Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 012
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Pokazy od długiego czasu nie dostarczają już niczego na zasadzie "bomba za bombą". Przyczyna jest jasna - czas potrzebny na stworzenie takiej bomby znacząco wzrósł, więc nie ma za bardzo czym zapchać kilku pokazów w roku. Nawet kalendarz premier potrafi miesiącami milczeć. 2-3 nowe "większe" gry na pokaz i jestem zadowolony. Po nadchodzących konferencjach MS i Capcomu oczekuję tego samego i nie liczę na więcej, bo to coraz mniej realne w dzisiejszych okolicznościach.
  2. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Calisto Protocol + kilka mniejszych gier, które warto mieć na uwadze i fajrant.
  3. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Bloober Team nie jest w stanie zrobić dobrego Silent Hilla, więc lepiej, żeby nawet nie próbowali. Oni się tylko do walking simulatorów nadają.
  4. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    No Mejma do tej pory cała Ósma Generacja nie przekonała do porzucenia PS3, więc trudno oczekiwać, że jeden pokaz to zmieni.
  5. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    No Maja. Co pieści czyjeś jaja, hehe.
  6. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Początek pokazu świetny, a teraz mam wrażenie, że zadyszka i łapanie oddechu na nawał sztosów przed końcem! Na bank.
  7. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Powiedziałbym mu, żeby wypierdalał, ale trochę się cykam.
  8. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Paweł. Paweł, proszę Cię.
  9. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Ale obsada głosowa powoduje, że warto mieć tę grę na radarze.
  10. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    No nie wygląda na grę rzeźbioną przeszło 5 lat, ale ok.
  11. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Żałuję, że nie uruchomiłem licznika "Excited". Przez ostatnią minutę padło już chyba cztery razy. Albo pięć.
  12. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    O wow, "taktyczne strzelanie", wow. Już nie mogę patrzeć na te CoD xd
  13. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Chcieliśmy Dead Space 4 i wreszcie go dostaniemy. W grudniu otwieramy szampana. Chyba że będzie opóźnienie, to wtedy nie xd
  14. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Callisto Protocol ma cudowny vibe.
  15. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Ujebali się tych kooperacyjnych strzelanek i w ogóle strzelanek z Alienami, tak jakby innych gatunków nie było. W jakiegoś fabularnego Aliena by się zagrało...
  16. Rozpoczyna się ostatnia doba na oddanie głosów w plebiscycie na Najlepszą Grę Ósmej Generacji.

    https://www.psxextreme.info/forum/257-forumkowa-bitwa-gierek/

     

    A przy okazji chciałbym wszystkich zaprosić na wspólne oglądanie Summer Game Fest, najlepiej w uniwersalnym temacie Targi: E3, GC, TGS (dział Graczpospolita) i każdemu życzę, by pokaz był dla niego udany <3

    Start o 20:00 (YT, Twitch).

  17. Kmiot

    Targi: E3, GC, TGS

    Obok GTA5 to najbardziej niepotrzebne remaki/remastery w branży. TLoU był już na siódmej i ósmej generacji, a teraz jeszcze dorzucają na kolejną? Ale i tak się obejrzy. A Microsoft w niedzielę o której ma pokaz?
  18. Ja tutaj tylko wkleję, bo pewnie nie każdy zagląda do tamtego tematu. Moje odczucia po ukończeniu EC: Rising
  19. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Eiyuden Chronicle: Rising [PS5] Za rok ma się ukazać DUCHOWY SPADKOBIERCA Suikodena (Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes) i dwa lata temu byłem tak bardzo zajarany tą perspektywą, że po raz pierwszy w życiu wsparłem jakąś inicjatywę na Kickstarterze. Zresztą nie tylko ja, bo to była jedna z najszybciej zakończonych sukcesem zbiórek. A teraz ukazał się swoisty prolog i gdyby nie to, że dzieli z nadchodzącym "Suikodenem" uniwersum, to pewnie nawet bym się EC: Rising nie zainteresował. No, ale okoliczności są, jakie są, więc po pierwsze - wypadało się zapoznać, a po drugie - byłem nieco ciekawy jaki kształt i charakter będzie miał świat Eiyuden Chronicle. A po wszystkim mam trochę mieszane odczucia. EC: Rising to przede wszystkim gatunkowy skok w bok, bo żaden z tego JRPG. A jeśli już koniecznie chcemy się trzymać gatunku, to raczej uproszczony action-rpg. Jednak nade wszystko to mało skomplikowany i niespecjalnie wymagający hack&slash 2D. A jeśli to już mamy ustalone, pora przejść do nadzienia. Wcielamy się w CJ, młodocianą poszukiwaczkę przygód i skarbów. W ramach rodzinnego "rytuału przejścia" trafiamy do dźwigającej się ze zgliszczy wioski, którą nawiedziło trzęsienie ziemi, czy coś. W każdym razie wszystko się posypało jak domki z kart, ale kataklizm przyniósł też profity, bo pojawiła się możliwość plądrowania tajemniczych podziemi, a co za tym idzie, w okolicach zaroiło się od poszukiwaczy bogactw i bandytów czających się na cudze skarby. Tyle w ramach wprowadzenia fabularnego, a jak moje ogólne wrażenia po ukończeniu całości? Intryga trąci trochę infantylnością. Co prawda pod koniec schodzi na odrobinę gorzkie wątki, jednak nadal pozostaje dość beztroska w wydźwięku. Dlaczego mnie to martwi? Bo Suikodeny (przynajmniej te, które uwielbiam) zawsze uderzały w bardziej przyziemne sprawy, konspiracje polityczne, konflikty interesów. Pewnie, że w międzyczasie walczyliśmy z klasycznymi żelkami i wiewiórkami w pelerynach, ale dojrzała (jak na normy jrpg) fabuła potrafiła to zrównoważyć. EC: Rising w niewielu momentach stara się do tej cenionej przeze mnie tradycji nawiązać. Tak jak pisałem - końcówka daje nadzieję, bo pojawiają się wątki globalne i postacie reprezentujące interesy "imperialne", których rozwinięcie dostaniemy zapewne w EC: Hundred Heroes - ale ogólnie EC: Rising pachnie za słodko i cukierkowo. Mam wiec drobne obawy, ale zdaję sobie sprawę, że ten prolog moze po prostu miał być taki lekkostrawny. Bo jest lekki. Długimi fragmentami bardzo radosny. Dialogi dość zabawne i ostro cięte, choć zdarzają się i takie trywialne. Jednak bohaterowie dają się z pewnością polubić, entuzjazm łobuzerskiej CJ bywa zaraźliwy, marudny Garoo sprawnie to równoważy, a Isha całkiem zgrabnie się rozwija jako postać, przez co nasz odbiór się wobec niej zmienia. Do tego dorzucimy kilka całkiem udanych bohaterów pobocznych, a wielu z nich zapewne powróci w takiej czy innej formie w EC; Hundred Heroes. Zawsze będzie to miłe zrekrutować "starego znajomego" do drużyny. Jednocześnie całość zachowuje kameralny charakter, bo poza startową wioską nie odwiedzimy żadnej innej osady ludzkiej, a jedyne wyprawy których się podejmiemy, to te do dungeonów. Tam przede wszystkim walczymy. No dobra, jest też trochę eksploracji, ale najpierw o starciach. Te początkowo sprawiają wrażenie banalnych. I takie są w zasadzie do końca gry. Co prawda nabierają trochę kolorów, możliwości i potencjału, ale według mnie zbyt wolno. EC: Rising przez całą swoją długość to takie niezobowiązujący, wręcz rozluźniający hack&slash, gdzie robimy z wrogów mielonkę przy pomocy dwóch przycisków i czasami skoku. Kolorowe cyferki symbolizujące zadawane obrażenia wesoło migają na ekranie, my mashujemy guziki, bohaterowie walą kombosy-kosmosy, a między kolejnymi pojedynkami biegamy i skaczemy po prostych korytarzach, zbieramy materiały do craftingu i czasem skarby. Nie zrozumcie mnie źle - gra ma całkiem rozbudowany system rozwoju i ulepszania uzbrojenia, ale niski poziom trudności nie wymusza na graczu żadnych kombinacji czy rozkminy. Ot, co jakiś czas kliknijmy u kowala "Upgrade" i jesteśmy gotowi na nowe misje. Niby jest poziom Hard, ale dostępny dopiero po ukończeniu gry, więc trochę bez sensu. A i tak nie jest specjalnie wymagający. Przez całą grę nie zginąłem ani razu. Wniosek z tego jasny - jeśli szukasz wyzwania zręcznościowego, to nie tutaj. Grze doskwiera też wyraźny brak zawartości. Niby całość zajęła mi 20 godzin, ale obiektywnie jest w niej materiału na połowę tego czasu. Jedna wioska, 5-6 niespecjalnie rozległych dungeonów (i tyle samo unikatowych bossów). To wszystko. Nawet ilość rodzajów przeciwników jest mała, a między kolejnymi dungeonami zmienia się tylko ich kolor oraz żywioł, którym władają, czyli klasyka recycligu. Więc co nam zajmuje tyle czasu? Fetch questy i backtracking. Bo aby pomóc wiosce w odbudowie po trzęsieniu ziemi wykonujemy proste zadania dla mieszkańców i zbieramy przy tym "pieczątki lojalnościowe". Tych misji są dziesiątki, ale szczęśliwie w większości przypadków potrafią przebiegać błyskawicznie. Czasem ktoś nas prosi o trochę drewna, który akurat mamy w nadmiarze w ekwipunku, więc cyk, quest zaliczony bez wysiłku. Czasem ktoś nas prosi, byśmy w jego imieniu porozmawiali z innym mieszkańcem wioski, więc całość zadania sprowadza się do przebieżki z jednego ekranu na drugi i z powrotem (!). Trudno w tym wszystkim szukać ekscytacji, ale gra daje przy tym jakieś przyjemne choć niewytłumaczalne poczucie drobnych satysfakcji - pojedynczych, małych, ale stale dawkowanych. Są też oczywiście nieco bardziej wyszukane questy, które najczęściej wymagają od nas ponownego odwiedzenia jakiejś lokacji. Ale znów - wszystko przebiega w iście błyskawicznym tempie. To głównie zasługa dostępnej pod przyciskiem Szybkiej Podróży. W każdym momencie możemy przywołać menu lokacji (a wręcz pojedynczych dzielnic wioski) i natychmiast się tam przenieść. Ograniczenia są tylko w dungeonach, ale tam mamy rozsądnie rozmieszczone pojedyncze punkty Szybkiej Podróży, więc wyprawa nigdy się nie dłuży. Co nie zmienia faktu, że lokacji, rodzajów przeciwników i pomysłów na misje jest tutaj ledwie na połowę z tych 20 godzin. Alternatywą jest to, że możemy się skupić wyłącznie na misjach fabularnych i olać te poboczne. Niski poziom trudności sprawia, że nie będzie to droga przez mękę. Niezbyt wiele pochlebnych słów na temat Rising dotychczas napisałem. Mimo to przyłapałem się na tym, że czerpię z tej gry całkiem sporo przyjemności. Pętla rozgrywki była zaskakująco satysfakcjonująca, ale biorę pod uwagę, że to już podchodzi pod mój lekki masochizm. Tak już mam. A jednak bez skrzywienia wygrindowałem sobie platynkę i dziesiątki razy odwiedziłem te same lokacje, zaszlachtowałem tych samych przeciwników/bossów i wypełniłem dziesiątki podobnych do siebie sidequestów. Bywało nawet uzależniająco, ale stale przyspieszające tempo rozgrywki i zakres możliwości (rozrastająca się wioska) dostarczały wciąż nowych impulsów do działania. Dodatkowo gra jest w wielu momentach po prostu śliczna (śnieżna kraina <3), choć z jakością tekstur bywa różnie. No i upstrzone detalami postacie cieszą oko. Muzyka? Nie porwała mnie, ale ma swoje nastrojowe momenty. Podsumowując. Szykujący się na przyszłoroczne Danie Główne powinni dać grze szansę, choćby ze względu na możliwość posmakowania uniwersum Eiyuden. Reszta może z czystym sumieniem odpuścić, chyba że ktoś szuka niewymagającej i rozluźniającej rozrywki hack&slash z naleciałościami rpg. Z lekkimi obawami, ale czekam na Hundred Heroes.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...