-
Postów
7 089 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
166
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kmiot
-
Ten Frankenstein jest rzeczywiście bardzo fajnie przygotowany i wydany, choć wygląda niepozornie. Klimatyczne ilustracje, fajny dodatkowy KĄTĘT, no i tematyczna zakładka. Szkoda jedynie, że miękka okładka. Polecam.
-
Aż mi się przypomniało, że głupio to wyszło jakiemuś reprezentantowi marki Xbox parę miesięcy temu przy branżowym podsumowaniu 2016 roku, gdy typował swoje oczekiwania na rok 2017. Oczywiście największą wiarę pokładał w ekskluzywnym Scalebound, ale koniecznie chciał przy tym być złośliwy (w kierunku The Last Guardian) i napisał coś w rodzaju: "Wreszcie gra o więzi bohatera z wielkim stworzeniem, na którą nie będę musiał czekać dziesięciu lat".
-
Hm, usunięcie ocen chyba warte jest rozważenia i rzeczywiście miałoby dużo sensu, bo są one często po prostu krzywdzące dla gry. Nie ze względu na ich zaniżanie, ale właśnie na wypaczony odbiór, gdzie według wielu graczy gry na 7-8 nie są warte uwagi. Suche oceny gier już od wielu lat nie niosą żadnych wartości i w ich wystawianiu za dużo zależy od "widzimisię" recenzenta. Ważne są argumenty, a te znajdziemy jedynie w treści recenzji. Zostawianie samych "plusów i minusów" nie ma według mnie sensu, bo te zwykle po prostu pokrywają się z recenzją, więc nie ma powodu, by je powtarzać. Alternatywą jest powrót do skali 0-5, ale czuję, że to byłby półśrodek.
-
E tam, strzelanina strzelaniną, ale i tak najlepiej było, jak kilka odcinków wstecz Generalnie zombie dawno temu stały się już tylko tłem, ruchomymi elementami scenografii, a im więcej ich na scenie, tym skuteczniejsi w ich zabijaniu są bohaterowie. Jeśli zombie jest jeden, to ktoś UWIĘZIONY W MORDERCZYM UŚCISKU zaczyna się z nim siłować przez 30 sekund. Jeśli zombie jest 5 i więcej, to włącza się tryb furii i zaczyna się bezwzględny, morderczy balet między bezbronnymi trupami. W ogóle na logikę biorąc to powinno być tych zombie coraz mniej, bo populacja ludzi w tych terenach swoje ograniczenia miała, gnijące ciała z czasem rozpadają się same (co sugeruje "płot" Negana), a zombie to raczej nie składają jaj, by się stale rozmnażać. No ale wiem, to KOMIKS. Oglądać oglądam nadal, ale poczucie żenady jest coraz częstsze.
-
W kiosku mieli tylko Zeldę. Kupowanie tej okładki to akurat nieco większy przypał, ale to okazja jedna na sto numerów, więc zapewne już za kilka lat egzemplarz z Zeldą będzie średnio o 30 groszy cenniejszy, niż okładka z Ghost Recon, więc jestem zadowolony. W tego GR to w ogóle ktoś jeszcze gra? Bo widzę, że ostatni wpis w temacie gry to 20 marca Xd
-
Ło, obie okładki rzeczywiście warte uwagi. GR jest po prostu ładna, schludna i ma ogólną prezencję. Ale z drugiej strony Zelda na okładce zdarzała się niezwykle rzadko, jeśli dobrze sobie przypominam, to tylko raz, przy okazji Wind Wakera, więc to jest WYDARZENIE. Mam mały dylemat, którą wolałbym znaleźć w kiosku.
-
A pamiętacie Playstation VR?
-
Cóż, trzeba przyznać, że należą się wyrazy uznania Barcelonie za ten gwałt na PSG, pomijając żenujące fragmenty, gdy piłkarze łapali paraliż przy każdym najmniejszym kontakcie i padali bez czucia na murawę. Wstyd mnie ogarniał gdy to oglądałem, ale już dawno pogodziłem się, że piłka nożna tak właśnie wygląda i przestałem ten sport traktować poważnie. Niemniej emocji wczoraj z pewnością nie brakowało i dla takich bekowych meczów warto jeszcze czasem obejrzeć tych aktorów. Następny taki mecz, na takim poziomie pewnie za kolejne pięć lat.
-
A jest tam jakaś inna górka, na której można zrobić screena?
-
O, dzięki, zwrócę uwagę. Na Kwartet Durrella polowałem jakiś czas temu, ale jego ceny ( nawet za egzemplarze w nieciekawym stanie) mnie skutecznie zniechęciły. Teraz widzę, że sprawy nie wyglądają lepiej, więc będzie ciężko.
-
Taka refleksja. Czasem widzę gdzieś relację z jakiegoś turnieju w LoL, patrzę i nie kumam o co tam na ekranie idzie. Ta gra wydaje się okropnie niezrozumiała dla postronnego widza, kogoś, kto nigdy w nią nie grał na poważnie. Dla odmiany w Counter Strike też nigdy nie grałem, ale czasem jak leci jakiś większy turniej, to chętnie zerkam i pewnie omijają mnie niektóre niuanse, ale ogólnie przebieg rozgrywki jest dla mnie w 100% zrozumiały. Nie próbuję tutaj porównywać pozornie prostej strzelanki do LoLa, ale jej potencjał do przyciągnięcia uwagi losowego widza i ewentualnego zachęcenia go do gry.
-
Podoba mi się, że już w zeszłym numerze powiększyliście logo by sięgało od krawędzi do krawędzi. W tym miesiącu widzę, że trzymacie się tego pomysłu i brawo. Okładki od razu nabrały jakiejś spójności. Tak trzymać, nie rezygnujcie z tego. Poza tym zawartość zapowiada się jak zwykle apetycznie, aż mi się zachciało kupę, by móc już na ceramice (i na relaksie) poczytać. Roger i ekipa - robicie to dobrze.
-
Haha, odważny ten sędzia. Kontakt niby był, ale z drugiej strony sędziowie powinni tępić te piłkarskie nawyki teatralnych upadków przy każdym, nawet najmniejszym dotknięciu. Krew mnie zalewa, gdy taki zwinny, szybki napastnik jak Aguero przewraca się bo ktoś go trącił w czubek buta. Je'bać go.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Mogliby w całości postawić na retro. To im przynajmniej jakoś wychodzi. Bo newsy i recenzje często śmierdzą padliną. -
Ale przecież nie ma żadnego zaskoczenia, bo już na długo przed premierą było oczywiste, że TLG mocno podzieli graczy i już wtedy można było przewidzieć jakie argumenty będą mieli hejterzy (techniczny niedorozwój sprzed generacji, nie takie znowu inteligentne AI), a jakie argumenty będą wysuwać zwolennicy gry (artyzm, klimat, staroszkolne rozwiązania). Kompletny brak zaskoczenia. Z tą różnicą, że fani grają dla siebie i się tym cieszą, zdając sobie sprawę z oczywistych braków gry, ale przymykając na to oko, a hejterzy męczą się z grą, która ich irytuje tylko po to, by potem stękać tu i tam jaki to crap iksde. Każdy sam sobie odpowie, która postawa ma więcej sensu. Nic dziwnego, że niektórym pozostaje narzekanie na generację, skoro są zmuszani grać w gry, które im się nie podobają. Zresztą w przypadku ICO i SotC również nie brakowało negatywnych opinii (szczególnie w przypadku tej drugiej gry, bo tam są przecież "tylko puste przestrzenie"), choć było ich mniej, bo nie było też mody na tak szerokie hejtowanie wszystkiego i wszystkich. Cóż, o grach Uedy nadal się pamięta i jestem pewien, że o TLG też niewielu szybko zapomni.
-
No, ale trzeba przyznać, że Blantmanowi należą się słowa pochwały za siłowe rozwiązanie fragmentu z przełącznikami. Wyobrażam sobie jakie to musiało być frustrujące i w jakimś stopniu musiało zaważyć na opinii o grze.
-
Gdzieś tu się ostatnio przewijały Depesze. Reportaż. Może będzie w sam raz. Sam jeszcze nie czytałem, ale się przymierzam.
-
I właśnie dlatego jestem tym tytułem tak bardzo zauroczony, bo przypomniał mi, jak kiedyś gry dawały frajdę, bo były tworzone przez pasjonatów i ludzi z wizją, a nie przez smutnych panów w garniturach, analizujących słupki sprzedaży. Oczywiście obiektywnie jest to wadą, ale subiektywnie bywa z tym różnie. Jakoś już przy okazji poprzedniej generacji przestałem przywiązywać większą wagę do tego czy gra wykorzystuje pełen potencjał konsoli, na której aktualnie gram. Argument dotyczący dziesiątek świetnych indyków z grafiką 2D którą dźwignąłby PSX, ale przy których satysfakcję z samego grania miałem olbrzymią to będzie truizmem, ale dotyka to też w jakimś stopniu TLG. Charakteru i niepowtarzalności jej nie odmówię. Zgadzam się z wszelkimi technicznymi zarzutami wobec tej gry, bo są bezdyskusyjne, ale koniec końców liczy się dla mnie wyłącznie to, jak dobrze osobiście się przy niej bawiłem. Bo co mnie może obchodzić, że ktoś wyłączył zniechęcony tę grę po godzinie, dwóch. Wyrosłem już z potrzeby przekonywania innych do własnego punktu widzenia.
-
No kurde, do ideału to tej grze daleko. Najbardziej irytująca potrafiła być kamera, jej ślamazarność i mała praktyczność. Nieco to rozumiem, bo kiedy jednocześnie próbuje się w kadrze ująć wielkiego kota i wielokrotnie mniejszego chłopca, a żaden z nich nie pozostaje w bezruchu, to potrafi być zmorą operatora, szczególnie w ciasnych pomieszczeniach. Z bardziej doskwierających mi kwestii wymieniłbym jeszcze schodzenie z Trico - przydałby się do tego osobny przycisk zatytułowany "zejdź na ziemię", bo plątanie się w jego odnóżach i członkach niejednokrotnie drażniło. O dziwo prawie w ogóle nie działały mi na nerwy spadki animacji. To znaczy: oczywiście, że je zauważałem, ale nie jestem pod tym względem zboczony i nie przeszkadzały mi one w rozgrywce. Wiem, trochę jak zwierzę, ale pod tym kątem chyba tkwię nadal w erze PSX/PS2, gdy na dramatyczne klatkowanie nikt specjalnie nie narzekał. Nadal uznaję to za wadę, ale biorąc pod uwagę względnie ślamazarne tempo gry, wada ta była dla mnie osobiście do przełknięcia. Nie ma co się oszukiwać: TLG w wielu kwestiach pozostało w poprzedniej generacji, ale dla mnie i zapewne dla wielu innych graczy ważne jest, że w ogóle dane nam było w to zagrać, bo do skasowania projektu było blisko. Nawet jeśli technicznie to gra z PS3 odpalona na PS4, nawet jeśli należało za to zapłacić na premierę 250zł - z mojej perspektywy (fana ICO i SotC) to lepsze, niż nie zagrać w nią nigdy. Bo bawiłem się pięknie. Już po pierwszym odpaleniu wsiąkłem na bite pięć godzin i przez kolejne dwa wieczory było podobnie. W dobie, gdy zwykle gram godzinę, dwie i wyłączam konsolę, to takie maratony są dla mnie rzadkością i coś mi uświadamiają. Nie ma powodu, by powtarzać tutaj zalety TLG (dodam wyłącznie, że in plus zaskoczyła mnie większa ilość spektakularnych akcji - no wiecie, gdy coś się wali, sypie, a my wykonujemy skok wiary). Powtórzę jedynie: jestem uszczęśliwiony jako gracz, że ostatecznie, po tylu latach mogłem samodzielnie ograć tę grę, nawet jeśli pod względem technicznym żaden z niej reprezentant obecnej generacji i pożywka dla trolli w CW.
-
PSX Extreme 233 + Kalendarz Gracza 2017
Kmiot odpowiedział(a) na Perez temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
No, ja do dzisiaj się głowię jakim cudem Dying Light zajęło drugie miejsce w kategorii GRY ROKU, skoro nawet w podkategorii przygoda/akcja było zaledwie trzecie (wyprzedzone przez MGS5 i Rise of the Tomb Radier). I nikt nawet nie próbował mnie oświecić. Ale w obliczu późniejszego transferu Butchera do Techlandu zaczynam się domyślać -
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Może znajdzie się chętny: -
Jak duże dzieci na podwórku.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Ja wiem, rozumiem i zdaję sobie sprawę, że zagraniczna prasa też tak robi i nawet poświęcenie dwóch stron na "strony tytułowe" artykułów (wielkie logo Bioshock, czy też Alien) mi nie przeszkadza, ale przydałby się w tym jakiś zdrowy rozsądek, bo ile "artystycznego dizajnu" da się wyciągnąć z wywiadu ze scenarzystką gier? Przecież te arty, które tam wrzucono to na dobrą sprawę nawet nie przedstawiają jej zasług (graficzny projekt Lary i dizajn Miasta Szkła z Mirror's Edge). I akurat ja nie mam oczekiwań, by pismo zmieściło jak najwięcej tekstu, ale wymagam jakiegoś kompromisu, a tego w Pixelu często po prostu brakuje. No i żal, że najwyraźniej na stałe pożegnali się z retro okładkami. Te obecne nadal są ładne, ale widać w którą stronę to zmierza. -
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kmiot odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Pixel ma ogólnie czasem brzydką tendencję i wręcz kpi sobie z czytelników rozdmuchanymi artykułami. Np. w tym najnowszym jest wywiad z Rhianną Pratchett i aż żal na to patrzeć. Tekst z powodzeniem zmieściłby się na jednej stronie, tymczasem wywiad ma stron pięć. Pięć stron na 10 pytań. Podobnie postąpiono z artykułem o BioShockach (choć panią Ludwikę jakoś miło się czyta). Ogólnie w całym piśmie prawie połowa stron wydaje się zmarnowana: dwie strony na odpowiedzi czytelników z ankiety, w dodatku kompletnie nieciekawe lizanie anusów "za co lubisz Pixela", niektóre wpisy wręcz się powtarzają; albo recenzja laptopa za 22 tys. złotych (pewnie aby grać na nim w Montezumę). Żeby nie było - są też artykuły z odpowiednimi proporcjami (Alien), recenzje nabrały w ostatnim numerze jakby więcej treści, ale to nie zmienia faktu, że czytelnik często ma poczucie, że ktoś tu z nim leci w chu'ja, zasłaniając się przy tym argumentem "stawiamy na artystyczny dizajn graficzny". Nie ma nic artystycznego w w zajmującym całą stronę, opatrzonym już arcie (nowa Lara, czy inny Big Daddy). Mam mieszane uczucia i coraz większe wątpliwości, czy nadal warto to czytać.