
  22. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    A ja ostatnio urządziłem sobie pożegnanie z WiiU i zaliczyłem ostatnią grę z mojej listy. Legend of Zelda: Twilight Princess HD - czyli o indyku z cyckami i listonoszu w samej bieliźnie. Backstory: niepotrzebne. Uwielbiam tę serię, którą przez wiele generacji zaniedbywałem. Teraz stale nadrabiam zaległości. Przyznam, że początek gry nie napawał mnie optymizmem. Czułem, że gra jest jakaś toporna w prowadzeniu. Olałem tę drobną niedogodność, bo jestem wyrozumiałym graczem, poza tym zdawałem sobie sprawę, że jedną z macierzystych platform TP był GameCube, więc ciszej nad tą trumną. Ta mechanika gry, poruszania, walki nie przeszkadzała mi wcześniej w Okarynie, ani w Masce Majory (obie zaliczałem po raz pierwszy w odświeżonych wersjach 3DS), ale tutaj poczułem najwyraźniej zmęczenie przestarzałego materiału. Trochę się nawet zmuszałem do gry, ale to nadal była Zelda, więc nie zamierzałem odpuszczać. Wtedy twórcy dorzucili Linkowi powłokę wilka i... poczułem się jeszcze gorzej w tej grze. Kurde nie wiem, nie siadły mi te wilcze fragmenty, męczyły a nawet irytowały, czekałem jedynie aż się skończą i to odczucie się nie zmieniło aż do creditsów (szczęśliwie później wilk schodzi na drugi plan). Swoją drogą ciekawy przypadek, że w 2006 roku ukazuje się Zelda z powłoką wilka i jednocześnie na świat przychodzi zelda-wanna-be Okami. Przypadek? Tak sądzę. Dopiero gdzieś w okolicy trzeciego dungeonu zaczęło się coś zazębiać i odnajdywałem wiele przyjemności w przemierzaniu tych fragmentów. Dungeony wiadomo, że dość liniowe, żaden weteran nie ma prawa się w nich zaciąć na dłużej, bo ani zagadki nie należą do zbyt wyszukanych, ani bossowie większego wyzwania nie stawiają. Jednak twórcy kilka fajnych i pomysłowych patentów w grze zawarli (kula burząca FTW), więc uznaję to za pocieszenie. Jedynie bonusowe skrzynie z fragmentami serc są odrobinę zmyślniej ukryte, więc polecam ich odnajdywanie. Żal jedynie, że ostatnie dwa dungeony mnie rozczarowały. Nie potrafię powiedzieć czego w nich zabrakło, ale czegoś na pewno. 40 godzin przygody w dość mrocznym klimacie (choć Majora była według mnie cięższa w tym aspekcie) i nawet jeśli było mi przyjemnie, to jednak odczuwam drobne rozczarowanie. Wtedy, w 2006 roku ta gra pewnie robiła znacznie lepsze wrażenie, ale dodanie lepszych tekstur to tylko pudrowanie mającego ponad dekadę gameplayu. Milczeniem pominę też fakt, że gra potrafi koncertowo gubić klatki, a uwierzcie mi, jestem jednym z ostatnich, którym w grach przeszkadzają sporadyczne dropy. Tutaj chwilami był dramat, więc nie wiem co tak słabo. Koniec końców dotarłem do końca i odczułem nawet coś w rodzaju ulgi. Nie miałem ani motywacji, ani zapału szperać po świecie w poszukiwaniu bonusów, ulepszeń i... pieczątek (na chu'j mi one?). I bez upgrade'ów ta gra jest zbyt łatwa. Przez całą grę złowiłem tylko jedną rybę (bo wymagał tego główny quest), z rupiami nie miałem co robić, więc rozdawałem je na lewo i prawo, jazda konna ssie po same kule i wolałem wszędzie biegać na piechotę lub pod postacią wilka (szybko śmiga). A, i coś nie tak jest z ryjem Linka. Jakiś upośledzony z paraliżem mimicznym i zbyt często przyklejonym głupim uśmiechem mówiącym coś w rodzaju "ty już wiesz co zrobię w nocy tobie i twojemu odbytowi". Nie chcę być źle zrozumiany. Twilight Princess jako gra jest świetna, szczególnie biorąc pod uwagę jej rocznik. Ale w obrębie serii odrobinę słabuje i źle znosi swoje lata - recykling wielu pomysłów, które gdzieś już wcześniej wszyscy widzieli, plus kilka swoich własnych. Wind Waker jest starszy a zniósł to godniej, ba, nie postarzał się wcale. No i chyba jednak należę do drużyny "Zeldy 2D > Zeldy 3D". Ok, WiiU pożegnane [*]. Słiczu, nadchodzę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...