Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 012
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Coś wiadomo o dostępności numeru? Bo nie wiem czy zachodzić do kiosku. Wstępnie była mowa o środzie.
  2. Kmiot

    Reprezentacja Polski

    Rosjanie swoimi rakietami sabotują mam przygotowania do mundialu. Będzie na co zrzucić winę po porażkach.
  3. Jasne, ja rozumiem jak to w teorii i idealnym świecie powinno działać, ale w tym przypadku to najzwyczajniej przestało się sprawdzać. Bo sygnały dla wydawcy, które się tutaj pojawiają albo do niego nie trafiają, albo nic sobie z nich nie robi. Tymczasem obrywa po raz kolejny Roger, zmuszony do tłumaczeń spraw, na które nie ma żadnej decyzyjnej władzy. Może jedynie po raz kolejny zgłosić kwestię "wyżej", ale głową betonowej ściany najwyraźniej nie przebije. Zmierzam do tego, że o ile każdy feedback jest cenny, tak teraz zaczyna to już przypominać znęcanie się nad pracownikami, których w akurat poruszanych problemach trudno winić. A pisanie pod ich adresem "macie w dupie czytelników" jest najzwyczajniej niesprawiedliwe, krzywdzące i dołujące. Bo co jeszcze więcej może Roger, skoro już wszedł w buty wydawcy, aby tylko ten numer się ostatecznie ukazał? Dla niego PE jest prawdopodobnie ważniejsze, niż dla nas wszystkich razem tu wziętych, więc nie wiem, może trochę umiaru i wyrozumiałości w wyrokach?
  4. Talent liczy się o tyle, że za pieniądze możesz się do F1 dostać, ale by zostać mistrzem świata, to już niezbędne są umiejętności. Więc nie umniejszałbym aż tak talentowi, bo bez niego to co najwyżej walczysz o to, by doczłapać się na punktowanym P10 (i to przy wyjątkowo sprzyjających warunkach + pechu tych z talentem).
  5. Szczery buc Max to i tak lepsza opcja niż Hamilton hipokryta.
  6. I co, dumny jesteś z siebie Emtebe, że dołujesz chłopa, któremu zależy najbardziej i naprawdę nie ma nawet czasu się dołować? Nie wstyd Ci? Ja tam czekam na nowy numer. Wpadka z brakiem przygotowanych procedur na taką sytuację (wydawca w szpitalu) to trochę kwas, ale przecież nie pierwszy i nie ostatni zapewne. Szkoda tym większa, że #303 miał pięknie się zgrać z premierą GoWa. Grunt, że w tym tygodniu lecimy dalej z kolejnym numerem, więc głowa do góry Czytelnicy i Redaktorzy. Chyba nikomu z redakcji udzielającemu się na tym forum nie można zarzucić, że mu nie zależy czy brakuje zaangażowania, więc nie wiem czemu mają służyć takie opinie w rodzaju "macie wywalone jajca na czytelników", "czasopismo to żart", "gwóźdź do trumny" i jak ma się poczuć czytający to Roger siedzący przy komputerze w środku nocy i dopinający kolejną kwestię związaną z PE czy Extreme Party. @[InSaNe] ma rację - sianie fermentu nikomu obecnemu tutaj nie pomoże. Ci ludzie potrzebują wsparcia i dobrego słowa, a nie wiecznych pretensji w kwestiach, które od nich nie zależą.
  7. Szkoda, że nie wiemy o jakich argumentach i powodach mówił Max. Może wypłyną za jakiś czas. Pewnie "sportowe" zasady uczciwej walki na torze, szkoda tylko, że cierpią na tym zasady drużynowe i koleżeńskie. Cóż, nie zyskał na tym nic, a stracił wizerunkowo i prawdopodobnie partnera chętnego do współpracy. Teraz tylko czekać aż karma wróci. Ogólnie wyścig turbo nudny, ale u mnie ogólnie jakakolwiek ekscytacja skończyła się już kilka GP temu, jak WC zapewnił sobie Max.
  8. Kmiot

    ZgRedcasty

    Obgadują czytelników PE i forumowiczów. Gdyby timestamp nie działał to 42:20.
  9. No występ hiphopowy już jest, brakuje tylko klatki, walki wieczoru i mamy patogalę.
  10. https://onefootball.com/fr/news/boycott-qatar-2022-protestation-dans-les-tribunes-ce-week-end-36170765 To co, bojkotujemy? Dzwonić do Czesia?
  11. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Cześć. Dzisiejsza propozycja gierkowa może być dla wielu intrygująca głównie z jednego względu. To tytuł stworzony przez małe studio No Code, o którym ostatnio zrobiło się nieco głośniej, bo tworzą jedną z gier w uniwersum Silent Hilla. Konkretnie tę z podtytułem Townfall. Czy są zdolni zrobić z tego coś fajnego? Może gdy zagramy w jeden z ich wcześniejszych tytułów to uzyskamy jakąś odpowiedź. Observation [PS4] Choć muszę zaznaczyć, że Observation miałem na oku już od dawna (chyba od czasów recenzji w... CD-Action), a nawet miałem tę grę już ściągniętą na konsoli (jest aktualnie w katalogu PS+Extra), więc teraz zostałem tylko dodatkowo zmotywowany. Ustalmy od razu, że Observation główny nacisk kładzie na fabułę. To gra w ogromnej mierze narracyjna, stawiająca na pierwszym miejscu opowieść, budowanie klimatu, nurzanie się w nastroju i próby zaintrygowania odbiorcy tajemnicą. Jakiego rodzaju tajemnicą zapytacie? Lądujemy na międzynarodowej stacji kosmicznej i budzimy się po nieokreślonej, aczkolwiek poważnej awarii. Niczego nie pamiętamy, bo utraciliśmy pamięć. Banał? Nie do końca, bo skasowano nam nie tyle pamięć, co bazę danych, a przejmujemy kontrolę nad Sztuczną Inteligencją stacji kosmicznej. To nie jest żaden symulator chodzenia, nawet pomijając fakt, że trudno byłoby chodzić w stanie nieważkości. Naszym zadaniem będzie więc zarządzanie SAM (bo tak czule nazywa się nasza SI) i wykaraskanie z tarapatów stacji kosmicznej. Pomoże nam w tym jedyna ocalała załogantka Emma, z którą będziemy współpracować, próbując przy okazji wyjaśnić do czego i z jakiego powodu tutaj doszło. To klasyczna opowieść z gatunku "jesteśmy sami w kosmosie, piętrzą się problemy techniczne (i nie tylko), więc albo im zaradzimy, albo umrzemy i nikt się nie dowie". No, przynajmniej Emma zginie, bo trudno użyć tego samego określenia w stosunku do SI. W międzyczasie prześledzimy losy pozostałych załogantów (kilka osób na krzyż), wciąż mając nadzieję, że znajdziemy ich żywych. Będzie też wątek odrobinę nadprzyrodzony, a nastrój opowieści krąży w klimatach thrillera, wędrując w okolice horroru. Bo opuszczona stacja kosmiczna to wymarzone miejsce na tego rodzaju uroki. Przez większość czasu jest niepokojąco, a opowieść ma kilka ciekawych zwrotów i przyznaję, że do końca śledziłem ją z baczną uwagą. Było nawet jeden czy dwa momenty WOW. Osiem godzin, więc specjalnie wyczerpująco nie było. Jak wygląda rozgrywka zapytacie? Przez większość czasu mamy dostęp do systemów zarządzania stacją. Możemy się natychmiastowo podpinać pod kamery w dowolnym pomieszczeniu, rozglądać, przybliżać, skanować, łączyć z niektórymi podzespołami i synchronizować z nimi. "Hakujemy" nawet prywatne laptopy załogi, by przeczytać ich korespondencję. Sterujemy grodziami, likwidujemy usterki techniczne, wykonujemy polecenia Emmy, która prosi nas np. o podanie ciśnienia czy stanu śluz w danym pomieszczeniu. Torujemy jej drogę przez stację budzącą się po awarii, a Emma w zamian umożliwia nam coraz większą kontrolę i dostęp do kolejnych skrzydeł/ramion stacji. Chwilami będziemy mogli po lokacjach poruszać się swobodnie dzięki dronowi, nie mogło również zabraknąć spaceru kosmicznego. Popychanie naprzód fabuły wiąże się z aktywacją kolejnych systemów (np. zasilania), czyli niczym innym, jak prostych mini-gierkach, w których najpierw musimy zrozumieć czego gra od nas oczekuje, dostać się do odpowiedniego terminalu, a potem przeprowadzić sekwencję działań w celu uruchomienia/usunięcia usterki. Nie dostajemy żadnych informacji co konkretnie należy zrobić, tylko dostęp do panelu sterowania, a reszta zależy od nas, więc klikamy przyciski i obserwujemy efekty. Ma to sens, bo skoro to my jesteśmy SI, to trudno oczekiwać, byśmy sami sobie wyświetlali wskazówki co do kolejnych czynności. Ogólnie gra nie jest pod tym względem specjalnie wymagająca, bo proste mini-gierki będziemy powtarzać do skutku, a ewentualne niepowodzenie cofnie nas tylko do punktu początkowego i nie udało mi się w tej grze doprowadzić do ekranu Game Over, choć błędów popełniłem mnóstwo. Tak jak pisałem - liczy się narracja i fabuła. Gameplay to tylko pretekst, by czymś zająć dłonie, choć dla ciekawskich jest trochę opcjonalnych audiologów czy kartotek do skanowania, dzięki czemu bliżej poznamy załogę oraz ich wzajemne relacje. A skoro Observation fabułą i opowieścią stoi, to kluczowe dla tej warstwy elementy muszą być tip top. Voice acting jest bez zarzutu, a to w mojej opinii najważniejsze w tego rodzaju historii, gdzie komunikacja jest głównie na słuch. Motion capture jest bardzo wyrozumiały z tego względu, że Emmę obserwujemy w stanie nieważkości i opakowaną w ograniczający ruchy skafander, więc siłą rzeczy porusza się ona dość sztywno. Gorzej że czasami zdarza się jej przenikać ściany, grodzie, albo utknąć w dziwnej pozie. Błędy tym bardziej zastanawiające, że jej przemieszczanie się to zwykłe skrypty, więc takie rzeczy nie powinny się zdarzać. Dość dziwnie prezentuje się również mimika twarzy Emmy, szczególnie oczy. Ten aspekt wypada dość nienaturalnie i prawdopodobnie studio nie mogło się posiłkować zaawansowaną technologią w tym względzie, więc projektowano mimikę "ręcznie". Szkoda, ale rozumiem, że takie małe No Code musiało pójść na pewne ustępstwa. Nie jest to aż tak rażące, ogląda się Emmę bez skrzywienia, aczkolwiek czuć pewną sztuczność. Ogólnie gra jest bardzo ładna i pieczołowicie wykonana, więc ogląda się całość z przyjemnością. Dla kogo jest ta gra? Dla fanów opowieści w stylu filmowej Grawitacji czy Moon czyli krótko mówiąc dramatów sci-fi o kameralnym nastroju. Wypada jednak bym ostrzegł, że Observation nie ogranicza się tylko do członu "science" i wyraźnie dryfuje również w stronę "fiction". Czy No Code jest w stanie przygotować godną grę narracyjną z cyklu Silent Hill? Po tym co zobaczyłem w Observation jestem pełen nadziei, dobrych myśli i daję im kredyt zaufania. Klimat potrafią zbudować, a to już dobry start.
  12. Nie można było tradycyjnie wrzucić dzisiaj ten uszkodzony PDF, a jutro już naprawiony?
  13. Kmiot

    Wiedźmin - NETFLIX

    Spokojnie, Henry wróci do roli. Fani podobno podpisali petycję.
  14. Jasne, tym bardziej, że nie oczekuję, aby wszystko koniecznie trafiało pod moje preferencje. Choć te akurat mam na tyle szerokie, że zazwyczaj PE czytam jak w tartaku - od deski do deski. Dążę do tego, że takie czasopismo zasługuje również na lepszy dział kontaktu z czytelnikami, niż ten co mamy obecnie. Jego koncepcja jest o minimum dekadę przestarzała. A wydaje mi się, że przy niewielkim wysiłku i zaangażowaniu jest możliwość to nieco unowocześnić, zapewniając paliwo. Przykład pierwszy z brzegu: wejść na forum/fanpage, rzucić jakiś temat prosząc o zdanie, wrócić za dwa tygodnie i wybrać najciekawsze fragmenty do druku. Niby tak to teraz funkcjonuje w kwestii opinii o nowym numerze, ale tam pozostaje kłopotliwy i niejasny termin deadline, więc do druku zazwyczaj trafiają wczesne wrażenia, albo opowieści o tym, jak udało się kupić PE. Bo niewielu zdążyło w ogóle przeczytać i dotrzeć do najciekawszych kąsków. No, ale może lepiej jest usiąść z założonymi rękoma, apelować o listy i zdjęcia, by bez wysiłku czymś zapełnić dział. I powtarzać, że źródełko wysycha.
  15. Na rynku właśnie ukazało się nowe czasopismo o grach wideo. Mamy ich już kilka, jeśli nie kilkanaście nawet. Czy jest wciąż miejsce na kolejne? Okaże się, choć wątpię. Póki co zajrzyjmy jednak do środka i zobaczmy, co PSX Extreme ma do zaoferowania czytelnikowi. Aby zakupić PSX Extreme w kiosku, trzeba wydać na tę wątpliwą przyjemność 4,90 zł. Nie jest to mało za 40 stron, które w dużej mierze są puste i bez treści. Ale poświęciłem się w imię ciekawości, choć musze przyznać, że bariera 5 zł nie została przekroczona, ale tyle za gazetkę to bym nigdy nie dał i nie dam w przyszłości, szanujmy się. Okładka jest schludna, autorska i widać, że ktoś się zna na zabawie edytorami graficznymi, więc zaprojektował ładne modele 3D konsoli SONY PlayStation, dorzucił kilka kolorowych brył, zachęcające tytuły gier. Ciekawa zabawa konwencją i intrygujący sposób zapisu niektórych tytułów. FIGHTERS IMPaCT, TOTaL NBA '97, WILDaRMS. Kłopoty z Shiftem/Caps Lockiem na klawiaturze czy ukryty przekaz? Potem dostajemy parę słów przywitania od Redakcji i obietnicę m.in. zwiększenia objętości pisma. I pewnie ceny, hehe. Aktualności dość ciekawe. Szczególnie zaintrygowały mnie zapowiedzi RACING TURISMO, gdzie ma być do wyboru ponad 200 pojazdów, co nie wydaje mi się w ogóle możliwe. Nie jestem nawet pewien czy na całym świecie jest tyle modeli różnych samochodów. Bardzo ciekawie zabrzmiała również zajawka na tego METAL GEAR SOLID. Lubię strzelaniny i mam nadzieję, że wyjdzie też na PC. Poza tym w tekście jest cała masa literówek i błędów (ortograficznych, gramatycznych, stylistycznych). A "zdażają" zdarza się dwa, czy trzy razy! Czy czasopismo nie ma korekty? WSTYD. Jest jeszcze zapowiedź gry TOMB RAIDER 2, tylko nie wiem co ma oznaczać określenie "pojawi się mnóstwo nowej grafiki". Ale i tak na gierkę czekam. Przegląd gier piłkarskich. Uważam, że przydzielanie punktów za czołówkę w grze sportowej jest nieuczciwe, bo ta jest kompletnie nieistotna. Więc ISS PRO skrzywdzono, choć mimo to i tak wygrało ranking. Ale ta gra nie ma kompletnie znaczenia. Tak samo jak FIFA SOCCER '97 zresztą. Zarówno FIFA jak i ISS PRO ukażą się jeszcze w przyszłym roku, by na bazie popularności piłkarskich Mistrzostw Świata we Francji dobrze się sprzedać, a potem zwiną interes, bo takie firmy jak KONAMI i ELECTRONIC ARTS nie będą w stanie długo konkurować z tytanem i marką ADIDAS i ich POWER SOCCER. ADIDAS dostarcza koszulki największym drużynom sportowym i piłkarskim, a co mają wspólnego ze sportem KONAMI I ELECTRONIC ARTS? Nic. Więc szybko zostaną zjedzone przez znaną i szanowaną markę ADIDASA. Gracze, cieszcie się ISS PRO i FIFĄ póki wciąż możecie. Recenzje. Ile lat ma Szufelka? Dziesięć? Bo tak pisze. Jakbym czytał wypracowanie na temat "O psie, który jeździł koleją" czwartoklasisty. Piotrek pisze odrobinę lepiej, ale jemu też się przytrafiają chwilowe dramaty ("przyjżeć"). Recenzje są dość atrakcyjne wizualnie, widać, że ktoś ma spore pojęcie na temat składania czasopisma i zmysł artystyczny. Jednak obrazki z gry są strasznie niewyraźne, małe i czasami bardzo ciemne. nadal nie wiem jak wyglądają niektóre z recenzowanych gier. Na plus ładne czcionki tytułów gier. Czuć rękę znawcy i artysty. Tips & Tricks bardzo przydatne, ale mam dziwne wrażenie, że dałoby się ich wcisnąć więcej na te dwie strony. Widocznie artyzm wygrał nad praktycznością, więc mamy mniej trików, ale za to w jakiej pięknej formie. Opis RESIDENT EVIL bardzo fajny i przydatny, bo to trudna i straszna gra. Zauważyłem jednak, że nazwy przedmiotów nie pokrywają się z tymi w grze. Na przykład opis wspomina o LOCKPICK, a u mnie jest to DIETRICH. MUSIC NOTES to u mnie MUSIKNOTEN, SHOTGUN to SCHROTFLINTE, a GREEN HERB to GRÜNES KRAUT. Nie wiem z czego to wynika, ale przy zagadce z obrazami stanowiło niemały problem. Więc ocena opisu to szkolna trója. Natomiast opis SUIKODEN to istna rzeźnia na imionach bohaterów. Aju chyba pisał go pijany, bo rzadko zapisuje którekolwiek imię poprawnie. BALBAROSA (zamiast Barbarossa), Kraze bywa KRAIZEM, Leknaat to LEKNAAUT i zdarza się jej być mężczyzną. Do tego mamy FRICKA (zamiast Flika) i HUMFRY (a powinien Humphrey). Plus jeszcze kilku, a to tylko niecałe dwie strony opisu. No i ktoś tutaj całkowicie nie potrafi posługiwać się apostrofem. I to już. Koniec. 40 stron zleciało jak z bicza. Należy zaznaczyć, że PSX EXTREME to czasopismo dotyczące tylko i wyłącznie konsoli do gier SONY PlayStation. Więc nie wróżę mu wielkiej przyszłości, bo ta konsola nie jest u nas w Polsce aż tak popularna jak komputer PC, a gry na nią są drogie oraz trudno dostępne. Przewiduję więc, że PSX Extreme dociągnie do kilku, góra kilkunastu numerów, a potem umrze przygniecione lepszymi czasopismami i za kilka lat o tym tworze nikt pamiętał nie będzie.
  16. Przesyłka nadana w paczkomacie, a ja tylko dla porządku poinformuję, że laureat jako nagrodę bonusową wybrał sobie grę Star Wars Squadrons na PS4, której sponsorem jest @Rudiok. Tym samym gra wypada z listy, gdyby się ktoś zastanawiał gdzie się podziała. Elo.
  17. Nigdy nie twierdziłem, że zdjęcia gościa na plaży może być, ale je toleruję, bo jestem w stanie uwierzyć, że to rzeczywisty czytelnik i gracz. Ale tym kobietom na zdjęciach nie wierzę, bo ile może być takich czytających gierkowe czasopismo dla boomerów 30+? Pewnie niewiele takich uczciwych, jak żona Kacpra, więc zawsze pozostanie niedopowiedziana niepewność. Ale spoko, zobaczymy jak się sprawy rozwiną. Dział Listy od dawna jest do zakopania w sumie w tej formie, więc to tylko marnacja 10 cm2 na i tak zmarnowanych stronach, ale niech HIV kombinuje.
  18. Kwestia jest taka, że nawet kilka lat temu potrafiłem sklepać w wolnej chwili "opinię" na temat aktualnego numeru, ale na pewnym etapie zdałem sobie sprawę, że ta moja pisanina pozostawała bez odzewu, bo żaden autor tutaj nie zaglądał. Więc odpuściłem z grubsza. Teraz od jakiegoś czasu zaglądasz tutaj Ty, Adam, Konsolite, Kuba wpada, Grabarczyk czyta, Roger standardowo zerka, więc czasem się skuszę na feedback skupiając się na konkretnych autorach, a resztę ignorując, bo po co się ścierać w ich kontekście?
  19. Ok, mordy. Po dwóch latach zabawy (Oddam za mema debiutowało na Pchlim Targu na początku października 2020) wkraczamy w pewien etap "to już było", choć nie do końca. Ale póki będzie emocjonująco, to nie widzę problemu, a dla mnie to wygoda. Niemniej zapraszam na losowanie, z góry przepraszam za kiepską jakość dźwięku, bo musiałem się posiłkować laptopowym mikrofonem (stąd pewna niewyraźność jeśli w trakcie gadania obracałem głowę). Generalnie niewielka to strata, bo i tak pierdolę głupoty. Pełny ekran i HD, tak polecam oglądać. Standardowo proszę nie wołać zwycięzcy, aby nie psuć mu niespodzianki. Po wszystkim zapraszam go na PM w celu podania sposobu + adresu wysyłki nagrody, oraz wyboru nagrody bonusowej.
  20. No cześć. Ja zajmę tylko chwilkę. Czy mamy tutaj autora konsolometrów? Halo? Rozumiem, że dopiero się wdrażasz, możliwe nawet, że działałeś pod presją czasu i sklepałeś "cokolwiek na szybko". Wierzę, że tak było. Chciałbym, aby tak było. Póki co wstrzymam się z komentarzem, ale na pocieszenie napiszę, że ufam w jeszcze nieodkryty POTENCJAŁ. Mielowi i jego relacji z TGS mam do zarzucenia tylko jedną, ale poważną rzecz. Nie wspomniał o wracających Suikodenach. W ogóle nikt i nigdzie o nich nie wspomniał. I Wy się chcecie nazywać Pasjonatami Gier? Nie no, mam nadzieję, że niedopatrzenie wynika z niesprzyjającego cyklu wydawniczego, bo innej przyczyny nie widzę. W następnym numerze oczekuję poprawy. I lepiej, żeby Zax tego nie zepsuł, skoro nazywa się fanem dwóch pierwszych części. Zapowiedzi nowych CoD, Assassin's Creedów (od razu pięciu, po co się szczypać), GTA6, a i tak najbardziej mnie intrygujące jest okładkowe Phantom Hellcat. Ok, boomer. Next Gen: Rok Drugi zaskakująco przyjemnie się czytało, choć jestem na tyle na bieżąco, że nic nowego się nie dowiedziałem. Ale taki truchcik przez ostatnie 12 miesięcy jest bardzo odświeżający pamięć, więc oceniam ogólnie na plus, choć nie jestem pewien czy chcę tego typu rzeczy czytać co roku. Drugi raz jeszcze przejdzie, trzeci może być zbyt nużący. Inna sprawa, że materiał bardzo pomocny dla ludzi, którzy branży nie śledzą namiętnie. Tolkien. No i tutaj wkraczamy już w poważne rejony. Władcę Pierścieni uwielbiam. Pamiętam, ze przy okazji zbliżającej się premiery pierwszego filmu wykupiłem wszystkie czasopisma filmowe, które w jakikolwiek sposób poruszały temat (Cinema, Film, to dwa, które najbardziej pamiętam). Potem pobiegłem do Empiku i kupiłem trylogię, by jeszcze przed seansem przeczytać całość. Potem była już tylko ekscytacja. Kocham trylogię filmową, kocham trylogię "powieściową". Jedną i drugą w całości przerabiałem kilka razy, a książki które czytam więcej niż raz mogę zliczyć na palcach dwóch rąk. Artykuł Adamusa był dla mnie pasjonującą lekturą pełną ciekawostek i smaczków (aktorzy, który mogli się wcielić w bohaterów, ale z jakichś powodów tego nie zrobili). Odnalazłem w tym własną fascynację trylogiami, choć może rzeczywiście Kacper bardzo zachowawczo obszedł się z gierkową sferą marki, szczególni biorąc pod uwagę tematykę magazynu. Ze swojej strony polecam jedynie zwrócić uwagę na powieść "Ostatni Władca Pierścienia" (czasem figurującego pod tytułem "Ostatni Powiernik Pierścienia" Kiryła Jeskowa. Nie ta klasa, nie ten rozmach, ale również uwielbiam, bo oferuje spojrzenie z innej perspektywy. W myśl zasady, ze historię spisują zwycięzcy, ale co gdybyśmy wysłuchali przegranych z Mordoru? Kacper, gratulacje z okazji 50. tekstu. Do przeczytania przy okazji setnego. Hyde Park. Tan ziomuś na zdjęciu z Butcherem ma wyraz twarzy w stylu "zabijcie mnie i wywieźcie w karawanie, ale zabierzcie mnie stąd proszę". Tym razem o forum wspomniał Konsolite, bo ponoć z każdym miesiącem pozytywnie zaskakujemy. Nie wiem czym, ale chyba dobrze, co? W tym miesiącu pewnie zaskoczyliśmy wywodami Psyko o tym, że polizałby Monikę tam i ówdzie. Mało wyrafinowane, ale pewnie zaskakujące. Recenzje? Nie sądziłem, że kiedykolwiek to napiszę, ale brakuje mi w recenzjach Konsolite (jest tylko pół strony o Gundamach, czyli kompletnie nie moja bajka). No i Piechoty, ale rozumiem, że on pojawiał się raczej sporadycznie. Bardzo szanuję dokonania i pasję Kaliego, ale jego opiniom całkowicie nie wierzę z oczywistych przyczyn (zbyt optymistyczne spojrzenie). Ottona miło się czyta, ale gry do recenzji dostaje raczej mało interesujące (coroczne odcinanie kuponów), więc siłą rzeczy musi sie skupiać na zmianach względem ostatniej edycji. Piechota pojawia się raz i oczywiście jest należycie do recenzji przygotowany (ogrywa remake, więc zapoznał się również z oryginałem), a ja to szanuję. No i odpowiedział na moje rzucone kiedyś mimochodem pytanie oraz potwierdził, że nie do końca zgadza się z opinią HIV-a dot. Klonoy (Klonoi?). Bo jak mógłbym nie szanować autora, który zagląda na forum z najstarszymi czytelnikami magazynu? Z dobrych źródeł wiem również, że zagląda tutaj Grabarczyk, który otrzymał do recenzji Vertigo Alfreda Hitchcocka, ale kompletnie nie mam już zapału do tego typu gier, więc również recenzja nie była w stanie mnie zagrzać w temacie. Sandman SoQa jak to u SoQa - czyta się dobrze, ale jestem ignorantem w tym temacie, więc nie czuję się też na siłach oceniać warstwy merytorycznej. trochę mnie zachęcił do lektury, ale nie bardziej, niż masa wcześniejszych opinii dotyczących serii. SoQ i tak tutaj nie zagląda, więc nie będę się ścierał. Daigo od Adamusa - Krótko, zwięźle, ale świetnie nakreśla pewne pasjonujące spojrzenie na gry i graczy. O Evo Moment #37 słyszałem już oczywiście wcześniej, bo nawet na forum śmigały namiary, ale i tak po lekturze natychmiast wyszukałem na YT odpowiedni filmik, by jeszcze raz się napawać tym wyjątkowym dokonaniem. Myślę, że tego rodzaju artykuły mają potencjał, tylko nie wiem, czy w historii gamingu było odpowiednio dużo takich momentów. Gdyby ktoś chciał sobie skrócić historię, to służę równie zwięxłym filmikiem obrazującym istotę wydarzenia i jego niuanse. Polecam poświęcić te 10 minut, albo nie nazywajcie się Graczami. Wywiad Gamedevowy. Mam wrażenie, ze wszystkie ostatnio wyglądają podobnie. No było ciężko, bo covid, ale sobie radzimy i elo. Fajne, ale przewidywalne i "grzeczne". Nikt w takim wywiadzie nie zdradzi niczego pikantnego, nie pokusi się o własną i niepopularną opinię, taka trochę PR-owa gadka. Vietnam. Kacper wciąż bryluje. Pisze dużo i świetnie. Pokrywa wiele aspektów i płaszczyzn. Kieruje na gierkowe perełki dotyczące tematu. Pamiętam, że grałem jeszcze na Pegasusie w "Platoon" i pierwsze co zapamiętałem z tej gry, to nieprzyjazny, duszny klimat bezwzględnej dżungli pełnej pułapek. Nie wiem, czy przebrnąłem pierwsze poziomy, bo nastrój tej gry dziwnie mnie niepokoił. No nie była to wesoła Contra z pierwszym poziomem w dżungli. Materiał jak zwykle świetny, dla takich artykułów wciąż bez wahania kupuję PE. Bo warto. Kosztują autora masę pracy, a czytelnika zadowalają i w jakimś stopniu zawsze rozwijają. Macie gameplay Platoona. Sam ekran tytułowy wrzuca CIARY dzieciakom na plecy. Grabarczyk i jego materiał o Alien Resurrection. Ta gra mnie swego czasu pokonała, ale aż do momentu zagrania w Izolację uważałem ją za najlepsze wcielenie Obcego w wersji gamingowej. Co do artykułu... wciąż mam wrażenie, że u Grabarczyka dominuje pewien chaos i ścisk. Nagromadzenie wątków, pośpiech. Nie wiem jak to określić. Zagubienie? Chłop sprawnie szuka informacji, nie można mu zarzucić fuszerki, ale w trakcie pisania wciąż gdzieś gna, od wątku do wątku, nie zostawia miejsca na oddech, albo te miejsce jest niewystarczające. Ciągle czegoś szuka w swoim stylu, może pora lekko odpuścić i zacząć snuć lekką, niezobowiązującą opowieść w stylu, który jest najwygodniejszy i swobodny? Jak chwyci, to dobrze i z zyskiem dla wszystkich. Żaden ze mnie ekspert w dziedzinie pisania (choć wiem, jakie to potrafi być diabelnie wyczerpujące, jeśli dążyć do perfekcji), ale patrzę perspektywą czytelnika. I u Grabarczyka zawsze czuję jakąś ciasnotę, chwilami wręcz klaustrofobiczną. Może trzy strony to dla niego za mało? Może warto rozważyć opcję "więcej miejsca dla Grabarczyka" i zobaczyć co z tego wyniknie? Piechota i Adamus rozwijają wtedy skrzydła i piszą najlepsze teksty (takie na pięć, sześć stron). Może zamiast dwóch materiałów na dwie-trzy strony, dajcie mu jeden tekst na pięć-sześć? Skupi się na tym temacie i wyniknie z tego coś dobrego, jeśli nie poczuje się ograniczony miejscem? Nie wiem, ale jak nie spróbujemy, to się nie dowiemy. Do stracenia mamy niewiele. Kibicuję, bo wiem, ze to dla niego ważne. A artykuł o Alien Resurrection dobry, ale wciąż jakiś taki ciasny, nagromadzony faktami, bezosobowy? Taki bliższy SoQowi, niż Piechocie i Adamusowi. Co w pewnym sensie jest i tak komplementem, ale z zaznaczeniem, że "może być lepiej". Resistance Piechoty. Kurde, wstyd się przyznać, ale seria całkowicie mnie ominęła. A to dlatego, że PS3 kupiłem dość późno (wcześniej nie było mnie stać na TV) i po prostu nie zdążyłem nadrobić. Teraz chciałbym, głównie po lekturze artykułu, ale jestem też realistą i wiem, że takich gier do nadrobienia mam dziesiątki, jeśli nie setki. Mniejsza z tym. Tekst jak zwykle topowy, czyta się to absolutnie przyjemnie, bez napięcia, chłonie wręcz. Zostawiłem go sobie na deser i przeczytałem dopiero dzisiaj. Za takie rzeczy mogę płacić, do takich rzeczy w Internecie muszę się dokopywać, a tutaj przewracam stronę i jest. mam nadzieję, że odpowiednio Ci płacą Adam, choć wiem, że jesteś nauczycielem w Polsce, więc na niedobór pieniędzy nie narzekasz. Dziatkiewicz i jego opowieści z cyklu "znajomy, który rozmawiał z twórcą automatu do gry", albo "wnuk handlarza częściami do fliperów w PRLu". Ale tym razem mu sie z mojej strony upiekło, bo też lubię "Powrót do Przyszłości", więc w sumie przeczytałem z przyjemnością. Cholera. Felietony klasycznie, choć wciąż nie jestem przekonany co do obecności Marcellusa, bo mam przeczucie, że on zbytnio grami się nie fascynuje, raczej ich otoczką polityczno-społecznościową. A ta zwykle generuje tylko problemy oraz konflikty. No i Piechota poruszający istotny temat, wyjaśniający po części jak to jest naprawdę, choć niewielu o tym mówi. No i końcowy felieton Rogera dość gorzki i choć mało odkrywczy, to i tak ważny z perspektywy redaktora naczelnego. Z drugiej strony jak się dziwić poruszeniu czytelników z okazji #300, skoro tai sam zryw był ze strony redaktorów. Zajrzał tu Kali, zajrzał Mazzi, był nawet Łapusz, jubileusz się zakończył i tyle ich widzieli. Do kolejnej rocznicy. Listy. O nie, znowu zacznie się wysyłanie zdjęć partnerek/żon, które niekoniecznie grają w gry, ale szukają atencji? Bo Grające Damy wracają, nie wiem po co. Nikt nie tęsknił. No i dział "FORUMki" to na tę chwilę jakiś żart, ale tego się w sumie obawiałem. Niezwykle istotne info od Moldara, że kupił pismo po starej cenie. No niesamowite. Gratulacje chyba. Natemat relacji z Forumkowego GOAT powiem tylko: liczyłem, że to będzie wyglądać inaczej. Nie znam się na składaniu czasopisma, więc pewne kwestie zostawiłem fachowcom, jedynie udzielając pewnych wskazówek, jak uatrakcyjnić to dla czytelnika. Przygotowanie "diagramu procentowego" zajęło mi całą minutę i nie sądziłem, że to będzie aż taki problem, żeby trzeba było końcowo wrzucać surowy tekst. Tym bardziej, że polecam sprawdzić datę, kiedy tekst dostarczyłem (spoiler: 16 sierpnia) i napisałem na szybko po pracy, bo domyślnie miał pójść jeszcze do #301. No i kwestia "dodałem parę słów od siebie, aby nie było bezosobowo" to już kwintesencja, biorąc pod uwagę fakt, że ostatecznie tekst poszedł do druku bez podpisu, czyli bezosobowo. Rozczarowanie, to określenie, które mi się ciśnie na klawiaturę. Ale może po prostu mam inną filozofię i podejście do forum, gdzie w kilkadziesiąt osób staramy się robić coś fajnego. Niemniej standardowo dzięki, że jesteście i dalej holujecie ten wóz z węglem. A tym większe dzięki autorom, którzy poświęcą chwilę i zawsze tutaj zajrzą. Adamus, Piechota, Konsolite, Roger, Grabarczyk, wiem że Koso też zagląda. I to tyle z galerii szacunku.
  21. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Live a Live [Switch] Niezbyt dobrze rozpocząłem znajomość z tą grą. Ale po kolei. Live a Live na starcie oferuje nam opcję wyboru, który wątek chcemy poruszyć jako pierwszy. Jest ich siedem, podzielonych na epoki. I ja zgodnie z własną metodycznością postanowiłem zacząć od tej najstarszej - prehistorii. Nie był to najlepszy wybór. Epizod ten oferuje wszystko co najgorsze w gatunku. Losowe walki, gówno ekwipunek i marną fabułę. Postacie nawet nie mówią, tylko stękają i robią "uga buga", jak na jaskiniowców przystało. Prymitywizm tematyczny i gameplayowy. No udręka ten wątek i strasznie zrażający do całości. Zalety? Trwa raptem dwie godziny oraz dobrze jest go mieć już za sobą. Bo potem jest już wyłącznie lepiej. Bo gorzej być nie mogło. Ale nawet pomijając ten fakt, trzeba przyznać, że pozostałe z siedmiu epizodów są zwyczajnie lepsze. I różne. Live a Live uwielbia bawić się konwencją, więc siłą rzeczy to jrpg... no.... niekonwencjonalny. Przede wszystkim należy zaznaczyć, że wszystkie pojedyncze wątki nie zajmą nam więcej niż 2-3 godziny. Niektóre oferują gameplay czysto przygodowy i ściśle liniowy (wręcz visual novelowy), inne proponują pewną swobodę, ale w granicach rozsądku, więc "mapy" są zazwyczaj niewielkie, a możliwości manewrów w kwestii ekwipunku skromne. Jest świeżo i nawet jeśli którymś epizodem się znudzisz, to potrwa to góra dwie godziny i zmienisz wystrój. Niektóre epizody oferują pewną swobodę fabularną, inne zaskakują koncepcją (np. tryb arcade/drabinki rodem z bijatyk). W zasadzie jedyne co je łączy, to system walki, choć ich natężenie to już odrębna kwestia. Generalnie pomimo pewnego rozczłonkowania zaliczam tę ideę na plus. Większość dialogów jest udźwiękowionych i to całkiem udanie, muzyczka potrafi wpaść w ucho, a graficznie chwilami gra przykuwa oko. Najlepsze Live a Live ma do zaoferowania, gdy już zaliczymy te siedem podstawowych epizodów. Dostajemy wtedy ósmy wątek i nie bez powodu twórcy chcą, abyśmy zaliczyli go na końcu. Bo dopiero po nim następuje pewna kulminacja naszych wysiłków. Gra wreszcie w znaczącym stopniu rozwija skrzydła, oferując nam co prawda ograniczony teren, ale praktycznie nieskrępowaną swobodę pod względem doboru drużyny czy wyposażenia. Dorzuca sporo opcjonalnych dungeonów, kombinacji z wyposażeniem; no skondensowany jrpg pełną gębą. Nie ukrywam, że dałem się zaskoczyć, ale jestem zadowolony, że dotrwałem do tego momentu, bo mnie wynagrodzono. Klasycznie - nie chcę tutaj rzucać dosadnymi przykładami z rozgrywki, ale biorąc pod uwagę, że to remake gry z 1994 roku, to całość nabiera znacznie bardziej imponującego wyrazu. Potencjał jak na tamte czasy był ogromny. Odważę się nawet napisać, że niewiele mniejszy niż w przypadku Chrono Triggera, choć dzieło Squaresoftu wygrywa koherentnością. Ale Live a Live nie ma się czego wstydzić, pomysłowością oraz urozmaiceniem zawstydza kolegów z gatunku i koniec końców dostarczyło mi całkiem angażującej rozgrywki. Pewnie, że ma wyraźne ułomności. Czasami trzeba przygrindować, albo liczyć na farta w walce. Wybory dialogowe są w 90% czysto pozorne i chwilami do tego stopnia, że gra będzie zapętlać rozmowę, aż nie odhaczymy konkretnej odpowiedzi. Czasami gameplay sprowadza się do biegania z punktu do punktu w celu odpalenia dialogu, albo śledzenia miałkiej rozmowy. Dużo banalnych walk, które po prostu nużą. No i klasycznie - randomowe starcia, których nie da się uniknąć (tylko uciec w trakcie) czy przyspieszyć. Na pewnym etapie, gdy walki przestają dawać zadowalającą ilość punktów doświadczenia stają się po prostu uciążliwe i co 10 sekund wybijają z rytmu eksploracji. Jednak to są wady, z którymi powinien się liczyć każdy gracz startujący w gatunku. Bo tym zaprawionym w boju tłumaczyć niczego nie muszę. Mimo wszystko Live a Live jest bez wątpienia warte ogrania, bo biorąc pod uwagę rocznik koncepcji potrafi zaimponować. Intryga scalająca wszystkie epizody pewnie nie rozjebie nikomu mózgu, ale jest na tyle zajmująca, że gatunkowe standardy bez trudu osiąga. Koniec końców oferuje nam kilka zakończeń oraz ich wariantów, zależnych od stopnia zaangażowania gracza. Bardzo udana gra w sumie.
  22. No kurde, wziąłem dwa egzemplarze (ze względu na Smarta) i w pierwszej chwili byłem pewien, że przysłali mi jeden. W domu wypakowałem i okazało się, że są dwa xd Lektura na jedno sranie. Ale w 1997 takich pism było kilkanaście na rynku, więc jakoś dało się przetrwać miesiąc.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...