-
Postów
7 089 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
166
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kmiot
-
Proponuję zawęzić zakres do trzech albumów Smash (1994) Ixnay On The Hombre (1997) Americana (1998) Ja nie potrafię roztrzygnąć, ale raczej bym uderzył w Ixnay'a. Odpowiedzi na resztę pytań nie znam, bądź jestem zbyt słabym fanem, by je znać.
-
Wbij się na forum serialu, tam opinie dotyczące serialu są przeplatane porównaniami z książką (bez spoilerów oczywiście). Tam też prędzej otrzymasz opinie, bo nie każdy kto przeczytał książkę o Dexterze zagląda na forum o książkach. Proponuję w ogóle tam założyć nowy temat o knigach. Ja nie czytałem, dlatego bez odpowiedzi.
-
Przynajmniej wreszcie odcinki tworzą jakąś całość, bo brakowało spójności w środku sezonu. Teraz to nabrało wyrazu. Liczę na konkretny finał.
-
O, a jeszcze wczoraj od niechcenia się właśnie za tym rozglądałem po sieci. Ale z Ciebie Piotrek, no. Dzięki.
-
No właśnie, CAŁY soundtrack to jest masakryczne dzieło sztuki. A smakuje wyśmienicie szczególnie po seansie. Tym bardziej szkoda, że Mansell nie miał pola do popisu we Wrestlerze.
-
Gdzie? Tu? W piwnicy?!?
-
Rozje'bał mnie ten fragment na kawałki. Kur'wa, jak zatańczył xddd
-
Dzięki za opiniotwórczą i wymowną recenzję. Po senasie bylem w takim stanie, ze nie wiedziałem w ogole co napisać - nie wiem ,czy to pozna pora sprawila, czy moja jakaś głupota, ale z tego filmu mało co skumałem o.O No dobra, ja rozumiem, ale sam przyznasz, że ten post był na zasadzie - co jest lepsze, twój stary, czy nie twój stary? - nie wiem. A za takie rzeczy są warny i bany! Pozwól mi wejść - oglądałem to jeszcze przed recenzją w PE, ale ta mi przypomniała, że oglądałem. Właśnie, przypomniała, więc to tylko świadczy o tym, jakie wrażenie ten film na mnie zrobił. Absolutnie żadnego. Klimat skandynawski wyczuwalny, ale poza tym brak rewelacji. Momentami wyczuwalna tandeta, znośna końcowa scena, ale fakt, że mamy do czynienia z jednym horrorem skandynawskim na rok, jeszcze nie czyni z niego wybitnego kina. Naprawdę, nie ma czym się podniecać, bo poza "egzotyką" skandynawską, niewiele tam oryginalnego, czy oryginalnie pokazanego.
-
Znaczy co, że serio tam było "niepokonalny"?
-
Nie jestem fanem ani jedynki, ani dwójki, ale jedynka coś w sobie ma. Sorry, ale Deny Glołwer to ma ryj typowo komediowy. Obsadzenie go w głównej roli w Predatorze 2 to był strzał we własną stopę. I w kolano. A już zachwalany przez Masorza finał, to zalatywał ździebko żenadą i był strzałem w śledzionę.
-
Dzięki za opiniotwórczą i wymowną recenzję. Mirrors - przez pierwszą połowę nuda, potem też nuda, tylko nieco mniejsza i żal było wyłączyć, skoro już ponad połowę obejrzałem. Szablonowy horror, cały poskładany z elementów, które już gdzieś się widziało. Nie wnosi nic swojego, nie pozostawia żadnego wrażenia.
-
-
The Devil's Blood - Come Reap [2008] tagi last.fm: occult rock, psychedelic rock, rock, hard rock, psychedelic http://rapidshare.com/files/166134420/The_Devil_s_Blood.rar 192kbps Pomijając głupią nazwę, to jest ok.
-
Tagi skopiowałem z last.fm, więc nie do mnie z pretensjami.
-
The Assemble Head In Sunburst Sound - When Sweet Sleep Returned [2009] stoner rock, psychedelic, psychedelic rock, trippy, space rock http://rapidshare.com/files/219332970/Archive.zip 320kbps Fajoskie, średnio stonerowe, ale niech stracę.
-
"Rozbitek" -książka autora "fight club"
Kmiot odpowiedział(a) na _wortigern_ temat w Klub Dobrej Ksiazki
A na stronie wydawnictwa "Opętani" nadal tkwią w zakładce 'zapowiedzi'. Tymczasem, borem lasem, byłem dzisiaj w Empiku, patrzę na półkę z Palahniukiem, leżą tylko "Uchodźcy i wygnańcy", myślę sobie, że może rzucili go na półki z horrorami i opowieściami grozy, ale tam też pusto. No to sobie poszedłem na Pratchett'a, patrzę, a tam obok "Opętani". Na 'fantastyce', obok Tolkiena, Sapkowskiego, Pilipiuka i właśnie Praczeta między innymi. Dobrze, że nie na literaturze dziecięcej. Tak pomyślałem, że może komuś się przyda. -
To tak w razie, gdybyś jeszcze do tej pory nie zrozumiał.
-
No to w sumie niezły artysta z Ciebie, bo zamotanie scenariuszowe tego filmu można porównać do Pocahontas. A o co miałby się potknąć? O kreta? Zresztą szedł na tyle niezdarnie, że nikt by nie zauważył, a i pewnie doceniliby realizm i odnieśliby to do potknięć alkaidy. Niskie ryzyko. Film OK. 7/10
-
Co ja tam ostatnio oglądałem? Ong Bak 2 - kaszana. Początkowo myślałem, że za chwilę akcja przeniesie się we współczesne realia (tytuł zobowiązuje), a tu piz'da ocet, nic z tego. Na pierwszą konkretną bitkę musiałem poczekać do połowy filmu, na drugą do końcówki filmu, a przeplata je miałka fabuła z popisowym motywem zemsty za śmierć rodziców. Tony Jaa bez pałeru, kilka strzałów na krzyż robiło wrażenie, reszta to jakieś turlanie się po ziemi, zamiatanie podcinkami i zabrakło gdzieś tego swoistego realizmu, mocnych kolan i łokci, znanych z Ong Bak i Obrońcy. Kicha, zawiodłem się okrutnie. Pozostałe filmy przyniósł mi znajomy, więc od biedy obejrzałem, zebyście nie pomyśleli, że ściągam takie wynalazki z wypożyczalni Torrent. Yip Man - kur'wa, sam do końca nie wiedziałem czy to ma być film o zabarwieniu humorystycznym ze względnymi bitkami, czy w zamyśle twórców było nadać temu poważny ton (chyba jednak to drugie). Początkowo to w ogóle miałem skojarzenia z Kung Pow, bo te wszystkie chińskie ryje mają w sobie coś śmiesznego, a potwierdzały to też realia i komiczne momentami napirda'lando (jakimiś pawimi piórami się tłukli, uważali, żeby nie stłuc wazy i tego typu atracje rodem z filmów Dżekiego Czana), a tu nagle je'b, wojna, śmierć, destrukcja, no-spa na zaparcia, bieda, głód, walka do zgonu o worek ryżu, normalnie Mortal Kombat w Chinach. Generalnie to do grona kultowych ten film nie wejdzie. Hunger - wynudziłem się bezwzględnie. Oparta na faktach historia więźniów politycznych walczących o dodatkowego placka do obiadu na stołówce i takich tak przywilejów, ich buntu, strajku, fochów i dąsów. Utrzymane w realistycznej konwencji, przez to sporo przestojów, nudnych fragmentów (15-to minutowa rozmowa o motywach buntu, jedno ujęcie i pitu pitu bez cięć). Ja wiem, że komuś to się może podobać, że ktoś może mi zarzucić, iż nie zrozumiałem, nie wczułem się w klimat, i w ogóle ten film jest kunsztowny, ambitny i takie tam slogany, ale ja w trakcie miałem ochotę pograć na komórce. Disaster Movie - autentycznie "Totalny kataklizm". Komedia, podczas której ani razu się nie uśmiechnąłem nawet, kompletna żenada, a już podczas próby sparodiowania parodii (Haj Skul Mjuzikal) to życzyłem każdemu związanemu z tym filmem śmierci w męczarniach. Ja pier'dole, brak mi słów, nie wiem kto pisał scenariusz, ale powinien wisieć za jaja, dodatkowo z akumulatorem na nich. Jeśli on to co spłodził uznał za śmieszne, to wraz z reżyserem tego mysiego łajna są ostatnimi ludźmi na świecie, których chciałbym poznać, nawet za żenującym Majewskim. Nie zadzieraj z fryzjerem - pomijając fakt, że nasi musieli coś odpier'dolić w tłumaczeniu tytułu, bo choć jak byk jest tam Zohan, to ktoś musiał się popisać kreatywnością. Ale chu'j mu w jedzenie, a film choć w sumie słaby, to kilka gagów było (a co pokazuje "Disaster Movie", nie jest to wcale łatwe jednak). Co ciekawe najbardziej mi utknął w pamięci ten z podawaniem kierunkowego telefonu przez Palestyniaków, było w nim coś absurdalnego, ale z wyczuciem. Absurdów było sporo, ale niewiele z nich śmieszyło, a końcowa konfrontacja to już w ogóle do odlania całkowicie. Ricky Bobby - Demon prędkości - przed wrzuceniem płyty "w paszczę odtwarzacza dvd" (ulubiony slogan recenzentów) obadałem o czym to (pipi) w ogóle jest na filmłebie. To, co tam zobaczyłem nie napawało mnie optymizmem (komedia o kierowcy równie komediowych wyścigów Nascar, przebijających swoim upośledzeniem nawet F1), więc poczekałem z odpaleniem filmu jeszcze z miesiąc, bo po co się spieszyć. W końcu jednak obejrzałem i paradoksalnie wypadł najlepiej z trójki głupich komedii. Nie ma co się rozpisywać, najciekawiej wypadł chyba partner Bobby'ego, rasowy idiota. Przez cały seans czułem w ustach posmak żenady, oczywiście żałuję tych blisko dwóch godzin spędzonych przy tym filmie, ale nie aż tak jak przy Disaster Movie. XIII: Spisek - taki Bourne dla biedaków (tajny agent, amnezja, droga ku prawdzie, spiski wewnątrz służb państwowych), z tym, że o wiele bardziej przewidywalny, komiksowy (co dziwne nie jest ze względu na podstawę). Znajomy się podniecał, mnie trochę zmęczył, wszak to dwie części są. Zdecydowanie wolę Bourne'a, ale jak ktoś lubi tego typu filmy, to śmiało może uderzać. Tak sobie myślę, że kawał badziewnego kina za mną w ostatnim czasie. Norma na rok wyczerpana.
-
To raczej nie koniec tego wątku, więc może coś ciekawego jeszcze z tego wyjdzie. Muszą tylko wezwać detektywa Monka.
-
Podobał mi się ten nowy odcinek ala "Motyl i skafander". Nieogolona gęba Grzegorza Domu, wpatrująca się prosto w kamerę, bawi mnie cholernie ;d
-
http://bolachasgratis.baywords.com/?p=5423
-
Miastodona przesłuchałem po połowie każdej z płyt, w zasadzie nie wiem co oni w ogóle grają, nigdzie też nie napisałem, że grają gejowato i chu'jowo (chyba, że poważnie potraktowałeś mój ostatni post porównujący Miastodona z Vilidż Pipol), bo nawet najnowszej płyty nie zdążyłem przesłuchać. Zraziło mnie jedynie ukłucie Nika Kejwa, którego lubię i będę się napierd'alał w jego obronie. Nawet "Ci" napisałem z dużej litery, czego Ty nie potrafiłeś ogarnąć i dostosować się do poziomu kulturalnego, kiedy tylko "wjechałem" na Twoją ulubioną ekipę gardzącą wąsem. I jeszcze pokaż mi w którym miejscu postawiłem Nika Kejwa za WSPANIAŁY I EMOCJONUJĄCY wzór, Pajacu.
-
A i tak byli lepszymi muzykami od Miastodona!