Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 012
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. @Figuś dodane, dzięki. Książka nadal aktualna czy znalazła inny rynek zbytu?
  2. Tęsknili czy nie, gotowi czy nie - nadchodzę. Oddam za mema #31 To będzie edycja mocno nostalgiczna i nieprzesadnie wartościowa, ale lepszej okazji dla uczczenia tej marki może już nie być. Bo wielu z nas się wraz z nią wychowywało. Miało styczność z komiksem, serialem animowanym, zabawkami, grami. O czym mowa? Za chwilę. Bo będąc kilkulatkiem miałem na podwórku/osiedlu dość poważne wykopy. Nie wiem, chyba nową kanalizację stawiali, albo coś. Rzecz w tym, że to była prawdziwa okazja dla nas - mnie i moich kolegów - by pobawić się w nowym otoczeniu. Przez "nowe otoczenie" mam na myśli głębokie doły, wręcz okopy i równie wysokie hałdy ziemi na ich obrzeżach. Wręcz wymarzone środowisko do zabawy w wojnę, lekkomyślne skoki oraz pierwsze próby kosztowania piwa. Siedzieliśmy w tych dołach i praktycznie pod oknem rodziców, a jednak poza ich zasięgiem sprawdzaliśmy o co cały ten hałas z piwem. O fuj, jakie to niedobre. Ty wypij. Ja nie chcę, to ohydne. Weź wylej i wracamy do zabawy. Więc wracaliśmy do spraw, które rzeczywiście dawały nam szczęście. Wcielaliśmy się miedzy innymi w Wojownicze Żółwie Ninja, ja byłem Rafaelem, bo mój ojciec własnoręcznie stworzył mi z drobnych listewek dwa sztylety. Tato umarł, sztylety zaginęły, ale pamięć pozostała. Detale, detale, detale. Byłem Raphem, choć większa sympatią zawsze darzyłem Leo i Dona. Nieważne. Wykopy były naszymi kanałami. Walczyliśmy z niewidzialnymi wrogami, bawiliśmy się przy tym wyśmienicie. Dzieciństwo jest jak narkotyk - trudno zrozumieć na jakich zasadach działało, ale działało zaskakująco skutecznie. Wystarczał entuzjazm, odrobina wyobraźni i absolutnie nic nie było w stanie nas przekonać do powrotu do domu. Woleliśmy do późna siedzieć w wykopanych w ziemi dołach, z obdartymi kolanami, łokciami i piachem w trampkach. Bez sensu, ale wspaniałe uczucie. A Wojownicze Żółwie Ninja wtenczas przewijały się przez nasze życie w różnych aspektach. Pamiętam wakacje nad morzem, gdzie czytałem komiks z Turtlesami. Pamiętam szał na kolekcjonowanie naklejek z Turtlesami i moment, gdy w jednym z chodnikowych "kanałów" zauważyłem upuszczoną przez kogoś naklejkę, będącą poza zasięgiem ręki. Bo krata i ponad metr głębokości. Tak blisko, a jednak tak daleko. Pamiętam figurki Zółwi, które oszałamiały jakością oraz onieśmielały finansowo. Turtlesy ostatnio wróciły. Dały trochę radości, choć branży nie odmieniły. Ale ja niezwykle lubię oraz cenię takie inicjatywy oraz powroty. Wbrew wszystkiemu dopinguję takim przedsięwzięciom. Dlatego długo się nie zastanawiałem i mam dla Was grę realnie wartą 50 złotych, choć lekkomyślnie (tak jak podczas susów przez tamte wykopy) wydałem na nią więcej. No i mam ją w dwóch wariantach platformowych, więc w ogóle jestem mało ekonomiczny. Ale skoro inflacja wpierdala moje oszczędności dzień po dniu, to może lepiej się ich pozbyć, hehe. Wydania na Xboxa nie ma, bo jest "za darmo" w Gamepassie. A że nie wyobrażam sobie, by ktoś miał Xboxa nie mając jednocześnie abonamentu, to moja lekkomyślność ma swoje granice i tego wydania po prostu nie oferuję. Teenage Mutant Ninja Turtles: Sherdder's Revenge (PS4 + Nintendo Switch) Obie gry są nowe, choć pozbawione przez mnie folii, aby obniżyć ich wartość, gdyby ktoś próbował je po prostu spieniężyć (choć nikogo o to oczywiście nie podejrzewam!). Obie w ramach bonusów mają symboliczną instrukcję oraz breloczek w kształcie pizzy. Niestety, nie takiej: Zasady giwałeja: tak jak pisałem kilka miesięcy temu - wraz z kolejnymi edycjami trochę za bardzo poluźniłem lejce i poza pojedynczymi przypadkami dopuszczałem do losowania praktycznie wszystkich. Teraz chciałbym powrócić do źródeł z początku tematu i bardziej się przyłożyć do weryfikacji ewentualnych chętnych. Więc przede wszystkim aktywni użytkownicy. Czy ktoś jest aktywny, czy nie - to pozostawiam własnej interpretacji. Ograniczanie się do Pchlego Targu to nie jest aktywność. Ograniczanie się do jednego tematu to nie jest aktywność. Jesteśmy na forum o grach, do wygrania są gierki, dlatego chciałbym, aby chętny o tych grach z nami na forum czasem dyskutował i dzielił się wrażeniami, więc ograniczanie się np. do Kącika Filmowego/Sportowego nie działa na jego korzyść. Dawne zasługi nie grają roli - ludzie kiedyś aktywni, ale od długiego czasu milczący raczej nie będą uprawnieni. W drugą stronę to też działa - ludzie w miarę nowi, ale aktywnie się udzielający mają całkiem spore szanse na udział. Generalnie będę surowszy niż do tej pory, ale postaram się do każdego chętnego podejść indywidualnie i uargumentować decyzję. Czasem dla niego przychylnie, a czasem na niekorzyść. Aby wziąć udział w losowaniu należy w tym temacie wkleić mema związanego z Turtlesami, wybrać preferowaną platformę (może być "obojętne" wtedy przydzielę go tam, gdzie aktualnie będzie mniej chętnych = większa szansa na wygraną) oraz napisać, którego Żółwia lubi najbardziej. Losowanie klasycznie planuję na okolice przyszłego weekendu. Może piątek, może sobota, może niedziela, nie wiem. Generalnie polecam się nie ociągać ze zgłoszeniami i do czwartku zadeklarować. Później nie daję już gwarancji czy nie będzie za późno, bo lada moment mogę zamknąć listę zgłoszeń. Uwaga, kolejność zgłoszeń może mieć znaczenie - w sensie, że im wcześniej się zgłosisz, tym lepiej dla Ciebie. powyższe wynika z faktu, że mam już wstępny plan na losowanie, ale nie wiem czy dojdzie on do skutku, więc jeśli ktoś ma ochotę oraz pomysł, to chętnie odstąpię mu ten zaszczyt. standardowo jedyne czego wymagam od uczestników, to osobistego dopilnowania wyników losowania, bo nikt ich nie zawoła - zwycięzcy muszą sami się do mnie zgłosić. Jeśli będą się z tym za długo ociągać, to w ostateczności zostawiam sobie prawo przekazania nagrody komuś innemu. Oczywiście laureaci oprócz nagrody będzie mógł wybrać sobie nagrodę bonusową. Lista może się okazać mocno nieaktualna, wszak nie wszystkie fanty są w moim posiadaniu (niektóre są wciąż u darczyńców). Więc w razie czego będziemy konsultować. Pewne nagrody (te, które mam na podorędziu, bądź potwierdzone przez sponsorów) zaznaczyłem pogrubioną czcionką. Steelbook Fifa 20 - Fifa Ultimate Team, nowy w folii. Rozmiar standardowych pudełek gier (PS4/XO). Zdjęcie tyłu. Plakat Secret of Monkey Island - autor: Jakub Różalski, format A1 (841x594mm, kreda mat 130g), zapakowany w tubę. Trzy dowolne numery PE ode mnie - #59 (lipiec 2002) #274 (czerwiec 2020; od Dud.ek), #284 (kwiecień 2021), #285 (maj 2021), #286 (czerwiec 2021), #287 (lipiec 2021), #288 (sierpień 2021), #289 (wrzesień 2021, stan dostateczny), #290 (październik 2021), #291 (listopad 2021), #292 (grudzień 2021). Trzy dowolne numery PE od BRY@N - 132 174 175 180 184 191 194 195 196 197 202 203 204 205 207 209 210 214 215 217 225 227 232 235 237 239 241 242 245 247 251 252 254 255. RĘKAW DZIARA zdobiona motywami z gry RAGE. Chuj wie, może ktoś się będzie przebierał na bal maskowy, to będzie w sam raz xd Worek - bidon z motywem Spyro the Dragon. Na pićko, aby lepiej smakowało żyćko. Długość 26 cm. Gra Far Cry 3 na X360. Odnośnik przekieruje do posta ze zdjęciami bonusu. (sponsor: Luqat) Książka Gears of War: Pola Aspho (Karen Traviss). Odnośnik przekieruje do posta ze zdjęciem bonusu. (sponsor: creatinfreak) Gra Deus Ex Mankind Divided na PS4. Stan tip-top. Angielskie pudełko, okrągła płyta bez skaz. (sponsor: Rudiok) Gra Star Wars Squadrons na PS4. Gra wciąż w oryginalnej folii. VR opcjonalne. (sponsor: Rudiok) Plakat z Legend of Zelda. Nowy. 91,5x61 cm. Gra The Surge na PS4. Stan idealny, okładka polska. (sponsor: łom) Gra Mirror's Edge Catalyst na PS4. Stan idealny, okładka niemiecka. (sponsor: łom) Legalny klucz Steam na eFootball PES 2021. (sponsor: krzysiek923) Klucz na grę Loop Hero [PC] (sponsor: Ukukuki) Kod na cyfrowe Insurgency: Sandstorm (XBOX) (sponsor: ProstyHeker) Książka "Itchy, tasty" czyli nieoficjalna historia Resident Evil. (sponsor: Figuś) Gra Fade to Silence na PS4. Pudełko lekko pęknięte. Gra w stanie idealnym. Okładka ANG/FRA. *NEW* Gra Chernobylite na PS5. Sponsor: Figuś *NEW* Zestaw naklejek Super Mario Bros. Zdjęcia: Przód + Tył *NEW* Gra Asterix & Obelix XXL2 na PS4. Używana, ale w bardzo dobrym stanie. Sponsor: BRY@N *NEW* PSX Extreme #300 (okładka MGS/Halo). Sponsor: second *NEW* Gra Max Payne 3 na X360. Sponsor: creatinfreak *NEW* PSX Extreme #300 (okładka Tomb Raider) + pamiątkowe obrazki/pocztówki(?). Foto. Sponsor: BRY@N Na koniec tradycyjna lista graczy wykluczonych z zabawy (w nawiasie liczba giwałejów do przeczekania): MYSZa7 (1) Dud.ek (2) easye (1) zagul (2) balon (5) Wiolku (3) Figuś (7) Turtle Power, c'nie?
  3. Kupiłem Wam tort urodzinowy. Zaraz kroję i można brać po kawałku (hasło: okoń) Wszystkiego umiarkowanego, dobrego i najlepszego.
  4. Dziwne, żeby Ellroy miał nie pasować, skoro napisał Tajemnice Los Angeles. Jak najbardziej pasuje i wal w ciemno, bo gość kozak. Miałem okazję czytać Czarną Dalię, Wielkie Nic i właśnie Tajemnice, a każdą z osobna serdecznie polecam, każda trzymała mnie za jaja i miała MOCNE momenty. Zamierzam w niedalekiej przyszłości sięgnąć po Białą Gorączkę, która już czeka na półce.
  5. Słowa, które ranią bardziej niż czyny. Perezowi zmieniły się priorytety i zabrał format ze sobą. Wychodzi na to, że tylko Perez może go przywrócić.
  6. Po robocie udałem się do osiedlowego kiosku, Pani akurat jadła wafelka i nie zauważyła, że wkładam ryj w okienko. Wykorzystałem jej nieuwagę i dokładnie obczaiłem stojak z czasopismami i jest! Widzę! Aż dwa egzemplarze. Z ekscytacji nie wytrzymałem i powiedziałem "dzień dobry". Zaskoczona ona, zaskoczony wafelek w jej ustach. Ale nie ma czasu na gry wstępne, mówię więc, że poproszę PSX EXTRIM. Ona sięga do stojaka i wyciąga... takiego z Mistrzem Szefem xd Coś mnie jednak tknęło i pytam: nie ma tam pani innego wariantu okładki, bo jest kilka? Ona wyciąga ten drugi i JEZUSIE I MARYJO MATKO JEZUSA JAK MI ULŻYŁO. To Leon Kameleon Kennedy. Przystojny skurczybyk. Szybko złapałem i mówię "to ja ten wezmę". Potem żwawym krokiem do domciu, pogwizdywanie pod prysznicem, a ponieważ jest piekielnie gorąco, to zdążyłem wciągnąć tylko gacie oraz białe rękawiczki. Teraz usiadłem wygodnie i oddaję się pierwszemu przeglądowi zawartości. Przyznaję, że jestem trochę podjarany.
  7. Żeby nie było: uważam, że problemy trzeba stale naświetlać, tylko akurat tutaj w temacie kontakt z kimkolwiek z wydawnictwa jest jaki jest. Roger też z pewnością ma ciekawsze sprawy na głowie (np. odpoczynek) niż uganiać się za kwestiami, które nie leżą w jego kompetencjach. A z tymi pdf to trochę śmiech, bo TAKA PREMIERA, a dobrego linka dać się nie udało. Wszyscy nas mylą.
  8. Tak jak Konsolite pisze: Roger nie ma na terminowość większego wpływu, poza tym, że ponownie może naświetlić problem. A że z wydawnictwa nikt tutaj raczej nie zagląda regularnie, to pisanie do próżni. Mam nadzieję, że Łapusz przyjdzie za pół roku i wyjaśni, skąd opóźnienie w jubileuszowym pdfie. Ja już gotowy na wypad do kiosku.
  9. @KJLto może w poniższym temacie znajdziesz bratnie dusze i coś ciekawego do poczytania. Ja do jrpgów też mam mniejszy pociąg niż kiedyś (na PSX potrafiłem długimi okresami grać tylko w ten gatunek). Choć z zupełnie innych powodów, niż u Ciebie. Ale tak jak piszesz, to żadna kontrowersja, po prostu preferencje.
  10. Już jutro wielkie święto w całej gamingowej Polsce. Syreny zawyją. Rodacy staną na baczność. Pani Jadzia w kiosku będzie ubrana na galowo, by móc z należytym szacunkiem uświetnić ten dzień, dla którego została kioskarką. Obiekt kultu będzie wydawany chętnym na złotej tacy. A potem rozpocznie się feta.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  5 więcej
    2. k0ntra

      k0ntra

      Tą z Dżinem Kazamą POWIEDZIAŁEM!

    3. Słupek

      Słupek

      kochaniutki zostały już same z masterchifem 

    4. Rayos
  11. Ech, a pamiętacie jak Super Metroid przegrał z Earthworm kurwa Jimem?
  12. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    DLC zamierzałem i tak kupić na dniach, bo aktualnie jest promocja, ale dzięki za utwierdzenie mnie w postanowieniu. Podstawkę ograłem "za darmo", więc niech chłopaki chociaż na DLC ode mnie zarobią. I tak jak piszesz: ten mikrokosmos w Outer Wilds ciągle się zmienia w ciągu tych 22 minut, więc równie częstym dylematem, który towarzyszy graczowi jest nie tylko pytanie "gdzie?", ale równie ważne "kiedy?". Pełno tutaj takich małych, uroczych mechanik, o których wspominasz w spoilerze, choć ja tego robić nie chciałem, by nikogo nie kusiło tam zajrzeć. Grę najlepiej poznaje się od zera, choć może początkowo wymagać wyrozumiałości oraz uporu grającego. Bo ten kosmos może jest mały i kieszonkowy, ale i tak można się poczuć zagubionym, wszak cały czas coś się wokół nas dzieje, każda planeta rządzi się własnymi prawami, grawitacja płata mam figle, czarne dziury teleportują nie wiadomo gdzie i różne inne cuda. No i niektóre tajemnice rozwikłać to nie lada wyzwanie, bo nikt nam raczej nie mówi niczego bezpośrednio. Jeśli czegoś nie wiemy, to warto uderzyć w inne rejony kosmosu, bo tam często znajdujemy nowe podpowiedzi i tak powoli, krok po kroku wiemy coraz więcej. Przy okazji: gra we wrześniu ma dostać darmowy upgrade na nowe konsole, więc może ktoś woli poczekać.
  13. Kurde, ale Max to jest maszyna. Na świeżych oponach robi spina, wychodzi z niego z gracją, a potem trzyma tempo na tych nieco pewnie uszkodzonych gumach przez ile? 25 okrążeń? Pewnie, że pit mu pomógł, Ferrari też pomogło, ale faktem jest, że tempo wypracował sobie sam i przez kilkanaście ostatnich kółek kontrolował 10 sekund przewagi. Szybka bestia. Ferrari jakby słabnie i w drugiej części sezonu może się zrobić wyjątkowo ciekawie, skoro Mercedes już chyba na stałe dołączył do walki o zwycięstwo.
  14. Chyba że tak. Nie odkryję chuja w dupie Frostiego stwierdzeniem, że tym samym granica została jasno wytyczona.
  15. To był długoletni sezon na siedzenie z gazetą na kolanach, więc tak naprawdę nikogo nie obchodziło, że dany opis czy tabelka były kopią z gamefaqs. Ważne, że były pod ręką, po polsku i dostępne od zaraz. Inne czasy, inna wrażliwość twórcza. Większość z nas pucowała pokład pirackiego statku i nie przejmowała się prawami autorskimi gier, a miałaby się przejmować pochodzeniem opisów do nich? Ważne, że pomagały, gdy się utknęło.
  16. No chujowa z niej Zelda. To chciałeś napisać?
  17. Czy parafrazując przypadek MGS5 można napisać, że Breath of the Wilds jest świetną grą, ale kiepską Zeldą? Ja w pełni doceniam możliwości i swobodę, którą dostarcza BotW, ale seria przyzwyczaiła mnie do zupełnie czego innego i każdy jej fan wie, co mam na myśli. W skrócie: kolejne przedmioty -> kolejne możliwości -> misternie rozplanowane dungeony. W BotW wydaje się, że niepowtarzalność i indywidualny sznyt złożono na ołtarzu idei open worlda. Najpewniej temat już gdzieś się przetaczał, ale zawsze warto go odświeżyć, bo doszli nowi gracze, którzy tytuł od tamtego czasu zaliczyli, albo nabrali perspektywy. Czyli jak będzie? Dobra/świetna gra, ale chujowa Zelda? Tak to widzę po latach.
  18. Kmiot

    Outer Wilds

    Ja się odrobinę pospieszyłem i ograłem przed apgrejdami, ale tym bardziej może kogoś zachęcę: (kopia z tematu "właśnie ukończyłem"): Co prawda grę już od dawna miałem na wishliście, ale wiadomo jak to z nimi bywa - stale się tylko wydłużają i zawsze jest coś innego do sprawdzenia. Aż wreszcie któregoś pięknego dnia uznałem (tak, dzięki PS+/Extra/Premium, ale nie mówmy o tym), że wreszcie sprawdzę co to za gra. Wcześniej miałem jedynie mgliste pojęcie, tym bardziej rozmyte przez upływający czas, ale wciąż utrzymywałem zainteresowanie. I zanim przejdę w głębsze szczegóły, to zaznaczę, że długo się przekonywałem do tej gry. Grube godziny na policzenie których zabrakłoby mi palców u rąk. A jednak nie odpuściłem. Coś mnie trzymało, coś zwiewnego i nieuchwytnego, jakiś powabny woal. To jest jedna z tych w chwil, gdy się niezmiernie cieszę, że nie zrezygnowałem z drążenia Outer Wilds. Co można zrobić w 22 minuty? Ugotować i zjeść jajka na twardo? Zaparzyć herbatę? Wyskoczyć do Żabki po Maczugi? W sumie wiele drobnych rzeczy, ale tych znaczących już mniej. A gdybyśmy mieli nieskończenie wiele takich 22 minut? To otwiera nowe możliwości. Wyboru nam nie dano żadnego, więc jako bohater (urocza, czterooka rasa) budzimy się przy ognisku. Pieczemy piankę, zagadujemy towarzysza, który poleca nam udać się do pobliskiego obserwatorium po kody startowe do rakiety. Udajemy się tam, po drodze zagadujemy (lub nie) do innych mieszkańców wioski, a potem wsiadamy w Kosmolot, odpalamy silniki i jesteśmy w kosmosie. Choć "kosmos" to może zbyt naciągane określenie, bo mamy do dyspozycji ledwie kilka planet, więc jest dość kameralnie. Uczymy się obsługi naszego Kosmolotu i prawdopodobnie giniemy. Budzimy się przy ognisku. Ale kody startowe już mamy, więc ładujemy się od razu do Kosmolotu i śmigamy, gdzie nas ciekawość zagna. Po drodze wpadamy w pole grawitacyjne Słońca, więc giniemy w męczarniach. Budzimy się przy ognisku. Łapiecie już. Jesteśmy wraz z bezimiennym bohaterem uwięzieni w pętli czasowej. Każda nasza śmierć ją resetuje, a jeśli uda nam się przetrwać 22 minuty, to zabija nas nasze Słońce przechodzące w stan supernowej i anihilujące wszystko dookoła. Jaki mamy cel? Nikt nam nie mówi i go nie narzuca. Gna nas wyłącznie nasza dociekliwość. Początkowo błądzimy zupełnie po omacku. Mamy do dyspozycji raptem kilka narzędzi (przede wszystkim urządzenie tłumaczące język innej, bardziej zaawansowanej technologicznie rasy) i dziesiątki pytań bez odpowiedzi. Dlatego też pierwsze godziny potrafią być niezwykle zniechęcające, wręcz bełkotliwe, bo choć odkrywamy kolejne informacje, to są one często wyrwane zupełnie z kontekstu, podane bez chronologii i pełne określeń, które nam kompletnie nic nie mówią (gra jest po polsku, co tylko w niewielkim stopniu może niektórym graczom ułatwić sprawę). Swoje żniwo w tym przypadku zbiera fakt, że twórcy w żaden sposób nie trzymają gracza na smyczy, od startu oferując pełną swobodę eksploracji. Koncepcja jest taka, że łatwiejsze w dostępie miejsca oferują w zamian wskazówki na temat tego, jak dotrzeć w te mniej oczywiste okolice. A tam poznajemy kolejne niezbędne fakty oraz informacje. I tak po przysłowiowej nitce do kłębka, poprzez uważne śledzenie wskazówek, łączenie faktów i spostrzegawczość poznajemy kolejne tajemnice tego świata, również te najbardziej istotne - dlaczego jesteśmy uwiezieni w pętli czasowej i czy możemy ją jakoś przerwać. Choć zasadnicze pytanie powinno brzmieć - czy powinniśmy i czy chcemy. Trudno jest polecić tę grę bez wdrażania się w detale fabuły. A te chciałbym zostawić każdemu do indywidualnego odkrycia. Nie jest to jakiś "wybuchmózgu", ale w zupełności spełnia swoje zadanie. Intryguje, napędza naszą ciekawość, dostarcza małych, acz satysfakcjonujących nagród. I mimo narzuconego limitu 22 minut na pętlę zupełnie nie wywiera presji. Jeśli mamy już niezbędną wiedzę, to wszędzie jesteśmy w stanie dotrzeć w minutę, dwie. Co więcej, jeśli wiemy co robić, to możemy obejrzeć kanoniczne (przynajmniej tak mi się wydaje) zakończenie w trakcie tylko jednego cyklu 22 minut. Mnie to zajęło 22, ale godzin. Czy potrzeba więcej dowodów na otwartość i oferowaną swobodę tej gry? W trakcie rozgrywki zdobywamy bowiem wyłącznie tekstowe podpowiedzi, rady oraz instrukcje. Żadnych nowych umiejętności, ulepszeń czy narzędzi. Od samego początku jesteśmy wyposażeni wystarczająco, by podbić cały układ planetarny i ukończyć grę. Nasza zdobyta wiedza każdorazowo przenoszona jest między cyklami, a wszystko pomaga nam uporządkować pokładowy komputer, który sprawnie łączy fakty i na bieżąco aktualizuje bazę danych. Wystarczy rzut oka na niego i już wiemy gdzie warto się w kolejnej pętli udać. Sugestia, nie przymus. Napisałbym, że fani eksploracji będą jak w niebie, ale będą nawet wyżej, bo w kosmosie, hehe. Ale to niezwykle satysfakcjonujące uczucie, gdy każdorazowo nasza spostrzegawczość czy dociekliwość jest odpowiednio wynagradzana, gdy trafiamy w ciekawą miejscówkę, ukrytą bazę, czy pozostałości po dawnej cywilizacji. Albo na śmierć, bo to też się często zdarza. Jednak jeśli już uda nam się odpowiednio pobłądzić, to mile łechce naszą duszę odkrywcy. Zawzięcie obserwujemy nowe otoczenie, uważnie czytamy logi uświadamiające "co tu się wydarzyło", uczymy się nowych faktów, które bez presji pchają nas w objęcia kolejnych tajemnic. Outer Wilds to gra iście specyficzna i nie potrafię nikomu jej polecić z czystym sumieniem, bo nikogo nie znam aż tak dobrze, by wiedzieć, że się nie zniechęci. Mało spektakularna, oferująca dużo izolacji. Odrobinę irytacji, gdy giniemy (zazwyczaj przez własną nieuwagę czy zlekceważenie sytuacji). Odrobinę kojarzyła mi się z Subnauticą, ale tam było więcej izolacji i survivalu. W Outer Wilds co prawda chwilami martwimy się o tlen czy paliwo, ale to są sporadyczne sytuacje poza Kosmolotem, więc to marginalny problem i gra jest survivalem w okrągłych 0%. Jeśli Outer Wilds trafi w gust to zaoferuje wiele w zamian. Co prawda zrobi to subtelnie, ale jednak zauważalnie. Zapamiętam wiele nienarzucających się fragmentów, które potrafiły celnie ukłuć mnie w specyficzny punkt odsłoniętej wrażliwości gracza. "Skradanie się" pośród Żarnic. Nieliczne rozmowy z równie nielicznymi rozbitkami na planetach (Chert, pewien dżentelmen na Księżycu Kwantowym <3). Każdorazowo odnalezione zwłoki i "odsłuchiwanie" logów na temat tego co tu się wydarzyło. Ręczne dokowanie do Stacji Słonecznej co jest wymogiem jednego z trofeów/osiągnięć, więc podjąłem się wyzwania. Brakowało mi tylko muzyki z kultowego dokowania w Interstelarze, ale oczywiście ktoś już wpadł na ten pomysł przede mną, więc polecam. Wygląda na prostą czynność, ale grawitacja Słońca na przemian przyciągająca nas w swoją piekielną czeluść i wyrzucająca na orbitę, ciągła regulacja prędkości, plus pomieszanie perspektyw i kierunków czyni ten manewr szalenie precyzyjnym. Czy Outer Wilds ma wady? Z całą pewnością. Ale to głównie kwestia źle obsadzonych oczekiwań i minięcia się z koncepcją. Jeśli założenia gry do nas jednak trafią, to możemy przyczepić się do zaledwie kilku detali. Brakuje udźwiękowienia tych nielicznych dialogów. Brakuje podręcznej opcji "samobójstwa", szczególnie gdy trafimy w próżnię i musimy z grubsza bezczynnie czekać na wyczerpanie się tlenu. Niektóre logi, zapiski i podpowiedzi są dość problematycznie ukryte. Do kilku z nich trafiłem przypadkiem, dwa razy utknąłem beznadziejnie (komputer pokładowy podpowiadał kolejny cel, ale nie mogłem rozkminić co na miejscu zrobić) - pewne kwestie są niewystarczająco jasne nawet po 20 godzinach. Cóż, domyślam się, że taka jest cena swobody. Niemniej jestem Outer Wilds zachwycony tylko odrobinę mniej, niż rok temu Subnauticą. Obie gry rewelacyjne i zupełnie w moim guście, ale nie biorę odpowiedzialności za polecanie ich innym. Zguba, depresja, nieuchronność losu, ale bywa kolorowo i fascynująco. Nagroda BAFTA GOTY 2019 coś może sugerować, choć nie jest ostatecznym arbitrem.
  19. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Outer Wilds [PS4] (nie mylić z Outer Worlds) Co prawda grę już od dawna miałem na wishliście, ale wiadomo jak to z nimi bywa - stale się tylko wydłużają i zawsze jest coś innego do sprawdzenia. Aż wreszcie któregoś pięknego dnia uznałem (tak, dzięki PS+/Extra/Premium, ale nie mówmy o tym), że wreszcie sprawdzę co to za gra. Wcześniej miałem jedynie mgliste pojęcie, tym bardziej rozmyte przez upływający czas, ale wciąż utrzymywałem zainteresowanie. I zanim przejdę w głębsze szczegóły, to zaznaczę, że długo się przekonywałem do tej gry. Grube godziny na policzenie których zabrakłoby mi palców u rąk. A jednak nie odpuściłem. Coś mnie trzymało, coś zwiewnego i nieuchwytnego, jakiś powabny woal. To jest jedna z tych w chwil, gdy się niezmiernie cieszę, że nie zrezygnowałem z drążenia Outer Wilds. Co można zrobić w 22 minuty? Ugotować i zjeść jajka na twardo? Zaparzyć herbatę? Wyskoczyć do Żabki po Maczugi? W sumie wiele drobnych rzeczy, ale tych znaczących już mniej. A gdybyśmy mieli nieskończenie wiele takich 22 minut? To otwiera nowe możliwości. Wyboru nam nie dano żadnego, więc jako bohater (urocza, czterooka rasa) budzimy się przy ognisku. Pieczemy piankę, zagadujemy towarzysza, który poleca nam udać się do pobliskiego obserwatorium po kody startowe do rakiety. Udajemy się tam, po drodze zagadujemy (lub nie) do innych mieszkańców wioski, a potem wsiadamy w Kosmolot, odpalamy silniki i jesteśmy w kosmosie. Choć "kosmos" to może zbyt naciągane określenie, bo mamy do dyspozycji ledwie kilka planet, więc jest dość kameralnie. Uczymy się obsługi naszego Kosmolotu i prawdopodobnie giniemy. Budzimy się przy ognisku. Ale kody startowe już mamy, więc ładujemy się od razu do Kosmolotu i śmigamy, gdzie nas ciekawość zagna. Po drodze wpadamy w pole grawitacyjne Słońca, więc giniemy w męczarniach. Budzimy się przy ognisku. Łapiecie już. Jesteśmy wraz z bezimiennym bohaterem uwięzieni w pętli czasowej. Każda nasza śmierć ją resetuje, a jeśli uda nam się przetrwać 22 minuty, to zabija nas nasze Słońce przechodzące w stan supernowej i anihilujące wszystko dookoła. Jaki mamy cel? Nikt nam nie mówi i go nie narzuca. Gna nas wyłącznie nasza dociekliwość. Początkowo błądzimy zupełnie po omacku. Mamy do dyspozycji raptem kilka narzędzi (przede wszystkim urządzenie tłumaczące język innej, bardziej zaawansowanej technologicznie rasy) i dziesiątki pytań bez odpowiedzi. Dlatego też pierwsze godziny potrafią być niezwykle zniechęcające, wręcz bełkotliwe, bo choć odkrywamy kolejne informacje, to są one często wyrwane zupełnie z kontekstu, podane bez chronologii i pełne określeń, które nam kompletnie nic nie mówią (gra jest po polsku, co tylko w niewielkim stopniu może niektórym graczom ułatwić sprawę). Swoje żniwo w tym przypadku zbiera fakt, że twórcy w żaden sposób nie trzymają gracza na smyczy, od startu oferując pełną swobodę eksploracji. Koncepcja jest taka, że łatwiejsze w dostępie miejsca oferują w zamian wskazówki na temat tego, jak dotrzeć w te mniej oczywiste okolice. A tam poznajemy kolejne niezbędne fakty oraz informacje. I tak po przysłowiowej nitce do kłębka, poprzez uważne śledzenie wskazówek, łączenie faktów i spostrzegawczość poznajemy kolejne tajemnice tego świata, również te najbardziej istotne - dlaczego jesteśmy uwiezieni w pętli czasowej i czy możemy ją jakoś przerwać. Choć zasadnicze pytanie powinno brzmieć - czy powinniśmy i czy chcemy. Trudno jest polecić tę grę bez wdrażania się w detale fabuły. A te chciałbym zostawić każdemu do indywidualnego odkrycia. Nie jest to jakiś "wybuchmózgu", ale w zupełności spełnia swoje zadanie. Intryguje, napędza naszą ciekawość, dostarcza małych, acz satysfakcjonujących nagród. I mimo narzuconego limitu 22 minut na pętlę zupełnie nie wywiera presji. Jeśli mamy już niezbędną wiedzę, to wszędzie jesteśmy w stanie dotrzeć w minutę, dwie. Co więcej, jeśli wiemy co robić, to możemy obejrzeć kanoniczne (przynajmniej tak mi się wydaje) zakończenie w trakcie tylko jednego cyklu 22 minut. Mnie to zajęło 22, ale godzin. Czy potrzeba więcej dowodów na otwartość i oferowaną swobodę tej gry? W trakcie rozgrywki zdobywamy bowiem wyłącznie tekstowe podpowiedzi, rady oraz instrukcje. Żadnych nowych umiejętności, ulepszeń czy narzędzi. Od samego początku jesteśmy wyposażeni wystarczająco, by podbić cały układ planetarny i ukończyć grę. Nasza zdobyta wiedza każdorazowo przenoszona jest między cyklami, a wszystko pomaga nam uporządkować pokładowy komputer, który sprawnie łączy fakty i na bieżąco aktualizuje bazę danych. Wystarczy rzut oka na niego i już wiemy gdzie warto się w kolejnej pętli udać. Sugestia, nie przymus. Napisałbym, że fani eksploracji będą jak w niebie, ale będą nawet wyżej, bo w kosmosie, hehe. Ale to niezwykle satysfakcjonujące uczucie, gdy każdorazowo nasza spostrzegawczość czy dociekliwość jest odpowiednio wynagradzana, gdy trafiamy w ciekawą miejscówkę, ukrytą bazę, czy pozostałości po dawnej cywilizacji. Albo na śmierć, bo to też się często zdarza. Jednak jeśli już uda nam się odpowiednio pobłądzić, to mile łechce naszą duszę odkrywcy. Zawzięcie obserwujemy nowe otoczenie, uważnie czytamy logi uświadamiające "co tu się wydarzyło", uczymy się nowych faktów, które bez presji pchają nas w objęcia kolejnych tajemnic. Outer Wilds to gra iście specyficzna i nie potrafię nikomu jej polecić z czystym sumieniem, bo nikogo nie znam aż tak dobrze, by wiedzieć, że się nie zniechęci. Mało spektakularna, oferująca dużo izolacji. Odrobinę irytacji, gdy giniemy (zazwyczaj przez własną nieuwagę czy zlekceważenie sytuacji). Odrobinę kojarzyła mi się z Subnauticą, ale tam było więcej izolacji i survivalu. W Outer Wilds co prawda chwilami martwimy się o tlen czy paliwo, ale to są sporadyczne sytuacje poza Kosmolotem, więc to marginalny problem i gra jest survivalem w okrągłych 0%. Jeśli Outer Wilds trafi w gust to zaoferuje wiele w zamian. Co prawda zrobi to subtelnie, ale jednak zauważalnie. Zapamiętam wiele nienarzucających się fragmentów, które potrafiły celnie ukłuć mnie w specyficzny punkt odsłoniętej wrażliwości gracza. "Skradanie się" pośród Żarnic. Nieliczne rozmowy z równie nielicznymi rozbitkami na planetach (Chert, pewien dżentelmen na Księżycu Kwantowym <3). Każdorazowo odnalezione zwłoki i "odsłuchiwanie" logów na temat tego co tu się wydarzyło. Ręczne dokowanie do Stacji Słonecznej co jest wymogiem jednego z trofeów/osiągnięć, więc podjąłem się wyzwania. Brakowało mi tylko muzyki z kultowego dokowania w Interstelarze, ale oczywiście ktoś już wpadł na ten pomysł przede mną, więc polecam. Wygląda na prostą czynność, ale grawitacja Słońca na przemian przyciągająca nas w swoją piekielną czeluść i wyrzucająca na orbitę, ciągła regulacja prędkości, plus pomieszanie perspektyw i kierunków czyni ten manewr szalenie precyzyjnym. Czy Outer Wilds ma wady? Z całą pewnością. Ale to głównie kwestia źle obsadzonych oczekiwań i minięcia się z koncepcją. Jeśli założenia gry do nas jednak trafią, to możemy przyczepić się do zaledwie kilku detali. Brakuje udźwiękowienia tych nielicznych dialogów. Brakuje podręcznej opcji "samobójstwa", szczególnie gdy trafimy w próżnię i musimy z grubsza bezczynnie czekać na wyczerpanie się tlenu. Niektóre logi, zapiski i podpowiedzi są dość problematycznie ukryte. Do kilku z nich trafiłem przypadkiem, dwa razy utknąłem beznadziejnie (komputer pokładowy podpowiadał kolejny cel, ale nie mogłem rozkminić co na miejscu zrobić) - pewne kwestie są niewystarczająco jasne nawet po 20 godzinach. Cóż, domyślam się, że taka jest cena swobody. Niemniej jestem Outer Wilds zachwycony tylko odrobinę mniej, niż rok temu Subnauticą. Obie gry rewelacyjne i zupełnie w moim guście, ale nie biorę odpowiedzialności za polecanie ich innym. Zguba, depresja, nieuchronność losu, ale bywa kolorowo i fascynująco. Nagroda BAFTA GOTY 2019 coś może sugerować, choć nie jest ostatecznym arbitrem.
  20. Syn mojego ojca chrzestnego miał Resident Evil, ale po niemiecku (ach, klasyka). Języka nie znał kompletnie, no ale jakoś sobie radził, aż do momentu, gdy przestał sobie radzić i utknął na jakiejś zagadce czy coś, nie wiedząc co dalej począć. Ale pamiętał, że moi rodzice kilka lat (w latach 80.) spędzili w Niemczech "na dorobku" i pewnie trochę liznęli języka, więc przybiegł pewnego dnia z kartką, na której przepisał jakieś niemieckie treści z gry i prosił o przetłumaczenie. Potem po osiedlu krążyły na ten temat legendy, więc Paweł, jeśli to czytasz - pozdrawiam.
  21. Krótka piłka. To ostatnia doba na oddanie ostatniego głosu, w ostatniej rundzie, ostatniego plebiscytu. Zapraszam zapominalskich.

    https://www.psxextreme.info/topic/124595-the-best-of-wszystkie-czasy-grande-finale/

     

    1. Pokaż poprzednie komentarze  1 więcej
    2. Kmiot

      Kmiot

      Nie wiem, pewnie grał w gry.

    3. Paolo de Vesir

      Paolo de Vesir

      dlaczego rozdrapujesz już zabliźnione rany, panie kolego? ;(

    4. SlimShady

      SlimShady

      betoniary widzę nie dojechały na ostatni mecz sezonu, ciekawe dlaczego.

  22. No nie powiem, ale trochę podjarka jest.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...