Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 010
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Kmiot

    Elden Ring

    Ja zapominam, że... mam skok xd Jakoś wszystkie Dark Soulsy go nie miały jako takiego pod osobnym przyciskiem i wciąż nie mogę nawyknąć. Eksploruję zamek i trzeba przyznać, że jest co zwiedzać. A niektóre gnoje biją zatrważająco mocno i jebańcy gonią przez pół mapy. Ogniska już nie wydają się zbyt blisko rozstawione. Niby mówią, że to najłatwiejsze Soulsy, ale wydaje mi się, że Elden Ring może prędzej zniechęcić niż tradycyjne części. Otwarty świat i praktycznie brak "korytarzy" sprzyja zabłądzeniu w nieodpowiednią dzielnię i dotkliwy wpierdol od byle mobków. Wcześniej prowadzono nas w dużej mierze za rękę, teraz trzeba się wykazać większą przenikliwością, uwagą w śledzeniu wskazówek, cierpliwością, metodycznością oraz spokojem ducha przy znoszeniu kolejnych wpierdolów. Albo wyjątkowym skillem, aby tych wpierdolów uniknąć przy przeciwnikach ponad naszą miarę, bo akurat zabłądziliśmy nie tam gdzie powinniśmy. Jest w pytę.
  2. Widzę, że już bez skrupułów lecą na ilość, nie jakość z tymi Poksami xd I tak się sprzeda w grubych milionach, byle jak najszybciej dostarczać kolejne części robione po taniości. Trochę smutne, ale trochę też zrozumiałe.
  3. Kmiot

    Elden Ring

    Pierwszy poważny bossior padł. No łatwo nie było, ale ja w sumie wyszedłem z wprawy w tego rodzaju grach, więc dopiero się wczuwam na nowo i trzeba było kilku(nastu) prób. Meduza pomogła, bo ma dużo HP (więc długo potrafi odwracać uwagę) i jeszcze gnoja otruła. Pograłem trochę na czas pozwalając mu się wykrwawiać, ale wykończyć musiałem go osobiście, bo poison minął. Póki co jest rewelacyjnie, bo w sumie odpadł element, który był najczęstszym zarzutem w stronę Dark Soulsów, czyli powtarzanie drogi do bossa. Teraz można praktycznie bezkarnie powtarzać podejścia... albo zabrać się w innym kierunku w celu dopakowania statów i być może znalezienia lepszego sprzętu. Trochę mnie przytłacza ta mapa i wachlarz możliwości pod względem eksploracji. Niby Dark Souls 4, ale zupełnie odmienione i fascynujące atmosferą oraz rozmachem. Sporo elementów poddano recyklingowi, ale również dużo dodano nowych, świeżych. A to dopiero kilka godzin za mną.
  4. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Ja też w tygodniu ukończyłem Dying Light 2. Jedynkę ogrywałem nieco ponad rok temu, więc mam ją dość świeżo w pamięci. Podobała mi się na tyle, że skusiłem się wziąć sequel od razu na premierę. Czego się spodziewałem? Z pewnością bugów, drobnych niedoskonałości, możliwe, że problemów z wydajnością, bo obecnie jest to normą. Twórcy sami sobie narzucają tego rodzaju kłopoty, bo chcąc chwycić zbyt wiele srok za ogon po prostu nie mają czasu i mocy przerobowych, by każdą wersję dopieścić odpowiednio. Bazowe Playstation 4, Playstation 4 Pro, PS5, XOne, XOneX, XSS, XSX, PC w milionach konfiguracji. A każdą wersję trzeba przygotować, przetestować, naprawić to, co nie działa. No niewykonalne. Więc w sumie wystarczało mi, żeby gra nie była zepsuta i miała jak najmniej krytycznych błędów, które uniemożliwiałyby rozgrywkę. Powiecie, że powinienem podnieść standardy i zacząć więcej wymagać, ale jestem realistą i wiem już, jak obecnie wygląda branża. A wygląda właśnie tak, że jak chcesz grać na premierę, to przygotuj mniejszy lub większy zapas cierpliwości. A jak jej nie masz, to poczekaj z zakupem. Do rzeczy. Zacznę od rzeczy przykrych. Grałem w wersję PS5, oczywiście w trybie wydajnościowym. Krytycznych błędów nie doświadczyłem. 65 godzin to chyba wystarczająca próbka czasowa. Ok, raz postać zawiesiła mi się między drzewem a murkiem i ni chuja nie mogłem wyjść. Ale to jedyny przypadek, gdy musiałem wyjść do menu głównego. Crashów konsoli nie było. Były natomiast całe wanny gliczy i bugów - niegroźnych, czasem żałosnych, czasem śmiesznych. Ot, zablokowała się możliwość interakcji z NPC/przedmiotem, nie zaliczyło mi odblokowanie wiatraka (safe house + miejsce respawnu), raz odkryta na mapie aktywność znów się resetowała i wróciła na mapę pod postacią znaku zapytania. Pierdoły, na które można machnąć ręką... dopóki nie walczysz o platynę. Bo zbugowanych trofeów miałem całe grono, poczynając od fabularnych, przez aktywnościowe, więc nie polecam. Narzekanie na fabułę mogę zrozumieć, ale osobiście nie była ona dla mnie najbardziej istotna. Więc nie napiszę, że jestem rozczarowany. Jest poprawna. Postacie w sumie mało oryginalne, twisty dość przewidywalne, motywacje jak zgrane karty. Dialogi się nie wybijały, ale przynajmniej zostały solidnie nagrane i nie raziły sztucznością (grałem w angielską wersję). Z tego co słyszałem fragmentami polską lokalizację, to śmiech przez łzy. Więc fabuła jest, była, minęła, raczej niewiele z niej zapamiętam. Side Questy różnie. Nieliczne bardzo ciekawe i rozbudowane, ale większość to oczywiście klasyczne fetchquesty w kolorowych papierkach. A już za serię questów z książkami czy kurierami to ktoś powinien zawisnąć. Po 10 zadań polegających na tym samym. Zmieniały się tylko miejsca na mapie. Wyróżnić chciałbym rzecz jasna wyzwania parkourowe. Bo o ile nie cierpię czasówek, to te trasy po mieście były na tyle przemyślane, że każda z nich była czystą przyjemnością. A miasto? No ładne, fajne. Nieprzesadnie rozległe. Świetnie zaprojektowane pod kątem poruszania. Pełne możliwości, skrytek, intrygujących miejscówek. Niestety zbyt często zawalone powtarzalnymi aktywnościami. No wiecie, tych z kategorii - zaliczyłeś jedną? To teraz powtórzysz ją jeszcze kilka razy w innych punktach mapy. Wnętrza potrafią być do siebie bliźniaczo podobne, recykling miejscówek jest ogromny, choć szczęśliwie nie ma ich zbyt wiele, więc te 5-7 razy można jakoś przełknąć. Są nawet tradycyjne Obozy Bandytów do wyczyszczenia, ale jest ich chyba tylko 4 czy 5, więc tak jak mówię - jakością nie powalają, ale ilością też nie uprzykrzają zbytnio życia. Noc? Kompletnie straciła naturę znaną z pierwszej części. Zakładam, że chodziło o to, by gracza dodatkowo nie przytłaczać, bo doszedł element czasowy (możemy w ciemności przebywać raptem kilka minut i poszukiwać źródeł światła UV). Zamieniono więc nocną grozę z jedynki na nocną frustrację i pośpiech, przynajmniej na początku gry, bo potem mamy od groma możliwości, by przedłużyć nasz czas w ciemności. Poza tym noc nie oferuje żadnych zagrożeń. Pościgi kończą się zanim na dobre się zaczną. Zero obaw i radosne hasanie po dachach nocą niewiele się różni od śmigania za dnia. No dobra, poza tym, że jest ciemno. Nie mogę tej zmiany policzyć na plus względem jedynki, bo dla mnie to większe rozczarowanie, niż miałka fabuła. Na plus mogę za to zaliczyć decyzję o w zasadzie całkowitym porzuceniu broni palnej. Ten element nie leżał mi w jedynce i cieszę się, że w dwójce postawiono na walkę wręcz. I to znacznie usprawnioną, oferującą więcej możliwości, a już sam kop z wyskoku cieszy i bawi. Bronie są fikuśne, psują się w rozsądnym czasie, więc wymuszają rotację, ale ta nie frustruje. Każda brońka ma swoje statystyki, podobnie jak ubranka, ale elementy RPG są tutaj na podstawowym poziomie i w sumie to pomijalny aspekt, szczególnie w kwestii ubrań. Trudno w ogóle wyczuć różnicę, gdy się zmieni buty na takie z lepszymi statystykami, więc pozostaje uwierzyć twórcom na słowo, że ma to znaczenie. No i na szczęście najważniejszy element gry absolutnie nie zawodzi. Poruszanie się i parkour jest kapitalny. Dziko satysfakcjonujący, płynny, dynamiczny, rozbudowany, ale intuicyjny. Kolejne umiejętności wyraźnie poszerzają wachlarz ruchów bohatera i ten aspekt rozwoju czuć pod palcami. Widać, że dopieszczano go bardzo starannie i bardzo dobrze, skoro na nim opiera się cała mechanika gry. Dzięki temu sama eksploracja mapy jest na tyle przyjemna i satysfakcjonująca, że człowiek nawet machnie na powtarzalne zadania, bo nie liczy się cel, ale droga do niego. A ta droga to czysty jak łza fun. Wiatr we włosach, ślizgi pod przeszkodami, bieganie po ścianie, przeskakiwanie przeszkód "na panterę", przewroty przy lądowaniu, odbijanie się od przeciwników, responsywność i pełna kontrola w rękach gracza. Później wchodzimy również w posiadanie dodatkowych gadżetów i nie bardzo widzę powody, by je tutaj zdradzać, ale wszystko wydaje się odpowiednio przemyślane. Szczególnie zmiany w mechanice w stosunku do gadżetów z jedynki. Te z dwójki podobają mi się znacznie bardziej. Czyli tak. Gra jest według mnie jak najbardziej udana. Nie robi już takiego wrażenia jak jedynka (bo nie ma prawa) i pewne rzeczy poprawiła, inne zepsuła, ale wciąż pozostaje świetną grą, dającą ogrom frajdy z mechanik poruszania się czy walki. Widać też, że włożono w nią dużo pracy i staranności, ale w niektórych elementach trzeba było iść na kompromisy. Z tego co się orientuję, proces twórczy przebiegał ze sporymi problemami, więc w sumie sukces, że w ogóle udało się dowieźć solidny kod. Nie jestem zachwycony, jednak rozczarowany też nie. Bez większych wyrzutów zaliczyłem wszystkie sidequesty i aktywności, chwilami bawiłem się wyśmienicie, chwilami mniej, ale parkour wyciąga tę grę ponad przeciętność.
  5. Kmiot

    Elden Ring

    Nie no, ta ATMOSFERA jest nie do podjebania w grach From. Jak już wyszedłem z lochów to się zakochałem w tej krainie. Słonecznej! W jak wielu lokacjach DS mieliście przyjemność śmigać w takich... przytulnych okolicznościach? Natychmiast ściągnąłem mojemu rycerzykowi gacie i latam z gołą dupą po tych łąkach. A otwarty świat? Otwarte możliwości. Chciałbym pójść wszędzie jednocześnie i kończy się na tym, że pójdę trochę tam, zaraz wracam, bo uznaję, że zobaczę najpierw co z drugiej strony, a kończę idąc w trzecią stronę. Ostatecznie pograłem dwie godziny, a wciąż się kręcę w okolicach punktu startowego xd Walka niby znajoma, ale już teraz wyraźnie poszerzono wachlarz. Choćby prosty szlag z wyskoku. Albo riposta po zblokowaniu tarczą (nie mam na myśli parry) - zawsze lubiłem w tych grach biegać z tarczą, a teraz mam dodatkowy argument. I te zombie-wieśniaki mruczące coś pod nosem, rzucający jakieś zaklęcia czy inne inkantacje. No jest klimacik, jest wysoko, jest zajebiście.
  6. No przecież wygrałeś w końcu Metro Exodus, więc już od tamtego czasu pech się zdezaktualizował. Za to pech Kosmosa i Moldara (14 i 13 startów) trwa w najlepsze Gratki dla zwycięzców.
  7. Kmiot

    Awaryjność PS5

    Najlepsze, że jak czytałem tematy o takich przypadkach to były tam ancymonki z 400-480 GB zajętego miejsca xd
  8. Kmiot

    Awaryjność PS5

    Że błąd, to pewne, problemem było to, że w żaden sposób nie dało się tego zlikwidować, ani ingerować w tę zawartość. Odinstalowywanie gier nic nie zmieniało, safemode i odbudowa bazy danych czy inne manewry robiły tylko różnicę kilku GB. Już rozważałem powrót do ustawień fabrycznych. Przeczytałem kilka wątków w sieci i jedyną metodą, która pomogła była metoda na brutala. Czyli konsola w stan uśpienia (nie wyłączona!) i odpięcie kabla zasilania. Potem pozwolić konsoli sprawdzić uszkodzenia, bo niepoprawnie wyłączyłem konsolę blabla. Pierwsza próba pomogła tylko częściowo. Usunęła około 20 GB i już byłem zrezygnowany, ale uznałem, że spróbuję jeszcze raz. I za drugim razem poszło z dysku ponad 300 GB.
  9. Kmiot

    Awaryjność PS5

    No tak, rozumiem, ale nie może być tak, że mam zainstalowane tylko Astro Bota i Eldenika, a tam nadal 350 GB zajęte. Po prostu wygląda, jakby się tam dane kumulowały, a przy usuwaniu gier wcale nie zwalniały wcześniej zajętego miejsca. I tak się zebrało, gigabajt do gigabajta.
  10. Kmiot

    Awaryjność PS5

    Dobra, co jest z tym dyskiem na PS5, że "Inne/Other" wpierdala mi 350 GB przestrzeni? xd Dwie gry na krzyż aktualnie zainstalowane, baza danych odbudowana, cache usunięte, zapisywanie rozgrywki ograniczone do 30 sekund. Czytam, że dużo zjadają gry z PS4 (dlatego lepiej je instalować na zewnętrznym dysku), ale aktualnie nie mam żadnej gry z PS4, a "Other" dalej zajmuje połowę dysku. Ponoć puchnie też w trakcie ściągania aktualizacji (dane są tam tymczasowo przechowywane), ale żadna mi się nie ściąga, ani nie instaluje. Wygląda, jakby się zawieruszyły jakieś pozostałości (po crashach konsoli czy coś) i nie miały zamiaru się usunąć. Jakiś patent na to, poza przywróceniem do ustawień fabrycznych? Jakie gówno xd Jeszcze nawet nie można zajrzeć co tam siedzi. Zajęliśmy 50% twojej przestrzeni dyskowej i co nam zrobisz? Edit: dobra, ogarnąłem metodą brute force. Z 350 GB zrobiło się 11 GB. Na tyle mogę się zgodzić.
  11. Czy tego chcecie, czy nie, ale sumienności i obowiązkowość nakazuje mi przypomnieć, że to ostatnia doba na oddanie głosów w forumkowych plebiscytach.

    https://www.psxextreme.info/forum/257-forumkowa-bitwa-gierek/

    1. Cedric

      Cedric

      Ech, Kmocik kochany. Jedyna ostoja normalności na forumku i świecie.

    2. Sven Froost

      Sven Froost

      MGS 3 gra generacji, no calkiem fair

    3. Kazub

      Kazub

      serce mówi GoW2

  12. Przyjmuję zakłady z jakiego powodu tym razem gracze zdobią review bombing Eldenka. Bo ostatnio to już tradycja przy każdej dużej premierze. Biorę od każdej drużyny po 200 zł i słucham państwa.

    comment_1639163768zdvKD8054OHSbV2GkWpUPv

    1. Pokaż poprzednie komentarze  7 więcej
    2. krzysiek923

      krzysiek923

      akcja z figurką mamuta jest tak niedorzeczna że połączyłem ją z tęczowymi a to sonka przecież xd

    3. Kmiot

      Kmiot

      Przy Dying Light 2 można było zrobić review bombing z wielu przyczyn, a zrobiono z tak głupiego powodu, że już chyba nic mnie nie zdziwi. Czekam z niecierpliwością co tym razem gracze wymyślą.

    4. XM.

      XM.

      RZUŁCI TYSIONC

  13. @sajmon34Apki są, całe mnóstwo ich. Wpisz w wyszukiwarkę coś w rodzaju "randomizer, random name picker, decision roulette, decision maker" itp. Drobne ustawienia, jeden klik i mamy zwycięzcę. Albo po prostu jakiś randomizer na stronie internetowej.
  14. Kmiot

    Dying Light 2

    Był pod koniec zeszłego tygodnia. Na poprzedniej stronie masz info.
  15. Przypominam o ostatniej dobie na oddanie głosów w Forumkowych Plebiscytach na najlepszą grę Szóstej Generacji (już półfinały) oraz najlepszą grę rodem z PC (#nikogo). Tam się decydują cyfrowe życia gierek!

    https://www.psxextreme.info/forum/257-forumkowa-bitwa-gierek/

  16. Niestety, obawiam się, że założenie "niech ktoś zrobi" jak zwykle nie zda egzaminu
  17. Ubisofciaki są dobre, jeśli ich setting nam podchodzi. Niezależnie czy od Sony, Ubisoftu, czy Techlandu. Oczywiście dawkowane z umiarem, a nie jeden za drugim. Pierwszy Horizon miał tę zaletę, że był pierwszy i robodinusie robiły wrażenie. Dwójka będzie musiała się bardziej postarać. Jednak ja w tym okresie chyba postawię na Elden Ringa, a Horizona 2 obczaję jak mi się zwolni czas.
  18. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Jeśli chodzi o gatunek ogólnie określany metroidvaniami, to - również ogólnie mówiąc - uwielbiam. Ale moją sympatię udało się zdobyć głownie dzięki Castlevanii: SotN. To pierwsze Playstation ukształtowało mnie jako gracza, a na tej konsoli najlepszym reprezentantem gatunku była właśnie przygoda Alucarda. Ta pętla eksploracji, zdobywania nowych umiejętności, walki i nawet backtrackingu motywowanego ciekawością, całkowicie mnie wtedy pochłonęła. Z drugą inspiracją gatunku zetknąłem się nieco później, bo Super Metroida zaliczyłem dopiero na emulatorze. Ale znów byłem zauroczony. Do dzisiaj jestem fanem obu serii gier i gatunku, któremu patronują. Z preferencją do wariantów 2D. A Nintendo w dupę pchane zaniedbało Metroida 2D. Fusion na GBA i cisza. Potem nieśmiały powrót na 3DS z Samus Returns, przy którym bawiłem się niczego sobie, ale wciąż miałem z tyłu głowy dwie myśli - to nie do końca od Nintendo i to tylko remake starej gry z pierwszego Game Boya. Byłem więc zachwycony, że Metroid 2D wraca, ale też miałem obawy, czy ten powrót będzie godny zapamiętania. Ale moje wątpliwości szybciutko zaczęły się rozwiewać, gdy już odpaliłem ten tytuł. Ruszyłem gałką i to, jak Samus Aran zaczęła reagować na moje komendy sprawiło, że miałem ochotę poruszać czymś innym. Dynamika, responsywność, staranność animacji - no samo bieganie postacią to czysty jak łza ekstrakt satysfakcji. A potem wpadłem w wir eksploracji. Ale do tego wrócę może za moment, o ile nie zapomnę. Fabuła. No jest. I jak zwykle jest podana w skondensowanej formie. Ot, kilka zdań wprowadzenia, proste, krótkie intro, parę tajemniczych scen i już lecimy z grą. Później w trakcie przygody również nikt nie stara się nam zaprzątać głowy przedłużającymi się dialogami, gadającymi NPCami, wyjaśnieniami. Całość fabularna zamyka się w krótkich wskazówkach od komputerowego AI i wstawkach filmowych, które w sumie zamykają się może w pięciu minutach, jeśli ktoś chciałby połączyć je w całość. Reszta to czysty, niezmącony gameplay i my, kontra nieprzyjazna planeta oraz jej tajemnice. Wskakuj i baw się, my nie będziemy ci przeszkadzać - mówią twórcy. Rozgrywka. Ucieleśnienie wszystkiego, za co uwielbiam Metroidy 2D. Poczucie rozwoju bohaterki jest wspaniałe, jej stale rosnący potencjał w walce i poruszaniu się jest szalenie satysfakcjonujący, bo każda nowa umiejętność to swoisty game changer. Fenomenalne jest poczucie kontroli nad postacią, a pieczołowitość z jaką opracowano jej animację jest po prostu imponujący. Przywiązanie do detali, nawet najdrobniejszych gestów Samus , każdego "przejścia" między jej animacjami, ich płynność - to wszystko znacząco definiuje całą przyjemność z grania. A poruszać się jest gdzie, bo gra zgodnie z klasyką udostępnia nam kolejno odblokowywane biomy, które możemy zwiedzać z odpowiadającym nam stopniu - albo pobieżnie i byle do kolejnego celu, albo dogłębnie i w poszukiwaniu każdego sekretu. Czy idzie się zgubić? Owszem, bo brak tutaj wskaźnika kolejnego celu, a wszystko co mamy, to oszczędne w słowach wskazówki. Ale jednocześnie gra w sprytny sposób stara się nadawać nam kierunek i bez narzucania się lekko popycha zawsze w dobrą stronę. Prostymi i skutecznymi metodami odcina nas od aktualnie nieistotnych fragmentów mapy/biomu, abyśmy każdorazowo mieli do dyspozycji nieco ograniczony teren, co oczywiście znacząco zmniejsza szansę na zgubienie się (TUTAJ trochę więcej na ten temat). W sumie dopiero pod koniec gry i wyposażeni we wszystkie umiejętności mamy otwartą drogę do każdego skrawka mapy. Gdybyśmy chcieli jeszcze pozwiedzać, bo nie musimy tego robić. Jednak eksploracja jest wpisana w gatunek i z dziką przyjemnością wyzbierałem 100% sekretów. Niektóre wyzwania zręcznościowe są tym, czym powinny być - wyzwaniami wymagającymi małpich figli na padzie. Sprawę ułatwia świetna i czytelna mapa, na której na bieżąco nanoszone są najbardziej istotne informacje. No gra jest doskonale przemyślana. Prawie. Prawie, bo nie do końca przemawiają do mnie fragmenty z EMMI. Rozumiem koncepcję stojącą za wprowadzeniem tego rodzaju przeciwników (miały budzić tytułowy strach, grozę i lęk), ale uważam ją za męczącą. Całość sprowadzała się do tego, że zamiast bawić się w elementy stealth i przekradać pod nosem bezwzględnych EMMI pokonywałem te rejony na prędkości i metodą prób i błędów. Jeszcze te "okno kontry" jest na tyle małe, że praktycznie oznaczało od razu śmierć, co jedynie frustrowało. Gdyby timing był łaskawszy, to mam wrażenie, że poprawiłoby to płynność rozgrywki. Ogólnie rewiry z EMMI polecam przemknąć bez zastanowienia, a do eksplorowania ich wrócić dopiero po pozbyciu się wroga. EMMI rozczarowało, ale pojedynki z bossami, to sam miód i orzeszki. Nie ma ich co prawda wielu, ale każdy z nich to festiwal dynamicznej jatki i żywo biegającej między pociskami Samus. Starcia te są pełne wigoru, nie pozwalają ja moment bezruchu, ale przy trzecim-czwartym podejściu są całkowicie czytelne. Furiackie, ale nie chaotyczne. No i te krótkie wstawki a'la QTE (z podkreśleniem na "a'la") - absolutnie widowiskowe i podkreślające bad-assowy, zimnokrwisty charakter protagonistki. Aha, całość odbioru psuje nieco recycling sub-bossów. Tania zagrywka, choć trzeba przyznać, że twórcy starali się te fragmenty odrobinę urozmaicić. Ale nadal tania zagrywka. Oprawa AV. Muzyka jest symboliczna. Ot, czasem jakiś ambiencik wejdzie, co znacząco potrafi budować klimat przy zwiedzaniu planety. Podczas boss fightów bywa nieco bardziej dynamicznie, ale mam wrażenie, że warstwa muzyczna niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jest, ale nie zapada w pamięć. Za to dźwięki otoczenia bywają świetne. No i są kultowe dżingle przy odnajdywaniu kluczowych artefaktów/umiejętności. Mówi się, że grafika jest brzydka, co oczywiście nie jest prawdą, tak samo jak nie jest prawdą, że grafika jest imponująca. Metroid Dread oprawę ma schludną i przez większość czasu niczym się ona nie wyróżnia. Pewnie, że tła w wielu miejscach mają przyjemne i starannie dopracowane detale. Że klimatycznie potrafi operować oświetleniem i mrokiem. Że kamera potrafi zachwycająco pracować, jak na grę 2D/3Drzutzboku. Robi najazdy, odjazdy, podkręcając dramatyzm niektórych scen czy ukazując uroki scenerii w całej jej rozciągłości. Że biomy są zróżnicowane, ale przy tym konsekwentne w ujęciu globalnym (nie ma się wrażenia, że zmieniliśmy świat, jakbyśmy grali w Mario). Gra przy tym sporadycznie czaruje drobnostkami - a to deszcz nas zastanie, a to coś się wydarzy na dalszym czy bliższym planie, a to trafimy do ciemnego pomieszczenia, gdzie widzimy tylko wizjer i kilka kontrolek kombinezonu Samus. Małe rzeczy, ale cieszą oko. Ale jak już pisałem - całość oprawy przyćmiewa to, jak animowana jest Samus. Widać, że była ona dopieszczana godzinami, dniami, miesiącami. To, jak postać pracuje na nogach, jak składa się do strzału, jak reaguje na przeszkody. Małe dzieło sztuki, polecam zerknąć na poniższy filmik (a przynajmniej fragment poświęcony Samus). Podsumowanko. Raptem 13 godzin zajęło mi wymaksowanie tej gry, ale to były godziny czysto rozgrywkowe, bez spulchniania ich przestojami. Intensywna sprawa, ale czuję lekki niedosyt, bo chętnie spędziłbym na planecie ZDR i w towarzystwie Samus więcej czasu. Ogólnie fajniusio, że Metroid 2D wrócił.
  19. U mnie ok. W obu egzemplarzach.
  20. Na Returnala pewnie znaleźliby się chętni, natomiast z Zaginionym Dziedzictwem może być już trudniej, bo gra ma już swoje lata i kto miał ograć, ten zapewne to zrobił. Plus właśnie się ukazała Kolekcja Dziedzictwa Złodziei, w której skład wchodzi Zaginione Dziedzictwo. Ale może się mylę i będą chętni. Najbardziej to się jednak martwię o chętnych do zorganizowania losowania xd Ale trzymam kciuki.
  21. Kmiot

    Dying Light 2

    No, jeszcze parę łatek się pewnie przyda. Moja sytuacja z dzisiaj xd
  22. Ja tylko chciałem przypomnieć, że to ostatnia doba na oddanie głosów w plebiscytach gierkowych. Ważą się losy, nie bądź bierny! Pozdrawiam i miłej zabawy.

    https://www.psxextreme.info/forum/257-forumkowa-bitwa-gierek/

  23. W siatkówkę będą teraz grali, jak publika rozgrzana. Co te nintendowce.
  24. Kurwa, tak zapierdalają z zapowiedziami, że nie nadążam xd
  25. Dobrze rozumiem, że ta Klonoa to ta z PSX? Bo po ostatnim artykule w PE nabrałem na nią ochoty.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...