Ostatnio przeczytałem Draculę Brama Stokera i za jednym zamachem Draculę: Nieumarłego Dacre Stokera (prawnuk stryjeczny Brama) i Iana Holta. Wyraźnie czuć ten ponad wiek między obiema książkami. Dracula miał wyraźne braki, niekonsekwencje i niedopowiedzenia, a to przede wszystkim w związku ze sposobem narracji, który dopuszczał tylko jeden punkt widzenia bohatera bedącego akurat "przy głosie". Paradoksalnie to właśnie przedstawienie wydarzeń w postaci dzienników, w mojej opinii, nadaje powieści szlif mistyki i w wiarygodny sposób tuszuje niedociągnięcia pisarza. Te luki wypełniano w XX wieku na wszelakie sposoby, wystarczy choćby obejrzeć film Copolli z 1992 roku, by gołym okiem zauważyć wątki dodane przez reżysera czy scenarzystę. D. Stoker i Holt postanowili także to wykorzystać, a jednocześnie niektóre zagadnienia ostatecznie wyjaśnić, odpowiedzieć na pytania i "zmostkować" powieść Brama z jej adaptacjami. W związku z tym akcja Draculi: Nieumarłego toczy się na tle autentycznych wydarzeń i postaci z roku 1912. Nie będę tu zdradzał szczegółów, ale dosyć zgrabnie to wyszło. Co prawda, czasem ma się wrażenie, że autorzy ułożyli chronologicznie rzeczywiste wydarzenia, które miały znaleźć się w książce, a w luki powciskali nieco naciąganą fikcję, byle przejśc od faktu, do faktu, ale i tak czyta się to przyjemnie. Zawarli tam mnóstwo smaczków, pociagnęli sporo wątków z oryginału i choć zabrakło tej mistyki, uroku czy gotyckiego klimatu grozy, to w zamian dostaliśmy powrót znanych bohaterów w miłym slaszerku. W końcu to tylko książka o typie pijącym ludzką krew i zamieniającym się w nietoperza.
Jednak najpierw wypada przeczytać Draculę Brama.
Jo.