-
Postów
7 089 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
166
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Kmiot
-
Jasne, mnie też to aż tak nie doskwiera (przynajmniej rzetelności i sumienności Kaliemu nie potrafię odmówić), choć forum (gdzie nikt nie redaguje tekstu, często pisze spontanicznie i niestarannie, albo po czterech piwach) to jedno, a ogólnopolskie czasopismo to trochę inne normy jakości wypowiedzi. Tym bardziej, że wiele tych słów/określeń da się łatwo podmienić na rodzime odpowiedniki bez utraty czytelności przekazu. Ale tak jak mówię, są większe problemy. To wszystko kwestia preferencji, bo wiem, że wielu lubi teksty Mazziego, choć dla mnie są nudne i miałkie, a autor jedzie na tym, że mieszka w Japonii, więc gracze robią WOW i się jarają. Boom, headshot.
-
Dostałem za darmo w PS+, więc w końcu się skusiłem. Curse of the Dead Gods [PS4] Założenia gry kojarzycie z szerzej znanych Hadesa czy Dead Cells. Plądrujemy miejscówki (w tym przypadku świątynie w klimatach azteckich), giniemy, ale wskutek zebranej waluty jesteśmy w stanie odblokować pewne ulepszenia permanentne, które pomogą nam w przyszłych podejściach. Tutaj to kolejne mocniejsze bronie, które mają szansę nam "wydropić" w trakcie gry, błogosławieństwa (na wyprawę możemy zabrać ze sobą trzy z nich) czy też coraz szerszy wybór uzbrojenia startowego (losowe zestawy). Klasyka. Dzięki temu jest ciut łatwiej, ale bez przesady, bo wciąż cała rozgrywka zależy od naszego skilla, tylko za każdym razem musimy się odrobinę dostosować do tego, co nam los dał. A rozgrywka? Pierwsze, co się rzuca w oczy, to wyraźnie wolniejsze tempo od tego, do czego zdążyli nas przyzwyczaić sławniejsi reprezentanci gatunku. Postać porusza się odrobinę ociężale, ale flegmatykiem bym go nie nazwał. Do tego robi klasyczne rolki, obarczone jednak paskiem staminy, więc zarządzanie wytrzymałością musi nam wejść w krew. Takie, a nie inne tempo może być rozpatrywane zarówno jako wada, jak i zaleta. Rozgrywka nie jest aż tak frenetyczna i łatwiej jest kontrolować to, co na ekranie. Ataki wrogów są wyraźnie sygnalizowane, choć ich natura czy zasięg są na początku tajemnicą i uczymy się na klasycznych błędach. A bić chłopów jest czym, bo do dyspozycji mamy broń główną, poboczną oraz dwuręczną. W rożnych konfiguracjach. Każdy znajdzie coś w swoim guście, jednak los może wymusić wyjście poza strefę komfortu. Obieramy ścieżkę po kolejnych komnatach (nie możemy odwiedzić wszystkich, więc trzeba planować), a tam zbieramy nową brońkę, relikty (dające różnorakie boosty), odwiedzamy ołtarze pozwalające podnieść statystyki postaci (oraz broni), a także zbieramy złoto, które nam to umożliwi. Jeśli zabraknie nam pieniędzy, to możemy zapłacić krwią, ale to okupione jest wzrostem poziomu spaczenia, a przekroczenie pewnego progu kończy się losową klątwą, wprowadzającą negatywną modyfikację rozgrywki. Jak widać zarządzać tutaj trzeba nie tylko staminą. I tak przez kolejne poziomy świątyń. Coraz dłuższe i coraz trudniejsze. Otoczenie... nie porywa. Stylistyka gry (mocno kojarząca się z Darkest Dungeon) nieco to tuszuje, ale po kilku rozgrywkach już niewiele nas w tej kwestii zaskoczy. Trzy "biomy", ale im głębiej, w tym mroczniejsze klimaty się zanurzamy. Łącznie ze stertami szkieletów, basenami pełnymi krwi czy innymi ołtarzami ofiarnymi. Pochodnia często jest naszym jedynym źródłem światła, ale do walki musimy ją schować (wtedy nie widzimy też pułapek i otrzymujemy większe obrażenia), więc trochę żonglowania ekwipunkiem tutaj jest. Zawsze możemy też podpalić przeciwnika, co zamienia go w źródło światła <murzyn stukający się palcem wskazującym w skroń>. Gra zyskuje przy dłuższym poznaniu. Po prostu. Ma w sobie swoisty flow i gracz autentycznie w miarę kolejnych prób staje się lepszy. Poznaje mechanikę, ataki przeciwników, reguły gry, bossów z którymi miał problem zaczyna gromić bez zadraśnięcia. Rośnie w siłę, pewniej się porusza, sprawniej zarządza staminą, ekwipunkiem, pieniędzmi, przelaną w ofierze krwią. Szuka ulubionej broni, wie w co inwestować, a co mu nie leży. Przejście gry skutkuje... odblokowaniem wyższego poziomu świątyń, które są po prostu trudniejsze. Są dłuższe, oferują więcej przeciwników, którzy biją mocniej i zmieniają im się timingi, więc trzeba się tego baletu rolek uczyć od nowa. Nie wiem czy ten etap przebrnę, ale póki co planuję do gry sporadycznie wracać "na jeden run". Niemniej grę uznaję za "ukończoną", co czasami trudno jednoznacznie określić w tym gatunku. A w roguelikach jestem raczej lamusem, więc to i tak sukces?
-
Poświeciłem się i policzyłem. HIV w #299 napisał tylko jedną recenzję. Sniper Elite 5. Od już od wielu miesięcy nie pisze więcej, niż jedną, dwie recenzje miesięcznie, więc trudno zrzucać to na karb zbyt wielu obowiązków. Jak nie jest w stanie ograć jednego tytułu, to co tam robi? Kaliemu wychodzi to lepiej, choć u niego często drażnią mnie angielskie wtręty językowe. Gra ma achievements (nie osiągnięcia), konflikt pomiędzy light & darkness (nie światłem i mrokiem, jasnością i ciemnością, jakkolwiek), polega na odnajdywaniu niezliczonych secretsów (nie sekretów), zaliczaniu challenge'ów (nie wyzwań), ma liczne punkty fast travel (nie szybkiej podróży), a po śmierci możemy odzyskać utracone orbs (nie orby). Wszystko z recenzji Aeterna Noctis (PE#294).
-
Dwie kwestie. Choć nie liczę, że otrzymam tutaj na nie jakąkolwiek odpowiedź. Recenzja Microsoft Flight Simulator, rok po premierze. Przypomniała mi ona o tym, że kiedyś w PE było coś takiego jak Rewizja, czyli ponowne spojrzenie na gry, które od czasu premiery rozwinęły się znacząco. Bo nie jest tajemnicą, że obecnie wiele tytułów jest rozwijanych przez długi czas, a rok, dwa, trzy po premierze to zazwyczaj zupełnie inne gry - lepsze, bogatsze, pozbawione błędów. I prawdopodobnie znacznie bardziej warte zainteresowania. Dział Rewizja upadł i domyślam się z jakich powodów. Pewnie wśród redaktorów, którzy starają się być na bieżąco trudno znaleźć takich, którzy grają w jedną grę latami, albo wracają do jakiejś po latach, by ponownie ją ocenić. Nie ma na to czasu. I zapewne dlatego nie ma też szans na stały powrót tej rubryki. Szkoda, bo niektóre gry nie zasłużyły na zapomnienie tylko ze względu na nie do końca udaną premierę. Druga sprawa to HIV. Może wpycham penisa w mrowisko, ale jestem przekonany, że gość w PE siedzi tylko za zasługi. Utwierdza mnie w tym każda jego recenzja, a już najbardziej te gry, które sam miałem okazję zaliczyć. W tym numerze to Sniper Elite 5 i cóż, taką opinię mógłbym sam napisać tylko na podstawie pierwszej misji, pobawieniu się przez dwie godziny gameplayem, podejrzeniu drzewek rozwoju i listy misji. Bo gdybym zaliczył całą grę, to wiedziałbym, że misji jest tak naprawdę osiem (choć na liście jest ich dziewięć). Wiedziałbym, że nie brakuje im finezji i potrafią prezentować się pięknie (już trzecia misja nie pozostawia obojętnym), a nie "najwyżej przeciętnie". Wiedziałbym też, że są całkowicie otwarte i przez 90% czasu nie prowadzą tunelowo do celu. Rozumiem krytyczne spojrzenie, ale ta recenzja jest najzwyczajniej w świecie nierzetelna, a wręcz kłamliwa. Bezczelnie niefachowa. Jaki szanujący się recenzent naśmiewa się ze scenek fabularnych, a potem przyznaje, że nawet ich nie oglądał i "przewijał, by nie zasnąć". Są słabe, ale wypada je obejrzeć, by ocenić. Co następne? Ocenianie gry, w którą się nie grało? Albo kwestia "multiplayera". Według HIVa jest niewarty wspomnienia, ale "kampania w co-opie to całkiem dobra rzecz". No to jak w końcu? Skoro dobra rzecz, to może warto jednak o niej wspomnieć, by czytelnik sam sobie wyrobił zdanie? Po co, skoro pan wyrocznia stwierdził inaczej. To recenzja czy luźna opinia przy piwku? Może po prostu lepiej od razu przyznać otwarcie, że się nie grało, zamiast prezentować postawę "mam wyjebane". No i mój ulubiony fragment, zresztą macie cały akapit, aby samodzielnie wykąpać się w próbce mądrości HIVa: "Sniper Elite 5 to pecetowy tytuł, który wskutek zaburzenia porządku we wszechświecie wylądował na konsolach i udaje, że nic się nie stało - że tak miało być." Co to w ogóle znaczy? Bo brzmi jak wada. Czym dzisiaj charakteryzuje się ten mityczny "pecetowy tytuł", że nie ma prawa pojawić się na konsolach? Albo odwrotnie? Co to za bajdurzenie, bo kompletnie nic mi nie mówi? Żeby nie było - nie bronię SE5, bo grze sporo brakuje do ideału, ale w żadnym wypadku nie jest takim paździerzem, jak próbuje nam nieudolnie wmówić HIV, na podstawie swojej rozgrywki, w której dotarł do drugiej misji. Typ nie podszedł do zadania wystarczająco sumiennie i najzwyczajniej mija się z prawdą. Aby jednak zakończyć pozytywnym akcentem to po raz kolejny pochwalę Panów Piechotę i Adamusa, bo dźwigają jakość publicystyki. Bardzo dobra forma. Chwilami zaczynam się również przekonywać do Pana Marudy Konsolite, bo jego pojawienie się na forum oraz posty zdradzają zaangażowanie i tutaj nie jest aż tak sceptyczny. Mógłbym pochwalić więcej autorów, ale chyba tylko wymienieni tutaj zaglądają łasząc się na komplementy, więc je dostaną. Reszcie to najwyraźniej obojętne, mnie również. Dobrze chłopaki robią.
-
Cóż, plan jest taki, żeby był trudny i nie do odgadnięcia "od strzała i w 100%". Jak widać aż tak trudne nie jest, skoro póki co tylko dwóch (lewo środek i lewo dół) nikt nie odgadł.
-
No niestety, ale brakuje kontroli nad tym, jak bardzo w abstrakcje ma pójść AI. Można na siłę skomplikować, ale wtedy robi się zwykła zgadywanka "co autor miał na myśli". A co powiecie na takie coś? Zapraszam do podawania tytułów. Mogą być w spoilerach, gdyby ktoś chciał samodzielnie.
-
No dokładnie, to Doomslayer. I Sonica tam nie ma. To Klonoa. Czyli co, generalnie za łatwe, poza tymi dwoma, dość dwuznacznymi.
-
No właśnie najlepsze, że to nie jest ten kask, o którym prawdopodobnie myślisz Slim. LiŚciu też się tam potknął, ale nie winię Was, bo sam też bym w to strzelał.
-
-
Znalazłem. No niektóre praktycznie nie do odgadnięcia (Among Us), inne całkiem abstrakcyjne i do odgadnięcia tylko w przypadku, gdy pójdziemy w głębokie skojarzenia i po podpowiedzi ("duża baba"), jeszcze inne dość łatwe (Ratchet, TLoU2). Pobawiłem się trochę tą AI i trudno jest uzyskać fajnie wyśrodkowany obrazek (nie za łatwy, ale też nie zbyt abstrakcyjny). Tym bardziej, że generowanie obrazków zajmuje około minuty, więc nie da się tak natychmiastowo przetrzepać kilku wariantów. Kluczem jest użycie odpowiednich komend, bo jeśli wpiszesz samo "bayonetta" to będzie zbyt łatwo, ale jeśli dorzucić do tego jakieś "abstract, cubism, by picasso, minimalism" to potrafi zrobić się ciekawie.
-
No jest w tym potencjał do niezłej zabawy, tylko granica też jest dość cienka, bo łatwo przesadzić z trudnością i "dziwnością". Trzeba to jakoś wypośrodkować. Można też wprowadzić kategorie (np. tytuł gry, postać z gry, lokacja z gry, itp.). Trochę się tym pobawię w wolnej chwili i może coś uruchomimy w ramach beta-testów? W ogóle jak komuś coś intrygującego wyjdzie, to niech wrzuci w temat (może być jeden z 9 obrazków, aby było trudniej). Bez odpowiedzi. Zobaczymy czy ktoś zgadnie.
-
Zjawiam się punktualnie, aby przypomnieć o ostatniej dobie na oddanie głosów na Najlepszą Grę Wszech Czasów. Gdyby ktoś zapomniał, kurwa ten.
https://www.psxextreme.info/topic/124522-the-best-of-wszystkie-czasy-ćwierćfinały/
-
Panowie, trochę wyrozumiałości, bo obraz finału był po części robotą debiutanta. Dać finał amatorowi xd
-
Charles ostro o Maxie.
-
To trochę wygląda, jakby to Ferrari podkręciło tempo, bo w sumie Red Bull wciąż nad 3 miejscem miał 40 sekund przewagi, więc nie licząc Ferrari, to tempa mieli aż nadto. Może włączyli "tryb ekonomiczny", by oszczędzać podzespoły na tym etapie sezonu i kontrolować przewagę w klasyfikacji. Za to Ferrari musi gonić, możliwe, że jakieś ustawienia na limicie (stąd silnik Sainza się zapalił jak pochodnia). Wygrana Leclerca zasłużona, ale Ferrari wciąż niepewne i nieregularne. Nigdy nie wiadomo co im za chwile odjebie. A Mercedesy może nie najlepsze tempo, ale są szalenie równe, praktycznie bezawaryjne i metodycznie dowożą punkty.
-
Póki co podsumowując. Jest kilka wizji, żadnego zaskoczenia. Osobiście czaiłem się na wariant screenów z gier, ale w ich ograniczonym kadrze, by uniemożliwić Google wyszukiwanie po obrazie. Opcja wymagająca odrobiny rzetelności, ale minimum kreatywności. Ot, bierzesz screen (najlepiej taki złapany osobiście, a nie ściągnięty z sieci), odpowiednio go kadrujesz (nie za łatwo, ale też nie zbyt trudno) i wrzucasz. Gracze zgadują, reszta (punktacja) do ustalenia. Ale pojawiły się też w propozycjach inne klasyki - rebusy tudzież kalambury. Opcja znacznie atrakcyjniejsza, ale wymagająca od uczestników więcej kreatywności i wkładu czasowego. W idealnym świecie to by wypaliło, ale w takim świecie nie żyjemy, więc obstawiam częste zrzucanie ciężaru na innych ("oddaję"), albo stan zawieszenia w oczekiwaniu, aż dany użytkownik się ponownie pojawi na forum by podjął decyzję. Bo "nie mam do tego teraz głowy/czasu". Podoba mi się też propozycja Mugena z próbą wykorzystania AI. Jest... świeża. Ale trudno mi powiedzieć jak sprawdzi się w boju. Niektóre warianty podpowiadane przez SI są dość oczywiste, ale zawsze można wybrać te mniej dosadne, albo próbować wykiwać AI, z tym że to niekoniecznie uczciwe w kierunku uczestników. Możliwe, że najlepszą opcją byłoby postawienie na dowolność. Czyli umożliwić uczestnikom wybór co do tego, w jakiej formie chcą zadać kolejną zagadkę. Ktoś ma ochotę porysować? Zapoda kalambur. Ktoś nie czuje się na siłach twórczych? Zapoda jakiś kadr screena. Ktoś bawi się nowymi technologiami? Będzie testował AI i być może podzieli się czymś interesującym. Albo coś innego. Po co się ograniczać. W ostateczności można się posunąć do klasycznego pytania w rodzaju "w pokoju o jakim numerze ten i ten bohater gry odnalazł Twojego starego najebanego?". I może jakoś to by brnęło do przodu. Może warto spróbować. Uruchomić jakieś beta-testy. Chciałbym zaznaczyć, że samodzielnie mógłbym uciągnąć tylko opcję "kadry screenów" i z gwarancją regularności, bo jestem na forum w zasadzie codziennie. Maksymalnie opóźnienie - 12 godzin. Każdą wrzutę sprawdzałbym osobiście na Googlach, czy nie podpowiadają zbyt dosadnie. No i screen to screen - nie zostawia miejsca na interpretacje. Zgadłeś, albo nie. Za inne opcje, w tym te, które angażują innych użytkowników, nie jestem w stanie zaręczyć jak to się potoczy.
-
PSX Extreme - numer Zerowy
Kmiot odpowiedział(a) na Roger temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Bo to jest jakaś specjalna publikacja od tych samych ludzi, co wtedy wydawali PlayStation Plus (później przemianowane na PlayerStation Plus). Szmidt był tam Red Naczem chyba. -
PSX Extreme - numer Zerowy
Kmiot odpowiedział(a) na Roger temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
O tak, Pegasus Extreme mogłoby mi usiąść na mordzie. W ogóle ta ważna dla polskiego gracza epoka NESowa jest w rodzinnych pismach zaniedbywana. O Commodore, Atari czy Amidze i innych Spectrumach czytamy cały czas, co chwilę jakieś artykuły o tamtych maszynach, twórcach, grach, a przecież równie wielu z nas dojrzewało z Pegazusem pod TV, dmuchając w żółte, pirackie (a jak!) kartridże. Tymczasem publikacji o tamtych grach ze świecą w odbycie trzeba szukać. Jest potencjał. -
Ja tylko na chwilę w celu przypomnienia jeśli ktoś zapomniał. To ostatnia doba na oddanie głosów w plebiscycie na Najlepszą Grę Wszech Czasów. Elo.
https://www.psxextreme.info/topic/124479-the-best-of-wszystkie-czasy-18-finału/
-
PSX Extreme - numer Zerowy
Kmiot odpowiedział(a) na Roger temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Ja to nawet na wagary pójdę, by na ławeczce poczytać. -
No kurde, koncept niegłupi i można coś pokombinować. Hard po jednym screenie, easy po np. 6? Jak w Jakiej to Melodii xd
-
Ja generalnie do remaków i remasterów nic nie mam, ale pragnąłbym jakiejś lepszej równowagi, a chwilami mam wrażenie (możliwe, że mylne), że od długiego czasu jest ich więcej niż nowych gier i pomysłów. Mogliby po prostu zrobić sequel Lollipop Chainsaw, skoro chcą wracać do marki, ale taniej i łatwiej remake, więc tak to jest.
-
A może by tak jakąś nową grę ktoś zrobił? Czy to w obecnej branży za trudne? Wyrobnicy bez krzty inwencji.