-
Postów
7 089 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
166
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kmiot
-
Nigdy nie twierdziłem, że zdjęcia gościa na plaży może być, ale je toleruję, bo jestem w stanie uwierzyć, że to rzeczywisty czytelnik i gracz. Ale tym kobietom na zdjęciach nie wierzę, bo ile może być takich czytających gierkowe czasopismo dla boomerów 30+? Pewnie niewiele takich uczciwych, jak żona Kacpra, więc zawsze pozostanie niedopowiedziana niepewność. Ale spoko, zobaczymy jak się sprawy rozwiną. Dział Listy od dawna jest do zakopania w sumie w tej formie, więc to tylko marnacja 10 cm2 na i tak zmarnowanych stronach, ale niech HIV kombinuje.
-
Kwestia jest taka, że nawet kilka lat temu potrafiłem sklepać w wolnej chwili "opinię" na temat aktualnego numeru, ale na pewnym etapie zdałem sobie sprawę, że ta moja pisanina pozostawała bez odzewu, bo żaden autor tutaj nie zaglądał. Więc odpuściłem z grubsza. Teraz od jakiegoś czasu zaglądasz tutaj Ty, Adam, Konsolite, Kuba wpada, Grabarczyk czyta, Roger standardowo zerka, więc czasem się skuszę na feedback skupiając się na konkretnych autorach, a resztę ignorując, bo po co się ścierać w ich kontekście?
-
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot temat w Graczpospolita
Ok, mordy. Po dwóch latach zabawy (Oddam za mema debiutowało na Pchlim Targu na początku października 2020) wkraczamy w pewien etap "to już było", choć nie do końca. Ale póki będzie emocjonująco, to nie widzę problemu, a dla mnie to wygoda. Niemniej zapraszam na losowanie, z góry przepraszam za kiepską jakość dźwięku, bo musiałem się posiłkować laptopowym mikrofonem (stąd pewna niewyraźność jeśli w trakcie gadania obracałem głowę). Generalnie niewielka to strata, bo i tak pierdolę głupoty. Pełny ekran i HD, tak polecam oglądać. Standardowo proszę nie wołać zwycięzcy, aby nie psuć mu niespodzianki. Po wszystkim zapraszam go na PM w celu podania sposobu + adresu wysyłki nagrody, oraz wyboru nagrody bonusowej. -
No cześć. Ja zajmę tylko chwilkę. Czy mamy tutaj autora konsolometrów? Halo? Rozumiem, że dopiero się wdrażasz, możliwe nawet, że działałeś pod presją czasu i sklepałeś "cokolwiek na szybko". Wierzę, że tak było. Chciałbym, aby tak było. Póki co wstrzymam się z komentarzem, ale na pocieszenie napiszę, że ufam w jeszcze nieodkryty POTENCJAŁ. Mielowi i jego relacji z TGS mam do zarzucenia tylko jedną, ale poważną rzecz. Nie wspomniał o wracających Suikodenach. W ogóle nikt i nigdzie o nich nie wspomniał. I Wy się chcecie nazywać Pasjonatami Gier? Nie no, mam nadzieję, że niedopatrzenie wynika z niesprzyjającego cyklu wydawniczego, bo innej przyczyny nie widzę. W następnym numerze oczekuję poprawy. I lepiej, żeby Zax tego nie zepsuł, skoro nazywa się fanem dwóch pierwszych części. Zapowiedzi nowych CoD, Assassin's Creedów (od razu pięciu, po co się szczypać), GTA6, a i tak najbardziej mnie intrygujące jest okładkowe Phantom Hellcat. Ok, boomer. Next Gen: Rok Drugi zaskakująco przyjemnie się czytało, choć jestem na tyle na bieżąco, że nic nowego się nie dowiedziałem. Ale taki truchcik przez ostatnie 12 miesięcy jest bardzo odświeżający pamięć, więc oceniam ogólnie na plus, choć nie jestem pewien czy chcę tego typu rzeczy czytać co roku. Drugi raz jeszcze przejdzie, trzeci może być zbyt nużący. Inna sprawa, że materiał bardzo pomocny dla ludzi, którzy branży nie śledzą namiętnie. Tolkien. No i tutaj wkraczamy już w poważne rejony. Władcę Pierścieni uwielbiam. Pamiętam, ze przy okazji zbliżającej się premiery pierwszego filmu wykupiłem wszystkie czasopisma filmowe, które w jakikolwiek sposób poruszały temat (Cinema, Film, to dwa, które najbardziej pamiętam). Potem pobiegłem do Empiku i kupiłem trylogię, by jeszcze przed seansem przeczytać całość. Potem była już tylko ekscytacja. Kocham trylogię filmową, kocham trylogię "powieściową". Jedną i drugą w całości przerabiałem kilka razy, a książki które czytam więcej niż raz mogę zliczyć na palcach dwóch rąk. Artykuł Adamusa był dla mnie pasjonującą lekturą pełną ciekawostek i smaczków (aktorzy, który mogli się wcielić w bohaterów, ale z jakichś powodów tego nie zrobili). Odnalazłem w tym własną fascynację trylogiami, choć może rzeczywiście Kacper bardzo zachowawczo obszedł się z gierkową sferą marki, szczególni biorąc pod uwagę tematykę magazynu. Ze swojej strony polecam jedynie zwrócić uwagę na powieść "Ostatni Władca Pierścienia" (czasem figurującego pod tytułem "Ostatni Powiernik Pierścienia" Kiryła Jeskowa. Nie ta klasa, nie ten rozmach, ale również uwielbiam, bo oferuje spojrzenie z innej perspektywy. W myśl zasady, ze historię spisują zwycięzcy, ale co gdybyśmy wysłuchali przegranych z Mordoru? Kacper, gratulacje z okazji 50. tekstu. Do przeczytania przy okazji setnego. Hyde Park. Tan ziomuś na zdjęciu z Butcherem ma wyraz twarzy w stylu "zabijcie mnie i wywieźcie w karawanie, ale zabierzcie mnie stąd proszę". Tym razem o forum wspomniał Konsolite, bo ponoć z każdym miesiącem pozytywnie zaskakujemy. Nie wiem czym, ale chyba dobrze, co? W tym miesiącu pewnie zaskoczyliśmy wywodami Psyko o tym, że polizałby Monikę tam i ówdzie. Mało wyrafinowane, ale pewnie zaskakujące. Recenzje? Nie sądziłem, że kiedykolwiek to napiszę, ale brakuje mi w recenzjach Konsolite (jest tylko pół strony o Gundamach, czyli kompletnie nie moja bajka). No i Piechoty, ale rozumiem, że on pojawiał się raczej sporadycznie. Bardzo szanuję dokonania i pasję Kaliego, ale jego opiniom całkowicie nie wierzę z oczywistych przyczyn (zbyt optymistyczne spojrzenie). Ottona miło się czyta, ale gry do recenzji dostaje raczej mało interesujące (coroczne odcinanie kuponów), więc siłą rzeczy musi sie skupiać na zmianach względem ostatniej edycji. Piechota pojawia się raz i oczywiście jest należycie do recenzji przygotowany (ogrywa remake, więc zapoznał się również z oryginałem), a ja to szanuję. No i odpowiedział na moje rzucone kiedyś mimochodem pytanie oraz potwierdził, że nie do końca zgadza się z opinią HIV-a dot. Klonoy (Klonoi?). Bo jak mógłbym nie szanować autora, który zagląda na forum z najstarszymi czytelnikami magazynu? Z dobrych źródeł wiem również, że zagląda tutaj Grabarczyk, który otrzymał do recenzji Vertigo Alfreda Hitchcocka, ale kompletnie nie mam już zapału do tego typu gier, więc również recenzja nie była w stanie mnie zagrzać w temacie. Sandman SoQa jak to u SoQa - czyta się dobrze, ale jestem ignorantem w tym temacie, więc nie czuję się też na siłach oceniać warstwy merytorycznej. trochę mnie zachęcił do lektury, ale nie bardziej, niż masa wcześniejszych opinii dotyczących serii. SoQ i tak tutaj nie zagląda, więc nie będę się ścierał. Daigo od Adamusa - Krótko, zwięźle, ale świetnie nakreśla pewne pasjonujące spojrzenie na gry i graczy. O Evo Moment #37 słyszałem już oczywiście wcześniej, bo nawet na forum śmigały namiary, ale i tak po lekturze natychmiast wyszukałem na YT odpowiedni filmik, by jeszcze raz się napawać tym wyjątkowym dokonaniem. Myślę, że tego rodzaju artykuły mają potencjał, tylko nie wiem, czy w historii gamingu było odpowiednio dużo takich momentów. Gdyby ktoś chciał sobie skrócić historię, to służę równie zwięxłym filmikiem obrazującym istotę wydarzenia i jego niuanse. Polecam poświęcić te 10 minut, albo nie nazywajcie się Graczami. Wywiad Gamedevowy. Mam wrażenie, ze wszystkie ostatnio wyglądają podobnie. No było ciężko, bo covid, ale sobie radzimy i elo. Fajne, ale przewidywalne i "grzeczne". Nikt w takim wywiadzie nie zdradzi niczego pikantnego, nie pokusi się o własną i niepopularną opinię, taka trochę PR-owa gadka. Vietnam. Kacper wciąż bryluje. Pisze dużo i świetnie. Pokrywa wiele aspektów i płaszczyzn. Kieruje na gierkowe perełki dotyczące tematu. Pamiętam, że grałem jeszcze na Pegasusie w "Platoon" i pierwsze co zapamiętałem z tej gry, to nieprzyjazny, duszny klimat bezwzględnej dżungli pełnej pułapek. Nie wiem, czy przebrnąłem pierwsze poziomy, bo nastrój tej gry dziwnie mnie niepokoił. No nie była to wesoła Contra z pierwszym poziomem w dżungli. Materiał jak zwykle świetny, dla takich artykułów wciąż bez wahania kupuję PE. Bo warto. Kosztują autora masę pracy, a czytelnika zadowalają i w jakimś stopniu zawsze rozwijają. Macie gameplay Platoona. Sam ekran tytułowy wrzuca CIARY dzieciakom na plecy. Grabarczyk i jego materiał o Alien Resurrection. Ta gra mnie swego czasu pokonała, ale aż do momentu zagrania w Izolację uważałem ją za najlepsze wcielenie Obcego w wersji gamingowej. Co do artykułu... wciąż mam wrażenie, że u Grabarczyka dominuje pewien chaos i ścisk. Nagromadzenie wątków, pośpiech. Nie wiem jak to określić. Zagubienie? Chłop sprawnie szuka informacji, nie można mu zarzucić fuszerki, ale w trakcie pisania wciąż gdzieś gna, od wątku do wątku, nie zostawia miejsca na oddech, albo te miejsce jest niewystarczające. Ciągle czegoś szuka w swoim stylu, może pora lekko odpuścić i zacząć snuć lekką, niezobowiązującą opowieść w stylu, który jest najwygodniejszy i swobodny? Jak chwyci, to dobrze i z zyskiem dla wszystkich. Żaden ze mnie ekspert w dziedzinie pisania (choć wiem, jakie to potrafi być diabelnie wyczerpujące, jeśli dążyć do perfekcji), ale patrzę perspektywą czytelnika. I u Grabarczyka zawsze czuję jakąś ciasnotę, chwilami wręcz klaustrofobiczną. Może trzy strony to dla niego za mało? Może warto rozważyć opcję "więcej miejsca dla Grabarczyka" i zobaczyć co z tego wyniknie? Piechota i Adamus rozwijają wtedy skrzydła i piszą najlepsze teksty (takie na pięć, sześć stron). Może zamiast dwóch materiałów na dwie-trzy strony, dajcie mu jeden tekst na pięć-sześć? Skupi się na tym temacie i wyniknie z tego coś dobrego, jeśli nie poczuje się ograniczony miejscem? Nie wiem, ale jak nie spróbujemy, to się nie dowiemy. Do stracenia mamy niewiele. Kibicuję, bo wiem, ze to dla niego ważne. A artykuł o Alien Resurrection dobry, ale wciąż jakiś taki ciasny, nagromadzony faktami, bezosobowy? Taki bliższy SoQowi, niż Piechocie i Adamusowi. Co w pewnym sensie jest i tak komplementem, ale z zaznaczeniem, że "może być lepiej". Resistance Piechoty. Kurde, wstyd się przyznać, ale seria całkowicie mnie ominęła. A to dlatego, że PS3 kupiłem dość późno (wcześniej nie było mnie stać na TV) i po prostu nie zdążyłem nadrobić. Teraz chciałbym, głównie po lekturze artykułu, ale jestem też realistą i wiem, że takich gier do nadrobienia mam dziesiątki, jeśli nie setki. Mniejsza z tym. Tekst jak zwykle topowy, czyta się to absolutnie przyjemnie, bez napięcia, chłonie wręcz. Zostawiłem go sobie na deser i przeczytałem dopiero dzisiaj. Za takie rzeczy mogę płacić, do takich rzeczy w Internecie muszę się dokopywać, a tutaj przewracam stronę i jest. mam nadzieję, że odpowiednio Ci płacą Adam, choć wiem, że jesteś nauczycielem w Polsce, więc na niedobór pieniędzy nie narzekasz. Dziatkiewicz i jego opowieści z cyklu "znajomy, który rozmawiał z twórcą automatu do gry", albo "wnuk handlarza częściami do fliperów w PRLu". Ale tym razem mu sie z mojej strony upiekło, bo też lubię "Powrót do Przyszłości", więc w sumie przeczytałem z przyjemnością. Cholera. Felietony klasycznie, choć wciąż nie jestem przekonany co do obecności Marcellusa, bo mam przeczucie, że on zbytnio grami się nie fascynuje, raczej ich otoczką polityczno-społecznościową. A ta zwykle generuje tylko problemy oraz konflikty. No i Piechota poruszający istotny temat, wyjaśniający po części jak to jest naprawdę, choć niewielu o tym mówi. No i końcowy felieton Rogera dość gorzki i choć mało odkrywczy, to i tak ważny z perspektywy redaktora naczelnego. Z drugiej strony jak się dziwić poruszeniu czytelników z okazji #300, skoro tai sam zryw był ze strony redaktorów. Zajrzał tu Kali, zajrzał Mazzi, był nawet Łapusz, jubileusz się zakończył i tyle ich widzieli. Do kolejnej rocznicy. Listy. O nie, znowu zacznie się wysyłanie zdjęć partnerek/żon, które niekoniecznie grają w gry, ale szukają atencji? Bo Grające Damy wracają, nie wiem po co. Nikt nie tęsknił. No i dział "FORUMki" to na tę chwilę jakiś żart, ale tego się w sumie obawiałem. Niezwykle istotne info od Moldara, że kupił pismo po starej cenie. No niesamowite. Gratulacje chyba. Natemat relacji z Forumkowego GOAT powiem tylko: liczyłem, że to będzie wyglądać inaczej. Nie znam się na składaniu czasopisma, więc pewne kwestie zostawiłem fachowcom, jedynie udzielając pewnych wskazówek, jak uatrakcyjnić to dla czytelnika. Przygotowanie "diagramu procentowego" zajęło mi całą minutę i nie sądziłem, że to będzie aż taki problem, żeby trzeba było końcowo wrzucać surowy tekst. Tym bardziej, że polecam sprawdzić datę, kiedy tekst dostarczyłem (spoiler: 16 sierpnia) i napisałem na szybko po pracy, bo domyślnie miał pójść jeszcze do #301. No i kwestia "dodałem parę słów od siebie, aby nie było bezosobowo" to już kwintesencja, biorąc pod uwagę fakt, że ostatecznie tekst poszedł do druku bez podpisu, czyli bezosobowo. Rozczarowanie, to określenie, które mi się ciśnie na klawiaturę. Ale może po prostu mam inną filozofię i podejście do forum, gdzie w kilkadziesiąt osób staramy się robić coś fajnego. Niemniej standardowo dzięki, że jesteście i dalej holujecie ten wóz z węglem. A tym większe dzięki autorom, którzy poświęcą chwilę i zawsze tutaj zajrzą. Adamus, Piechota, Konsolite, Roger, Grabarczyk, wiem że Koso też zagląda. I to tyle z galerii szacunku.
-
Live a Live [Switch] Niezbyt dobrze rozpocząłem znajomość z tą grą. Ale po kolei. Live a Live na starcie oferuje nam opcję wyboru, który wątek chcemy poruszyć jako pierwszy. Jest ich siedem, podzielonych na epoki. I ja zgodnie z własną metodycznością postanowiłem zacząć od tej najstarszej - prehistorii. Nie był to najlepszy wybór. Epizod ten oferuje wszystko co najgorsze w gatunku. Losowe walki, gówno ekwipunek i marną fabułę. Postacie nawet nie mówią, tylko stękają i robią "uga buga", jak na jaskiniowców przystało. Prymitywizm tematyczny i gameplayowy. No udręka ten wątek i strasznie zrażający do całości. Zalety? Trwa raptem dwie godziny oraz dobrze jest go mieć już za sobą. Bo potem jest już wyłącznie lepiej. Bo gorzej być nie mogło. Ale nawet pomijając ten fakt, trzeba przyznać, że pozostałe z siedmiu epizodów są zwyczajnie lepsze. I różne. Live a Live uwielbia bawić się konwencją, więc siłą rzeczy to jrpg... no.... niekonwencjonalny. Przede wszystkim należy zaznaczyć, że wszystkie pojedyncze wątki nie zajmą nam więcej niż 2-3 godziny. Niektóre oferują gameplay czysto przygodowy i ściśle liniowy (wręcz visual novelowy), inne proponują pewną swobodę, ale w granicach rozsądku, więc "mapy" są zazwyczaj niewielkie, a możliwości manewrów w kwestii ekwipunku skromne. Jest świeżo i nawet jeśli którymś epizodem się znudzisz, to potrwa to góra dwie godziny i zmienisz wystrój. Niektóre epizody oferują pewną swobodę fabularną, inne zaskakują koncepcją (np. tryb arcade/drabinki rodem z bijatyk). W zasadzie jedyne co je łączy, to system walki, choć ich natężenie to już odrębna kwestia. Generalnie pomimo pewnego rozczłonkowania zaliczam tę ideę na plus. Większość dialogów jest udźwiękowionych i to całkiem udanie, muzyczka potrafi wpaść w ucho, a graficznie chwilami gra przykuwa oko. Najlepsze Live a Live ma do zaoferowania, gdy już zaliczymy te siedem podstawowych epizodów. Dostajemy wtedy ósmy wątek i nie bez powodu twórcy chcą, abyśmy zaliczyli go na końcu. Bo dopiero po nim następuje pewna kulminacja naszych wysiłków. Gra wreszcie w znaczącym stopniu rozwija skrzydła, oferując nam co prawda ograniczony teren, ale praktycznie nieskrępowaną swobodę pod względem doboru drużyny czy wyposażenia. Dorzuca sporo opcjonalnych dungeonów, kombinacji z wyposażeniem; no skondensowany jrpg pełną gębą. Nie ukrywam, że dałem się zaskoczyć, ale jestem zadowolony, że dotrwałem do tego momentu, bo mnie wynagrodzono. Klasycznie - nie chcę tutaj rzucać dosadnymi przykładami z rozgrywki, ale biorąc pod uwagę, że to remake gry z 1994 roku, to całość nabiera znacznie bardziej imponującego wyrazu. Potencjał jak na tamte czasy był ogromny. Odważę się nawet napisać, że niewiele mniejszy niż w przypadku Chrono Triggera, choć dzieło Squaresoftu wygrywa koherentnością. Ale Live a Live nie ma się czego wstydzić, pomysłowością oraz urozmaiceniem zawstydza kolegów z gatunku i koniec końców dostarczyło mi całkiem angażującej rozgrywki. Pewnie, że ma wyraźne ułomności. Czasami trzeba przygrindować, albo liczyć na farta w walce. Wybory dialogowe są w 90% czysto pozorne i chwilami do tego stopnia, że gra będzie zapętlać rozmowę, aż nie odhaczymy konkretnej odpowiedzi. Czasami gameplay sprowadza się do biegania z punktu do punktu w celu odpalenia dialogu, albo śledzenia miałkiej rozmowy. Dużo banalnych walk, które po prostu nużą. No i klasycznie - randomowe starcia, których nie da się uniknąć (tylko uciec w trakcie) czy przyspieszyć. Na pewnym etapie, gdy walki przestają dawać zadowalającą ilość punktów doświadczenia stają się po prostu uciążliwe i co 10 sekund wybijają z rytmu eksploracji. Jednak to są wady, z którymi powinien się liczyć każdy gracz startujący w gatunku. Bo tym zaprawionym w boju tłumaczyć niczego nie muszę. Mimo wszystko Live a Live jest bez wątpienia warte ogrania, bo biorąc pod uwagę rocznik koncepcji potrafi zaimponować. Intryga scalająca wszystkie epizody pewnie nie rozjebie nikomu mózgu, ale jest na tyle zajmująca, że gatunkowe standardy bez trudu osiąga. Koniec końców oferuje nam kilka zakończeń oraz ich wariantów, zależnych od stopnia zaangażowania gracza. Bardzo udana gra w sumie.
-
Reedycja #1, czyli Blast from the Past
Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
No kurde, wziąłem dwa egzemplarze (ze względu na Smarta) i w pierwszej chwili byłem pewien, że przysłali mi jeden. W domu wypakowałem i okazało się, że są dwa xd Lektura na jedno sranie. Ale w 1997 takich pism było kilkanaście na rynku, więc jakoś dało się przetrwać miesiąc. -
Reedycja #1, czyli Blast from the Past
Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
-
Reedycja #1, czyli Blast from the Past
Kmiot opublikował(a) temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Myślę, że pora się przenieść i zostawić temat dla #0 w spokoju. Chyba pierwszy jestem? Jakie to jest kurwa brzydkie xd <3 -
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot temat w Graczpospolita
Umówmy się tak. Póki co nie mam jeszcze planu na losowanie, ale jeśli piąty uczestnik nie będzie krzyżował mi planów (na czterech mam więcej możliwości), to Cię wcisnę. Jak wygrasz, to zrobisz jak uważasz z nagrodą, ale ban na przyszłe losowania i tak będzie wyłącznie dla Ciebie jako zwycięzcy (ewentualny obdarowany uniknie bana). -
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot temat w Graczpospolita
Dobra, chętnych i tak jest niewielu, ale trzeba być konsekwentnym, więc powołując się na punkt regulaminu, którego nikt nie czyta: Przyjrzałem się chętnym i o ile @Rozi, @Shen czy @Ins nie budzą z mojej strony żadnych wątpliwości, to pozostali kandydaci już owszem. @zagulnie może się niestety pochwalić nawet przeciętną aktywnością na forum. Ostatnie trzy miesiące to raptem pięć postów (w tym jeden ze zgłoszeniem do losowania). W całym obecnym roku to okolice 25-30 postów, nawet jeśli hojnie je liczyć. Średnio trzy posty na miesiąc. Mało. Za mało według mnie. @baniek prezentuje się lepiej, ale tylko odrobinę. Około 20 postów w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Ponad 60 w obecnym roku, wychodzi średnio 6 na miesiąc. Nie chcę, by to zabrzmiało jakbym chciał z tej zabawy zrobić kącik dla elity, ale po prostu zależy mi na honorowaniu aktywnych użytkowników. Obaj panowie byli wcześniej dopuszczani do gry wielokrotnie, ale od nowego roku obiecałem być surowszy i bardziej fair w stosunku tych rzeczywiście aktywnych i współtworzących forum użytkowników. Jednocześnie nie chcę być zbyt okrutny, więc tym razem nie dopuszczę tylko Zagula. Zagul zdążył w zabawie wygrać już dwukrotnie (Edycja Specjalna, czyli bon 250 zł na zakupy w Perfect Blue oraz Returnal) więc no cóż, wystarczy. Przynajmniej do czasu poprawy w kwestii aktywności. Sorry, Zagul, nie miej mi za złe, ale popraw formę. Natomiast Baniek zostanie warunkowo dopuszczony. Nie wygrał jeszcze nigdy, z aktywnością u niego odrobinę lepiej, miałem być surowszy, ale niekoniecznie zbyt surowy i bez wyrozumiałości. Jednak w przyszłości może być różnie, jeśli nie dostrzegę poprawy. Wiem, że w sumie gówno-nagroda, ale postanowiłem na początku roku uważniej się przyglądać aktywności, więc to robię, niezależnie od wartości fantów. Na te chwilę lista startowa prezentuje się następująco: Rozi baniek Shen Ins @ProstyHeker Ty ostatecznie chcesz wziąć udział czy nie? Bo niby dałeś mema, zadałeś pytanie, ale wciąż nie wiem jak Twoje zgłoszenie traktować. Chcę uniknąć ewentualnych nieporozumień. -
Ja mam misję ostrzegania, Ty masz misję dziwienia się, że w temacie o prenumeracie ktoś pisze o prenumeracie i tak to się pomału żyje na tym forum.
-
Niby tak, ale nie do końca. Temat powinien być aktywny, aby wciąż naświetlać problem, choćby w ramach ostrzeżenia, bo nawet ostatnio był jeden czy dwóch nowych użytkowników, którzy stwierdzili, że gdyby wiedzieli, że tak to wygląda, to nie braliby prenumeraty. Na reakcję wydawcy już za bardzo nie liczę, skoro temat znany jest od miesięcy (lat w zasadzie) i nic się nie zmieniło. Skoro z tej strony nie da się tego poprawić, to może pora zmienić deklarację na bardziej odpowiadającą rzeczywistości, aby kupujący prenumeratę wiedzieli, na co się piszą. Może pora zacząć pisać wprost - "zajmujemy się tym czysto hobbystycznie i z pasji, więc prenumerata będzie dla nas ogromnym wsparciem, ale nowy numer powinniście otrzymać około tygodnia po premierze kioskowej (a jeśli nie dostaniecie go po dwóch tygodniach, to skontaktujcie się z Panią Marleną). Dziękujemy za zrozumienie i wyrozumiałość". Uczciwe postawienie sprawy i nikt nie powinien mieć pretensji, bo póki co prenumeratorzy są najzwyczajniej w świecie wprowadzani w błąd już w początkowej fazie, czyli deklarowanym dniu wysyłki. Więc tak - temat wałkowany jest na okrągło, ale po to jest ten wątek i powinien być aktywny oraz świeży w celach informacyjnych. Może kogoś uratujemy.
-
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot temat w Graczpospolita
Nie wiem co na to odpisać. Więc co powiesz na: nie? Pogadaj z @creatinfreak niech zrobi losowanie, jak będzie więcej chętnych na BF2042. Problem w tym, że mało komu się chce z tym jebać. -
Obsrałeś się do gościa, który napisał z przymrużeniem oka o tym, jak sobie radzi z sytuacją prenumeraty, że jak on może tak oburzająco pisać, bezczelny, powinien się kajać albo milczeć, nawet pomimo tego, że nie ponosi kompletnie odpowiedzialności za opóźnienia i tylko dostarcza teksty do pisma. Nie trzeba być adwokatem, aby na to zareagować. Wystarczy odrobina poczucia przyzwoitości i sprawiedliwości. No, ale może lepiej się dla hecy przyjebać, a potem dopiero zastanowić czy słusznie.
-
Maciucha nie wyżywaj się na jednym z niewielu autorów, którzy w ogóle tutaj zaglądają i można liczyć na jego odpowiedź, bo spłoszysz xd Chłop nie ma kompletnie wpływu na to, jak funkcjonuje pismo od strony wydawniczej ani kiedy i czy w ogóle wychodzi prenumerata z drukarni, więc od tym względem jest tak samo bezsilny jak każdy czytelnik i tak go traktuj. Poza tym to czy to nie pora na CS-a?
-
Bardziej mnie przekonał do zakupu, niż cytaty od Bigbiego.
-
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot temat w Graczpospolita
Dodane. W imieniu uczestników i swoim dziękuję. -
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot temat w Graczpospolita
Cześć, szybki strzał, może ktoś reflektuje, bo darmowa gierka w sumie, nie. ODDAM ZA MEMA #33 Chciałbym jakoś zachęcić do udziału w rywalizacji o tę grę, ale sam jeszcze się z nią nie zapoznałem, więc nie będę świrował pawiana i polecał w ciemno. Ogólne opinie i ocena 90+ MC mogą jednak komuś pomóc w podjęciu decyzji. Mianowicie oferuję dzisiaj grę Persona 5 Royal na PS4. Gierka jest nowiutka, jeszcze w folii, angielska okładka. Zasady giwałeja: tak jak pisałem kilka miesięcy temu - wraz z kolejnymi edycjami trochę za bardzo poluźniłem lejce i poza pojedynczymi przypadkami dopuszczałem do losowania praktycznie wszystkich. Teraz chciałbym powrócić do źródeł z początku tematu i bardziej się przyłożyć do weryfikacji ewentualnych chętnych. Więc przede wszystkim aktywni użytkownicy. Czy ktoś jest aktywny, czy nie - to pozostawiam własnej interpretacji. Ograniczanie się do Pchlego Targu to nie jest aktywność. Ograniczanie się do jednego tematu to nie jest aktywność. Jesteśmy na forum o grach, do wygrania są gierki, dlatego chciałbym, aby chętny o tych grach z nami na forum czasem dyskutował i dzielił się wrażeniami, więc ograniczanie się np. do Kącika Filmowego/Sportowego nie działa na jego korzyść. Dawne zasługi nie grają roli - ludzie kiedyś aktywni, ale od długiego czasu milczący raczej nie będą uprawnieni. W drugą stronę to też działa - ludzie w miarę nowi, ale aktywnie się udzielający mają całkiem spore szanse na udział. Generalnie będę surowszy niż do tej pory, ale postaram się do każdego chętnego podejść indywidualnie i uargumentować decyzję. Czasem dla niego przychylnie, a czasem na niekorzyść. Aby wziąć udział w losowaniu należy w tym temacie wkleić mema związanego z cyklem Persona. Losowanie klasycznie planuję na okolice przyszłego weekendu. Może piątek, może sobota, może niedziela, nie wiem. Generalnie polecam się nie ociągać ze zgłoszeniami i do czwartku zadeklarować. Później nie daję już gwarancji czy nie będzie za późno, bo lada moment mogę zamknąć listę zgłoszeń. Uwaga, kolejność zgłoszeń może mieć znaczenie - w sensie, że im wcześniej się zgłosisz, tym lepiej dla Ciebie. nie mam aktualnie żadnego planu na losowanie, więc chętnie odstąpię przywilej przeprowadzenia go, gdyby ktoś chciał na siebie wziąć te brzemię. Jeśli nie będzie chętnych, to będziemy klasycznie improwizować. standardowo jedyne czego wymagam od uczestników, to osobistego dopilnowania wyników losowania, bo nikt ich nie zawoła - zwycięzca musi sam się do mnie zgłosić. Jeśli będzie się z tym za długo ociągać, to w ostateczności zostawiam sobie prawo przekazania nagrody komuś innemu. Nagrody bonusowe: Oczywiście laureat oprócz nagrody będzie mógł wybrać sobie nagrodę bonusową. Lista może się okazać mocno nieaktualna, wszak nie wszystkie fanty są w moim posiadaniu (niektóre są wciąż u darczyńców). Więc w razie czego będziemy konsultować. Pewne nagrody (te, które mam na podorędziu, bądź potwierdzone przez sponsorów) zaznaczyłem pogrubioną czcionką. Steelbook Fifa 20 - Fifa Ultimate Team, nowy w folii. Rozmiar standardowych pudełek gier (PS4/XO). Zdjęcie tyłu. Trzy dowolne numery PE ode mnie - #59 (lipiec 2002) #274 (czerwiec 2020; od Dud.ek), #284 (kwiecień 2021), #285 (maj 2021), #286 (czerwiec 2021), #287 (lipiec 2021), #288 (sierpień 2021), #289 (wrzesień 2021, stan dostateczny), #290 (październik 2021), #291 (listopad 2021), #292 (grudzień 2021). Trzy dowolne numery PE od BRY@N - 132 174 175 180 184 191 194 195 196 197 202 203 204 205 207 209 210 214 215 217 225 227 232 235 237 239 241 242 245 247 251 252 254 255. RĘKAW DZIARA zdobiona motywami z gry RAGE. Chuj wie, może ktoś się będzie przebierał na bal maskowy, to będzie w sam raz xd Worek - bidon z motywem Spyro the Dragon. Na pićko, aby lepiej smakowało żyćko. Długość 26 cm. Gra Far Cry 3 na X360. Odnośnik przekieruje do posta ze zdjęciami bonusu. (sponsor: Luqat) Książka Gears of War: Pola Aspho (Karen Traviss). Odnośnik przekieruje do posta ze zdjęciem bonusu. (sponsor: creatinfreak) Gra Deus Ex Mankind Divided na PS4. Stan tip-top. Angielskie pudełko, okrągła płyta bez skaz. (sponsor: Rudiok) Gra Star Wars Squadrons na PS4. Gra wciąż w oryginalnej folii. VR opcjonalne. (sponsor: Rudiok) Gra The Surge na PS4. Stan idealny, okładka polska. (sponsor: łom) Gra Mirror's Edge Catalyst na PS4. Stan idealny, okładka niemiecka. (sponsor: łom) Legalny klucz Steam na eFootball PES 2021. (sponsor: krzysiek923) Klucz na grę Loop Hero [PC] (sponsor: Ukukuki) Gra Fade to Silence na PS4. Pudełko lekko pęknięte. Gra w stanie idealnym. Okładka ANG/FRA. Gra Chernobylite na PS5. Sponsor: Figuś Gra Asterix & Obelix XXL2 na PS4. Używana, ale w bardzo dobrym stanie. Sponsor: BRY@N PSX Extreme #300 (okładka MGS/Halo). Sponsor: second PSX Extreme #300 (okładka Tomb Raider) + pamiątkowe obrazki/pocztówki(?). Foto. Sponsor: BRY@N PSX Extreme #300 (okładka Halo, odrobinę zarysowana) PSX Extreme #0 *NEW* Zestaw 4 in 1 do SWITCH LITE. Pokrowiec, etui na gry, szkło na ekran (+ściereczka), słuchawki. Producent: Trust. Zdjęcie. Sponsor: Paolo de Vesir *NEW* Battlefield 2042 na XS. Real foto. Sponsor: creatinfreak Na koniec zgodnie z tradycją lista użytkowników wykluczonych z racji, aby za dużo nie wygrywali. W nawiasach ilość giwałejów do przeczekania. balon (3) Wiolku (1) Figuś (5) marbel007 (4) wojtas011 (2) mozi (5) -
Devil May Cry 5: Special Edition [PS5] Wspominałem już, ale krótko zrobię to jeszcze raz. Byłem niezadowolony z własnej nieznajomości serii, więc w przeciągu ostatnich dwóch lat nadrobiłem wszelkie zaległości i obecnie (dopiero!) mogłem podjąć piątą odsłonę. Dawno m się tak morda nie cieszyła, jak podczas napisów początkowych do tej gry. Muzyka, spektakularność łamana przez japońską przesadę, wykonanie. No mógłbym ten fragment oglądać na okrągło, bo jest arcydziełem i prawdopodobnie wywołał u mnie drobną erekcję. Rozochocony zacząłem się wgryzać w mięsko, czyli samą grę. Kilkanaście misji, trzech bohaterów, między którymi będziemy żonglować. w 90% przypadków wybór postaci jest nam narzucony, ale w kilku momentach możemy zdecydować, którym z nich chcemy dany poziom przebrnąć. A każda z nich różni się wyraźnie. Nero macha scyzorykiem i strzela z kapiszonów, ale oprócz tego dysponuje wymiennymi protezami ręki, a te z kolei oferują różne właściwości. Niekiedy niezwykle mocne, choć operowanie nimi niesie ze sobą pewne ryzyko - jeśli w trakcie zostaniemy trafieni, rąsia ulega zniszczeniu. Możemy również sami zdecydować o destrukcji protezy w zamian za potężny cios, bądź uwolnienie z kłopotliwej sytuacji. Rączki walają się rozrzucone po poziomach (plus możemy je kupić w "sklepikach", więc polecam się nie hamować i nie chomikować ich zbyt wielu na później. Warto zawsze mieć jedną czy dwie pod ręką (hehe), bo ich nieocenioną zaleta jest fakt, że większość umożliwia błyskawiczne przyciąganie do siebie przeciwnika (albo nas do przeciwnika jeśli ten jest dużych rozmiarów), a jak ułatwia to klecenie kombosów to chyba nie muszę wyjaśniać. V jest... inny. Domyślam się, że ma niemało swoich hejterów, ale ja polubiłem grę nim. Otóż chłopek jest w kiepskiej formie fizycznej, więc walczy pośrednio. Ma do dyspozycji dwóch pomocników: Cienia i Gryfa, którzy z grubsza odpowiadają walce w zwarciu i dystansowej. trzymamy się więc po obwodzie, "zlecamy" ataki naszym pomagierom i kiedy odpowiednio zmiękczymy przeciwnika, to osobiście musimy go wykończyć finisherem. Bywa chaotycznie, ale koniec końców ataki wyprowadzamy na klasyczną modłę, problemem może być czasami odpowiednie pozycjonowanie i syndrom "nie tego masz atakować". Mamy jeszcze do dyspozycji potężnego, ale wolnego golema, jednak fanem nie zostałem. Ogólnie granie V oceniam pozytywnie i jako miłą odmianę, a przy tym najłatwiej kręci się nim SSS, bo rozpierducha bywa potężna. No i Pan Dante. Chyba najbardziej urozmaicona postać. Kilka broni do wyboru, zarówno kontaktowych, jak i "pistoletów", choć udostępniane są stopniowo. Chłop leje ostro i bezwzględnie, systemem walki mógłby obdzielić dwie inne postacie, kurwa, nawet wywija dwiema połówkami motoru, pojebane fest. Niezwykle satysfakcjonująca w zwarciu postać i równie głęboka gameplayowo. W dłoniach umiejętnego i zaznajomionego z systemem walki gracza to istna maszyna do zabijania. Dorzućmy do tego całą masę nowych ciosów i ulepszeń, które możemy kupić w sklepikach i wyjdzie nam niezwykle bogaty w możliwości slaszer. Przeszedłem grę raz i w tym czasie wykupiłem zaledwie połowę umiejętności dla każdej z postaci, toteż zakładam, że potencjał systemu wciąż niemały. No i Special Edition oferuje dodatkowo postać Vergila, więc wyobraź to sobie, ja też jestem bogiem. Dzięki częstym rotacjom postaci rozgrywka jest wciąż świeża. Początek był dla mnie wręcz rewelacyjny. Pierwsze poziomy i misje mnie urzekały, ale potem bywało różnie. Chwilami tempo wyraźnie zwalnia no i nie jestem specjalnym fanem lokacji w typie organicznym. A tych jest tutaj całkiem sporo, więc często kręcimy się po bliźniaczo podobnych korytarzach, albo platformach, innych gałęziach czy tunelach przypominających wnętrze jelita. Bardzo zranił mnie brak jakiegokolwiek gotyckiego zamczyska, tak silnie kojarzącego mi się z serią. Albo czegoś w tym stylu. Niewiele jest tutaj również zagadek środowiskowych, odblokowywania dostępu do zamkniętych obszarów, generalnie eksploracji. Przypominam sobie tylko fragment z fontanną krwi i choć trudno to określić "zagadką", to miało ten vibe. Niestety większość gry przebiega korytarzem z niewielkimi odnogami i w zasadzie ni sposób tu się zgubić, co najwyżej przegapić jakiś bonus. Tak jak pisałem - początkowe lokacje w zrujnowanym miasteczku miały urok, ale potem pod tym względem to tylko przeciętność z pojedynczymi momentami. Natomiast na plus zaliczam ograniczenie elementów platformowych, bo nigdy fanem nie byłem. Chciałbym również zwrócić uwagę na kapitalne scenki przerywnikowe, voice acting, design postaci i ich animację. Szaty falują, włosy reagują, a twarze? No podczas scenek to absolutny top, którego nie powstydziłby się żaden nastawiony na "emołszyns" tytuł AAA. Oczywiście, że jest niezręcznie i krindżowo, ale gołym okiem widać, że włożono masę serca, by zrekompensować to poziomem technicznym. Każdą sekundę podziwiałem ze szczerą przyjemnością. Poziomu creditsów początkowych nie udało się przebić, ale nawet nie wiem czy to w ogóle możliwe. Walki z bossami to absolutny peak, gdy gra osiąga swoje spektakularne wyżyny. Pomijając ostatniego bossa co raczej oczywiste) szczególnie zapadł mi w pamięć pojedynek z Galwanicznym Rycerzem (czy jak on się tam zwał) na zrujnowanej autostradzie. No był obezwładniający wizualnie. Ustalmy coś. Nie jestem kozakiem w tego typu grach, choć radziłem sobie całkiem nieźle. Zwykle w grach cyklu DMC zadowalam się jednym przejściem, choć doceniam dużą regrywalność tytułów. Kilka stopni trudności, sporo sekretów, umiejętności do odblokowania, dodatkowa postać Vergila, walka o rangę S w każdej misji, tryb Krwawy Pałac, no jest co robić. Osobiście planuję jeszcze wrócić do gry w celu obadania postaci Vergila, ale rozumiem, że to dodatek w ramach Special Edition, więc nie wpływa u mnie na ocenę ogółu. A ta jest niezwykle wysoka, bo poza drobnym rozczarowaniem odnośnie lokacji zagrało tutaj wszystko. Rewelacja. Idę odpalić sobie slow-mo-intro jeszcze raz. Wy też możecie, tylko muza na full:
-
No ja dopiero jestem na Hyde Parkach, więc jeszcze trochę mi zejdzie. Do 10-go się nie wyrobię z "opinią" xd. A że lubię to załatwić za jednym zamachem, możliwe, że popijając przy tym piwko albo osiem, to całość będzie gotowa, jak będzie gotowa. Przydałaby się jakaś afera. Nowy rysownik konsolometrów mógłby się wykazać i obrazić kogoś/jakąś grupę.
-
Generalnie trochę wstydliwe wyznanie z mojej strony, ale serię DMC zacząłem na poważnie dopiero nadrabiać w ostatnich dwóch latach (po zapowiedzi "piątki" właśnie). Jedynie w DmC od Ninja Theory grałem w miarę na bieżąco, no i trochę w oryginalne DMC na PS2, ale nie przeszedłem całości. Dlatego mam poślizg z DMC5, bo uznałem, że chcę po kolei. Jest w pytę.
-
Jak zawsze spóźniony, ale kto z nas nie jest? Właśnie zacząłem nadrabiać DMC5 i już po prologu jestem kupiony w całości. Capcom muszą boleć plecy od dźwigania japońskiego gamedevu.
-
Wpadło trochę wolnego, więc przeszło się kilka gierek ostatnio. Matterfall [PS4] - strzelanka od mistrzów z Housemarque. Raczej mniejsza, skromna gierka na kilka godzin (3-4), ale intensywna, pełna efektów cząsteczkowych (jak to u HM) i z klawymi boss fightami (ostatni potrzebował kilku podejść z mojej strony i sporo spokoju). Prościutka konstrukcyjnie (jedna ścieżka do celu), napierdalamy w prawo i przebijamy się przez raptem kilka poziomów (9 + 3 bossów). Potem możemy rzeźbić rekordy punktowe, czy też próbować na wyższych poziomach trudności. Ot, erkejdowa natura. Strzela się jak zwykle kapitalnie, z czasem wpadają inne bronie/ulepszenia do użytku (możemy wyekwipować trzy dowolne), dla urozmaicenia można też poszperać w poszukiwaniu cywilów do uratowania, ale głównie strzelamy, skaczemy i dashujemy rodem z jakiegoś bullethella. Fajna muzyczka gra Ariego Pulkkinena (m.in. seria Trine). Super Mario Galaxy [Switch] - jaki Mario jest, każdy wie. Jakiej jakości się spodziewać, też wiadomo. Kreatywności nie brakuje, małe planetki są urocze, choć czasem sprawiają problemy z orientacją i wyczuciem kierunków. Urozmaicone gameplayowo i stylistycznie. Biega się jak zwykle rewelacyjnie, skacze jeszcze lepiej. Elementów sterowania ruchowego nie polubiłem, ale przynajmniej tolerowałem, bo doskonale rozumiem, że pewnych aspektów z wiilota nie dało się po prostu przełożyć na przyciski. Tak się rozpędziłem, że znalazłem wszystkie 120 gwiazdek, wyjebałem Bowserowi i uratowałem w sumie dwie księżniczki. Pracowity dzień. Przez 95% łatwa (a nie jestem jakimś platformówkowym koksem), choć kilka poziomów z fioletowymi monetkami lekko mi napięło nerwy, z różnych powodów. No i oczywiście Odyssey lepsze, bo większe i bardziej otwarte na eksplorację poziomy. Ale Galaxy świetne na grę "z doskoku" i na krótkie partyjki. Super Magbot [Switch] - kojarzycie Super Meat Boya? No to mamy jakiś start wyobrażeń, bo Super Magbot opiera rozgrywkę na podobnej zasadzie, tylko... nasz bohater jest za ciężki i nie skacze. Ale od czego mamy te wszędzie porozmieszczane panele magnetyczne i naszą magnetyczną brońkę? Otóż strzelając dodatnim ładunkiem w ujemny panel w suficie jesteśmy do niego przyciągani i włala - w pewnym sensie skaczemy. Podobnie, jeśli strzelimy tym samym ładunkiem w panel w podłodze - boink, odbijamy się. Zasady banalnie proste, więc śmigamy naszym Magbotem szalejąc wśród wszelakich paneli, na przemian się do nich przyciągając i odpychając, by dotrzeć każdorazowo do końca króciutkiej planszy (większość się mieści na jednym ekranie). Ale o ile zasady są łatwe, to nie liczcie na to, że rozgrywka będzie wyrozumiała. Bo szybko robi się trudno, a sekwencje ruchów, które należy wykonać bezbłędnie stale się komplikują. Trzeba być więc zręcznym, szybko myśleć, kojarzyć okoliczności i jeszcze szybciej egzekwować plan, bo chwil na oddech tutaj niewiele. Przygotujcie się na dziesiątki powtórzeń, czasem pewnie nawet setki, bo póki nie wbijecie sobie odpowiedniej sekwencji w pamięć mięśniową, to sekcji nie przebrniecie. Oczywiście błędy i porażki są wliczone w gameplay, reset poziomu następuje natychmiastowo, więc przez większość czasu unikamy frustracji i ochoczo podejmujemy kolejna próbę. I kolejną. I kolejne trzydzieści. Wraz z postępami twórcy dorzucają do puli kolejne panele o przeróżnych właściwościach, coraz bardziej komplikując areny walki i poziom zauważalnie rośnie. Do tego należy dorzucić cztery odmienne biomy, które również mają swoje wady (np. w lodowym jest ślisko, a w ognistym podpala się pod nami podłoże), wszędzie latają piły tarczowe, czasem coś strzela, są też swoiste walki z bossami do wykucia na blachę, no lekko nie jest, bo śmierć czyha na każdym kroku. Oprawa to całkiem ładniutki, przejrzysty pixelart, muzyczka gra i raczej nie odnotowałem, by mnie w którymkolwiek momencie znużyła. Całość spełnia swoje zadanie na medal. Co jest urocze na swój sposób, to fakt, że gra jest wymagająca, ale całkowicie elastyczna w stosunku do gracza. Ten może się skupić jedynie na przechodzeniu poziomów i dotarciu z punktu A, do punktu B. Bardziej ambitni mogą spróbować w każdym poziomie zgarnąć po drodze dwa fragmenty gwiazdy, a te porozmieszczane są już raczej nieprzyjemnie (żeby nie napisać, że po chamsku). Ale oprócz tego twórcy poszli nam na rękę i udostępnili opcje asysty, więc każdy może sobie grę dostosować pod własne preferencje. Najprościej mówiąc - ułatwić, jeśli akurat sobie z którymś elementem rozgrywki nie radzimy. Spowolnienie czasu pozwoli tym mniej zręcznym również cieszyć się gameplayem i przechylić nieco szalę na stronę gry logicznej. Efekt ma swoje ograniczenia działa tylko na naszą postać, tymczasem otoczenie nadal gna do przodu próbując nas zabić. Możemy też włączyć opcjonalne checkpointy, co odrobinę usprawnia rozgrywkę i oszczędza czasu, bo te zwykle ustawione są mniej więcej w połowie poziomu, choć nie zawsze w dogodnym punkcie (a czasem nie ma ich wcale, bądź są kompletnie bezużyteczne). Jest też możliwość włączenia nieograniczonych ładunków, ale tego akurat nie polecam, bo psuje grę. Domyślnie mamy w magazynku po dwa ładunki obu rodzajów i musimy bezpiecznie wylądować na podłożu, by te się nam uzupełniły. Większość sekwencji jest więc zaprojektowana tak, by odpowiednio tymi nabojami gospodarować i z nieograniczoną ilością ładunków kombinowanie traci sens. Osobiście grałem tylko z checkpointami, ambitnie próbując zebrać dodatkowe fragmenty i absolutnie nie napisałbym, że było łatwo. Wciąż większość fragmentów powtarzałem kilkadziesiąt razy. Aż do ostatniego świata, gdzie sekwencje ruchów zaczęły się robić tak pokręcone, że to było już nie na moje starcze palce. Tempo, rytm, presja, odpowiednie kąty, błyskawiczne kojarzenie kolorów, ładunków, rodzajów paneli, orientacja w otoczeniu, precyzja co do piksela oraz ułamków sekundy. Diabolicznie wymagająco i kapelusz z głowy dla każdego, kto sobie z tym poradzi bez asyst. Ja dałem radę dopiero po włączeniu spowolnienia, dzięki temu był czas przycelować i zrobiło się mniej chaotycznie, ale wciąż trudno. Gra stanowi spore wyzwanie, ale można czerpać z niej dużo satysfakcji. Przykład rozgrywki, a to jeden z prostszych poziomów: Alan Wake Remastered [PS5] - myślałem, że będzie gorzej. Ale jak na swój gatunek jest świetnie. Fabułka od początku wciąga, klimat pochłania, strzelanko fajnie pomyślane i wystarczająco soczyste, by przynosiło satysfakcję. Nawet operowanie latarką jest przyjemne, a światło bardzo ładnie śmiga po tej grze i cieszy oczy. Eksploracja to klasyka gatunku, znajdźki w większości ciekawe (manuskrypty, audycje radiowe, programy TV), tylko te jebane termosy xd Niby wiem, że nikt mi nie każe ich zbierać, ale chyba jestem GRACZEM, nie? Więc biegam po tych lasach (w ogóle za dużo w tej grze lasów) i zaroślach szukając kurwa TERMOSÓW Z KAWĄ. Ktoś woła o pomoc, wrzeszczy dramatycznie, a ja biegnę w drugą stronę, bo "czekaj moment, bo chyba widziałem tam termos". Najgorzej, jak chcę poszukać znajdziek, a trafiam w strefę ze stale respawnującymi się przeciwnikami. NO NIE DADZĄ POSZUKAĆ W SPOKOJU. Gdybym potrafił wyzbyć się tych nawyków gracza-eksploratora-zbieracza, to pewnie bawiłbym się lepiej i zwięźlej. Oczywiście lizałem każdą ścianę i krzak, a na koniec i tak się okazało, że mam 97/100 termosów, bo wiedziałem, że tak będzie, sam sobie zgotowałem ten los. Ale i tak bawiłem się zajebiście. No, przynajmniej przez większość czasu gry. Bo ostatni epizod i dwa dodatkowe, to małe rozczarowanie, które pozostawiły gorzki posmak. Recykling lokacji, w dodatku tych raczej nieciekawych (jak zwykle lasy i zarośla), gameplay oparty na sieczce i strzelnicy, gdzie wrzucamy kilkanaście przeciwników na małej przestrzeni i sobie radź Graczu. Chaos, przebijanie się przez postacie z nieskończonymi przeciwnikami, Alan łapiący zadyszkę po 20 metrach truchtu (bo sprintem tego nie nazwę), kondycja siedemdziesięciolatka. Gdzieś umknął w tym wszystkim balans rozgrywki i ulotnił się eksploracyjno-przygodowy aspekt. Zostało strzelanie, uciekanie, abstrakcyjne wizje i bełkot fabularny. Nie mój gust, wolałem bardziej stonowaną pierwszą połowę gry. Widzę cię TERMOSIE.
-
Zaoszczędziłem pięć znaków. Nie no, tak poważnie, to nie przyszło mi do głowy się podpisywać, skoro robiłem to z własnego forumowego konta. Ogólnie tekst poszedł w surowej formie i z całością było trochę zamieszania na linii komunikacyjnej, ale chuj tam, to pierdoła.
-
Gwoli ścisłości, ten tekst na 1800 znaków jest mojego autorstwa.