Ok, myślę, że z okazji numeru #300 podwójnie należy się Redakcji parę słów ode mnie, zwykłego czytelnika. Oni każdorazowo poświęcają godziny, dni, tygodnie, bym miał co czytać, więc ja też mogę poświęcić chwilę, by mieli jakąś informację zwrotną.
Wiele już zostało napisane o tym numerze, bo blisko 30 stron tematu nie zdarzało się ostatnio zbyt często, choć pewnie połowa dotyczyła komu jaką okładkę udało się dorwać, hehe.
Przede wszystkim potrafię sobie wyobrazić ile wysiłku, czasu i zaangażowania musiało wymagać stworzenie tego numeru. Zwykły numer to z pewnością dziesiątki spraw do upilnowania i ogarnięcia, a tutaj oprócz tego mamy jeszcze ambitne przedsięwzięcie namierzenia i zgrania się z dawną ekipą, plus dziesiątkami osób z branży (Hall of fame). Wyszło bardzo obficie, a decyzja, by w materiałach postawić na bardziej osobisty ton była w moim odczuciu trafiona. To byli i obecni redaktorzy są gwiazdami tego numeru, to ich kolektywny wysiłek oraz pasja sprawiły, że możemy się cieszyć tym numerem 300. Najwspanialsze jest to, że wciąż ma kto przejmować pióro w tej pisarskiej sztafecie, choć to już istny maraton, żaden sprint. Jedni redaktorzy odchodzą, piszą rzadziej, a w ich miejsce wkraczają nowi, nie zawsze w pełni opierzeni, ale z ochotą, ambicją oraz nowymi pomysłami, odmiennymi perspektywami. Czasem wystarczy odrobina wyrozumiałości w ich kierunku, bo możliwe, że alternatywą jest brak innych chętnych, a co wtedy byśmy mieli do czytania?
Generalnie materiały jubileuszowe w pełni zdają egzamin, na kilku autorów pozwalają spojrzeć nieco inaczej, o kilku można odrobinę zmienić swoją opinię. Atmosfera świętowania się udziela czytelnikowi, gdy w jednym miejscu widzi taki zestaw osobistości. Sama obecność Ściery jest wydarzeniem, a przecież kilka innych gościnnych występów też trzyma poziom. I tak jak pisałem - zaaranżowanie i spięcie tego w całość, dopilnowanie terminowości (a wiemy jak to z tym u niektórych bywa) to było zapewne niemałe wyzwanie, więc tym większe słowa uznania dla Rogera. Widać, że są w naszym RedNaczu jeszcze jakieś dodatkowe rezerwy pasji, bo podszedł do sprawy ambitnie i w żadnym wypadku nie można napisać, że poszedł na łatwiznę. A przecież w międzyczasie tworzył się #0, były nagrywki do filmu, więc łatwego miesiąca z pewnością nie miał xd
Tradycyjna ("rutynowa") zawartość numeru z oczywistych przyczyn schodzi nieco na drugi plan, choć w obliczu jubileuszu nie wypada zapominać o autorach, którzy aktualnie ciągną ten wózek zwany PE. Po cichu, ale niestrudzenie. Światła reflektorów scenicznych w tym miesiącu trochę ich omijają, choć niesłusznie. Więc parę słów ode mnie.
Konsolite wreszcie dochrapał się recenzji na dwie strony, choć zakładam, że pertraktacje wyglądały trochę jak w tym memie:
Poza tym byłbym ciekawy opinii Piechoty na temat Klonoy, biorąc pod uwagę jego materiał sprzed kilku miesięcy na temat oryginałów. Perspektywa fana byłaby w tym przypadku na miejscu. Choć z werdyktem Hiva nie zamierzam tym razem dyskutować, bo w większości z argumentami się zgadzam.
Publicystyka? Wciąż mocna. Ostatnie GTA, które mnie bawiło to Vice City, więc daleko mi do fana serii, ale Grabarczyk pisał już lepsze artykuły. Tutaj wypadło to dość chaotycznie, taki slalom między wątkami od punktu do punktu z niezbyt udanymi próbami połączenia ich w płynny tekst. Czytam o jednej niewykorzystanej szansie, nagle czytam już o kolejnej, a nic mnie na zmianę wątku nie przygotowało. Jakieś to niepoukładane, z ambitnymi choć raczej nieudanymi próbami uatrakcyjnienia tekstu. Trochę poligon doświadczalny, jakby autor nie wiedział jak temat ugryźć i pobłądził. Wygrzebane ciekawostki i warstwa riserczowa udana, ale nie udało się tego poskładać w lekkostrawną całość.
Sobek w swoim żywiole i kurde, tego Hulka pamiętam, bo oglądałem go po niemiecku w dzieciństwie xd Autor grzebie coraz głębiej w temacie, a kolejny przystanek to wersje porno znanych superbohaterów. Czytałbym.
Jetpack? Kurde. Temat z początku nie brzmiał zbyt atrakcyjnie, ale Adamus wycisnął z niego całkiem smaczny sok. Nie oczekiwałem wiele, więc jestem miło zaskoczony efektem końcowym.
PlayStation 2? Trochę zabrakło błysku. Mam wrażenie, że podobne artykuły czytałem już kilka razy.
X Files. Chyba najlepszy z działu publicystycznego w tym miesiącu. Bardzo kompleksowo potraktowany, biorąc pod uwagę ograniczoną przestrzeń. Solidnie opracowany, niezwykle przyjemny w lekturze, niczego więcej nie oczekuję od takich materiałów. Brawo panie Adamus.
Dead or Alive. A MNIE SIĘ PODOBA. Fanem cyklu nigdy nie byłem, więc nie odbieram tematyki osobiście ani z nią nie rezonuję, ale Piechotę zawsze, zawsze czyta mi się niezwykle przyjemnie. Nie wyczułem moralizatorstwa, a może jestem na nie odporny?
TM-Semic. No kurde, całe moje dzieciństwo z tym wydawnictwem spędziłem, więc cios prosto w moje nostalgiczne serduszko. I pewnie nie tylko moje. Do treści nie mogę się przyczepić. Być może pominięto wiele wątków, ale pokryć wszystkich na sześciu stronach nie sposób.
Do Listów przyczepię się tylko do jednego detalu - po co ten screen z Maski, to nie wiem. To już lepiej dodatkowe zdjęcie czytelnika/HC Roomu dać. W ogóle zagospodarowanie przestrzeni trochę leży, łącznie z połową strony na wstępniak HIVa. Powtórzę po raz kolejny: jeśli dział ma zostać, to potrzebuje restrukturyzacji.
PE towarzyszy mi przez większość życia. Miałem go w szkolnym plecaku, na studiach, wakacjach, wagarach, już nie wspominając o sraniu, bo o oczywistościach nie trzeba przypominać. Każdy numer, widok każdej okładki przywołuje jakieś wspomnienia i okoliczności, w których z nim obcowałem. Niektóre czytałem wielokrotnie, inne tylko raz, ale od czasów #16 (moja inicjacja) żadnego nie przegapiłem. Byłoby szalenie dziwnie, gdyby nagle miały nadejść miesiące bez PE, bo ledwo pamiętam, że kiedyś takie istniały. Więc tym bardziej jestem wdzięczny każdemu, kto co miesiąc dokłada choćby ćwierć strony i w jakiś sposób tworzy czasopismo. A Rogerowi podwójnie, bo on co miesiąc dźwiga całość, a przecież mógłby znaleźć jakąś łatwiejszą, mniej stresującą pracę. W jakimś zoo, albo cyrku, bo z takim doświadczeniem to od razu ma przewagę na start.
Po prostu dziękuję Panowie (i Pani).