Kmiot

Oj, no trochę jesteś zagubiony, ale generalnie na większość Twoich pytań odpowiedź brzmi: cierpliwe graj dalej. Wszystkiego będzie tylko więcej. Tutaj też początkowo narzekali na małą ilość broni/zbroi, a potem złom zaczął się wysypywać z każdego kąta. Graj, ulepszaj postać, broń, summony, testuj popioły wojny, jak się zatniesz, to spróbuj pójść w drugą czy trzecią stronę, bo nie ma ściśle określonej ścieżki. I więcej eksplorujesz, tym lepiej i więcej możliwości. I tak jak Mugen pisze - do kowala możesz się udać w każdej chwili, bo Roundtable Hold jest w lewym dolnym rogu mapy. Klasycznie - fabuły jest tyle, na ile jesteś w stanie się zaangażować w jej śledzenie. Ale wielu graczom wystarcza sam gameplay i to też jest ok, że nic nam się nie narzuca. Jednak osobiście nie mogę się już doczekać fabularnych analiz u Vaatiego

Ja cały czas się motywuję, choć zagram pewnie dopiero na PSVR2, bo mi się nie chce sprzętu rozstawiać

Lecą dalej i się nie zatrzymują.

Pewnie portalem, bo też tam tak za pierwszym razem trafiłem, ale prawilnie się ewakuowałem i potem wróciłem tam już pieszo. btw. te cizie urządzające densingi przy ognisku też niezłe xd

No nie xd Urocze. Podobnie jak ci żołnierze na pobojowisku w drodze do Vulcano Manor.

Rozjebka Schumachera. "Medal" Hama xd

Roger kiedyś pisał, że człowiek uczy się całe życie, więc odnosząc się do felietonu Redaktora Naczelnego poinformuję, że nie ma czegoś takiego, jak "języczek uwagi". Jest "języczek u wagi" ;] https://www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/jezyczek-u-wagi Konsolite w Cytacie numeru (dot. M. Pachtera): "Mnie zastanawia, czy Sony kupiło Bungie, bo myślało, że w pakiecie dostanie Halo, czy na zasadzie dziwnego odwetu?". Tak, z pewnością Sony kupiło Bungie z myślą o Halo i przed zakupem nikt tego nie zweryfikował, bo to jak kupienie kefiru w Biedronce. Czasami warto pohamować złośliwe uwagi, którymi wystawiamy się na śmieszność, bo to rzutuje na ogólny wizerunek autora. Konsolometr Switcha z niemieckim (czy chuj wie jakim, na pewno nie angielskim) logiem Pokemon Arceus. Nie rzuciło się w oczy przy tworzeniu? ;] Nie jestem przekonany czy te "wyluzowane" recenzje dobrze się czyta (tutaj dotyczy Shadow Warriora 3). Taki jakiś krindż mnie chwilami łapie. Już wolę tradycyjne podejście zamiast raz się uśmiechnąć, a dwa razy poczuć niezręcznie. Kacper Adamus i Pan Piechota obecnie dźwigają publicystykę retro na swoich barkach. Pan Grabarczyk ma momenty lepsze i gorsze, ale chyba dąży ku lepszemu. Tytuł felietonu Piechoty dość proroczy ("Nowa wojna"). HIV w listach potwierdza istnienie Shivy, więc co teraz NIEDOWIARKI?

Zdziwiłbym się, gdyby gra z różową kulką była trudna. Można to jakoś pogodzić. Niech gra w podstawowych złożeniach i domyślnej ścieżce będzie łatwa, aby bezstresowo przejść ją mogły nawet szkraby. Ale jeśli jakiś starszy gracz zechciałby z niej wycisnąć 100%, to powinna oferować adekwatnie trudniejsze (choć nieobowiązkowe) wyzwanie. Donkey Kongi czy Mario też często najbardziej dają w kość w momencie, gdy postanowi się odhaczyć każdy bonus i znaleźć wszystkie śmieci poukrywane na poziomach. Nie wiem jak jest tutaj, ale przecież da się to wyważyć i Nintendo jest tego świadome.

Kurde. Zagrałoby się, ale jednak najpierw Eldenik. Byłem sceptyczny co do tego dodatku, jednak widzę, że się przyłożyli i warto będzie wrócić. Tylko tak jak mówicie - trzeba będzie od nowa "poczuć" gameplay, by nie być drewnem xd

Internet zawsze robił swoje i tutaj nie jest inaczej. Ludzie grali w ER tygodnie przed premierą, a na następny dzień po debiucie już były poradniki filmowe "jak być OP w 15 minut". No wiecie, w rodzaju "przenieś się na koniec mapy, pobiegnij 500 metrów na północ (tylko nie walcz z przeciwnikami, bo nie masz szans) i tam jest potężny miecz, potem skorzystaj z portalu, który przeniesie cię do jednej z końcowych lokacji gry, zabij z daleka łukiem przeciwnika, który da ci 20k run, siadaj przy ognisku i powtórz". Jeśli się wie jak, to zawsze będzie możliwość zepsucia tej gry i każdej innej z gatunku. Rzecz w tym, że grając samodzielnie siłą rzeczy takich patentów nie znasz i każde odkrycie nowej, mocnej broni cieszy wielokrotnie bardziej, a spoty do farmienia run są efektem własnych obserwacji i zasług. Otwarty świat dał masę możliwości, również tych, do zepsucia sobie gry. To będzie znacznie trudniejsze do zbalansowania, niż do tej pory (mam na myśli w dużej mierze liniowych poprzedników) i mam nadzieję, że nie zmieni się w sztuczne podnoszenie poziomu trudności, aby soulslajkarze mogli znów się poczuć elitarnymi graczami, którzy grają w trudne gry. Elden Ring jest ogromny, a gdyby był jeszcze do tego przesadnie trudny, to każdy przeciętny gracz musiałby z nim spędzić 200 godzin, z czego 50 na powtarzanie bossów. Ja się cieszę, że przeniesiono odrobinę ciężar z walk na eksplorację. Mniej przestojów.

Póki co takie rzeczy piszesz zazwyczaj tylko Ty, ciągle narzekając, że zrobili za łatwą grę. Odpuść i daj się każdemu cieszyć grą po swojemu, zamiast próbować wywoływać w nim poczucie winy, że korzysta z summonów czy OP buildów.

No wiem, dlatego napisałem "żółw". Dotychczas minąłem ich kilka myśląc, że są po prostu klimatycznym elementem tła. I nigdy nie byłem fanem ukrytych przejść za ścianami. Tak czy owak zawsze sprowadza się to do chodzenia od kąta w kąt i bicia cegłówek. Rozwiązania rodem z pierwszych dwóch Doomów, gdzie się biegało z nosem w ścianie i klikało klawisz. No głupie to i okrutnie marnuje czas, zakładając, że chcesz ich szukać samodzielnie, a wiadomości od innych graczy równie często pomagają, co robią w chuja. Chyba że rzeczywiście trzeba je bić kilkadziesiąt razy xd Szczęśliwie to zupełnie opcjonalna sprawa.

Great Runes trzeba najpierw "aktywować" w adekwatnych wieżach (Divine Towers). Tej z Rennali chyba się nie da korzystać (służy do respeca postaci). Wyposażenie się w Great Rune to nie wszystko, bo aby zaczęła ona działać trzeba użyć Rune Arc i ten efekt działa do zgonu postaci (potem trzeba użyć Rune Arc ponownie).

Ja się wjebałem w te podziemia i od kilku dni z nich nie wychodzę. Piękne te miejscówki, nawet Lake of Rot jakoś nie wkurwiał, choć nienawidzę bagien w soulsach. No, ale lokacja na szczęście mała, poszedłem na przebicie, choć i tak chyba wszystko wyczyściłem przy okazji, bo bym zasnąć nie mógł xd 70 godzin na liczniku, a ja nawet nie myślę o tym, by kończyć tę grę. Wciąż bawię się wyśmienicie i z przyjemnością planuję kolejne ekspedycje. btw. dopiero wczoraj odkryłem, że do tych gigantycznych "żółwi" da się wejść

Ale Wy musicie farmić, albo zapierdalać byle na przestrzał xd Ja ok. 60 godzin i ok. 70 lvl, a ten dwa razy tyle natrzepał. No ale ja to na spokojnie sobie węszę po kątach, bo dopiero niedawno Radahn padł.

Ale wiesz, że summony możesz wzywać nie zsiadając z konia? Nawet w pełnym galopie (maszując przycisk). Bo z Twojego opisu wynika, że zsiadasz każdorazowo?

W Soulsach nie lubię tych wszystkich walk 2 vs 1. Dzisiaj biłem te Gargulce. Nie jestem zbyt przekokszony (ok. 70 lvl). Build full malee, ale żaden czołg, bo wciąż macham sobie... startowym mieczykiem wagabundy (oczywiście ulepszonym w miarę możliwości), średnia tarcza, czasem pomagam sobie summonem tych dwóch żołnierzy (jeden z początków gry), więc chyba pod żadnym względem nie jestem OP. Wszystkie Soulsy przechodziłem podobnymi buildami, bo przecież nie będę różdżką machał, to dopiero w Hogwarts Legacy. No i uczciwe walki 1 na 1 to mogę masterować, ale jak mówię do gościa, żeby wyskoczył na solo, a w tym czasie jego kolega czai mi się za plecami to trochę niehonorowo. W takich chwilach nie mam skrupułów i odpalam summona, by zrobił się z tego fair pojedynek. Dzisiaj znalazłem Mimic Tear, więc poszedł do boju i poskładaliśmy gargulcowych gnojów w uczciwych tag teamach. Niczego nie żałuję.

U mnie dopiero Radahnek spadł ze swojej szkapy. Piękna to była batalia, choć zanim ogarnąłem o co chodzi to 2-3 próby musiały minąć. Ale potem zebrałem ziomków i NA NIEGO. Druga faza i jego wejście w stylu meteorytu to jeden z tych WOW-momentów. Przy okazji te wielka wrona w Caelid zrobiła mnie w chuja jak w tym memie xd Kocham.