Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 005
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Kmiot

    Kim Nowak

    http://peb.pl/albumy-rock-and-metal/815614-rapidshare-kim-nowak-kim-nowak-2010-a.html
  2. Władcę Much wreszcie nadrobiłem. Miałem obawy, że Golding mimo wszystko mi nie dogodzi. Nie żebym robił z tego jakąś tragedię, ale chciałem, by ta książka mi się spodobała. Liczyłem na to i byłbym podwójnie zawiedziony gdyby się okazało, że powieść nie robi na mnie żadnego wrażenia. I co się okazało? Po dwóch wieczorach lektury uznałem książkę za dobrą. Zaledwie dobrą. Jednak z dnia na dzień zacząłem wspominać ją coraz milej. I tak, na tę chwilę, mógłbym ją określić jako bardzo dobrą, chwilami świetną. Nie znakomitą i nie wybitną, czy genialną, ale z pewnością świetną. To tak jakby Golding polizał mnie po jajkach - niby przyjemnie, ale wolałbym żeby je też possał i doprowadził do wytrysku. Całość tylko mnie utwierdziła, że dzieci to ogólnie paskudne, bezwzględne i irytujące stworzenia. Wiadomo, symbolika treści odgrywa tutaj niebagatelną rolę. Władca Much jest bowiem jedną wielką alegorią, bo trudno oczekiwać, by dosłowna opowieść o grupie rozbitków-bachorów zdołała zdobyć dla autora Literacką Nagrodę Nobla i stać się klasykiem literatury. Nie zawiodłem się. W jakimś kąciku mojego okrągłego łba, niestety niepozbawionego zakoli, ta powieść na stałe się zagnieździła i choć mam pewne wątpliwości co do zakończenia, to muszę przyznać, że świetnie spełnia swoją rolę. Czytałem też Życie Pi. Mam takie zboczenie, że będąc w księgarni czasem mi odpier'dala, zdaję się na impuls i instynkt, po czym nabywam jakąś książkę, której nabyć jeszcze 5 minut temu nie miałem zamiaru. Trafiam na nią na półce, przeglądam tył okładki i pyk, biorę, tak jakbym był obrzydliwie bogaty i koło pyty mi latało, że niewiele o niej wiem. Tak też było oczywiście w przypadku Życia Pi, bo sami powiedzcie, czy z założenia fabuła nie brzmi intrygująco (o tym za chwilę)? Ba, brzmi nawet nieprawdopodobnie, choć podobno oparta jest na faktach. Nawet ekranizacja się jakaś kręci. O co cały rwetes? Już mówię. Ta historia wg bohatera ma sprawić, że autor powieści uwierzy w Boga. Domyślnie, w Boga miałby uwierzyć także czytelnik. Natomiast ja się zastanawiam, kto, jeśli nie Bóg, zesłał bohatera do szalupy gdzieś na środku oceanu, dorzucając mu do towarzystwa kilka dzikich zwierząt, w tym tygrysa bengalskiego. A potem, przez ponad pół roku obserwuje jak nastolatek usycha z głodu i pragnienia. Ale to dopiero w drugiej części książki. W pierwszej jesteśmy uraczeni mało wystrzałową historią życia Pi, próbującego odnaleźć swoje miejsce w naturze i społeczeństwie. A to nie jest łatwe, gdy ma się imię pochodzące od nazwy basenu publicznego. Historią w sumie do bólu banalną, okraszoną za to ciekawymi faktami z życia fauny, które nieco ratują te fragmenty. No, ale jakoś bohatera trzeba było wprowadzić i przedstawić, więc uznam to za zło konieczne. Potem, na szczęście jest już tylko lepiej. Opis walki o przetrwanie, ujarzmiania tygrysa, czy nawet spożywania jego odchodów czyta się przyjemnie (o ile można tak określić fragmenty z kałem) i z zainteresowaniem. Całość promieniuje optymizmem i chyba to miałoby przekonać czytelnika do bezwzględnej wiary w Boga. Cóż, w moim przypadku to się nie udało, ale przyznaję, że lektura mile łechce swoją przygodowością. No i końcówka zbija z tropu. Drogę przeczytałem, bo mnie siostrzenica zmusiła. Nie jestem fanem tematyki apokaliptycznej, ale jako szybka lektura na dwa wieczory sprawdza się wyśmienicie. Nie przygnębia jakoś szczególnie, zmierza w stronę przewidywalnego, bo nieuchronnego końca i to w zasadzie tyle. W sumie oczekiwałem więcej po zakończeniu, ale ebał to pies. Styl fajny, dopasowany. Ja tam czekam na 'Krwawy południk' McCarthy'ego. Ałtorkę (Cuca Canals) też od siostrzenicy przeczytałem. Gdyby ktoś jeszcze szukał prezentu dla dziewczyny/kobiety, to jest to jakieś rozwiązanie. Zabawna, romantyczna, niebanalnie skonstruowana, no i o miłości oczywiście. Nie wiem tylko, czy osiągalna w księgarniach.
  3. Kmiot

    House MD

    Dobry ep, ale nie to co finał poprzedniego sezonu. Nie jestem rozczarowany 6 sezonem, nie jestem też mile zaskoczony. Było poprawnie i tego się spodziewałem. 7 sezon też obejrzę. 40 minut tygodniowo jestem w stanie poświęcić. Na większe głupstwa się traci czas.
  4. Kmiot

    Czaję się na...

    No dobra, a czytał ktoś coś kiedyś coś od Pamuka? Czytliwe to, czy raczej bez rewelacji? A jak czytliwe, to co konkretnie, jaki tytuł? Z góry DENKS!
  5. Kmiot

    Świat Dysku

    No, ostatnie tomy to zdecydowanie wyższa półka. Tak gdzieś od Straży Nocnej (kapitalna) i nowsze. Między najnowszymi tomami czytałem Panowie i damy, Ruchome obrazki i Muzykę duszy, wszystkie raczej wczesna twórczość i różnica poziomu była wyraźna.
  6. Film kiedyś oglądałem. http://czastki.elementarne.filmweb.pl/ Nie zachwycił mnie w zasadzie, ale może kogoś zainteresuje.
  7. Kmiot

    Lost sezon 6 [spoilery]

    Zawiało tandetą i plastikiem z tego odcinka. Wynonanie leży. Kiedyś Ben kręcił kołem, zapierając się o nie całym ciałem i zmieniając przy tym kolory, kiedy każdy widz widział, że koło jest zamocowane na jednym gwoździu i można nim kręcić dwoma palcami. Teraz Dymek musi pomagaćc sobie kawałkiem żelastwa, by wyciągnąć kamyk z dziurki, kiedy każdy widzi, że mógłby go wyjąć dwoma palcami. Wiem, drobnostki, ale tylko potęgują wrażenie plastiku. Słabiutki odcinek. Juz pomijając brak odpowiedzi, bo pogodziłem się z tym, że na większość pytań prawdopodobnie ich nie otrzymamy w ogóle. No i za dużo Dżejkoba z tym jego przymulonym wzrokiem. To się sprawdzało w epizodycznych scenach, ale cały odcinek to zbyt intensywne przeżycie.
  8. http://www.youtube.com/watch?v=dykjrH4blDA hihi
  9. Kmiot

    Buty

    Pewnie, że czarny jest jedynym "kolorem", który można zobaczyć bez światła!
  10. Kmiot

    Buty

    Byle nie kolorowe! Tylko czarne.
  11. Kmiot

    Buty

    Kur'wa, dajcie mu spokój z tymi butami, skoro mu się podobają. Zauważcie, że nie zapytał "co o nich sądzicie". Zabijacie osobiste poczucie gustu. Ch'ujowe, czy nie, ale jednak osobiste. Ktoś by pomyślał, że konsolomaniaki będą dyktować modę. Podziwiam Banny'ego, że mu się chce ścierać z wami. I choć ja bym nie założył pewnie żadnej rzeczy z jego garderoby to rozumiem, że on ma takie poczucie gustu i fajnie. Jak dla mnie to nawet w "rażówiastych" butach możecie chodzić. Nawet suprement w swoich dżinsowych butach może chodzić! xd
  12. Kmiot

    Lost sezon 6 [spoilery]

    KAPITALNE plakaty. <w ogóle to wali konia>
  13. Kmiot

    Flash Forward

    W moich oczach ten serial pochował brak mistyki. Od kiedy wyczaiłem, że wszystko mają zamiar wyjaśnić naukowo i wytłumaczyć eksperymentami, to straciłem zainteresowanie. Lost bez mistycznej otoczki też byłby marny. Wielka szkoda, bo z założenia serial brzmiał niezwykle interesująco.
  14. Jakiś czas temu przeczytałem zaległą Zbrodnię i karę. Wynika mi z tego, że twórczość Dostojewskiego powinno się znać. I nie wspominam o tym w kontekście lektury szkolnej, bo w wieku 15 lat mało który nastolatek ma w głowie takie pierdoły jak powieść kryminalna z dogłębną analizą psychologiczną. Prison Break lepszy. Malanowski i partnerzy również, więc na plaster mi książki. Ze mną też tak było. W przybliżeniu, bo Prison Break należałoby zamienić na Żar Tropików, a Malanowskiego na 997 ze swoimi onieśmielającymi rekonstrukcjami wydarzeń. Ale w końcu przychodzi taki moment, że poszukując nowych wrażeń i doświadczeń, człowiek postanawia zapoznać się z twórczością brodatego Fiodora, o której słyszał tak wiele dobrego. Co prawda w moim przypadku była to od razu tak zwana "głęboka woda", czyli obszerni Bracia Karamazow (absolutna rewelacja), a Zbrodnia i kara to naturalna kolej rzeczy, po wrażeniu jakie wywarli na mnie ci pierwsi. Raskolnikow, główny bohater, nie jest do końca normalny. Chadza po mieście, prowadzi nawijkę sam ze sobą, żywo przy tym gestykulując. Co prawda ma na głowie parę drobnych spraw, między innymi zabójstwo starej lichwiarki, ale kto ich nie ma. Co to jest w porównaniu z dzisiejszymi dylematami, który hipermarket wybrać na niedzielne zakupy. Chłop ma na tyle słabą psychikę, że najzwyczajniej mu odpierdala, z wolna popada w obłęd i sam nie do końca wie, gdzie ręce włożyć, choć wyraźnie ma ochotę je wsunąć pod kieckę poznanej prostytutki. Na jego nieszczęście, po piętach depcze mu śledczy, który najwyraźniej ma ochotę również z nimi poświntuszyć. Dialogi między nim, a zbrodniarzem robią spore wrażenie i są jednym z najlepszych elementów powieści. Bo niejeden twardziel to zadeklarowany JP na 100%, a gdy przyjdzie co do czego, to przyciśnięty pierwszy robi szpagat na komendzie. Będąc surowym, nazwałbym Zbrodnię i karę biedniejszą wersją Braci Karamazow. Nie jest to bynajmniej wada, bo i w takiej sytuacji pozostaje ona świetną powieścią, zyskując jednocześnie tę zaletę, że jest bardziej przystępna dla czytelnika poznającego dopiero kunszt pisarski Dostojewskiego. Nadal doświadczamy tutaj mnóstwo dylematów ludzkich, wariantów zachowań, sposobów myślenia, motywacji podejmowanych działań, obszernych opisów dramatów i losów człowieka, nowych, lub rzadko spotykanych pojęć i określeń (ach, ten uroczy język rosyjski), które rozwijają i poszerzają słownictwo czytelnika (ubrdała, prześlepić, uciąć chrapickiego, stuszować się, wycieruch, wycytryniła się). W dalszym ciągu mamy tutaj pojedynek na wszystkich płaszczyznach, pomiędzy zbrodniarzem, a przygniatającą go ręką sprawiedliwości. I choć to wszystko w kontraście z Braćmi wypada równie zajmująco, to jednocześnie nie sposób odeprzeć wrażenia obcowania z ich uboższym... no, bratem, no. Polecać nie muszę. Szczególnie jako wprawkę przed nieco bardziej wymagającymi Braćmi. Proponuję też zainteresować się ekranizacją powieści w reżyserii Juliana Jarrolda z 2002 roku (choć trudno dostępnej, sam nabyłem oryginał na DVD w promocji). Mrocznej i ponurej, pomijającej, lub skracającej kilka wątków, ale widać, że ktoś wiedział co robi. No i bohater momentami wygląda jak młodsza wersja naszego Arkadiusza Jakubika. Nie mogłem się pozbyć tego wrażenia.
  15. Kmiot

    Lost sezon 6 [spoilery]

    Wszystko zniosę, ale jak widzę w tym serialu, że szykuje się strzelanina, to już wiem jak bardzo komicznie się zrobi i jak bardzo rozbije to budowany klimat. A wymiana ognia w doku (szczególnie rudy naleśnik biegnący prosto na lufę Loka) plasuje się zaraz za strzelaniną, w której Sojer chował się za skrzynką na listy, oraz sztachetami od płotu (ta, kiedy wybuchła chata z Kler w środku). I jeszcze za tą z finału 5 sezonu, przy akopaniamencie giętego metalu, gdzie zgineli wszyscy, oprócz bohaterów. Złota Trójka, jak na kardridżu z Pegasusa.
  16. Kmiot

    Buty

    Na etykietce jest coś w stylu "Adidas Brasic Str II (IV?) TENNIS TENNIS". o: http://moda.allegro.pl/item964419654_adidas_brasic_str_ii_46_i_inne_oryg_sklep.html hAx 8) niemazaco, wykupcie Figlarzowi wszystkie.
  17. Kmiot

    Świat Dysku

    Spryciarz z tego Praczeta. Książka o tematyce piłki nożnej raczej trafiłaby tylko do męskiej części czytelników, więc dorzucił kobietę jako główną bohaterkę i obserwatorkę wydarzeń. Faceci się cieszą trafioną tematyką, kobiety utożsamiają się z Glendą i jedynie faceci niezainteresowani futbolem mogą poczuć się pokrzywdzeni oraz upośledzeni. Wątek meczu robi dobrze tej książce, problemy egzystencjalne kucharki już mniej i mnie w pewnym momencie zaczęła irytować swoim pier'doleniem, ale za chwilę przyszła w sukurs końcówka z relacją z meczu. Do tego czasu miałem wrażenie, że za mało piłki w książce, ale właśnie wtedy rozpoczął się mecz (od razu skojarzył mi się z "Shaolin Soccer"; dobry film) i zrobiło się naprawdę komicznie. Pratchett ostatnio zdecydowanie... "jak brzmiało to kuchenne określenie?", ach tak - "w dobrej formie".
  18. W Matrasie była też zniżka 25%. Może sprawdzę, ale sam rozumiesz... póki co mam co czytać. Szukałem "Białego szumu", ale nie znalazłem.
  19. Czytałem. Zawsze kupuję tylko te książki, które już czytałem. Gwiezdnych Wojen też nie oglądałem.
  20. Miliard złotych. Nędzników jeszcze muszę drugi tom dokupić, bo nie było ;[
  21. <szpan i bukszpan> Ach, te okazje z okazji światowego dnia książki Teraz jeszcze muszę tylko kupić trochę wolnego czasu, by to przeczytać.
  22. Tak, wiem, że każdy juz czytał i w ogóle nikogo to, ale czasem mam taki odpał z nudów i oto wyniki: Wątek zemsty hrabiego Monte Christo wielokrotnie pojawiał się w kulturze masowej. Nawet Mezo śpiewa, że żyję tylko zemstą jak Monte Christooo. A skoro Mezo tak śpiewa, to Dumas może poczuć się dumny. Jednak, jak by do tego nie podchodzić, to faktem jest, że Hrabia Monte Christo to klasyk literatury, ba, synonim klasyka literatury, a jego występowanie w kulturze masowej zasadniczo potwierdza tę pozycję i jednocześnie w żadnym przypadku nie jest w stanie mu ubliżyć (a jak wiadomo, hajp nie każdemu służy). Trzy spore tomy (choć pewnie istnieją wydania zawierające całość w jednym tomie), przez które czytelnik przebija się z łatwością, przyjemnością obcowania z barwnym, acz nieskomplikowanym stylem pisarza. [Minimalne spoilery, ale tylko dla kogoś, kto ostatnie sto lat żył w lesie i żywił się szyszkami, bo podstawowe założenia fabularne znane są chyba każdemu] Historia Edmunda Dantesa, naiwnego młodzieńca, któremu w życiu zaczyna układać się tak słodko, że aż do porzygania. I pewnie byłoby tak przez całe kilkaset stron, gdyby sytuacji nie uratowali zazdrośni znajomi Mundka. W wyniku złożonego przez nich donosu, Dantesa powijają z jego zaręczynowego party i wrzucają do ciupy. Ten się załamuje i pewnie by tam zgnił, gdyby nie jego ?współwięzień?, stary klecha, który robi z Mundka mężczyznę. Ta męska piz'da pobiera od starca niezbędną edukację, uczy się fechtunku i w ogóle się ogarnia. Ksiądz zdradza mu także miejsce ukrycia skarbu Ali Baby (czy cuś), a następnie nieświadomie pomaga uciec z pierdla. Dantes dociera do skarbu, staje się obrzydliwie bogaty, po raz pierwszy od czternastu lat się goli i rozpoczyna wdrażanie swojego misternego planu zemsty na ludziach odpowiedzialnych za jego niefart. No i potem już z górki na pazurki. Co prawda tempo po brawurowej ucieczce nieco siada, zastąpione przez konsekwentnie budowaną intrygę, ale w żaden sposób nie można uznać tego za minus. Po prostu Dumas dostosował formę do postawy głównego bohatera, odmienionego po odsiadce w cynicznego, zimnokrwistego mściciela, nieśpiesznie dążącego do katharsis. Lektura należy do tych łatwych i przyjemnych. Nie zatapia się w grząskie grunty filozofii, religii i psychologii. Skupia się przede wszystkim na przygodzie, przechodząc od wydarzenia do wydarzenia, prosto do celu, czasem tylko nieśmiało eksperymentując z chronologią. Na pewno jest to lektura obowiązkowa, niewymagająca szczególnej wyobraźni, przystępna dla każdego, kto znajdzie na tyle wolnego czasu, by przeczesać wzrokiem te tysiąc stron. Poza tym, skoro Mezo mógł przeczytać Hrabiego Monte Christo (śpiewa o nim, więc zakładam, że wie o co bangla), to chyba nie masz zamiaru być gorszy? Z okładki mojego wydania straszy swoim ryjem niejaki Jasiek Mela (kim on, kur'wa jest?). Że niby książka do plecaka (spory by musiał być) i że niby poleca. Poważny minus. Dodatkowo obejrzałem filmową adaptację z 2002 roku z Jezusem w tytułowej roli. Niezła padlina. Odnoszę wrażenie, że scenarzysta przeczytał jedynie streszczenie z Bryka. Omijać z daleka, choć Dagmara Domińczyk rozkochu'je. Szkoda, że nie pokazała piersi. <3
  23. Kmiot

    Champions League

    Jak bardzo trzeba być smutnym i zirytowanym kibicem, by tworzyć .jpgi, gdzie próbuje się przekonać cały świat, że ręki nie było. Już jest mleko po obiedzie, musztarda się wylała, składu finału nie zmienisz, nikogo nie zmotywujesz do zmiany opinii, pogódź się z tym. Nieważne w jakich okolicznościach, sędzia mógł nawet nie uznać Balceronie 16 poprawnie strzelonych bramek, to nikogo nie interesuje, bo ubaw jest z samego faktu ODPADNIĘCIA BALCERONY i frustracji ich fanów. Podobnie było z brakiem Oskarów dla Avatara. Real 1/8 Madryt był śmieszny, ale z każdym rokiem jest coraz mniej. Po prostu ten sam żart powtarzany wielokrotnie przestaje być śmieszny.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...