Nie no, nostalgia overdose ten numer. Ledwo zacząłem czytać, a już mnie załaskotało w brzuszku i przypomniały się MOMENTY. Te wszystkie chwile, gdy na weekend czekało się nie tylko ze względu na wolne w szkole, ale może nawet bardziej ze względu na giełdę. A potem wielokrotne wyprawy tego samego dnia, bo jak wzięta pod wpływem impulsu gra okazywała się gównem, to był jeszcze czas naprawić ten błąd, trzeba było tylko iść i wymienić tytuł. Albo gdy nie działała. Był tam taki Pan Ryszard. Z wąsem i w przyciemnionych okularach. Zawsze palił papierosa. Kiedyś zanieśliśmy mu grę, bo nie działała. Spojrzał na nas nonszalancko, zapytał: "nie działa, tak?", po czym wyciągnął ją z pudełka, obejrzał od spodu i... złamał w jednej ręce. Badass move. Po czym spokojnie zgasił peta i nas uspokoił: "wymienimy na drugą". Wow. Nie chciałeś Ryszarda wkurwić, więc zawsze było się z nim szczerym. Jak się gra nie podobała, to wymienialiśmy za 5zł na inną. Jak nie działała, to wymieniał. Klasa. Dałbym pięć gwiazdek na opiniach Google, gdybym wtedy mógł.
Po jakimś czasie jednak Ryszard przestał przyjeżdżać na giełdę. Pewnie jebany się dorobił na nas i wyjechał za to do lepszego świata. Trzeba było szukać innego źródła gier. Padło na pewnego jegomościa z włosami związanymi w kucyk i skórzanym płaszczu. Chyba mu się wydawało, że wygląda jak Neo z Matrixa, no ale nie wyglądał. Taki trochę maślak i parówa, ale kreował się na szefa. Miał też pomocnika, który biegał mu po gry, bo oczywiście nie trzymał ich pod stołem z obawy przed nalotem. Wybierało się tytuł z katalogu i wtedy ten Toudi startował w kurs do dziupli (pewnie w samochodzie). Nadawał się do tej roboty, bo był z metra cięty i zazwyczaj więcej go było słychać niż widać. W ogóle z nowym dilerem zakumplowałem się na tyle, że potem już miałem do niego prywatne namiary i mogłem zaopatrywać się w nowe gry nawet w środku tygodnia. Raz byłem też w jego prywatnej tłoczni, czyli pokoju, gdzie nagrywarka pracowała pełną parą, a rodzice oglądali coś namiętnie w stołowym pokoju i nie zareagowali na moje "dzień dobry".
A dzisiaj zajrzałem do piwnicy i wygrzebałem moje ówczesne skarby. Mówiłem już, że byłem fanatykiem JRPGów?
Oj, drukowało się okładki u szwagra, drukowało...