Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 012
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Ponieważ wciąż nie mam pomysłu, a z racji wychodzenia grypy brak mi również zacięcia, to losowanie jest anulowane. Hehe, nie no, żartuję. Losowanie będzie, ale o ile nie dostąpię oświecenia i nie nawiedzi mnie na ostatnią chwilę złota idea, to będzie prawdopodobnie dość generyczne, ewentualnie lekko uatrakcyjnione wizualnie. Wiecie, jakiś bęben i kulki czy coś. A piszę o tym by jeszcze zebrać Wasze opinie jaka forma takiego losowania jest najciekawsza i najbardziej emocjonująca? a) wszyscy po jednej "kulce" w bębnie i pierwszy wylosowany wygrywa. b) wszyscy po np. 5 "kulek" w bębnie i pierwszy, który wylosuje się trzy razy wygrywa (Chernobylite losowaliśmy w tej formie). c) battle royale, czyli ostatni pozostający w bębnie wygrywa (Metroid Dread był w tej formie losowany). d) inna - jaka? Dziękuję za opinie.
  2. Kmiot

    Deathloop

    Klasycznie ludzie błędnie zakładają, ze to rogalik. Więc tylko powtórzę siebie przed strony: Pozdrawiam.
  3. Ech, "strzelane" poziomy w Manhuncie... Po co to komu?

  4. Jak będzie sensowna dostępność i cena, to pewnie tak.
  5. Coś drgnęło w kwestii pudełek. https://www.play-asia.com/search/Suikoden+I+%26+II+HD+Remaster%3A+Gate+Rune+and+Dunan+Unification+Wars
  6. https://nintendosoup.com/how-the-touchscreen-works-in-okami-hd-on-switch/
  7. Okami trafia tylko do wybranych. Paolo szkoda, ale nic na siłę.
  8. Mam dwie kopie. Jedną mogę odstąpić dla dobra GRACZY i BRANŻY. I Forumka.
  9. Oddam za mema #32 Dzisiaj piszę do Was ubrany w kimono, popijając sake i zagryzając sushi. Przynajmniej taki miałem plan, bo skończyło się na dresach, browarze i nawet zagrychy żadnej nie mam. Japoński wieczór byłby jednak jak najbardziej wskazany, gdyż tym razem uderzamy całkowicie w te rejony i klimaty. Jeśli Pan Reżyser Hideki Kamiya się za coś brał na poważnie, to zawsze wychodził z tego tytuł o ile nie kultowy (Resident Evil 2, Devil May Cry, Bayonetta) to przynajmniej na tyle udany i unikatowy, że z czasem obrastał podziwem, niczym patynowy nalot na miedzi. Viewtiful Joe, The Wonderful 101 i bez wątpienia nasza dzisiejsza bohaterka - Okami. Pewne popularne stwierdzenie głosi, że tytuł nieodżałowanego (bo najwyraźniej nieopłacalnego) Clover Studio to najlepsza Zelda 3D, która nie jest Zeldą. Ale Okami jest czymś znacznie więcej, umówmy się. Wystarczy spojrzeć, posłuchać. I nie mam tutaj na myśli dialogów w formie pisków, plumkań i gdakań, bo tych w żaden sposób nie da się obronić. Ale Okami oferuje naszym uszom piękną rekompensatę za wysłuchiwanie tych rozmów, bo OST pełny jest charakterystycznych, klimatycznych i chwytliwych melodii, a śmiganie naszą wilczycą po dzielnicy pospólstwa Sei’an, wybrzeżach Ryoshima czy też wiosce Kamiki przy akompaniamencie dedykowanych tym terenom utworów to doznanie, które roztapia nas w środku i wypełnia ciepłem. A oprawa graficzna? No popatrzcie tylko. Wspaniała i jedna z niewielu opraw 3D, która się nie starzeje. Wciąż jest atrakcyjna wizualnie, nadal potrafi się podobać i zauroczyć. Znosi próbę czasu lepiej, niż Krzysztof Ibisz, bo z większą godnością. Oczywiście jest na tyle specyficzna, że nie każdemu musi przypaść do gustu, ale chyba nikt nie odmówi jej uroku oraz artystycznego, niepowtarzalnego sznytu. Rozgrywka? Trzeba jedynie przebrnąć pierwsze godziny, które mają wyraźny problem z utrzymaniem tempa. Wymagają cierpliwości, uwagi i wyrozumiałości. Potem Okami już tylko wynagradza naszą łaskawość i pomału wwierca w serce gracza, który nie potrafi pozostać obojętny na wszystko, czym Amaterasu nas obdarza. Z kolei ja dzisiaj Wam oferuję grę Okami HD na Nintendo Switch, bo tylko ta wersja dysponuje czymś, co sprawia, że to może być najlepszy wybór. Mam na myśli ekran dotykowy i to, jak jego obsługa ubarwia rozgrywkę pod kątem mechaniki malowania pędzlem. Ruszanie gałką < mazianie po ekranie. Jest to piękne, japońskie wydanie pudełkowe gry na wskroś japońskiej. Czy może być bardziej nippon? Nie sądzę. Arigato. Oczywiście gra wciąż po angielsku, żeby nie było wątpliwości. Nowa, choć pozbawiona przeze mnie folii. Gra posiada dwustronną okładkę. Zasady giwałeja: tak jak pisałem kilka miesięcy temu - wraz z kolejnymi edycjami trochę za bardzo poluźniłem lejce i poza pojedynczymi przypadkami dopuszczałem do losowania praktycznie wszystkich. Teraz chciałbym powrócić do źródeł z początku tematu i bardziej się przyłożyć do weryfikacji ewentualnych chętnych. Więc przede wszystkim aktywni użytkownicy. Czy ktoś jest aktywny, czy nie - to pozostawiam własnej interpretacji. Ograniczanie się do Pchlego Targu to nie jest aktywność. Ograniczanie się do jednego tematu to nie jest aktywność. Jesteśmy na forum o grach, do wygrania są gierki, dlatego chciałbym, aby chętny o tych grach z nami na forum czasem dyskutował i dzielił się wrażeniami, więc ograniczanie się np. do Kącika Filmowego/Sportowego nie działa na jego korzyść. Dawne zasługi nie grają roli - ludzie kiedyś aktywni, ale od długiego czasu milczący raczej nie będą uprawnieni. W drugą stronę to też działa - ludzie w miarę nowi, ale aktywnie się udzielający mają całkiem spore szanse na udział. Generalnie będę surowszy niż do tej pory, ale postaram się do każdego chętnego podejść indywidualnie i uargumentować decyzję. Czasem dla niego przychylnie, a czasem na niekorzyść. Aby wziąć udział w losowaniu należy w tym temacie wkleić mema związanego z Okami, Amaterasu, mitologią japońską. Ogólnie jakoś wstrzelić się w temat nagrody. Losowanie klasycznie planuję na okolice przyszłego weekendu. Może piątek, może sobota, może niedziela, nie wiem. Generalnie polecam się nie ociągać ze zgłoszeniami i do czwartku zadeklarować. Później nie daję już gwarancji czy nie będzie za późno, bo lada moment mogę zamknąć listę zgłoszeń. Uwaga, kolejność zgłoszeń może mieć znaczenie - w sensie, że im wcześniej się zgłosisz, tym lepiej dla Ciebie. nie mam aktualnie żadnego planu na losowanie, więc chętnie odstąpię przywilej przeprowadzenia go, gdyby ktoś chciał na siebie wziąć te brzemię. Jeśli nie będzie chętnych, to będziemy klasycznie improwizować. standardowo jedyne czego wymagam od uczestników, to osobistego dopilnowania wyników losowania, bo nikt ich nie zawoła - zwycięzca muszą sami się do mnie zgłosić. Jeśli będzie się z tym za długo ociągać, to w ostateczności zostawiam sobie prawo przekazania nagrody komuś innemu. Nagrody bonusowe: Oczywiście laureat oprócz nagrody będzie mógł wybrać sobie nagrodę bonusową. Lista może się okazać mocno nieaktualna, wszak nie wszystkie fanty są w moim posiadaniu (niektóre są wciąż u darczyńców). Więc w razie czego będziemy konsultować. Pewne nagrody (te, które mam na podorędziu, bądź potwierdzone przez sponsorów) zaznaczyłem pogrubioną czcionką. Wyrzuciłem z listy plakaty, bo uznałem, że ich wysyłka to więcej problemów, niż zalet. Steelbook Fifa 20 - Fifa Ultimate Team, nowy w folii. Rozmiar standardowych pudełek gier (PS4/XO). Zdjęcie tyłu. Trzy dowolne numery PE ode mnie - #59 (lipiec 2002) #274 (czerwiec 2020; od Dud.ek), #284 (kwiecień 2021), #285 (maj 2021), #286 (czerwiec 2021), #287 (lipiec 2021), #288 (sierpień 2021), #289 (wrzesień 2021, stan dostateczny), #290 (październik 2021), #291 (listopad 2021), #292 (grudzień 2021). Trzy dowolne numery PE od BRY@N - 132 174 175 180 184 191 194 195 196 197 202 203 204 205 207 209 210 214 215 217 225 227 232 235 237 239 241 242 245 247 251 252 254 255. RĘKAW DZIARA zdobiona motywami z gry RAGE. Chuj wie, może ktoś się będzie przebierał na bal maskowy, to będzie w sam raz xd Worek - bidon z motywem Spyro the Dragon. Na pićko, aby lepiej smakowało żyćko. Długość 26 cm. Gra Far Cry 3 na X360. Odnośnik przekieruje do posta ze zdjęciami bonusu. (sponsor: Luqat) Książka Gears of War: Pola Aspho (Karen Traviss). Odnośnik przekieruje do posta ze zdjęciem bonusu. (sponsor: creatinfreak) Gra Deus Ex Mankind Divided na PS4. Stan tip-top. Angielskie pudełko, okrągła płyta bez skaz. (sponsor: Rudiok) Gra Star Wars Squadrons na PS4. Gra wciąż w oryginalnej folii. VR opcjonalne. (sponsor: Rudiok) Gra The Surge na PS4. Stan idealny, okładka polska. (sponsor: łom) Gra Mirror's Edge Catalyst na PS4. Stan idealny, okładka niemiecka. (sponsor: łom) Legalny klucz Steam na eFootball PES 2021. (sponsor: krzysiek923) Klucz na grę Loop Hero [PC] (sponsor: Ukukuki) Kod na cyfrowe Insurgency: Sandstorm (XBOX) (sponsor: ProstyHeker) Gra Fade to Silence na PS4. Pudełko lekko pęknięte. Gra w stanie idealnym. Okładka ANG/FRA. Gra Chernobylite na PS5. Sponsor: Figuś Zestaw naklejek Super Mario Bros. Zdjęcia: Przód + Tył Gra Asterix & Obelix XXL2 na PS4. Używana, ale w bardzo dobrym stanie. Sponsor: BRY@N PSX Extreme #300 (okładka MGS/Halo). Sponsor: second PSX Extreme #300 (okładka Tomb Raider) + pamiątkowe obrazki/pocztówki(?). Foto. Sponsor: BRY@N *NEW* PSX Extreme #300 (okładka Halo, odrobinę zarysowana) *NEW* PSX Extreme #0 Na koniec zgodnie z tradycją lista użytkowników wykluczonych z racji, aby za dużo nie wygrywali. W nawiasach ilość giwałejów do przeczekania. Dud.ek (1) zagul (1) balon (4) Wiolku (2) Figuś (6) marbel007 (5) wojtas011 (3)
  10. Z tego tweeta, który wyżej stronę wcześniej wrzucił Hal Emmerich może wynikać przekaz, że developerom łatwiej po prostu sklepać wersję gry dedykowaną PSVR2, niż jebać się z portowaniem i martwieniem się o kompatybilność wsteczną. Od zera nie pracują, bazę gry już mają, opracować tylko nowe sterowanie, podbić graficznie i elo. Stara gra na nowym sprzęcie. Stara wersja nie ruszy, ale będzie nowa, dedykowana. Zasadnicze pytanie jest jedynie takie: czy i ile będą za to kasować. To już może zależeć od samego developera. Zakupione gry są powiązane z kontem, więc przy odrobinie chęci da się to rozwiązać darmowym upgradem, no ale może się mylę. Chociaż chłopakom od Beat Sabera z pocałowaniem w pośladek dam się ogolić ponownie, bo ta gra i frajda, którą mi dała jest nie do przecenienia. Obym tylko Music Packów nie musiał ponownie kupować. Może jakieś pakiety startowe będą ze starymi grami w nowych wersjach xd Będzie zamieszanie, bunt na pokładzie i hasła "dlaczego mam płacić drugi raz za grę, która kupiłem?!" na transparentach. Ogólnie chujnia, ale Soniszcze ma jeszcze czas, by jakoś sensownie to rozwiązać, bo gołymi goglami to mało kogo zachęcą do zakupu.
  11. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Trzeba czasem ograć jakiegoś Open-Worlda, by być moralnie upoważnionym do jebania Ubi. UWAGA: duże stężenie porównań do Breath of the Wilds. Immortals: Fenyx Rising [PS5] Jasne, że gra mocno inspirowana Breath of the Wilds. Tak mocno, że niektórzy nazwą to plagiatem i raczej nie zabraknie im solidnych argumentów, by to udowodnić. Styl graficzny jak żywo przypomina ostatnie przygody Linka. Baśniowy, intensywnie nasycony kolorami, no wypisz, wymaluj. Wykreowany świat chwilami bywa bliźniaczo podobny, choć tutaj wzięła górę tendencja Ubisoftu do zaśmiecania przestrzeni różnym gównem. Wszędzie walają się skrzynie, co chwilę natykamy się na jakiegoś rodzaju wyzwania środowiskowe, nie przebiegniemy stu metrów, by na radarze nie pojawiła się jakaś ikonka "hey, wanna skrzynkę z mało przydatnymi gratami?". Bo o ile w BotW w różne miejsca gnał nas zew przygody i własna ciekawość, to tutaj twórcy jakby się obawiali, że stracimy motywację, jeśli w ciągu trzech minut nie dostaniemy jakiejś atrakcji. Masa śmieci, z czego połowa nie stanowi żadnej wartości. Z tradycyjnych skrzyń potrafią wypadać śladowe ilości waluty (z pojedynczej walki wypada 3-5x tyle), albo składniki do potionów, których i tak mamy stale pełne kieszenie. Z nieco rzadszych skrzynek wypadają skórki do broni czy zbroi, różniące się jakimś niuansem kolorystycznym, więc złom. No nie czułem się wynagradzany i szybko straciłem zapał do szperania po mapie. Nieco lepiej wypadają na tym tle pozostałe atrakcje świata. Mityczne Wyzwania oferują niezbyt wyszukane, ale dość przyjemne rozrywki zręcznościowo-logiczne. Całość opiera się na obserwacji otoczenia i opracowaniu metody dostania się w odpowiednie miejsce. Czasem trzeba postawić coś na zapadni-guziku, czasem przy pomocy łuku i strzały zapalić kolejne znicze, innym razem gdzieś coś wrzucić, przepchać, przestawić. Niespecjalnie finezyjne, ale dość satysfakcjonujące. Choć zazwyczaj na końcu czeka skrzynka z bezużytecznymi gratami, więc samo rozwiązanie zagadki musi nam wystarczyć jako nagroda. Najjaśniej świecą jednak odpowiedniki świątyń z BotW, czyli Otchłanie. Każda stanowi dość rozbudowane wyzwanie i każda stara się oferować nieco inne zasady, byśmy zbyt szybko się nie znudzili. Twórcy byli w tym elemencie dość pomysłowi i doprawdy trafiłem na wyjątkowo dużo wariantów, które były unikatowe. W każdej Otchłani można spędzić kilkanaście minut kombinując jak dostać się dalej. Niekiedy gra wymaga umiejętności czysto zręcznościowych, innym razem czeka na nas zagadka logiczna czy zabawa fizyką przedmiotów. Trafią się też tradycyjne areny walki, gdzie można się wyżyć na przeciwnikach. Plus kilka obszernych Otchłani głównych, stanowiących ścieżkę fabularną, swoiste odpowiedniki zeldowych dungeonów. Szkoda jedynie, że wszystkie utrzymane są w tej samej stylistyce graficznej, więc powtarzalność ścian i murów może znużyć. Walka? Całkiem żwawo się ten system rozwija. Początkowo dysponujemy zwykłymi szlagami i bywa monotonnie, ale nasze możliwości szybko zaczynają puchnąć, więc można pokombinować. Koniec końców i tak pewnie będziemy używać dwóch umiejętności na krzyż, ale gra co chwilę podrzuca nam nowe warianty ataków i przynajmniej próbuje urozmaicić zabawę. Większym problemem jest dość skromny wachlarz przeciwników. Bo szybko zaczynają się powtarzać i po prostu nikt nie czuje już ekscytacji, gdy przystępuje do setnej walki z tym samym zestawem rywali, tylko odporniejszych i z większą ilością HP. Generalnie wiedziałem, na co się piszę. Przekonała mnie tematyka mitologii greckiej, gdyby nie ona, to pewnie sięgnąłbym po inny open-world. Poza tym niczym szczególnym nie dałem się zaskoczyć i Wy też pewnie doskonale wiecie, czego się spodziewać. Fabułka to tylko pretekst, ale sposób jej opowiadania może się spodobać. Bywa dość zabawnie, czasem niezręcznie, ogólnie jest lekko, beztrosko i przyjemnie. Mechanicznie to jawna zrzyna z BotW, ale ogólnie jak już kopiuje, to dobrze jej to wychodzi. Najbardziej chyba jestem wdzięczny za system wspinania, który wymaga zarządzania staminą i nie jest tak bezmyślny jak w Asasynach. Szybowanie też milutkie i pozwala szybko pokonywać odległości. I mimo, że pełno na mapie śmieci, to gra nie jest specjalnie rozdmuchana. Teren jest skondensowany, pełny punktów Szybkiej Podróży. Zaliczenie wątku głównego to robota na, nie wiem, 20 godzin? I choć wtedy może być wyraźnie trudniej (poboczne aktywności pomagają w rozwoju postaci), to jak najbardziej wykonalne, bo gra specjalnie trudna nie jest. Zaliczenie absolutnie wszystkiego to około 50 godzin, ale nawet platyna/calak tego nie wymaga, więc to już wyłącznie sztuka dla sztuki (albo nerwica natręctw). No i gra potrafi być naprawdę ładna, szczególnie pierwsza kraina. Nikomu z czystym sumieniem nie mogę polecić Ubi-open-worlda, więc nie polecam.
  12. No trochę przypał. Będzie kocioł, choć z mojej perspektywy to tylko kwestia dosłownie kilku gier i jakoś to przeżyję. Do pozostałych i tak nie miałem zamiaru wracać i pewnie i tak bym ich nie odpalił nawet. Nie chciało im się różnic w technologiach ogarniać? Pewnie wyjdzie port dość szybko, bo ludzie od Beat Sabera dbają o taki sprawy. Może będzie jakiś upgrade (darmo/symboliczna kwota). To by ratowało sytuację, bo ludzie którzy zainwestowali w pakiety piosenek mogliby przejść na nowy sprzęt.
  13. Nie jestem akurat przekonany czy porównanie dotyczy tego samego fragmentu gry i lokacji. Oba Suikodeny miały chwilami kiepskie otoczenie w trakcie walk. Ten "zremastrowany" screen walki może równie dobrze dotyczyć zupełnie innej lokacji. Na przykład jednej z tych. Ale fakt, ta akurat arena walki prezentuje się kiepsko.
  14. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Wspaniale. Zagrać w Suikodena 2 w wersji HD i można robić umieranko. Dziękuję Pan Konami. Zwalę drugi raz.
  15. 6tjpzr.thumb.jpg.c1f7f14bca0983bc2c2f2339b5dc568a.jpg

    1. Pupcio

      Pupcio

      A odpale sobie cyberpunka na chwile żeby zdenerwować pracusiów

  16. Leclerc dobrze powiedział. Końcówka za SC nie miała znaczenia, bo skończyli na drugim miejscu przez wcześniejsze decyzje, więc pretensje Ferrari może mieć tylko do siebie. Okazuje się, że ten szybki zjazd po Mediumy był błędem. SC dał im nadzieję, ale z tempem Maxa i tak byłoby trudno cokolwiek wywalczyć. Max na mediumach kontrolował przewagę ścigającego go Charlesa na softach (ten praktycznie nie odrabiał dystansu, a powinien). Max dojechałby do mety na luzie i z przewagą. Więc znów Ferrari dało ciała, choć zakończenie za SC trochę to kamufluje i ich wybiela.
  17. "Wizualizacja" przesunięć https://giant.gfycat.com/ZigzagTartClumber.webm
  18. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Relicta [PS4] Kurde, człowiek czasami ma jakieś dziwne ciągoty. I zamiast odpalić po ciężkim dniu jakiś rozluźniający odmóżdżacz, to mierzy ambitnie i bierze się za bary z grą logiczną. Nie wiadomo po co i na co to komu. Relicta wprowadza nas w swój świat dość łagodnie, wręcz chciałoby się ją popędzić, bo chwilami aż przynudza. Jest fabuła. Sam nie jestem przekonany czy ta gra potrzebuje fabularnej otoczki. To zawsze miło, że autorzy nie wrzucili tak całkowicie od czapy zestawu zagadek do gry i elo. Widać, że ktoś próbował się do tego przyłożyć i stworzyć jakiś podkład historyczny, lore, notatki, napisać dialogi, nagrać kwestie voiceactingu. Z drugiej strony możemy uznać, że jeśli to wszystko jest źle zrealizowane, to będzie gracza tylko męczyć. I choć doceniam chęci, to Relicta chwilami cierpi z tego powodu. Mamy więc dłużące się fragmenty symulatora chodzenia, gdy przemierzamy kolejne korytarze bazy, wszystkie bardzo do siebie podobne, ukształtowane na jeden wzór, z porozrzucanymi tu i ówdzie kopiami tych samych przedmiotów. No dramatycznie to słabe. Widziałeś jeden korytarz/pomieszczenie - widziałeś wszystkie. Wędrówki starają się nam umilić dialogi bohaterki z resztą załogi bazy. Ta reszta załogi istnieje tylko prawdopodobnie, bo... nigdy ich nie widzimy. Nikt nie zaprojektował modeli postaci. Żadnych. Baza jest ogromna (połączona kolejkami magnetycznymi), a nie ma w niej żywej duszy. Kompletna pustka, czasem przeleci jakiś dron, albo przejedzie odkurzacz Rumba. Wszystkie fabularne rozmowy przebiegają "przez telefon". Nawet filmik końcowy jest tak skonstruowany, że choć słyszymy jak postacie rozmawiają twarzą w twarz, to ich nie widzimy. Powiedzmy, że cięcie kosztów poszło dość daleko. I to nic złego, bo tak jak pisałem - od gry logicznej oczekuję czegoś innego, mogę przymknąć na to oko. Trudniej natomiast jest przytkać ucho na dialogi. Rozmówki między bohaterami miały w zamyśle być chyba takie groovy, a brzmią nieco kabaretowo. Postacie próbują się przekomarzać, czasem rzucą wulgaryzmem, ale to wszystko nie brzmi przekonująco. Nie brzmi naturalnie. Dopiero gdy do akcji wkracza "Pasożyt" dialogi nabierają charakteru i wreszcie dały mi trochę przyjemności. Ale dobra, bo to wszystko tło. Przejdźmy na pierwszy plan. A tutaj mamy sól każdej gry logicznej, czyli zagadki. Te w Relikcie oparte są przede wszystkim na zasadach magnetyzmu. Czyli dodatnia polaryzacja będzie się przyciągała z ujemną. Te same polaryzacje się odpychają. Proste, intuicyjne. Ale elementów na planszy jest już więcej i są nieco bardziej pogmatwane. Istotą zagadek są sześciany. Zawsze w ograniczonej ilości. To im możemy nadawać dowolną polaryzację, a dodatkowo sprawić, by włączyć lub wyłączyć im grawitację. Stopniowo wachlarz przeszkód się zwiększa i strefy zagadek robią się coraz gęstsze od elementów, które musimy wziąć pod uwagę. Różnorakie zasłony - jedne przepuszczą nas, ale sześcianów już nie; inne odwrotnie; jeszcze inne nie przepuszczą niczego, póki ich nie deaktywujemy. Dochodzą panele na ścianach, które mogą nam pomóc, ale również przeszkodzić, jeśli je nieodpowiednio spolaryzujemy. Dochodzą teleportery sześcianów i nadawane im oznaczenia (niektóre przyciski wymagają położenia na nich odpowiednio oznaczonego sześcianu). Dochodzą windy. Dochodzą drony transportujące sześciany, albo anulujące każdą polaryzację w swoim zasięgu. Dochodzi "surfowanie" na pozbawionym grawitacji sześcianie. Wiem, że brzmi to dość niejasno, ale chce tylko w ten sposób dać do zrozumienia, że warstwa logiczna w tej grze jest całkiem rozbudowana i przemyślana. Początek może wydawać się dość ospały i bez iskry. Ale stopniowo dochodzą kolejne intrygujące możliwości, co z jednej strony coraz bardziej komplikuje kolejne zagadki, a z drugiej dostarcza tym więcej satysfakcji z samodzielnego ich rozwiązywania. Choć trzeba przyznać, że mechanika i koncepcja gry potrafią działać na dość sztywnych zasadach. Wiele czynności nie możemy wykonać, bo... nie. Możemy podnosić i przenosić sześciany, ale nie możemy ich nawet lekko rzucić, czy też popchnąć. Nie postawimy ich nawet na nieco pochyłym terenie. Możemy je postawić jeden na drugim, ale tylko równiutko, czyli nie uformujemy z nich "schodków". No czasami jest się o włos od rozwikłania zagadki, ale nie da się, bo postać nie pchnie sześcianu o 10 cm w przód. Bywa irytująco. Ale o dziwo, mimo, że Relicta rządzi się swoimi sztywnymi prawami, to mam wrażenie, że jest wystarczająco elastyczna w podejściu. Nie mam pewności, ale czuję, że wiele zagadek rozwiązałem w nie do końca ten sposób, który przewidzieli twórcy. Czasem zostawał mi na planszy jakiś nieużyty sześcian, a ja już przy wyjściu. Niektóre nawet dość szalone pomysły czasem wprowadzałem w życie i o dziwo potrafiły zadziałać. Nie będę ukrywał - to szalenie satysfakcjonujące. Szybko nam wchodzi w krew schemat: obserwacja otoczenia, przegląd dostępnych narzędzi, analiza skutków i przyczyn, konstruowanie w głowie łańcuchów zdarzeń, a następnie wprowadzanie ich w działanie. Sukces, nara, wychodzę ze strefy zagadki cały na biało i dumny jak paw. Początkowe prościutkie fragmenty z czasem przeradzają się w rozbudowane, wielowymiarowe i wieloetapowe sekwencje działań. Całość zajęła mi około 20 godzin, ale szlajałem się też po tej bazie w poszukiwaniu znajdziek, bo kurwa, mam takie zboczenie. Jeśli dążyć od zagadki do zagadki, to pewnie zaoszczędziłbym z 5 godzin. Jest też trofeum za speedrun poniżej 6 godzin, więc pewnie i tak się da. Gra jest podzielona na kilka biomów (las, pustynia, dżungla, śnieg plus chyba coś tam jeszcze) i otoczenie niespecjalnie się nudzi, ale na pewnym etapie gry i tak się go nie dostrzega, bo to tylko tło dla kolejnych zagwozdek. Bywa ładnie, jednak czuć sterylność. Przez większość czasu wszystko hula intuicyjnie. Działanie nowych elementów musimy rozgryźć sami, ale potem obsługujemy je już bez zastanowienia. W zasadzie przez całą grę trafiłem tylko na jeden fragment i ciąg zagadek, który wydał mi się zupełnie bez sensu i jakiś taki "na żyletki". Nienaturalnie skonstruowany. Utknąłem w nim na... wiele godzin, przyznaję. W końcu dałem za wygraną i sprawdziłem w sieci, a tam się okazało, że rozwiązanie jest proste. Tylko rzecz w tym, że w mojej grze nie było najistotniejszego elementu. Twórcy usunęli go w patchu, bo nie był niezbędny do ukończenia zagadki xd Ostatecznie fragment przebrnąłem, ale trochę chyba na farcie, choć teraz, już mądrzejszy o pewne aspekty poradziłbym sobie z nim lepiej. Dwa razy zdarzyło się też, że utknąłem, ale tutaj już nie z własnej winy, bo przez bugi. Raz zawiesił się ruchomy panel i uniemożliwił rozwiązanie zagadki. Jakież było moje zaskoczenie, gdy po resecie segmentu (możemy to zrobić w każdej chwili, co cofa nas do położenia domyślnego) okazało się, że panel który przez ostatnią godzinę tkwił nieruchomo na ścianie teraz się porusza. Innym razem podobnie utkwił w miejscu jeden z dronów. Więc polecam się przyglądać niektórym ruchomym elementom, bo mają kaprys bugowania się w miejscu, a my nieświadomi możemy stracić kilkadziesiąt minut na próbie rozwiązania zagadki nierozwiązywalnej. Od startu nie byłem przekonany do tej gry. Początkowe dylematy są dość smętne i wąskotorowe, ale potem zaczęło się ostre główkowanie, a ja byłem całkowicie zaangażowany. Po ukończeniu podstawki, głodny nowych wyzwań zabrałem się więc za dodatki (darmowe najwyraźniej, bo grałem w wydanie dostępne w PS+Extra i się odpaliły). Aegir Gig stanowi swoisty fabularny prequel, ale to nieistotny detal. Dostajemy nowego bohatera i sekwencje kolejnych dylematów logicznych. Areny testowe są znacznie ciaśniejsze, skondensowane, co nie znaczy, że łatwiejsze. Oczopląsu idzie dostać od nagromadzenia elementów, do tego dochodzą fragmenty platformowe (z braku lepszego określenia tak je nazwę), gdzie wymagana jest precyzja oraz szybkość działania, a że nasza postać nie jest do tego stworzona i porusza się dość topornie, to bywa nieprzyjemnie. Ale ogólnie to więcej satysfakcjonującego gówna i parę razy po rozgromieniu kolejnej sekwencji do siebie mówiłem "ale jestem zajebisty, na razie lamusy, nie powstrzymacie mnie". Ice Queeen to z kolei swoisty sequel fabularny, ale to znów nieistotny detal, choć dostajemy pyskatą bohaterkę oraz powraca "Pasożyt", więc dialogi mają jakąś werwę. Dorzucono też parę nowych elementów (teleporty dla bohaterki, zasłony zmieniające polaryzację sześcianów), ale baza gry jest wciąż ta sama i tak samo bawi od początku do końca. Z pewnością to lepszy dodatek od Aegir Gig, choć oba dostarczają to co najważniejsze - klawe, coraz bardziej pogmatwane zagwozdki logiczne. Jak ktoś ma ochotę na taką zabawę, to raczej się nie zawiedzie.
  19. Ja też dziękuję, chociaż osobiście jeszcze tam nie dotarłem, ale za to dotarły do mnie wieści. Tymczasem HIV dalej nie może przeżyć, że ktoś na forum ocenia okładki i ciągle grzeje ten sam żart od kilku lat. Teraz tu ponoć zagląda, więc mam nadzieję, że to odnotuje xd
×
×
  • Dodaj nową pozycję...