Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 012
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Teksty #nikogo w piśmie są w lepszej sytuacji, bo mało kto kupuje PE tylko po to, by przekartkować, więc motywacja do lektury jest większa. Taki Avatar to materiał z kategorii #niedlamnie, a i tak go przeczytałem. A na ppe czy ogólnie w sieci pewnie bym przewinął, nawet nie myśląc o tym, by kliknąć. Ale jak ppe ma "wyjść na ludzi", skoro propozycja rozbudowanego materiału, opracowanego sumiennie i starannie, okraszonego odpowiednimi zdjęciami natrafia na barierę #nikogo? To tylko pokazuje, że ściek ma pozostać ściekiem, a wlanie do niego butelki perfum jest równoznaczne z ich zmarnowaniem. To nie jest portal dla ambitnych inicjatyw i jest już spisany na straty.
  2. Na ppe to najpewniej rzeczywiście "nikogo", bo idea tego portalu gryzie się z szerszymi artykułami. Dyplomatycznie to ujmując. Ale PE to trochę inna bajka i tam taki kącik gadżetowy mógłby mieć więcej sensu. Tutaj już nie uwierzę w argument "nikogo", skoro cztery strony dostaje wywiad z randomową córką byłego właściciela budy z automatami (a wcześniej tyle samo dostał wywiad z synem tego właściciela) i tam już nie istnieje obawa, że "nikogo". Zawsze można tez na start wrzucić gadżety z Wiedźmina i cykliczny Temat numeru o uniwersum z głowy. Będzie można napisać o tym na okładce, a kącik ma zapewniony ułatwiony start.
  3. Gówniak mi spierdolił. Teraz muszę jej szukać. Na tym polega odpowiedzialność.
  4. Chodzą słuchy, że 9 dzień marca premiera. https://www.fr.fnac.be/a17586081/SUIKODEN-IetII-REMASTERED-FR-NL-PS4-Jeu-video-PlayStation-4
  5. Kmiot

    Konsolowa Tęcza

    @janol Teraz przypominam sobie, że w trakcie gry był taki fragment, gdzie odnotowałem zauważalnie nie tyle spadki animacji, co pewnego rodzaju freezy ekranu na ułamek sekundy. Ale to było tylko w jakimś konkretnym momencie gry przez pół godziny (pewnie kwestia jakiejś problematycznej lokacji), potem problem zniknął, więc zapomniałem o sprawie. Poza tym to raczej rażących usterek technicznych nie zauważyłem (wersja PS4 ogrywana na PS5). Jeśli spadki były minimalne, to mogłem je przegapić, bo nie mam wyjątkowo czułego oka na takie sprawy, a tych znaczących, które zauważam nawet ja, to nie było. Switch to wiadomo - nie byłby to pierwszy przypadek, gdy się poci na niewymagającej pod względem oprawy czy tempa grze. Tam wiele tytułów potrafi chodzić jak gówno
  6. Z ogromną czułością. Jestem już na tyle stary, że nie daję się nabrać na ten oklepany numer.
  7. Jak już kurz po pomiarach gramatury na wadze kuchennej opadł, to parę słów ode mnie na temat #304, bo ja nie zawodzę. Na dobry początek roku. Todda Howarda nie powinno się cytować, bo ten patologiczny kłamca czerpie z tego satysfakcję. Relacja z Extreme Party: rozpierdala mnie fotka na pierwszej stronie - sama elita, Zgredy, Ściera, wręcz najściślejsza rodzina PE. I salutujący Ogokozo się wkręcił na krzywy ryj. A na dole zdjęcia ciekawa sytuacja, bo Gruszczyk przyłapany na niepisaniu newsa za 4 zł. Korporacje są wściekłe. Konsolometry. Ten z PS nawet pobudził kącik moich ust do drgnięcia. Więc już jakiś postęp. Test TV zostanie zapamiętany z jednego powodu. Autor aż czterokrotnie wspomniał o tym, że obraz jest doskonały od razu po wyciągnięciu z pudełka. Napisać o Wiedźminie muszę, bo się uduszę. Sześć stron o tym, że Cavill już nie zagra Geralta. Już abstrahując od jakości tekstu (jest lepszy i ciekawszy, niż oczekiwałem), to fascynuje mnie ta bezczelność w wałkowaniu Wiedźmina na wszelakie sposoby. Ale pogodziłem się już z tym. Drugi Temat Numeru - Avatar. Filmy, bo przecież nie gry - te nie są warte wspomnienia. Uniwersum całkowicie bezjajeczne. Ludzie to czują i dlatego "sukces" do tej pory był zaledwie umiarkowany. Kacper robi co może, by wycisnąć z tej papki bez charakteru ciekawy artykuł, ale ja nie daję się przekonać. O Kacprze i Jego pracy złego słowa nie napiszę, nawet wyznanie dotyczące gier Ubi mnie nie dziwi, bo to dobre gry i zaplecze to oni mają, a problemem jest uczepienie jednego wzornika i wałkowanie go do znudzenia. Ilość, nie innowacja. Bezpieczne zagrywki, a jeśli ich nie stać na ryzyko, to kogo? Natomiast Avatar mnie grzeje tak, że mimowolnie zaczynam dłubać palcem w nosie. Z niebieskich ludzików zdecydowanie preferuję Smerfy, więc tym razem Piechota górą, bo zrecenzował gokarty. Hyde Park. Fascynujące zjawisko. Wszyscy piszą o Extreme Party. Wspominają. Zachwycają się. Chwalą zdjęciami. A Konsolite jebie plebiscyty The Game Awards równo z podłogą. A stronę obok GoWa depcze. Kontrast niesamowity. Może tutaj doczekamy się kilku słów komentarza co do zlotu? A może Darek nie chciał nikomu robić przykrości, więc przemilczał kwestię? To jak będzie? Recenzje. Tutaj zawsze powstrzymuję się do odniesień, póki sam nie zaliczę danego tytułu. W tym numerze The Callisto Protocol według mnie oceniony trochę zbyt optymistycznie, ale opinia Komodo jest do wybronienia. No i całkiem ładny, zwięzły wywiadzik z Glenem na deser, więc plus. Adamus i Grabarczyk wciąż trochę na uboczu w tym dziale, temu pierwszemu udała się nawet zabawna recenzja kozy (plus kilka mniejszych), Adam Piechota nieco z przodu, bo dostał Sonica (najbardziej zachęcające 6+ od wielu numerów), Konsolite bryluje dwiema stronami dla Gungrave, rywalizacja trwa z korzyścią dla czytelników. Żadna z gier mnie nie interesuje, hehe. Zabierzcie recenzje Hivowi - ostatnio zupełnie mu nie ufam. Z drugiej strony i tak ogrywa tytuły spoza mojego kręgu zainteresowań, więc cokolwiek. Pentiment jest grą na tyle niecodzienną, że chętnie poczytałbym więcej na jej temat. Takie gry zasługują na więcej miejsca, a zamiast tego więcej miejsca dostaje multi do Call of Duty. Ech. Najciekawszym elementem recenzji Harvestelli jest miniaturka głowy autora. Ciekawa forma zachwycająca regularnością. Pozdrawiam Aysnela serdecznie. o materiale dotyczącym Hoteli wspomnę tylko z jednego względu - niechlujność korekty/składu. Porażające literówki. Wystarczy rzucić okiem na wycinek o pokoju 333 na górze strony, albo fragmenty dotyczące SH2 czy Alana Wake w "Przewodniku". Na kolanie pisane i składane, detale są ważne. Złóż sobie gadżecika fajne, ale jestem pewien, że to tylko fragment góry lodowej. Na plus zdjęcia, aby nikt nie musiał sobie wyobrażać opisywanych gadżetów. Ale wiem, że to ślizganie się po powierzchni, więc czuję niedosyt. Conan? Topowy materiał tego numeru. Kompleksowy, ale przy tym zwięzły. Przejrzysty. Komuś może się wydawać, że takie artykuły pisze się z głowy, ale one wymagają ogromu rzemieślniczej pracy w ramach riserczu. To nie tak, że pograsz w grę dwie godziny i płodzisz recenzję. Chciałbym, aby nikt o tym nie zapominał. Adamus (mam opory przed pisaniem o kimś po nazwisku, ale czasem to robię dla przejrzystości przekazu) nawet mnie szczerze rozbawił wtrętem o nieposiadaniu mięśni, co zdarza mi się podczas lektury PE na tyle rzadko, że uznałem to warte wspomnienia. Świetna robota Kacper, pokaż biceps. I tak kurwa, dajcie Kacprowi materiał o serialowym Herkulesie od Sorbo, bo byłem nim oczarowany (Herkulesem, nie Kacprem, choć to też). Messiah od Grabarczyka. W sumie jeden z bardziej udanych materiałów autora, choć ma swoje dłużyzny. Obszerny wątek biograficzny Davida Perry'ego być może uzasadniony, ale nie czyta się go tak dobrze, jak reszty artykułu. Za dużo o Shiny Entertainment, zamiast skoncentrować się na samym Messiahu i tego, co dotyczy tylko jego, a to przecież ten tytuł jest bohaterem artykułu. Wywiad z córką właściciela automatów. No rozerwano komuś sandał i o co ten raban? Nie no, poważnie. Doceniam pewien urok tych opowieści, ale równie fascynujący wywiad można przeprowadzić z Grzybiarzem, albo co drugim czytelnikiem PE. "No grałem w gry, chodziłem na giełdy, zaglądałem do salonów z automatami, było fajnie". Ale dobra, niektórym się podoba, więc niech Wam będzie. Felietony. Zax trochę naiwny, ale życzę mu, by się nie pomylił. Marcellus - no fajnie, a w gry jakieś grasz? Piechota - ucz moje dziecko (którego nie mam, ale kupię) Roger - bardzo budująca postawa i stoję murem. Jebać twitter w 90% nieczytający PE a pierwszy do piętnowania. Listy. Obraz nędzy i rozpaczy. Kulminacją list o typie, który zaczął używać słuchawek do grania i wszystkie jego problemy się rozwiązały jak ręką odjął. Bo nagle przestał się kłócić z partnerką. Może po prostu jej nie słyszał? Tak czy inaczej - fascynujące. Do tego Hiv piszący, że działu FORUMki nie ma, bo nie ma z czego wybierać materiału do publikacji (od dwóch miesięcy). Bezczelny, leniwy gnojek. Mam nadzieję, że nie dostaje złotówki za te dwie strony, bo jeśli mu płacicie, to Was jebie na hajs
  8. Zdążyłem? Chyba tak. Lista gier w tym roku adekwatna do możliwości. Wszystkie szerzej opisywałem w odpowiednich tematach (głownie "Właśnie ukończyłem"), więc teraz tylko zdanie, albo pięć w ramach podsumowania. Kliknąć w tytuł, gdyby kogoś interesowała szersza opinia. 1. Yakuza 0 [PS4] - moja pierwsza i od razu z grubej rury. Świetna opowieść, rześka mordoklepka i cała wywrotka lepszych oraz gorszych minigierek. Utwory z dyskoteki na stałe zagościły na mojej playliście. 2. Metroid Dread [Switch] - tęskniłem za Panią Samus, nieprzesadnie długa, szalenie intensywna, dynamiczna i satysfakcjonująca. Kapitalna gra. 3. Dying Light 2 [PS5] - fajnie, że prawie nie ma broni palnej. Niefajnie, że noc nie budzi już lęku, a jedynie pośpiech (choć do czasu). Parkour, parkour (świetne wyzwania czasowe)! Powtarzalność wyzwań i zabudowań. Od groma fetch side questów. Poruszanie się TOP i dziko przyjemne. 4. Elden Ring [PS5] - wspaniała. Pewna powtarzalność elementów/aktywności, w zamian sporo usprawnień i udogodnień. Piękny świat. Urozmaicony, niezbyt wielki rozmiarowo, ale i tak przytłaczający możliwościami - od początku możemy udać się w cztery strony świata, gmerać po kopalniach, katakumbach, jaskiniach, obozowiskach żołnierzy, wszędzie jesteśmy nagradzani czymś bardziej lub mniej przydatnym (zależy oczywiście od builda). Mapa jeś nabita intrygującymi elementami otoczenia i przyciąga nasze zainteresowanie bez wysługiwania się znacznikami czy znakami zapytania. ATMOSFERA niektórych okolic oszałamia, w różnym znaczeniu tego słowa. Walki z bossami sprawiają, że jądra się nam mimowolnie cofają w kierunku podbrzusza. Piękne detale, śliczne inspiracje, małe zdarzenia i fragmenty, które nie pozostawią gracza obojętnym. 5. Pokemon Legends Arceus [Switch] - gra jest tym, czym poksy powinny być - skupiona na łapaniu tych fikuśnych stworzonek, kolekcjonowaniu kolejnych gatunków i uzupełnianiu Pokedexa. A nie wystawianie ich w niekończących się walkach kogutów. Grafika to kupa. Kierunek artystyczny to jedno (może się podobać, ale niczym się też nie wyróżnia - były setki gier z podobnym), a jakość oprawy to drugie. Fabuła jest. I jest niepotrzebna, bo równie dobrze mogłoby jej nie być, bo za dużo gadają o tym samym. 6. The Messenger [PS4] - miałem natchnienie, więc przeszedłem drugi raz. Muzyka arcydzieło, a gra też rewelacyjna. Jedyna zreplayowana gra w tym roku, to musi coś znaczyć. 7. Doki Doki Literature Club Plus! [Switch] - fajne, ale wciąż nie było w stanie mnie przekonać do visual novelek. 8. Kaze and the Wild Masks [Switch] - uboższa siostra Donkey Kong Country. Otwarcie inspirująca się, ale znacznie łatwiejsza. 9. Control [PS5] - fajniutka i imponująca stopniem destrukcji. Zrobiłem podstawkę i oba DLC z czystą przyjemnością. 10. Wolfenstein II: The New Colossus [PS4] - odczuwalny spadek formy. Łódź podwodna niepotrzebna. Dużo pomysłów na urozmaicenie zabawy, ale niewiele z nich trafionych. 11. Eiyuden Chronicles: Rising [PS5] - Trochę martwi dość infantylna fabułka, bo Suikodeny potrafiły jednak uderzać w nieco poważniejsze, wręcz polityczne tony. Pętla rozgrywki (pomimo dziesiątek fetchqustów) jest przyjemna i uzależniająca, choć IMO walka nabiera kolorów zbyt późno i początkowe wrażenie, że jest zbyt banalna trwa za długo). 12. Medievil (2019) [PS4] - wciąż trochę zbyt drewniane, ale gra specjalnie trudna nie jest, więc tanie zgony nie robią wielkiej krzywdy. Nie darzę oryginału zbytnim sentymentem, ale bawiłem się i tak nieźle. 13. Sniper Elite 5: France [PS5] - rewelacyjne mapki (Akademia szpiegów!) Strzelanie ze snajperek wciąż robi dobrze. Sporo niedoróbek: AI klasycznie czasami odpierdala. Dużo swobody, ale jednocześnie Karl nie przeskoczy 50cm murku, jeśli twórcy tego nie umożliwili w tym miejscu (ale 3 metry dalej już przeskoczy). 14. Record of Lodoss War: Deedlit in Wonder Labirynth [PS5] - dość prosta, ale przyjemna i solidnie dopracowana metroidvania inspirowana SotN. Fabułę w pełni docenią tylko zaznajomieni z uniwersum. 15. The Curse of the Dead Gods [PS4] - rogalik w mojej opinii może stanąć jak równy z Hadesem. Inny, wolniejszy, ale rozgrywka całkiem satysfakcjonująca. 16. Stray [PS5] - niezwykle przyjemny przerywnik między “poważnymi” grami. Cieszy oko, nie przysporzy większych problemów gameplayowych. Uroczy, pomimo mało uroczego settingu. 17. Outer Wilds [PS4] - co można zrobić w 22 minuty? Ddaje pełną swobodę i pozwala eksplorować we własnym tempie i według własnego widzimisie. Początkowo zagmatwany i niezrozumiały, ale nasza dociekliwość procentuje na każdym kroku (zdobytą wiedzą, nie przedmiotami/walutą). Pełna niezapomnianych chwil. Skradanie się wśród Żarnic. Rozmowy z Chertem. Piękna muzyka (dźwięk kończącej się pętli na stałe wrył mi się w głowę). Najwspanialsza gra, w jaką grałem w 2022 roku. 18. Echo of the Eye (Outer Wilds DLC) [PS4] - dodatek tak rewelacyjny, że nosi znamiona kontynuacji. Diametralnie inny klimat (horrorowaty!), rewelacyjna miejscówka i angażująca fabuła w pełni uzasadnia liczenie tego DLC jako osobną grę, bo może zapewnić zabawę nawet na kilkanaście godzin. Powtórzę: Outer Wilds + DLC to Arcydzieło i istny rodzynek w branży. 19. Klonoa Phantasy Reverie Series [PS5] - solidnie odrestaurowane dwie gry. Chwilami irytują, ale przez większość czasu nie sprawiała mi przykrości. Nie darzę sentymentem oryginałów, więc jestem obiektywny. Chyba. 20. Relicta [PS4] - całkiem zajmująca gra logiczna (z elementami platformowymi). Skupiająca się na zabawach biegunami magnetycznymi i grawitacją. Jest nawet fabuła z klawym “antagonistą”. 21. Fenyx Rising [PS5] - Beztroska i zabawna. Fajna narracja. System walki ładnie ewoluuje. Mała różnorodność przeciwników. Odnotowano pewną powtarzalność charakterystyczną dla Ubi, ale o połowę mniej intensywną. Udane Otchłanie. Jawna zrzyna z BotW, ale całkiem zgrabna. Tematyka (mitologia grecka) robi, inaczej bym pewnie po nią nie sięgnął. 22. Manhunt [PS4] - klimacik jak smoła, egzekucje tych chujów cieszą. Stukanie w ścianę OP, podobnie jak chowanie się w cieniu Niepotrzebne poziomy "strzelane", bo ta mechanika kuleje, przeciwnicy nie mają AI. Irytują skryptowane momenty. Sterowanie jak wózkiem widłowym, nikła responsywność. Brak obsługi kamery, problematyczne i nieintuicyjne przyklejanie do osłon. Ale i tak fajna i bezkompromisowa tematycznie giereczka. 23. Chrono Cross [Switch] - wciąż wspaniała i jedna z Gier Życia. Tylko port dość chujowy, choć wciąż lepszy, niż opcja grania na oryginale. 24. Resident Evil 3 (2020) [PS5] - co residencik, to residencik. Ciaśniutko upchany gameplay, zero dłużyzn, zero zacinek (proste zagadki), minimum backtrackingu i błądzenia. Jill cieszy oko, hehe. 25. Matterfall [PS4] - strzelanka od mistrzów z Housmarque. Raczej mniejsza, skromna gierka na kilka godzin (3-4), ale intensywna, pełna efektów cząsteczkowych (jak to u HM) i z udanymi boss fightami (ostatni potrzebował kilku podejść z mojej strony i sporo spokoju). Strzela się jak zwykle kapitalnie. Muzyka zwraca uwagę. 26. Super Mario Galaxy [Switch] - jaki Mario jest, każdy wie. Jakiej jakości się spodziewać, też wiadomo. Elementów sterowanie ruchowego nie polubiłem, ale przynajmniej tolerowałem, bo doskonale rozumiem, że pewnych aspektów z wiilota nie dało się po prostu przełożyć na przyciski. No i oczywiscie Odyssey lepsze, ale Galaxy świetne na grę "z doskoku". 27. Super Magbot [Switch] - połączenie Super Meat Boya z grą logiczną (różnego rodzaju zabawy z biegunami magnetycznymi). Duża swoboda w dostosowaniu poziomu wyzwania pod siebie. 28. Alan Wake Remastered [PS5] - myślałem, że będzie gorzej. Ale jak na swój gatunek jest świetnie. Fabułka wciąga, klimat pochłania, strzelanko fajnie pomyślane i wystarczająco soczyste, by przynosiło satysfakcję. NAwet operowanie latarką jest przyjemne, a światło bardzo ładnie śmiga po tej grze i jest przyjemne dla oka. Za dużo lasów. Alan ledwo dyszy po 10 metrach biegu. Jebane termosy. Kiepskie DLC nastawione na sieczkę i ciągłe strzelanie. 29. Devil May Cry 5: Special Edition [PS5] - początek mnie rozpierdolił. Potem tempo trochę zwalnia, ale gameplay zachowuje świeżość dzięki zmianom postaci. Minimum platformowania na plus. Rewelacyjne scenki, wykonanie postaci i ich twarzy. Drobne rozczarowanie pod względem urozmaicenia lokacji (dajcie jakiś gotycki zamek czy coś!) Devil Trigger! 30. Live a Live [Switch] - Całość wciąż bawi się konwencją, kolejne epizody nierówne, bo tak bardzo różne. Idea stojąca za grą godna pochwalenia, ale przyjemność z zabawy to istna sinusoida. Niemniej polecam fanom gatunku, choćby dla zaspokojenia ciekawości co tam już w tym 1994 roku wymyślili. 31. Observation [PS4] - Klimacik odpowiedni, dla fanów opowieści z cyklu "w kosmosie jesteśmy sami z własnymi problemami natury technicznej (i nie tylko)". Dość niecodzienna rozgrywka, choć nie sprawia trudności (względnie proste zagadki i mini gierki). Fabuła całkiem angażująca i ma swoje momenty WOW. 32. God of War: Ragnarok [PS5] - Jest przepięknie. Recykling zminimalizowany. Wreszcie godne walki z bossami! Nierówne tempo rozgrywki. Kratos jest... stary, ale uwielbiam jak ponuro mruczy. Przygoda imponująca. No i eksploracja mimo wszystko cymesik, a finiszery za każdym razem cieszą oko. 33. Hades [PS5] - Kapitalna stylówa. Rozgrywce brakuje urozmaicenia pod kątem lokacji, bossów, przeciwników. Powtarzalność doskwiera dość szybko, choć trzeba przyznać, że twórcy zrobili wiele (nawet bardzo), by to wrażenie rozmyć. Masa dialogów, modyfikatorów rozgrywki, ale co z tego, skoro wszystko sprowadza się do biegania po tych samych lokacjach, w tej samej kolejności, biciu tych samych przeciwników i wybieraniu nagrody za każdą potyczkę. Gdyby dodać 2-3 biomy, to byłby rogal idealny. 34. The Callisto Protocol [PS5] - niedługi, urozmaicony (lokacje), z gęściutkim klimatem i niecodziennym modelem walki (podoba mi się, mimo, że lubi generować chaos). Fabuła lekko bez wyrazu i raczej nie utkwi w pamięci. Ładna gra. 35. Yakuza Kiwami [PS4] - biedna siostra Yakuzy 0. Fabuła wystarczająca. Mniej minigierek = mniej rozpraszaczy. Ciągle szukający bitki Majima wkurwia. I parę innych drobiazgów też irytuje, ale jednooki najbardziej. 36. Marvel's Spider-Man: Miles Morales [PS5] - troszkę się wzruszyłem końcówką, choć to taka klisza xd Ale śmiganie po mieście bawi nadal tak samo, a świąteczny klimat w grze pięknie korespondował z tym rzeczywistym. Zwięzła, ale nadal zapewnia kilkanaście godzin zabawy na najwyższym poziomie. 37. The Last Campfire [PS4] - włączyłem w celu sprawdzenia czy mi siądzie i wyłączyłem po 7 godzinach oraz platynowym dzbanku. Urokliwa, niespecjalnie skomplikowana, pozbawiona walki przygodówka z elementami gry logicznej. Rewelacyjny (i zaskakujący) lektor. Lekki vibe Zeldy 2D. 38. Silent Hill 2 (Enchanced Edition) [PC] - mój pierwszy raz i tak jak podejrzewałem: klimat rozpierdala. Walka uboga, przez to cierpi gameplayowy element (starcia z bossami to walka z manewrowaniem naszą postacią). Dialogi licho odegrane, brzmią jak parodia, choć mają swoje momenty, gdy słychać jakieś szaleństwo w głosie niektórych postaci (te z grubsza zachowują się jak skorupy bez emocji). Miejscówki klasa, muzyka jak wchodzi, to cała na biało (ze śladami rdzy). Dodatek Marii to jeszcze większe drewno dialogowe, ale dodatkowa lokacja jakoś wynagradza. DLC: Returnal (Wieża Syzyfa) - gameplay nadal przyprawia o erekcję. Zabawa imponuje dynamiką (szybko lecą kolejne piętra), jest nawet fabuła (w stylu podstawki, ale nie tych rozmiarów). Moje zeszłoroczne GOTY w tym roku stało się jeszcze lepsze. —---------------------------- Zacząłem, jeszcze nie skończyłem (ale planuję): Trials Rising [PS4] - kapitalny przerywnik, więc wracam cyklicznie. Poziomy ładniutkie, pomysłowe, ogarnięcie modelu jazdy i poruszania dostarcza satysfakcji. Kilkanaście godzin za mną, ale jeszcze sporo przede mną. 13 Sentinels: Aegis Rim [Switch] - wielkie roboty i drobne anime lolitki. Ponad 20 godzin za mną, ale nadal nie do końca ogarniam fabułę, a jej konstrukcja nie ułatwia zadania. Podróże w czasie, alternatywne rzeczywistości, klonowanie, gadające koty. Połączenie visual novelki (dużo rozmówek, na szczęście w pełni udźwiękowionych) i taktycznej naparzanki robotami (niespecjalnie skomplikowanej, za to mało przejrzystej). W ramach telegraficznego podsumowania: GOTY 2022 - zapierający dech w piersi Elden Ring GOTY poprzednich lat - zachwycający i niecodzienny Outer Wilds (+DLC), wyczekiwany z utęsknieniem nowy Metroid Dread. Retro moment 2022 - wzruszający powrót na archipelag El Nido (Chrono Cross), Silent Hill 2 wreszcie w mojej garści.
  9. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Marvel's Spider-Man: Miles Morales [PS5] Czy może być lepszy moment na ogranie tej gry, niż ten, gdy jej świąteczny klimat pięknie koresponduje z tym rzeczywistym? Więc grałem otoczony lampkami choinkowymi, zagryzając barszczykiem z uszkami. Jaki Spider-Man jest każdy wie, ale poza porą roku nieco się w grze zmieniło. Miles dysponuje bowiem dodatkowymi mocami, które znacząco wpływają na sposób walki i jej efektowność. Nowi bohaterowie, nowa intryga, nowi złole do naprostowania. Znacznie bardziej zwarta konstrukcja gry, a pisząc otwarcie - jest krótka, choć zabawy na kilkanaście godzin dostarczy bez problemu. Zaledwie garść zajęć pobocznych (z ich jakością bywa różnie), mapa czyści się w zasadzie sama, zupełnie przy okazji (bo jesteśmy w okolicy) i nie czuć przeładowania bodźcami. Walka to wciąż pokaz gimnastyczny Pająka i kluczem jest kontrola otoczenia, plus szybka ocena priorytetów zagrożenia. Moce elektryczne znacznie pomagają przy kontroli tłumu i siadają satysfakcjonująco. Nie ma to jak zebrać grupkę 10 pionków wokół siebie, wybić ich wszystkich do góry, a potem przybić do podłogi. No i osławione, legendarne bujanie po mieście. Natychmiast poczułem się jak w domu, bo obsługi pajęczyny się nie zapomina, jak jazdy na monocyklu. Prędkość, intuicyjność, swoboda, czysta frajda. Czyli co, takie nieco bardziej rozbudowane DLC? Niby tak, ale nie ze względu na długość zabawy, bo ta jest dla mnie wystarczająca i nie mam problemu z nazwaniem gry poniżej 10-15 godzin pełnoprawnym produktem w kontraście do rozdmuchanych do nieprzyzwoitości open worldów na 100 godzin (gdy potencjał gameplayowy wystarcza na 20). Miles Morales na miano DLC zasługuje bardziej ze względu na brak istotnych nowinek gameplayowych czy usprawnień. Nie wiem jak twórcy z tego wybrną przy Spider-Manie 2, bo nie wiem co i jak mogliby usprawnić, skoro kluczowe kwestie już teraz działają w zasadzie idealnie. Może pozostaje się skupić na jakości i spektakularności samej opowieści, przyłożenie się do zapadających w pamięci side-questów? Marzy mi się mroczna historia, marzy mi się taki komiksowy Maximum Carnage. Fabuła w Milesie Moralesie jest dość standardowa i przewidywalna, choć z lekkim zawstydzeniem muszę przyznać, że pod koniec się odrobinę wzruszyłem xd The Last Campfire [PS4] Jakby to powiedział Wojciech G: jest to ciekawa sytuacja. Bo włączyłem tytuł z zamiarem sprawdzenia jak się w to w ogóle gra, a wyłączyłem dopiero po 7 godzinach i wbiciu platynowego dzbanka. The Last Campfire szybko i bez zastanowienia zarzuca na nas sieci swojego uroku. Klimatyczna wstawka, która z niesprecyzowanych przyczyn przywołała w mojej pamięci intro ICO, a potem kontrola nad przytulaśnym stworkiem z prześcieradłem na głowie, zebranie torby na przedmioty i naprzód przygodo. Od samego początku naszym jedynym towarzyszem jest narrator i osobiście byłem nim oczarowany. Całość brzmi, jakby bajkę czytało dziecko, stąd nawet trudno mi określić czy to chłopiec, czy dziewczynka. Trochę sepleni, czasem ma problem z wymawianiem R, ale to wszystko sprawia, że słuchanie tej narracji działało na mnie niezwykle uspokajająco. Choć jestem świadomy, że niekoniecznie każdemu graczowi musi ta kwestia przypaść do gustu, bo jest mocno specyficzna. Mnie przez te kilka godzin narrator uwodził raz za razem. Dorzucę do tego świetną, acz nienarzucającą się muzykę i mamy udźwiękowienie kompletne. A jak się w to gra? Nie ma walk, nie da się zginąć, więc całość powinna nas rozluźnić. Krążymy po świecie i uwalniamy pobratymców, którzy z jakiegoś powodu skamieniali, a ich "nadzieja" została uwięziona. Odnajdując takiego więźnia czeka nas niewielka zagadka środowiskowo-logiczna (z cyklu utoruj sobie drogę do celu), natomiast poza tymi obszarami bawimy się w małego eksploratora, wypełniając prośby napotkanych stworków (na zasadzie: przynieś mi coś), a te z wdzięczności pomagają nam przedostać się do kolejnych lokacji. Gra jest uproszczona i z grubsza liniowa, choć oferuje trzy obszerniejsze "biomy", po których możemy poruszać się w miarę swobodnie, szukając więźniów czy skrytek ze stronami tajemniczego dziennika. Wyobraź sobie dowolną Zeldę 2D, zabierz jej walki, kolekcjonowanie przedmiotów i umiejętności, zostaw samo pozbawione presji bieganie po ładniutkich lokacjach, przetykane niespecjalnie wymagającymi zagadkami środowiskowymi i logicznymi. Pozwól się zauroczyć narratorowi zdającemu relację z wydarzeń i ulotnemu nastrojowi opowieści, która oczywiście, że nie powinna być odbierana dosłownie, ale ewentualną interpretację pozostawię każdemu we własnym zakresie. Silent Hill 2: Enchanced Edition [PC] Tak, grałem na PC, nie zamierzam się tego wstydzić. Ale ponoć to najlepsza opcja do ogrania Silent Hilla 2, bez narażania się na dodatkowe wydatki i kupowania dodatkowych konsol. Pod takimi argumentami nawet mój betonowy upór musiał zacząć pękać. Przy okazji chciałbym podziękować Panu Bzdurasowi za pomoc w osiągnięciu celu. Bo, wstyd się przyznać, ale nigdy nie grałem w Silent Hilla 2. Generacja PlayStation 2 to dla mnie ogromna luka, bo miałem wtedy kryzys gracza, ale staram się to nadrabiać (w tym roku był też Manhunt grany). Druga wymówka, to fakt, że z horrorami nigdy nie było mi po drodze. Potrafię docenić te gry, ale idea "stresowania gracza" nie bardzo współgra z moją ideą "gier jako rozrywka". To tyle użalania się nad sobą. Zainstalowałem na laptopie, podłączyłem go pod 55 cali OLEDa, wrzuciłem słuchawki na uszy, pogasiłem światła (ale zostawiłem lampki choinkowe, bo za bardzo się cykałem całkowitej ciemności), nalałem sobie szklankę ciepłego mleka na uspokojenie i mrucząc do siebie "o boże, co ja robię, co ja robię?" kliknąłem New Game. Trudno mi będzie jakkolwiek spójnie ocenić tę grę. Nie mam do niej zaburzającego osąd sentymentu, choć OST (tę melodyjną część) uwielbiam. Przyjmując dzisiejszą perspektywę musiałbym grę skrzywdzić. Aby przyjąć perspektywę ówczesną nie jestem odpowiednim autorytetem (z powodu wspomnianej generacyjnej luki, bo generalnie się znam, hehe), poza tym Enchanced Edition oferuje cały szereg ulepszeń, więc to już nawet nie jest "tamta gra". Więc pierdolę i po prostu spiszę luźne wrażenia. Nic odkrywczego, ale nastrój, atmosfera tej gry nadal miażdży moją wrażliwość. Jest ponadczasowa, jest bezbłędna. Pierwsze przebieżki po zamglonym mieście do relaksujących nie należą, delikatnie ujmując. Potem kolejne lokacje - napisać, że byłem nerwowy, to nic nie napisać. A jak przyszło mi przebrnąć przez połowę miasta w jego alternatywnej odmianie, gdzie na odległość gazrurki gówno widać (za to słychać!), to nawet mi nie przeszło przez myśl gdzieś zboczyć z kursu. Byle mieć to za sobą. No i muzyka, którą znam doskonale, więc każdy moment, gdy na słuchawki wchodził znany mi utwór był z jednej strony kojący, z drugiej pozwalał spojrzeć na siebie pod innym, dotychczas mi nieznanym kontekstem. A ambienty tła, brzęczenie radia, tupot małych stópek potworów? No dźwięki jakby mi ktoś grał na nerwach, dosłownie. Gnat automatycznie szedł w górę i nie mówię tutaj o penisie. Fabuła też wiadomo, chociaż w moim odczuciu jest podana w sposób ciut-ciut zbyt enigmatyczny. Z drugiej strony szerokie pole do interpretacji jest zapewne w dużej mierze tym, co zapewniło grze długowieczność, jeśli nie nieśmiertelność. Jednocześnie trudno mi traktować ją śmiertelnie poważnie ze względu na osławione dialogi i aktorstwo. A jestem bardzo wyrozumiały. Atmosfera tych rozmówek jest hipnotyzująca, ale pustka emocjonalna zawarta w słowach przypomina rozmowę robotów. Takich potrzebujących pauzę na wczytanie kolejnej kwestii. Albo posiadających wyjątkowe poczucie humoru i próbujących sparodiować rozmowę dwóch pustych skorup ludzkich. Będąc sprawiedliwym muszę przyznać, że niektóre kwestie są zaskakująco udane i czuć napięcie a wręcz nutkę szaleństwa u postaci, jednak za chwilę dostaję na uszy jakiś banał czy stwierdzenie oczywistości i jesteśmy z powrotem. Wiedziałem czego się spodziewać, ale i tak nie mogłem się powstrzymać od przewracania oczami. Z dialogami o trofeum z drewna może stawać tylko walka. I byłby to zażarty pojedynek. Każde starcie to nierówna bitwa ze sterowaniem, w której stawką jest równowaga psychiczna gracza i jego cierpliwość. Aż do momentu, gdy uzna, że lepiej odpuścić i skupić się na ignorowaniu przeciwników. Banalnych do ominięcia i niespecjalnie urozmaiconych (ile jest ich rodzajów? Pięć? Siedem?). A jeśli już jesteśmy do walki zmuszeni, to ta jest schematyczna, łącznie z bossami. Trudno o tym systemie napisać cokolwiek pozytywnego, poza tym, że jest. W bazowej formie, ale jest. Znacznie lepiej wypada element eksploracyjny. Fabularne miejscówki spełniają swoje zadanie wzorowo, będąc sceną wszelkich dramatów (również tych krindżowych). Nawet pomimo faktu, że często połowa pokojów bywa w ogóle niedostępna i na mapie robią tylko pozytywne, choć fałszywe wrażenie. Gra pozornie otwarta i oferująca swobodę, ale tak naprawdę umiejętnie prowadzące nas za rączkę. Z mojej perspektywy to żadna wada, bo dzięki temu rozgrywka trzyma tempo i nie marnujemy godzin na bieganiu po tych samych pokojach. Każdy odnotowany progres, każda rozwiązana zagadka to wewnętrzne poczucie drobnej satysfakcji i motywacja do grania dalej. Zdarzało mi się zasiedzieć przed ekranem, a w przypadku horrorów to u mnie raczej rzadkość. Silent Hill 2 ukończyłem z przyjemnością, bez zważania na jej ułomności. Poszło dość sprawnie, nieznacznie utknąłem jedynie przy zagadce z szubienicami, ale to głównie przez własną nieuwagę. Czuję ukojenie, bo gra trochę leżała mi na wątrobie, a wciąż mi było z nią nie po drodze. Teraz ze spokojem czekam na Silent Hill 2 od Blooberów (jak uda im się oddać atmosferę, to jestem spokojny, bo w gameplayu do zepsucia nie ma zbyt wiele) i filmową adaptację od Gansa. PS Z rozpędu ukończyłem też dodatkowy mini-scenariusz Marii. Zalety? Dodatkowa lokacja. Wady? Atmosfera bliższa Resident Evil. Reszta bez zmian względem podstawki.
  10. A to tak, coś tam jest pocięte widzę. Raczej niewielka strata.
  11. Tego o tym, że komuś rozerwano sandał podczas przenoszenia automatu? Nie wiem, bo nie doczytałem do końca. Edit: dobra, sprawdziłem, nic nie wydaje się ucięte. A sprawdzałeś na kolejnej stronie? Bo u mnie na 100/101 są dwie kolejne strony wywiadu.
  12. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    @Homelander @balon Cała ta trylogia Mario jest perfekcyjna z mojej perspektywy i wręcz stworzona jak dla mnie. Bo w żadną z tych części wcześniej nie grałem. Więc nawet się nie zastanawiałem i zafundowałem sobie rajd przez generacje Mariuszów. I wszystkie z ogromną przyjemnością wykręciłem na 120 gwiazdek/słoneczek/chujów w dupie, nawet przestarzały już SM64, co było ciekawym doznaniem, bo czasem frustrującym, ale w przypływie wyrozumiałości z łatwością mogłem dostrzec w nim te przebłyski ówczesnego geniuszu. Galaxy oczywiście na ProControlerze polecam (zresztą każdą część tak ogrywałem), chociaż niektóre fragmenty z mechaniką "przyciągania do gwiazdek" znacznie łatwiej się zalicza maziając ekran. Wręcz banalne są wtedy. Generalnie trzy gry, każda oferująca odrobinę inne doznania, więc nawet zaliczając jedną z drugą nie czuć znużenia. Złego słowa na tę składankę nie powiem, ale tak jak wspomniałem - jestem dla niej idealnym targetem, bo we wszystkie tytuły miałem okazję zagrać po raz pierwszy (i nie zniechęcam się szybko przestarzałymi mechanikami czy ułomnościami wieku).
  13. - Elo, gdzie kurwa jesteś? - W Silent Hill kurwa, a gdzie? Przecież pisałaś bym przyjechał.
  14. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    W zeszłym roku święta spędziłem z Yakuzą 0 (moją pierwszą). W tym roku postanowiłem nawiązać do tamtego okresu i wziąłem się za bary z: Yakuza Kiwami [PS4] Prostsza, żeby nie napisać "biedniejsza" siostra Zero. Przyczyny oczywiste i zrozumiałe, więc nawet nie jestem rozczarowany. Dla niektórych to może być nawet zaletą, wszak Kiwami nie przytłacza. Nie jest w stanie oderwać nas od głównej osi fabularnej na długo, bo nie oferuje aż takiego bogactwa zajęć pobocznych. Pewnie: jest ich kilka, przetrwały nawet "samochodziki", a kobiece "zapasy" przeszły przeobrażenie, ale próżno tu szukać tanecznych wygibasów, nie ma rewelacyjnego zarządzania klubami z hostessami, czy też mniej rewelacyjnego, ale dość angażującego "biura nieruchomości". Nadal możemy odłożyć na jakiś czas próby uratowania życia bliskich nam osób i poszukać licznych sidequestów, choć tylko garść z nich warta jest zainteresowania. Większość pobocznych zadań charakteryzuje ten sam schemat, czyli coś trzeba komuś przynieść, gdzieś się udać, tam wysłuchać dialogu z stylu: - hej, ty, czego tu szukasz, chcesz w mordę? - chyba wy. *napierdalanka* Koniec questa. Nagroda? Jakieś drobny bilon, albo damska torebka, której nawet nie możemy założyć Kiryu i poflexować na mieście. Czasem następuje jakiś twist, gag, morał z gatunku "nie oceniaj po pozorach" i jesteśmy wolni. Choć tak jak piszę, kilka z tych questów warto zaliczyć, jednak problem w tym, że nie wiesz które, póki ich nie odhaczysz. Więc albo posiłkujesz się jakimś poradnikiem, albo idziesz na żywioł i liczysz, że fortuna będzie sprzyjać. Ja potraktowałem kwestię dość swobodnie i uznałem, że zaliczę każdy quest, na który trafię samodzielnie i przy okazji, bez zbędnego drążenia i szukania. Grę ukończyłem, licznik sidequestów zatrzymał się na ponad 50 (z 78) i... nie chciało mi się już do sprawy wracać. Nawet najciekawszy wątek fabularny nie jest w stanie wynagrodzić prostej i powtarzalnej konstrukcji tych pobocznych zadań. W dodatku niektóre najzwyczajniej w świecie irytują. Tak jak ten z przynoszeniem chusteczek gościowi, który siedzi w miejskim szalecie. Może komuś zepsuję tym spoilerem "zabawę", ale jak będziecie je kupować, to bierzcie od razu sześć paczek. Bo jak przyniesiecie mu jedną, to za chwilę wyśle Was po dwie kolejne, potem zrobicie jeszcze jeden kurs po trzy następne. Boki zrywać. A co z główną historią? No jest w pełni satysfakcjonująca. Pełna mniejszych czy większych głupotek, ale szczerze mówiąc już ich nie pamiętam. Grunt, że z całkiem niemałym zaangażowaniem śledziłem wydarzenia na ekranie, zarówno te dramatyczne, jak i krindżowe. Obawiałem się trochę obecności tego gówniaka do opieki, ale na szczęście nie naprzykrzano mi się z tą kreaturą zbyt często. No i mimo wszystko brakowało trochę bardziej wyrazistych bossów. Większość z nich pojawiało się w historii na chwilę tuż przed walką, po której ich rola się natychmiast kończyła. Bez kitu, każdorazowo zadawałem sobie pytanie "a ty kim kurwa jesteś w ogóle?" - żadnego tła, żadnych motywacji, tak samo anonimowi jak menele w mieście, choć z dłuższymi paskami zdrowia. Honor próbował ratować łysy Shimano, ale to trochę mało. Mogłoby się wydawać, że tę lukę idealnie wypełni Goro Majima, ale niestety twórcy sami zniweczyli jego potencjał. Bo koncepcja jest taka, że walczymy z nim praktycznie co chwilę. Pojawia się w fabule, prześladuje nas podczas przebieżek po mieście, atakuje przy okazji minigierek, zawraca głowę mailami, wiele sidequestów sprowadza się do walki z nim. Co gorsze, te starcia są niezbędne do rozwoju jednego z drzewek umiejętności, a chcąc je wymaksować musimy Majimę pokonać ile razy? 100? 150? Ja po 10-15 miałem go dość. Tym bardziej, że tylko kilka z nich jest niepowtarzalnych, reszta to pętla tych samych walk na ulicach Kamurocho. Fajna, przerysowana postać, ale przez nadgorliwość autorów szybko brzydnie i najzwyczajniej wkurwia. Zresztą natężenie walk na mieście też potrafi wkurwić. I zepsuty system "ciosów ekstremalnych" też szybko przestał mnie ekscytować. I fakt, że nie ma na co wydawać pieniędzy. Niektóre walki z bossami też są irytujące (tak, mam na myśli te "pistoletowe"). Tfu. Samo Kamurocho? Jak zwykle urocze. W dodatku nadal na tyle mocno mi siedziało w pamięci z Y0, że tutaj od razu czułem się jak u siebie. Oczywiście brakowało mi niektórych przybytków, z rozrzewnieniem wspominałem "tutaj kiedyś była dyskoteka, gdzie tańczyłem do Queen of the passion/ Koi no disco queen", a teraz nie można nawet wejść do środka. Smuteczek. Ale to wciąż bardzo wdzięczne otoczenie dla opowieści, a krótsza i zwięźlejsza fabuła Kiwami odpowiednio koresponduje z tymi ciasnymi uliczkami. Bo Y0 chwilami się dusiła i musiała rozpychać łokciami. Ogólnie żaden ze mnie ekspert od Yakuz, bo to raptem moja druga, więc nadal ulegam jej czarowi i powabowi. Tym razem nieco już mądrzejszy darowałem sobie pewne aspekty i marnotrawienie godzin na aktywnościach, które nie dają mi aż takiej frajdy. Skupiłem się na opowieści, porzucając ambicję "calakowania", bo gdybym miał jeszcze z 10 razy walczyć z Majimą, to bym tę grę prawdopodobnie znienawidził. A tak jest git i za jakiś czas chętnie wrzucę na ruszt Kiwami 2.
  15. Proponuję powołać niezależną komisję, która będzie określać czy dana reakcja jest uzasadniona w dyskusyjnej sytuacji. Jeśli nie będzie, to dawca reakcji powinien być banowany, albo przynajmniej przez tydzień chodzić w butach niesłusznie pokrzywdzonego, aby poczuł jak to jest. Pora ukrócić ten proceder, bo nowi użytkownicy są poddawani zbyt dużej presji, a na to nie może być społecznej zgody.
  16. No nie zniknął całkiem, ale zauważalnie się wycofał z tematów i jedynie sporadycznie pojawia się chyba właśnie w Zakupach Growych. Pewnie dlatego, że tam są bezpieczne plusy do zebrania do podbudowania nadszarpniętej reputacji
  17. Cóż, zaleta jest taka, że "Beka z typa" nie zostawia śladu na "reputacji", ot pośmiali się i lecimy dalej. Może GearsUp nadal byłby z nami, gdyby za jego kadencji była ta reakcja dostępna (*) A tak to musiał kombinować z wyłączaniem reputacji, by jakoś przetrwać psychicznie na forum zagrajmerów.
  18. Reakcje typu Plusik, Dzięki, Lubię, Haha mają prawo bytu, bo zamiast pisać "zgadzam się" "dzięki za pomoc" "XDDDD" można po prostu dać odpowiednią reakcję i nie robić zamieszania. Minusik czy Beka z typa nie są już tak jednoznaczne.
  19. To prawda, że nacechowane negatywnie emotki w jakimś stopniu ograniczają dyskusję czy wymianę zdań, bo rozleniwiają. Dajesz minusa/beka z typa i lecisz dalej. Ale dlaczego? Nie zgadzasz się z całością wypowiedzi? Jej częścią? Jest dla Ciebie śmieszna, ale z jakiego powodu? Jesteśmy na forum dyskusyjnym, więc niezgoda w jakiejś kwestii powinna generować dyskusję właśnie, tymczasem kończy się na niewiele znaczących emotkach dezaprobaty bez słowa wyjaśnienia, do którego "poszkodowany" mógłby się odnieść. Minus i chuj. Chyba jedyną słuszną postawą jest: nie napisałeś posta - nie powiedziałeś nic i ignorowanie takich reakcji. Bo skoro ktoś nie zadał sobie trudu napisać z czym się nie zgadza, to dlaczego Ty masz traktować poważnie jakieś obrazki dawane jednym kliknięciem? Zabawa reakcjami to trochę taki element tutejszego folkloru i powodowały już niejeden dramat, kilku użytkowników wykończyły. Kilku innych ananasów miało swoje okresy, gdy wlepianie "minusów" było ich jedynym zajęciem na forum. Cóż, sieciowy skansen ze swoimi wygłupami, ale nieszkodliwymi, jeśli się nad tym zastanowić.
  20. Myślę, że nie będzie nadużyciem, jeśli napisze, że Forumowi Czytelnicy również życzą każdemu Redaktorowi Szanownego Pisma PSX Extreme przede wszystkim zdrowia, bo jak ono będzie dopisywało, to reszta (w tym dobre gry) przyjdzie z czasem. Szczególne życzenia ze swojej strony chciałbym złożyć aktywnym tutaj Redaktorom @K.Adamus @Konsolite @Piechota @Roger Panu Grabarczykowi, regularnie podglądającemu nas @koso, gościnnie wpadającemu @Mazzi, @Perez przez wzgląd na dawne czasy (kiedyś to było!) i to chyba wszystko? Wszystkiego konsolowego.
  21. Jak pewnie się domyśliliście i musicie wybaczyć, ale z przyczyn osobistych nie nadałem jeszcze przesyłki do @luk_ash @Tokar i @Bartg. Zrobię to zaraz po świętach. Mógłbym je puścić dzisiaj, ale nie widzę sensu, by leżały w paczkomacie/magazynie przez trzy dni, poza tym trochę mi się nie chce już. Jesteśmy na łączach. PS nagrody Kirary już w środę były w paczkomacie adresata.
  22. Może ktoś mi przypomnieć kiedy dokładnie na konsoli  PlayStation 2 został wydany  "METAL GEAR SOLID 3 SNAKE EATER"?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  2 więcej
    2. Suavek

      Suavek

      Jutro będzie 17 rocznica premiery MGS3 Subsistence w Japonii. Piszę, jakby ktoś chciał mema z obrazkiem wrzucić. Mnie się nie chce.

    3. Soban

      Soban

      mugen slaba kamara=najlepsza okladka w historii zagrajmerstwa w PAL, bo NTSC okladka byla meh

    4. balon

      balon

      Hmmm nie wiem, ale Ofi może wiedzieć.

  23. Dobra, luk_ash wybrał sobie: Wzgórze psów - Jakub Żulczyk Życie i czasy Sknerusa McKwacza - Don Rosa i chociaż trwają jeszcze pewne ustalenia (Sknerus posiada drobny feler okładkowy) i laureat zapomniał podać mi namiary do paczkomatu, po czym zniknął, to załóżmy, że się nie rozmyśli. A nawet jeśli rozmyśli, to lista nagród jest na tyle obszerna, że mało prawdopodobnym jest, by chciał którąś nagrodę spośród tych, które wybiorą sobie pozostali. Dlatego zapraszam @Tokar i @Bartg aby już teraz wybrali sobie po nagrodzie, bo szkoda czasu. Jak nie będzie konfliktu, to sprawa rozwiązana. Jak będzie, to pierwszeństwo ma Tokar. No i nie zapominajcie proszę, że do paczkomatu potrzebuję Wasz numer telefonu oraz maila, nie wystarczy sam numer paczkomatu, bo ten nie otworzy się na hasło: "ja po odbiór nagrody z typerka".
  24. Kirara wybrał sobie: Dostojewski - Młokos Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu Bram Stoker - Dracula Więc te tytuły wylatują z listy. Zapraszam @luk_ash do wyboru dwóch książek i podesłania mi PM z adresem wysyłki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...