Chyba nie przekroczyłem dedlajnu, skoro żadnego nie miałem?
Okładki?
Bo choć to wciąż główna powierzchnia reklamowa, to zawsze jest miło, gdy jest po prostu ładnie i ze smakiem zagospodarowana. Wiem, że często obostrzenia reklamodawcy wchodzą w drogę artyzmowi i trudno cokolwiek z tym zrobić, ale jak widać w przypadku obecnego wydania - jeśli każda strona chce, to efekt wychodzi z korzyścią dla wszystkich. Bo robi się wokół czasopisma/gry miły szum, ludzie pokazują sobie te okładki na “soszjal medjach”, a taka reklama jest najskuteczniejsza i przy tym nienarzucająca się. Pokazaliście w tym miesiącu, że minimalizm przyciąga lepiej od najebanych na okładkę napisów, a pozytywny odbiór powinien dać wszystkim do myślenia. No i może być jakimś tam argumentowym lewarem przy dogadywaniu przyszłych okładek. Może łatwiej będzie niektórych wydawców przekonać, że czasami “ładniej” przynosi lepszy efekt, niż “ma być widoczne”.
Nie wiem po co mi one, ale kupiłem brakujące trzy okładki. Chyba w ramach wsparcia. Popatrzmy jeszcze raz, bo są śliczniutkie.
A zawartość? GRUBAS. Puszysty i miły w dotyku. Wyobrażam to sobie tak: Perez widząc, że w sumie nazbierało się w tym miesiącu sporo reklam, postanowił, że zamiast zabierać w magazynie miejsce treści, po prostu wydrukuje więcej stron. No kurwa, wydawca-sigma. Spodziewam się po Perezie samych miłych rzeczy, ale i tak mnie pozytywnie zaskakuje.
Zresztą reklamy też pięknie się wpisują w krajobraz czasopisma. Nawet reklama soczewek skonstruowana jest tak, że odpowiada profilowi gracza-odbiorcy. Do tego gierki, sklepiki, autoreklamy wydawnictwa, wszystko z głową i ze smakiem. To dla mnie trochę absurdalne, że chwalę reklamy w czasopiśmie, ale jestem już na tyle dorosły, że wiem z czym to się wiąże dla wydawnictwa i fajnie, że są przy tym ogarnięte z głową.
Tak, przeczytałem wszystkie, nawet tą o okularach Jaruzelskiego. A materiał partnera Copa City zapomniał wspomnieć, że Bayern i Arsenal to w zasadzie jedyne liczące się rzeczywiste kluby, spośród wszystkich sześciu w grze. No, ale może jeszcze jakieś dojdą w DLC, hehe.
Do wizualnych walorów czasopisma już odnosiłem się przy okazji odświeżenia oprawy parę miesięcy temu. Zresztą Bogush powyżej robi to dość obszernie i wychwytuje takie rzeczy czujniejszym okiem. Ja tam nawet nie zauważyłem jakichś problemów z logo, bom ślepy nabój najwyraźniej. Będzie więc krótko i z perspektywy czysto estetycznej, nie profesjonalnej. Te nieszczęsne kreseczki mogłyby nawet zostać, ale wymagają od grafika czujności. Czasami udaje się to ładnie poskładać, traktując je jako linie pomocnicze. Ale czasami jest pasztet wizualny. Screenów wrzucał nie będę, bo każdy widzi jak kreseczki niefortunnie nachodzą warstwą na niektóre obrazki, choć aż się prosi je schować pod. Albo krzyżujące się kreseczki przy okazji “cytatów”. Wystarczy otworzyć pismo na stronie 33 i mamy oba te felery. Nie widzę wytłumaczenia, kto ktokolwiek widząc to uznał, że wygląda fajne, może zostać. Trochę to niechlujne.
Poza tym tytuły artykułów do najpiękniejszych czasem nie należą (Bloobery z czcionką jak od Krzysia z 2b), a czasem nie wkłada się w nie kompletnie wysiłku i leci najzwyklejszym fontem (3DO, Król Lew). Przy tym drugim aż się prosi o wykorzystanie logotypu, ale o ile w wydawnictwach specjalnych korzystacie z nich często, tak w miesięczniku zauważyłem jakąś awersję. Generalnie o ile do oprawy działu Recenzji raczej bym się nie mógł przyczepić (czasem tylko materiały graficzne albo ich proporcje względem treści niedomagają), tak z publicystyką bywa różnie i niekiedy brakuje jej tej odrobiny miłości oraz dopieszczenia. Niemniej na koniec liczy się dla mnie tylko to czy lektura nie jest torturą dla oczu, a tego ostatnio nie odnotowałem.
Ok, zapraszam do treści.
Co Nowego. Cykliczna lista obecności Trzech Newsowych Jeźdźców. GTA? Obecne. CoD/Battlefield (“jeden z najbardziej ambitnych projektów w historii”; podoba mi się zawoalowana drwina w tym fragmencie)? Jest. Wiedźmin/CDPR? Uuu, nieobecne. Ktoś im będzie musiał po szkole zanieść zeszyt z lekcjami do przepisania.
Microsoft miałby kupić Ubisoft? Niech oni najpierw ogarną to, co już mają i kupili, bo potencjał jest wybitny, ale zarządzanie leży. Wystarczy zerknąć na konsolometr Xboxa i informacje o masowych zwolnieniach, zwanych czasem “restrukturyzacją”. Poza tym czy ktoś im pozwoli na kolejne kupno tak ważnego (mimo wszystko) gracza i firmy? Obecne Ubi to gijące ścierwo, ale marki pod skrzydłami ma zacne.
Bezprzewodowy PSVR2? Nie istnieje i nie może cię skrzywdzić. News z czapy. To był bug wizualny z bety. Miał być symbol drugiego kontrolera, bo przecież mają osobne baterie, co nie? Zresztą jaki byłby kurwa sens, skoro najwyraźniej samo Sony opuściło ten pokład i nie robi gier na VRa? Chyba tylko pod kątem PC, ale tam i tak są lepsze alternatywy.
150 mln dol. z mikrotransakcji Diablo 4. A słyszałem, że gracze byli oburzeni tą grą. To niezłe oburzenie.
250 mln dol. kosztowało stworzenie Concorda. Potem czytałem info, że 400 mln dol., a chwilę przeczytamy, że 500 mln dol. Gotta pump those numbers up. Tymczasem wypadałoby po prostu już być ciszej nad tą trumną.
Ohayo Nippon. O ile się zorientowałem w temacie, to Nintendo nie pozywa w sprawie wyglądu stworzeń. To miałoby przynajmniej jakiś sens, ale najwyraźniej uznali, że podobieństwa to za mało, bo gdyby wierzyli w wygraną, to gwarantuję, że właśnie taki pozew by złożyli. Nie. Nintendo pozywa twórców Palworlda w kwestii kilku patentów mechanik gameplayowych, m.in. sposobu działania pokeballa.
Dobre, bo polskie. Kroolik trochę zamulił z tą sprzedażą i brandzlowaniem się opiniami na Steamie. Na szczęście chyba w porę się zorientował i pod koniec podratował sytuację.
Zapowiedź Instinction. Chciałbym, aby Zax się mylił w sprawie Dino Crisis. A że myli się ostatnio często, to jestem pełen nadziei. W ostatnich ankietach Capcomu gracze jednoznacznie wyrazili zainteresowanie powrotem marki, a przecież Capcom by nie pytał, gdyby nie rozważał takiej opcji, prawda?
Prawda?
PS5 Pro. Nooo, teraz to już na pewno nie będziemy musieli się godzić na kompromisy i wszystko będzie w 60 fpsach! Z ciekawości cofnąłem się o kilka numerów do #320 i tamtych przecieków dotyczących PS5 Pro. Porównanie? Trafiony ulepszony ray tracing i PSSR, szybszy RAM, karta graficzna/GPU (powiedzmy, bo nie chce mi się analizować tego szczegółowo).
Natomiast niecelnie z procesorem (zapowiada się, że pozostanie ten sam), rozmiarem SSD (jednak będzie większy), pominięto upgrade Wi-Fi. Boleśnie chybione były plotki co do ceny (miało być 600$, będzie 700$) i z moim ulubionym fragmentem:
“Oczywiście PlayStation 5 Pro docelowo otrzyma również napęd Blu-ray.”
No chyba jednak kurwa nie.
Czyli w zasadzie wypadałoby doliczyć do ceny kolejne 100$. Albo 1000zł, bo aktualnie w takich cenach te napędy chodzą w Polsce xd
Generalnie tragedii z tymi przeciekami nie było, spodziewałem się, że będzie gorzej. Fikuśne projekty konsoli, które dekorują tamten materiał uznam za akcenty humorystyczne, bo Sony się od tym względem nie wysiliło wcale.
O samym PS5 Pro to nawet nie chce mi się strzępić klawiatury. Posiedzę na standardowej edycji i poobserwuję.
Playtesty.
New World. Hmmm, przyznam, że nawet trochę kuszące, ale muszę przestać się oszukiwać, bo i tak pewnie nie zagram.
Greedfall 2. Prychłem przy opisie kreatora postaci.
CoD. Wiadomo, trzeba z rezerwą do kolejnego CoDa, tym bardziej w sumie podziwiam zapał HIVa, choć absolutnie mnie nie przekonuje, bo co roku czytam zapowiedzi w tym samym tonie.
Tematy Numeru.
Bloobery. Fajna wizytówka studia, najwyraźniej w pełni zasłużona, bo wielu graczy jest miło zaskoczonych jakością SH2. Niech się trochę Bloobery popławią w sukcesie, niech strzelają szampany, na zdrowie. Rośnie i rozwija się nam piękny team, będzie z nich jeszcze pociecha, a patriotyczna postawa w wyborze miejsca akcji gier to wciąż smaczek z potencjałem. Tymczasem mamy szczyptę kulisów i ciekawostek z produkcji, w zasadzie ideał z gatunku artykułu towarzyszącego recenzji. Choć ja też czuję lekki niedosyt, bo w zasadzie okazja była, by pocelebrować jeszcze bardziej. No, ale jak w temacie wspomniał autor: pewnych rzeczy nie przewidzisz już przy planowaniu numeru.
Król Lew. Ech, wspaniała bajka. Pamiętam, że siostra chciała mnie zabrać na to do kina. W moim zadupiu wtedy nie było jeszcze takiego kulturowego przybytku rozkoszy, więc trzeba było jechać do sąsiedniego miasta. Ja z jakiegoś powodu strzeliłem focha, jak jakieś dziecko (którym byłem), uciekłem jej i nie pojechałem na seans. Do dzisiaj tego żałuję, bo koniec końców Król Lew okazał się jedną z animacji mojego dzieciństwa. W ramach pocieszenia na wspomnianej Pocahontas byłem już w nowo otwartym kinie z kolegą. Możliwe, że to mój pierwszy raz (w kinie, nie że cokolwiek z kolegą). Miałem też ilustrowaną książkę Króla Lwa, którą przeczytałem i oglądałem dziesiątki razy, próbowałem grać w grę na PC (na klawiaturze, jak małpa), ale nie doszedłem dalej jak trzeci poziom (cmentarzysko). Pamiętam, że system kolizji przy łapaniu się za krawędzie mnie wykańczał. Potem odpaliłem cheaty na nieśmiertelność i przeszedłem całość, hehe. Do dzisiaj nie spotkały mnie z tego powodu żadne niemiłe konsekwencje, więc nie żałuję.
3DO. No logo to mieli beznadziejne, straszny rzyg, haha. Wychodzi mi z tego, że 3DO było sparing partnerem dla twórców, zanim ci postanowili wejść na prawdziwy ring. Nie wiem czy którakolwiek z opisywanych gier mnie zachęciła do dania jej szansy. No i Dżujo piszący o “pewnej grze z dziwnym zwierzakiem zbierającym jabłka” to już PRZEGINKA. Amator. Wszyscy wiedzą, że to były owoce wumpa. Skąd Wy w ogóle tego Dżujo wzięliście, gość kompletnie się nie zna.
Aha. Kolorystycznie myląca ramka dotycząca MGS-a czy Hydraulika. Nie odcinają się one wizualnie na pierwszy rzut oka.
Hyde Park.
Potwierdzam info od Butchera, że Helldivers 2 po nowym patchu (a w tej chwili to już dwóch) miażdży cyce. Ale bardziej podobało mi się porównanie z YT: Helldivers 2 update bangs harder than Johnny Sins. Jakby dla równowagi ten sam Butcher za chwilę przyznaje, że w Star Wars Outlaws zalety przysłaniają mu wady. Nic nowego, bo że Grzegorz przy niektórych markach miewa problemy z dostrzeganiem wad to już wszyscy wiemy.
Adamus ile Ty masz rodzeństwa, że tak hurtowo lecą ze związkami małżeńskimi? To jakaś rywalizacja (on dostał, to ja też chcę!). Jest na to jakiś socjal, czy o co chodzi? A książkowe Expanse rewelacyjne, to fakt. Czytelnicze tempo mi w ostatnich latach nieco spadło, zatrzymałem się na szóstym tomie, więc mam jeszcze trochę do nadrobienia. Serial też świetny, choć z każdym sezonem jakby coraz bardziej skrótowo traktował materiał literacki. Ale oglądało się pysznie.
U Piechoty w “Aktualnie” dostrzegam sugestię na temat gry, której niedługo możemy się spodziewać w Retrorecenzji. Przynajmniej taką mam nadzieję, bo szukam motywacji, by w nią zagrać.
Konsolite się odgraża, że w przyszłym numerze napisze gdzie był (w Japonii) i co robił (w tej Japonii). Przygotujcie się na dużo robotów, anime i spożywania alkoholu.
Koso miło wspomina o forumku. Dzisiaj w internecie trudno całkowicie uniknąć trollingu, ale fajnie, że ktoś zauważa pewien potencjał i wartość w naszych dyskusjach tutaj. No, ale to forum starych, w większości ułożonych ludzi, choć i dziecinne głupotki nie są nam całkowicie obce.
Recenzje.
Astro Bot. Świetna, ale po Adamie nie oczekiwałem niczego mniej. Bije z niej tęsknota za takimi jakościowymi “trójwymiarówkami platformowymi” (pozdro dla kumatych). Nie zgodzę się jedynie co do poziomów wyzwaniowych, bo dla mnie były świetnym urozmaiceniem, umiejętnie przy tym wyważonym. Zarówno pod względem ilości, jak i trudności. No i co najważniejsze: to przecież jeszcze nie koniec i będą dodatki, choć w tej chwili trudno powiedzieć ile i w jakiej jakości. Bardzo bym chciał, aby Astro się sprzedał, bo jeśli on nie zbawi gatunku, to zostanie nam tylko Mario i długo, długo nic. Czy ocena sprawiedliwa? Jak najbardziej, choć 3 groszowe 8- od Konsolite też od biedy można wybronić, szczególnie jeśli spojrzeć co ta ocena oznacza w legendzie (podpowiem: gra bardzo dobra) i wydźwięk tych kilku zdań Darka. Krzywdy nie zrobił.
Dla mnie największym problemem nowego Astro Bota jest recykling patentów i pomysłów, ale nie tych “odgapionych” od Nintendo, a tych zaprezentowanych już w poprzednich grach cyklu (Astro’s Playroom i Rescue Mission na PSVR). Mechaniki, pomysły na poziomy, bossowie, nawet muzyka - wiele z tych atrakcji już posmakowaliśmy, więc nowy Astro całościowo nie jest aż tak świeży. Ale ta gra to czysta frajda z biegania hipkiem w gatunku, który obecnie nie jest zbyt tłumnie reprezentowany. Dlatego spokojnie może sobie istnieć obok takiego Mario i żadnemu z nich nie będzie na tym rynku za ciasno. Nintendo to weterani platformówek, a Mario to ich oczko w głowie, na które stawiają z pełnym przekonaniem i zaangażowaniem. Wiedzą, że musi być absolutnie dopieszczony. Ile lat już powstaje nowy Marian 3D? Siedem? Osiem? Dla Sony Astro to nie ta klasa, to projekt poboczny, nintendowe Princess Peach. Team Asobi musiało sobie radzić, na wiele nowych idei nie było pewnie czasu i zasobów. A jednak zrobili w cztery lata takie dopieszczone coś. A gdyby dostali pełne zaufanie, siedem/osiem swobodnych lat, okazję na rozwinięcie movementu Astro? To się nie zdarzy, ale powyobrażać sobie możemy.
Test Drive. Trochę za dużo Forzowania i założeń, że każdy ją przecież ograł, przez co w niektórych miejscach przekaz jest niejasny (np. wątek wraków, bo ja nie wiem jaka w Forzie jest nagroda za ich odnalezienie). No i “niedopieszczone dziecko cerujące dziurawe skarpety”? Co to w ogóle znaczy? Rozumiem, że nic miłego. Mam grze współczuć?
Jest jakiś urok w tych specyficznych recenzjach HIVa, swobodnych i czasem wręcz głupkowatych, jak po kilku głębszych. Doceniam ich walor rozrywkowy, choć jednak wolałbym nie trafić na tego typu recenzję gry, która leży w kręgu mojego zainteresowania. Trudno ocenić sumienność i nie zawsze wiadomo kiedy żartujemy, a kiedy piszemy poważnie. To czasami takie Rodzyny pośród recenzji.
Frostpunk 2; Ara: History Untold. Ural nowym “gościem od strategii”? Cieszy mnie to. Nie mój gatunek, ale autor brzmi profesjonalnie. I najwyraźniej jest gotowy w każdej chwili się do krytyki odnieść w tym temacie (patrz: miesiąc temu w kwestii Age of Mythology: Retold). Ja krytyki nie mam. Bliższy jestem pochwały, bo podoba mi się treściowo. Czy merytoryczna to pozostawię do oceny innym.
Silent Hill 2. Wiadomo, bohaterka numeru. Wiadomo też, że nikt by nie miał żalu, gdyby recenzja dostała dodatkową stronę, ale to już się zdarza coraz rzadziej. Chciałbym się do tej gry odnieść szerzej, ale... jeszcze nie zacząłem w nią grać (choć kupiłem na premierę). Trochę mi okoliczności nie sprzyjają, a w tego rodzaju tytuł nie chcę grać "z doskoku, po robocie". Dlatego w sumie czekam na dogodny moment, który najpewniej nastąpi w okolicach listopada, ale hej, przecież Piramidogłowy mnie nie goni, spoilerów też się nie boję (bo oryginał ma za sobą), więc chill. Zrobie sobie ciepłe mleko na uspokojenie nerwów i zanurzę się ponownie w mgle Silent Hill. A recenzja BARDZO zachęcająca, nie zamierzam kłamać.
FIFA. Otton to z kolei chyba nowy spec od gier sportowych. Aż mnie dreszcze przeszły na myśl, że zamiast SH2 mogliśmy mieć cykliczną okładkę z Fify. Ale EA już nie ma konkurencji, więc najwyraźniej nie musi już swojej "nowej" gry reklamować. I nawet nie jest mi z tego powodu smutno, bo koledzy, z którymi spędziłem setki godzin przy kolejnych ISSach (nawet na podwórku przed blokiem) w gry już nie grają (a przynajmniej nie w takich ilościach i częstotliwościach), więc tytuł byłby odpalany mocno sporadycznie (coś jak aktualnie Tekken). Trochę smuteczek, ale tam już się nie da wrócić.
Marvel vs Capcom. W minusach “brak wersji na Xboksy”? A w liście konsol są wyszczególnione najwyraźniej na wyrost. Widzę, że ma być na Xboksach, ale dopiero w 2025. Pytanie, czy jest sens tego typu rzeczy wymieniać w minusach gry. W Astrobocie/SH2 taki minus wyglądałby jeszcze bardziej bez sensu.
Gundam Breaker 4. W oceniaczce: “Wirtualne składanie i niszczenie modeli, na które poświęcicie więcej czasu, niż się Wam wydaje”. Nice try. Ale mi się wydaje, że nie poświęcę ani minuty, hehe.
Funko Fusion. Butcher pokażesz swoją kolekcję Funko Popów?!
Pneumata; Harry Potter: Quidditch Champions. Ech, teraz w każdej recenzji Adamusa będę szukał kulinarnych porównań i przy okazji robił się głodny.
Edge of Sanity. Carter elegancko wprowadzony w treść, ale kim jest wyskakujący z kapelusza Frank? No i rozumiem, że wielokrotne powtarzanie “Carter” to zabieg stylistyczny, bo jeśli nie, to słabo.
The Plucky Squire. Skąd pomysł, że gra ma kilka zakończeń? Owszem, gra trochę bawi się formą i ideą “endingu”, ale generalnie zakończenie jest tylko jedno. Nie ma tutaj decyzji czy ścieżek, które prowadzą do innego. A przynajmniej o żadnych nie wiem i nie mogę też znaleźć o nich informacji (są tylko mylące tytuły filmików na YT, ale one i tak prezentują jedyny ending). Więc ponowię pytanie do Rogera: skąd pomysł, że jest kilka zakończeń? I nie odpowiadaj mi “z dupy!”.
Evotinction. W sumie mnie zaintrygowałeś, Panie Grabarczyk. Niech będzie, że dodam do listy życzeń.
Retrorecenzja Megaman. Te gry mają w sobie coś pociągającego. Aż do momentu, gdy rzeczywiście je odpalę, przejdę jeden poziom i dalej już mi się nie chce grać. Nie wiem nawet dlaczego, po prostu tak mi w mózgu działa. Wartością nie do przecenienia w tej recenzji jest znów fakt, że Adam podrzuca najlepsze i najwygodniejsze opcje, do zagrania w opisywany tytuł. Odważna próba, ale i tak wiem, że już w Megamana na poważnie nie zagram. Próbowałem wielokrotnie, pierwszy raz jeszcze na Pegasusie.
Publicystyka.
Miejskie legendy w grach wideo. Temat ledwie liźnięty, co już zauważył sam Komodo w ostatnim akapicie. Pojmuję, że to kwestia miejsca, ale dla mnie wybiórczość bardzo rzadko jest zaletą. Tutaj autor wybrał kilka, w jego opinii “najciekawszych miejskich legend”, ale problem w tym, że pozostałe wymienione szybko na koniec nie brzmią wcale mniej ciekawie i też chciałbym o nich poczytać. Nawet, jeśli część z nich już znam. Fajne, ale mało.
Pierwszy milion. Doszliśmy do etapu, że zaczynając lekturę Grabarczyka zastanawiam się czy będzie przeprawa po gładkim terenie, czy przejażdżka pełna dziur i wertepów, jak wiele dróg w Polsce powiatowej. Bo Krzyśkowi zdarzają się obie opcje i nie potrafię wyczuć z czego to wynika. Może im bardziej mu zależy i im bardziej się stara, tym mocniej komplikuje językowo? Może zapomina, że nie pisze pracy magisterskiej, a jego odbiorcami są przede wszystkim nieprzesadnie skomplikowani gracze, którzy lubią poczytać o grach, branży i wystarczy im po prostu ciekawy temat, lekko podany, a literackie uniesienia nie są niezbędne. Tylko tyle trzeba, by docenić czyjąś pracę i pasję. Bo Grabarczykowi nie brakuje ani wiedzy, ani ogrania, ani wspomnianej pasji, ani samozaparcia przy riserczu. Jak już wcześniej w temacie zauważono, w tym przypadku lektura należała raczej do tych gładkich, więc już połowa sukcesu. A czy temat był ciekawy? Nooo… nudny nie był, choć jakoś wyjątkowo porywający też nie. Trochę brakuje mi w tym gronie twórcy Stardew Valley, bo zakładam, że trochę na swoim hicie zarobił, ale może nie wiąże się z tym żadna nietypowa historia (choć fakt, że SV wciąż prężnie się rozwija już jest niesamowite). Podobnie jak Vampire Survivors. Twórcę świeżutkiego Balatro też chyba warto obserwować. Jak widać, tego rodzaju “złote strzały” zdarzają się cyklicznie, więc może za kilkanaście miesięcy nazbiera się materiału na kontynuację tematu? A jeszcze w kwestii Ridiculous Fishing, to jesteś pewien, że “używamy złowionych ryb jako pocisków”? Bo kiedy ostatnio (kilka solidnych lat temu) w to grałem, do ryb po wyłowieniu i wyrzuceniu w powietrze strzelało się z różnych broni. Nie do końca rozumiem w jakim sensie to ryb się używało jako pocisków.
Tryby fotograficzne. Nie jestem fanem. Bardzo rzadko bawię się trybem fotograficznym w grach. Oferują one podwyższone wartości artystyczne, ale obniżają informacyjne. Według mnie w recenzjach powinno się unikać wrzucania obrazków powstałych w trybach fotograficznych. Bo gra tak nie wygląda. Gra posiada interfejs użytkownika, ustaloną perspektywę i właśnie to chcę widzieć w materiałach graficznych przy recenzji. Nie chcę oglądać pozowanych i starannie wykadrowanych momentów, chcę widzieć jak gra się prezentuje z perspektywy rozgrywki, bo to w takim widoku spędzę z nią długie godziny. Oczywiście tryby fotograficzne i powstałe tam fotki nadal są przydatne i znajdą swoje miejsce w świecie, ale w recenzjach mówię im stanowcze “nie”. Niespecjalnie mnie też ekscytują czy zajmują. Wolę po prostu zrobić naturalny zrzut guzikiem na padzie.
Piła. Nie no, prychnąłem przy “zawieszeniu palców nad klawiaturą i wbijaniu ciężkiego wzroku w podłogę”. Zawstydzająco dobry tekst. Adamus nie przestaje mnie zaskakiwać swoją ambicją, zaangażowaniem (te notatki...), wielowarstwowym spojrzeniem na temat i przede wszystkim talentem do wciągania czytelnika w opowiadaną historię. Ewenement, gwarancja jakości. Aż sobie wczoraj z podniety przypomniałem pierwszą Piłę i Danny Glover gra tam jednego z najbardziej nieudolnych policjantów w historii kina. Ani zbyt bystry, strzelać nie umie, bić się tym bardziej. Jak z jakiejś parodii. W sumie chciałoby się poczytać nieco szerzej o każdej odsłonie filmu, ale rzecz jasna nie było na to miejsca. Poza tym nie każda Piła zasługuje na wspomnienie dłuższe, niż “no była taka część”. Nawet wszystkich nie oglądałem, bo dajcie spokój, ile można. Podsumowując, nie będzie zaskoczeniem, że tekst jest aż za dobry, jak na pismo o gierkach i Pile powinno schlebiać, że doczekała się takiej perełki o sobie.
Arcade wiecznie żywe. No to już wiemy co mogło się znaleźć w Arcade Extreme zamiast damy z butami na automacie. Parę fajnych gierek da się z tego wygrzebać (Huntdown, mmm) i materiał pewnie spełnia rolę, chociaż to wyliczanka podobna do tej z Wydania Specjalnego, a tam furory nie zrobiła. Zastanawiam się tylko czy tam się to nie zmieściło, czy od początku był zamysł, by poszło do miesięcznika. W sumie nawet nie muszę wiedzieć.
Riddick. Jest tutaj kilka ciekawych wątków. Ten o D&D, Hayter. Poza tym co to były za czasy, że twórcy Escape from Butcher Bay musieli się tłumaczyć z braku trybu wieloosobowego i był to jakikolwiek zarzut od recenzentów? To jest absurdalne. Mimo wszystko materiał jakby urwany w połowie. Gdzie anime? Gdzie “Riddick”? Gdzie druga gra/ dodatek? Krótkie wzmianki przy obrazkach to zdecydowanie za mało. Zamiast tego przez całą kolumnę czytaliśmy o braku multiplayera. Sebastian post wyżej profilaktycznie sam się nieco kaja, a przecież nie zdążyłem jeszcze wyrazić swojego niezadowolenia. Chociaż niezadowolenie to może zbyt ostre określenie. Znów lepiej pasowałby tutaj “niedosyt”, bo pomimo poczucia braków w merytoryce, to lektura technicznie bez większych skaz i zupełnie przyjemnie mi minęła. I wczoraj wybierając film na wieczór właściwie to wahałem się między Piłą a Pitch Black. Póki co wybrałem ten pierwszy, ale Riddicka i tak zamierzam odświeżyć sobie w całości (w przeciwieństwie do wszystkich Pił). Gdyby tylko lepiej lepiej zagospodarowano przestrzeń, ostro skrócono wątek multiplayera, a zamiast tego wrzucono więcej info o ledwie napomkniętych elementach uniwersum to byłoby dużo lepiej i wyczerpująco.
Extreme Plus. Cage. Emocje, technologia, emocjonalne historie, narracja, technologia, mimika, emocjonalna narracja, technologia. W jeden rytm ten tekst. Dorzucę do tego w zasadzie całkowite pominięcie Fahrenheita (nikt mi nie wmówi, że nie był ważną dla Cage’a grą). Gdzie Omicron: The Nomad Soul? Osiem stron miejsca chyba nie wymaga tak drastycznych cięć i spokojnie można się pochylić nad wszystkim istotnym? W treści pojawiają się też zdania, z których najwyraźniej wypadły zbędne fragmenty, ale nikt się nie zainteresował czy bez nich całość ma sens.
“Gracz może nim sterować, który przechodzi przez ściany…” (końcówka piątej strony). Druga kolumna trzeciej strony tak samo, ale o tym wspominał już na poprzedniej stronie Mari4n.
No i muszę powtórzyć zarzut: mam wrażenie, że przeczytałem materiał o Quantic Dream, nie o Cage’u. O nim mamy tylko wstęp, wątek tłumaczenia się z zarzutów i ostatni akapit. Jak na artykuł, który miał być portretem i opisem sylwetki Cage’a to brakuje nawet tak podstawowych informacji jak gdzie i kiedy się urodził. Może lepiej było ten tekst po prostu zatytułować Quantic Dream, bo to lepiej by odzwierciedlało zawartość?
Od kilku miesięcy najłatwiej się znęcać nad Extreme Plus. Te materiały jakościowo wyraźnie odstają od reszty publicystyki. Ten obecny to chwilami prezentuje się wręcz jak stworzony przez bota AI i tak naprawdę nie zawiera w sobie nic wartościowego.
MGSV. Szanuję, że udało się zachować pewną lakoniczność w kwestiach fabularnych, szczególnie przy okienkach z Hayterem i Sutherlandem. Mówcie co chcecie, ale zwiastuny i zapowiedzi kolejnych MGSów to zawsze było WYDARZENIE (Moby Dick!). Pierwsze zajawki MGS3: Snake Eater ściągałem na eMule, by potem pokazywać kolegom offline (bo internet na impulsy xd). Przy MGSV był już ten komfort, wystarczyło wejść na YT i kliknąć Play, ale to i tak były magiczne momenty. No dobra, my tu gadu gadu, a Grabarczyk czeka na feedback czy się podobało. Możesz odetchnąć, w mojej opinii było dobrze, a chwilami nawet bardzo dobrze. Jednocześnie wiem, że może być jeszcze lepiej, bo czytałem Cię w lepszej formie (MGR:R). Tym razem nawet jak były jakieś potknięcia językowe, to w sumie już ich nie pamiętam. W zamian przywołałeś tym tekstem całą masę miłych wspomnień, rozbudziłeś tęsknotę za “prawdziwie nowym MGSem”, a na koniec ogarnął mnie ciepły smutek, gdy zdałem sobie sprawę, że najpewniej już kolejnego MGSa nigdy nie otrzymamy. Artykuł wywołał w czytelniku spektrum emocji, możesz sobie to poczytać za plus.
Aha, Hayakawa, chuj ci w ramen, bandyto.
Region Filmowy. Ministerstwo Niebezpiecznych Drani dodane do listy życzeń. Teraz muszę tylko pamiętać, by na nią zaglądać.
Comix Zone. Liczyłem, że będzie w tym miesiącu, ale premierę miał 11.09, więc wciąż ma nadzieję, że będzie w przyszłym. O jaki komiks chodzi? To póki co zachowam dla siebie, a jeśli w kolejnym numerze nie będzie recenzji, to skarcę Muszyńskiego. Teraz tylko ostrzegam.
BAKA. No dobra, sam tego chciałem. Prosiłem o polecenie czegoś z Amazon Prime (bo tylko to mam jeszcze opłacone, skoro pobrali na rok z góry) i Darek polecił. Teraz będę musiał obejrzeć, albo przynajmniej spróbować. Będę miał nauczkę na przyszłość, by nie prosić więcej. Ale wciąż dojrzewam do seansu, bo umówmy się - trzeba mieć odwagę.
Felietony.
Zax znowu suszy głowę o Microsoft Flight Simulator i co gorsza chyba zaczyna się powtarzać, bo już gdzieś czytałem opinie w tym nastroju, a tylko Zax na okrętkę pisze o MFS. Gra brzmi intrygująco i jak coś w moim guście (no dobra, jednym z wielu gustów), ale nie potrafię już jego opinii traktować poważnie, bo od jakiegoś czasu odkleił się już kompletnie i po prostu nie ufam jego wrażeniom.
Walkiewicz trochę przynudził tym razem. Wolę jak w swoim stylu analizuje gry, albo maltretuje się kolejnymi platynami z kategorii “pojebane i szkoda czasu”. Tak, żebym ja nie musiał.
Piechota. Spokojnie, kolejne dziesięciolecie to 2034, a nie 2044. Brzmi bardziej prawdopodobnie?
W ogóle niezwykle miło się czyta taki głęboki ukłon w stronę czytelników, ukłon w kierunku “przede wszystkim forum czasopisma” (to o nas!), pokrzepiające to.
Z tym pamiętaniem tekstów to działa dość wybiórczo. Czytelnika nie zawsze dany temat grzeje, więc szybko też go zapomina. Kolektywnie jesteśmy w stanie takie rzeczy wyłapać, ale radar jednostki wychwyci tylko “deżawi” tematu, który zrobił na czytelniku ponadprzeciętne wrażenie. Bogactwo materiałów w sieci, do tego wcale niemało czasopism (regularnych i specjalnych wydań), rynek książkowy też w ostatnich latach prężniej dostarcza branżowe publikacje (pozdro Koso!), więc nawet jeśli chwilami ma się wrażenie, że “gdzieś już to czytałem/widziałem”, to nie zawsze jest się w stanie przyłożyć palec i wskazać gdzie to było. Bo ile razy się przyłapałeś na tym, że nie pamiętasz czy komuś już jakąś historię opowiadałeś?
Ja wiem, że my tutaj idealni nie jesteśmy w tym prowadzeniu rozmowy i zacieśnianiu więzi. Ja wiem, że w opiniach często nacisk kładziemy na krytyce, złośliwościach, wytykaniu. Ale gdzieś pomiędzy jest też cenny dla każdego twórcy feedback, gdzieś jest też umotywowana sympatia i słowa uznania. Trzeba tylko chcieć ją wyłuskać. Dla mnie to zawsze było forum PE, a nie forum o gierkach. Niby jedno wynika z drugiego, ale gdybym przejrzał własną aktywność, to najpewniej najwięcej znaków zostawiłem właśnie w dziale dotyczącym samego czasopisma. Bez comiesięcznego kartkowania PE forum byłoby pozbawione fizycznego spoiwa.
Ale dedykowanego post scriptum to się nie spodziewałem. Nie wiem nawet co z tym zrobić, pozostaje mi chyba przyjąć te miłe słowa i ogrzewać się nimi przez kolejne lata, jak ten pies z mema.
W każdym razie dziękuję. Życzę sobie, że będę też jednym z powodów dobicia do dwudziestolecia. Twojego i kilku pozostałych chłopaków. Niektórzy to już podążają w kierunku trzydziestolecia, albo nawet czterdziestolecia. Im też życzę dobrnięcia, a co, niech mają.
Mazzi jaką krindżówą zapodał na wstępie xd I piszę to z pełnią sympatii, bez ironii, bo aż mnie niezręcznie rozbawił.
Roger sentymentalny ponad miarę. Aż nieprzyzwoicie intymnie się zrobiło. Co znaczące - im starsza konsola, tym więcej mam tego rodzaju wydarzeń i momentów, które wracają mi w pamięci. Najbardziej magiczny pod tym względem bywał... Pegasus. Te liczne wyprawy z mamą na bazar, w nadziei, że jeśli pomogę jej nieść zakupy, to kupi mi "od ruskich" jakiś kartridż z grą. Albo odkrycie, że w jednym sklepie z elektroniką sprzedają takie rarytasy jak Złota Czwórka i Złota Piątka. Moje dziecięce oczy pierwszy raz widziały w ten sposób wydane gry na Pegasusa. Pierwsze PlayStation też bywało pod tym względem niezwykłe. Z kolegami graliśmy wszędzie i kiedy tylko się dało. Targaliśmy telewizory po piwnicach, działkach, wynosiliśmy je przed blok, ciągnęliśmy przedłużacze i graliśmy "na kocu". No dobra, tu akurat PS2, ale z PS1 było tak samo, tylko nie mam tego na kliszy.
Szarak towarzyszył nam wszędzie. Jeden starszy kolega złapał robotę stróża nocnego i pilnował ogromną, remontowaną kamienicę. Kilka pięter bez oświetlenia (prąd miał tylko w swoim pokoiku na parterze), bawiliśmy się tam w "chowanego Resident Evil". A potem chcieliśmy grać przez resztę nocy na konsoli. Okazało się jednak, że telewizor w "stróżówce" nie miał odpowiednich złącz (nie działały, brakowało kabla Scart, nie pamiętam już), więc plan był taki, by sygnał puścić przez wideoodtwarzacz, z tym, że ten został w domu. Wsiedliśmy więc z kolegą we dwóch na jeden rower i pojechaliśmy po wideo. Kiedy już zabraliśmy sprzęt i ruszyliśmy w drogę powrotną, to podjechał do nas patrol policji i nakazał się zatrzymać. Kolega szybko przeanalizował sytuację: środek nocy, dwóch chłystków na jednym rowerze zapierdala po opustoszałym mieście i wiozą w plecaku wideoodtwarzacz. No nie ma chuja, na bank ukradli, nikt nie uwierzy w tłumaczenia. Zamiast się zatrzymać, co byłoby rozsądne, to ostro dał po pedałach, puścił się po wąskich uliczkach i spierdoliliśmy zanim policjanci zdążyli OTWORZYĆ ZA NAMI OGIEŃ. Bo z pewnością by strzelali do takich bandytów, nikt mi nie wmówi, że nie. Modliłem się tylko, bym nie spadł z tego bagażnika rowerowego.
Dziwnie ciepło wspominam też wakacyjne granie w Legend of Mana, a to z tego względu, że w pokoju obok próbował się zdrzemnąć tata. Po godzinie przyszedł do mnie, stanął w progu i mówi: możesz ściszyć to brzdękolenie, bo zasnąć nie idzie. Wtedy byłem zirytowany, dzisiaj tę uroczą chwilę wspominam z czułością i uśmiechem.
No i fascynacja Suikodenem II, która osiągnęła ten poziom, że kupiłem zeszyt w twardej oprawie i formacie A4, ściągałem z suikosource.com (btw. ta strona dzisiaj wciąż wygląda jak przeszło 20 lat temu) materiały graficzne (portrety i sylwetki postaci), drukowałem je, wycinałem, tłumaczyłem na język polski (posługując się analogowym słownikiem). Wszystko to wklejałem i ręcznie przepisywałem na kolejne strony wspomnianego zeszytu, tworząc w ten sposób własną kronikę Stars of Destiny. Pojebane. A najgorsze, że nie wiem co z tym manuskryptowym arcydziełem się stało.
Im nowsza konsola, tym tego rodzaju momentów i wydarzeń mam w pamięci mniej, więc to była chyba domena dzieciństwa.
Po prostu.
Głos Ludu. Zgodnie z tradycją wołam autora zamieszczonej recenzji, bądź jej fragmentu. Gratulacje @HenrykIggO.
Perez wybrałeś już platformę, na którą chcesz tego Farminga?!
PS znowu będzie na okładce?
Listy. Póki HIV wspomina o Helldivers 2 to ma u mnie immunitet. A że wiele miłego na temat listów nie mam do napisania, to chyba nie napiszę nic więcej.
Uf, dobra, bo chyba mnie trochę poniosło momentami, więc najwyższa pora kończyć, bo kto to widział.
Do następnego i kocham Was.